Europejska damo,
twoja suknia chce już opaść
By spięte koniecznościami
wdrażania tęczy na chodnikach życia
usta słodko wtulić w puch
miękkiego jak jedwab
cichego jak motyl
kowadła ludzkich myśli
Między słowami pocałunków
grzejących nasze serca pompami ciepła i termomodernizacjami za pół darmo
Między tchnieniem z twoich płuc
oczyszczających nasze umysły z dwutlenku węgla, cząsteczek metali ciężkich
Leży droga do Twojego niezdobytego i jakże płodnego łona
oświecającego umysły nowym życiem z nietkniętej, nieskażonej przyjemnością próbówki
Leżącej na palniku reakcji międzyludzkich
gdzie starannie dobrane substancje chemiczne prostują myśli o nauce, narzucając nam dietę lekkostrawnych raportów z badań statystycznych
Więc zdejmij delikatnie odzienie,
niech muska nasze oczy widok twego doskonałego ciała
bez chropowatości, bez zadartych linii, wystających żył, nie ocierającego się bowiem tarcia trzeba wyeliminować.
Chodź, podrażnij mnie swoimi filigranowymi stopami,
dotrzemy lotem dookoła świata do pełnego żołądka zawartością jednorazowych papierowych słomek
Przelecieć się, tak, to podróż życia, zobaczyć cały twój świat z góry
i wejść w niego by ostatecznie się pośmiać z Twojego potomstwa, leżącego na kozetce u psychiatry
Małe jest duże a duże jest małe, kluczem jest nosić maskę jak małpa dorosłe dzieci