Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Historia edycji

Należy zauważyć, że wersje starsze niż 60 dni są czyszczone i nie będą tu wyświetlane

der Schnee von gestern ist die Sintflut von morgen *

 

wspominanie takich klimatów w środku lata, musi być tylko powodowane uwielbieniem Mickiewicza ;)


wyszło i smieszno i straszno, bo jeśli o śnieżynce mowa, to sama uwielbiam subtelność i niepowtarzalność wzorków płatków śniegu; lubię malowidła mrozu ( choćby na samochodowych szybach, bo domy są dziś za ciepłe ), zimę w sztuce, plenerze, zimowy las, sannę z dymiącymi końmi, czystość i klarowność istoty tej hibernacyjno - baśniowej przemiany w całej przyrodzie,,,

Ulotność śnieżynek - jest symboliczna, jak kara za nadmiar pożądania; chcemy posiąść to, co wolne, nieuchwytne, misterne - a lądujemy …z kałużą.

 

Generalnie porusza mnie delikatność i kruchość tej pory roku oddana w sztuce, jej pejzaże ( zwłaszcza Fałata ), ale też i przepiękne  akwarele mojej zamieszkałej w Szwecji Koleżanki, zdolnej artystki, lubującej się w skandynawskich klimatach i przyznam, że dla mnie, cała radość z zimy ostatecznie przykrywa ciężar fizycznych zmagań  jakich dostarczają niskie temperatury, czy oblodzenia…bo jest ona estetycznym cudem.

 

 W tekście ,  dla kontrastu dla bieli, spokoju,  - wyskakuje z łopatą jakiś grubiański zapaleniec, profan z przekleństwami  ( pewnie czerwony na twarzy, parujący, 🙄, skupiony na swoich emocjach, ewentualnie pogardliwy materialista , dla którego została tylko robota do sprzątania uff…

 

cóż, tak krawiec kraje jak materiału staje, nie dla każdego misterne koronki i lubowanie się w zaletach malowniczych pejzaży; a tekst przypomina mi…Zakopane, gdy stanęłam kiedyś na twardej zaspie, żeby sfotografować Gubałówkę w słońcu. Pech chciał, że wyleciała z domu zażywna pyskata babina, kląc jak szewc i zupełnie nieczuła na argumenty, czy względy oświetlenia - …utwierdziła mnie tylko w dawnych średnio entuzjastycznych opiniach…   😉

 

 

pozdrawiam

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

wczorajszy śnieg to / jutrzejsza/  powódź …

der Schnee von gestern ist die Sintflut von morgen *

 

wspominanie takich klimatów w środku lata, musi być tylko powodowane uwielbieniem Mickiewicza ;)


wyszło i smieszno i straszno, bo jeśli o śnieżynce mowa, to sama uwielbiam subtelność i niepowtarzalność wzorków płatków śniegu; lubię malowidła mrozu ( choćby na samochodowych szybach, bo domy są dziś za ciepłe ), zimę w sztuce, plenerze, zimowy las, sannę z dymiącymi końmi, czystość i klarowność istoty tej hibernacyjno - baśniowej przemiany w całej przyrodzie,,,

Ulotność śnieżynek - jest symboliczna, jak kara za nadmiar pożądania; chcemy posiąść to, co wolne, nieuchwytne, misterne - a lądujemy …z kałużą.

 

Generalnie porusza mnie delikatność i kruchość tej pory roku oddana w sztuce, jej pejzaże ( zwłaszcza Fałata ), ale też i przepiękne  akwarele mojej zamieszkałej w Szwecji Koleżanki, zdolnej artystki, lubującej się w skandynawskich klimatach i przyznam, że dla mnie, cała radość z zimy ostatecznie przykrywa ciężar fizycznych zmagań  jakich dostarczają niskie temperatury, czy oblodzenia…bo jest ona estetycznym cudem.

 

 W tekście ,  dla kontrastu dla bieli, spokoju,  - wyskakuje z łopatą jakiś grubiański zapaleniec, profan z przekleństwami  ( pewnie czerwony na twarzy, parujący, 🙄, skupiony na swoich emocjach, ewentualnie pogardliwy materialista , dla którego została tylko robota do sprzątania uff…

 

cóż, tak krawiec kraje jak materiału staje, nie dla każdego misterne koronki i lubowanie się w zaletach malowniczych pejzaży; a tekst przypomina mi…Zakopane, gdy stanęłam kiedyś na twardej zaspie, żeby sfotografować Gubałówkę w słońcu. Pech chciał, że wyleciała z domu zażywna pyskata babina, kląc jak szewc i zupełnie nieczuła na argumenty, czy względy oświetlenia - utwierdziła mnie w dawnych opiniach 😉

 

 

pozdrawiam

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

wczorajszy śnieg to / jutrzejsza/  powódź …

der Schnee von gestern ist die Sintflut von morgen *

 

wspominanie takich klimatów w środku lata, musi być tylko powodowane uwielbieniem Mickiewicza ;)


wyszło i smieszno i straszno, bo jeśli o śnieżynce mowa, to sama uwielbiam subtelność i niepowtarzalność wzorków płatków śniegu; lubię malowidła mrozu ( choćby na samochodowych szybach, bo domy są dziś za ciepłe ), zimę w sztuce, plenerze, zimowy las, sannę z dymiącymi końmi, czystość i klarowność istoty tej hibernacyjno - baśniowej przemiany w całej przyrodzie,,,

Ulotność śnieżynek - jest symboliczna, jak kara za nadmiar pożądania; chcemy posiąść to, co wolne, nieuchwytne, misterne - a lądujemy …z kałużą.

 

Generalnie porusza mnie delikatność i kruchość tej pory roku oddana w sztuce, jej pejzaże ( zwłaszcza Fałata ), ale też i przepiękne  akwarele mojej zamieszkałej w Szwecji Koleżanki, zdolnej artystki, lubującej się w skandynawskich klimatach i przyznam, że dla mnie, cała radość z zimy ostatecznie przykrywa ciężar fizycznych zmagań  jakich dostarczają niskie temperatury, czy oblodzenia…bo jest ona estetycznym cudem.

 

 W tekście ,  dla kontrastu dla bieli, spokoju,  - wyskakuje z łopatą jakiś grubiański zapaleniec, profan z przekleństwami i łopatą ( pewnie czerwony na twarzy, parujący, 🙄, skupiony na swoich emocjach, ewentualnie pogardliwy materialista , dla którego została tylko robota do sprzątania uff…

 

cóż, tak krawiec kraje jak materiału staje, nie dla każdego misterne koronki i lubowanie się w zaletach malowniczych pejzaży; a tekst przypomina mi…Zakopane, gdy stanęłam kiedyś na twardej zaspie, żeby sfotografować Gubałówkę w słońcu. Pech chciał, że wyleciała z domu zażywna pyskata babina, kląc jak szewc i zupełnie nieczuła na argumenty, czy względy oświetlenia - utwierdziła mnie w dawnych opiniach 😉

 

 

pozdrawiam

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

wczorajszy śnieg to / jutrzejsza/  powódź …

der Schnee von gestern ist die Sintflut von morgen *

 

wspominanie takich klimatów w środku lata, musi być tylko powodowane uwielbieniem Mickiewicza ;)


wyszło i smieszno i straszno, bo jeśli o śnieżynce mowa, to sama uwielbiam subtelność i niepowtarzalność wzorków płatków śniegu; lubię malowidła mrozu ( choćby na samochodowych szybach, bo domy są dziś za ciepłe ), zimę w sztuce, plenerze, zimowy las, sannę z dymiącymi końmi, czystość i klarowność istoty tej hibernacyjno - baśniowej przemiany w całej przyrodzie,,,

Ulotność śnieżynek - jest symboliczna, jak kara za nadmiar pożądania; chcemy posiąść to, co wolne, nieuchwytne - a lądujemy …z kałużą.

 

Generalnie porusza mnie delikatność i kruchość tej pory roku oddana w sztuce, jej pejzaże ( zwłaszcza Fałata ), ale też i przepiękne  akwarele mojej zamieszkałej w Szwecji Koleżanki, zdolnej artystki, lubującej się w skandynawskich klimatach i przyznam, że dla mnie, cała radość z zimy ostatecznie przykrywa ciężar fizycznych zmagań  jakich dostarczają niskie temperatury, czy oblodzenia…bo jest ona estetycznym cudem.

 

 W tekście ,  dla kontrastu dla bieli, spokoju,  - wyskakuje z łopatą jakiś grubiański zapaleniec, profan z przekleństwami i łopatą ( pewnie czerwony na twarzy, parujący, 🙄, skupiony na swoich emocjach, ewentualnie pogardliwy materialista , dla którego została tylko robota do sprzątania uff…

 

cóż, tak krawiec kraje jak materiału staje, nie dla każdego misterne koronki i lubowanie się w zaletach malowniczych pejzaży; a tekst przypomina mi…Zakopane, gdy stanęłam kiedyś na twardej zaspie, żeby sfotografować Gubałówkę w słońcu. Pech chciał, że wyleciała z domu zażywna pyskata babina, kląc jak szewc i zupełnie nieczuła na argumenty, czy względy oświetlenia - utwierdziła mnie w dawnych opiniach 😉

 

 

pozdrawiam

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

wczorajszy śnieg to / jutrzejsza/  powódź …



×
×
  • Dodaj nową pozycję...