Nie mam siły gwałtem zdobywać już szczytów
Siłą nakłaniać żywiołów do walki z moim ego
Nie pragnę już certyfikatów dojrzałości
Ani punktów za zaorane i zasiane pola
Chcę wolności, wolności od myśli, tej ziemskiej
Tej śmiesznej, płytkiej warstwy prochu z której powstały promy kosmiczne
Bo wolę zejść wgłąb, do piekieł,
Naprawdę nie chcę zostać aniołem
Diabeł lepsze ma pomysły,
A bezwstyd lżejszy jest od szmat Armaniego
Zbuduję sobie dom na fundamencie jego śmiechu
Z tych, którzy maltretują, torturują, zarzynają się swoimi ambicjami
Ja znajdę drogę dookoła
Jak dobrze, że przyjaciele i bliscy pozbawili mnie sumienia
A jeśli jednak nie wyjdzie, cóż..
Wystarczy mi chata, choćby z gliny
Może tą chatą będzie po prostu sen nocy dzisiejszej