Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Historia edycji

Należy zauważyć, że wersje starsze niż 60 dni są czyszczone i nie będą tu wyświetlane

  

W dniu 13.05.2024 o 18:37, Wędrowiec.1984 napisał(a):

Niby tak, ale ja np. błądzę tutaj dość często.

Ja rozumiem to właśnie jest charakterystyczne dla spektrum, ale nie tylko.
W zeszłym roku było przeprowadzone wśród nastolatków dość rozległe badanie dotyczące umiejętności odczytywania emocji i wyszło z niego, że większość z nich tego nie potrafi. Znaczne pogorszenie w porównaniu z takim samym robionym 5 lat wstecz.To się pogarsza już od wielu lat. Wynik ten odbił się dużym echem w świecie naukowym i słaby odczyt przypisywany jest znacząco mniejszej liczbie kontaktów twarzą w twarz.

 

Większość odbywa się zdalnie w formie pisemnej lub głosowej.
A z samego tylko głosu dużo trudniej jest odczytać emocje. To na dzień dobry mało kto potrafi dobrze robić. Ale wiadomo, praktyka czyni mistrza, gdy ktoś rozmawia całymi latami po kilka godzin dziennie to się nauczy prawie tak samo bezbłędnie, jak gdyby był tete a tete.

Ale oni jednak w większości piszą. Telefony to raczej dla wąskiego grona.

 

W dniu 13.05.2024 o 18:37, Wędrowiec.1984 napisał(a):

Odczytuję np. czyjeś zdenerwowanie i zaczynam zastanawiać się dlaczego ktoś jest zdenerwowany, skoro niczego denerwującego nie powiedziałem.


W Twoim mniemaniu nie, ale tej drugiej osoby już tak.

Trzeba pamiętać o tym, że mózg nie odbiera słów ani zdań, tylko ich konotacje. A te mogą być zupełnie inne od Twoich, czasem bardzo zaskakujące z Twojego punktu widzenia, a dla tej osoby całkowicie oczywiste.

Najłatwiej te różnice zobaczyć w komunikacji międzypokoleniowej, tak trudnej czasem, między innymi z tego powodu.

 

W zrozumieniu konotacji oczywiście pomaga praktyka towarzyska. Im kto więcej osób w życiu bliżej poznał tym łatwiej mu przychodzi odczytanie specyficznych rekcji kolejnych przedstawicieli naszego gatunku. A czytanie wierszy i próba ich interpretacji też może być wielce pomocna pod warunkiem, że zweryfikujemy ją z autorem pod kątem poprawności.

 

W dniu 13.05.2024 o 18:37, Wędrowiec.1984 napisał(a):

Częstokroć emocje, o których napisałeś, są nieadekwatne do tematu prowadzonej rozmowy, co powoduje stres.


Gdyby to tak było, to oznaczałoby, że dana osoba cierpi na objawy zaczynające się od przedrostka para, charakterystyczne przede wszystkim dla schizofrenii, przykładowo taka paratymia. Ale tego nie spotyka się zbyt często u osób zdrowych. Zatem raczej rzecz rozbija się o powyższe konotacje.

 

W dniu 13.05.2024 o 18:37, Wędrowiec.1984 napisał(a):

Zostawiłem sobie 1% na zatelefonowanie do koleżanki, kiedy np. nie było mnie w szkole i musiałem dowiedzieć się, co było zadane.

A ja nawet tego nie mogłem, bo linie były przeciążone i zawsze było zajęte. Szkoda było na to czasu, prędzej było rowerem pojechać, ale nie musiałem tego robić, gdyż miałem uczynną koleżankę, która przynosiła mi w ciemno swoje starannie utrzymane zeszyty w każdy piątek po południu.. Całkowicie z własnej inicjatywy, gdy tylko nie było mnie w szkole, mniejsza o przyczyny. Potem je zabierała w sobotę wieczorem, bo musiała się z nich uczyć.

 

I tak robiła cierpliwie przez całe cztery lata nauki, złota dziewczyna. Dodam, że nic nas nie łączyło poza chodzeniem do tej samej klasy i wspólnymi dojazdami do i ze szkoły w towarzystwie jeszcze 5 innych dziewcząt, które mieszkały na tym kierunku. A ja byłem jedynym chłopakiem w tym gronie, ale o tym już pisałem dlaczego tak się działo.

 

I nie podkochiwała się we mnie, nawet gdybym tego nie zauważył przez cztery lata (mało prawdopodobne), to dostałbym "cynk" od którejś z jej koleżanek.

Miałem oczy i uszy szeroko otwarte na plotki.

Poza tym moje zasady na to nie pozwalały. Żadnych relacji romantycznych z koleżankami z klasy, a potem pracy.
I chyba inni mieli podobnie, bo żadnej pary u nas nie było.
Może inne przyczyny, tego nie wiem.

 

W dniu 13.05.2024 o 18:37, Wędrowiec.1984 napisał(a):

Nie umiem odczytywać intencji i emocji drugiej strony. Straszne to jest. :)

Tak rozumiem. Znam kilka osób ze spektrum. Mnie to sobie trudno wyobrazić.
To tylko Wy wiecie jak to jest...

 

W dniu 13.05.2024 o 18:37, Wędrowiec.1984 napisał(a):

Natomiast aktywne... Podsumuję je tak: Kiedyś zaproszono mnie na rozmowę kwalifikacyjną własnie przez wideokonferencję. Byłem ja i chyba pięć innych osób. Czy naprawdę mam pisać o tym, jak szybko chciałem stamtąd "wyjść"? :)

Ach te rozmowy kwalifikacyjne, wynalazek samego szatna.
Chyba nikt tego nie lubi. Czasem jeszcze wieloetapowe.
A podobno tortury są zakazane.

 

W dniu 13.05.2024 o 18:37, Wędrowiec.1984 napisał(a):

Co do Tindera, nigdy go nie używałem, ale są osoby (psychologowie) uważający, że aplikacje tego typu psują rynek matrymonialny. 

Tak, ja też się obiema rękami pod tym podpisuję. Kolejny wynalazek z piekła rodem o dużym potencjale uzależniającym.
Ale młodzi z tego masowo korzystają, szczególnie introwertycy, którzy nie potrafią znaleźć partnerki w realu.
Niby gdzie mieliby to zrobić, skoro chodzą tylko do pracy i z powrotem. Oprócz tego od czasu do czasu z kolegami na piwo, może jakiś sport lub inne hobby w męskim gronie. Kobiety to nie anioły, które przylatuję same. Trzeba wyjść poza strefę komfortu.
A Tinder kusi kolejnymi ofertami...

 

W dniu 13.05.2024 o 18:37, Wędrowiec.1984 napisał(a):

Podział na płeć jak najbardziej rozumiem. Różnice w postrzeganiu świata widać wg mnie gołym okiem. Odnoszę wrażenie, że żeńska strona dużo bardziej ufa emocjom.

Tutaj też typologie osobowości wiele wyjaśniają. Według jednej z nich, mbti, ludzie dzielą się na "czujących" i "myślących".

Ci pierwsi kierują się w życiu wartościami i relacjami, a te jak wiadomo generują uczucia i emocje.

Natomiast ci drudzy logiką.
Wśród "czujących" przeważają kobiety. Szacunkowo jakieś 65% powiedzmy. I stąd ten stereotyp. Do tego dochodzi socjalizacja mężczyzn bardziej w kierunku myślenia, co jeszcze go bardziej pogłębia.


Jednak 35% mężczyzn rodzi się jako "czujący". I ja właśnie do tej grupy należę i to dość wyraźnie. Do końca podstawówki rzeczywistością było dla mnie to co czułem.
Stąd też bliżej do dziewcząt, tych bardziej uczuciowych, choć nie tylko tych.
Rozumienie się bez słów i takie ulotne klimaty, niedostępne dla "myślących".

 

Dopiero w liceum poszedłem po rozum do głowy za  co zapłaciłem problemami psychosomatycznymi.
Niestety świat jest zdominowany i rządzony przez "myślących". To oni osiągają sukcesy i duże pieniądze, a "czujący" klepią biedę. Takie są statystyki.

 

Od kilku lat próbuję wrócić do swojego rodzimego świata "czujących", czyli po rozum do serca.
Ale to jest bardzo trudne dla mężczyzny, nawet takiego jak ja z dużą wiedzą psychologiczną, a co dopiero dla przeciętnego "uczuciowca".
Taka postawa jest źle odbierana społecznie z powodu tych nieszczęsnych stereotypów

 

Paniom z tej grupy jest dużo łatwiej. One idealnie wpisują się w  stereotyp kobiecości.
Nawet te należące do "myślących" pozują na feelerki bo tak wypada, czasem zresztą im to świetnie wychodzi, gdy mają dobre umiejętności aktorskie. Choć są z tym tak samo niespełnione, jak mężczyźni "czujący", udający "myślących".

 

Powiem Ci, że pomimo tych wszystkich wysiłków stania się bardziej "myślącym" i wielu lat nauki ścisłych przedmiotów, klasa mat-fiz, Politechnika, SGH, ekonometria, statystyka, ekonomia, informatyka, cyferki..., cyferki...
Wciąż byłem bardziej emocjonalny od wszystkich moich partnerek, a także licznych kobiet w rodzinie z wyjątkiem siostry ojca. Jedyna z którą się rozumiem.

Ale to i tak było ograniczania się, bo wiadomo mężczyzna musi być twardy jak głaz.

Zatem to nie jest prawda, że kobiety są bardziej emocjonalne, różne bywa.

 

Ale nadal jeszcze długa droga przede mną....

Najważniejsze, że czuję już połączenie z tamtym "czującym" światem.

 

W dniu 13.05.2024 o 18:37, Wędrowiec.1984 napisał(a):

W ogóle mam wrażenie, że w jako takim neurotypowym świecie dużo więcej jest emocji niż się wydaje,

Tak zgadzam się, to się pokrywa z tym co pisałem powyżej.

"Czujący" pozują na "myślących", by skończyć szkołę, dostać lepiej płatną pracę, zrobić karierę. To się opłaca.

Kobiety "czujące" też to robią, by dopasować się do męskiego "myślącego" świata w którym przyszło im zarabiać na życie.

 

I przez to świat ubożeje, pozbawiony uczuć i ciepłych relacji.

Takiego piwa sobie naważyliśmy, to teraz musimy je pić, choć mało komu smakuje ta obojętność.

Wygląda jak pułapka bez wyjścia, ślepa uliczka cywilizacji.

 

W dniu 13.05.2024 o 18:37, Wędrowiec.1984 napisał(a):

Po tym, co napisałeś, zdajesz się być człowiekiem otwartym i bardzo towarzyskim, do którego lgnie płeć przeciwna

Taki jestem z natury i byłem.
I taki bym był, gdyby nie niepełnosprawności i choroby, które mnie w tym ograniczają. Niestety pewnych przeszkód się nie przeskoczy, życie stawia zbyt wysokie progi, Duch ochoczy, ale ciało słabe.

 

W dniu 13.05.2024 o 18:37, Wędrowiec.1984 napisał(a):

Tyle tylko, że ja tak naprawdę... lubię swoje spektrum,


Wiadomo strefa komfortu.
Ja też mam swoje strefy z których dobrowolnie na pewno nie wyjdę, chyba że ktoś mnie siłą wyciągnie lub wdziękiem.

 

 

  

W dniu 13.05.2024 o 18:37, Wędrowiec.1984 napisał(a):

Niby tak, ale ja np. błądzę tutaj dość często.

Ja rozumiem to właśnie jest charakterystyczne dla spektrum, ale nie tylko.
W zeszłym roku było przeprowadzone wśród nastolatków dość rozległe badanie dotyczące umiejętności odczytywania emocji i wyszło z niego, że większość z nich tego nie potrafi. Znaczne pogorszenie w porównaniu z takim samym robionym 5 lat wstecz.To się pogarsza już od wielu lat. Wynik ten odbił się dużym echem w świecie naukowym i słaby odczyt przypisywany jest znacząco mniejszej liczbie kontaktów twarzą w twarz.

 

Większość odbywa się zdalnie w formie pisemnej lub głosowej.
A z samego tylko głosu dużo trudniej jest odczytać emocje. To na dzień dobry mało kto potrafi dobrze robić. Ale wiadomo, praktyka czyni mistrza, gdy ktoś rozmawia całymi latami po kilka godzin dziennie to się nauczy prawie tak samo bezbłędnie, jak gdyby był tete a tete.

Ale oni jednak w większości piszą. Telefony to raczej dla wąskiego grona.

 

W dniu 13.05.2024 o 18:37, Wędrowiec.1984 napisał(a):

Odczytuję np. czyjeś zdenerwowanie i zaczynam zastanawiać się dlaczego ktoś jest zdenerwowany, skoro niczego denerwującego nie powiedziałem.


W Twoim mniemaniu nie, ale tej drugiej osoby już tak.

Trzeba pamiętać o tym, że mózg nie odbiera słów ani zdań, tylko ich konotacje. A te mogą być zupełnie inne od Twoich, czasem bardzo zaskakujące z Twojego punktu widzenia, a dla tej osoby całkowicie oczywiste.

Najłatwiej te różnice zobaczyć w komunikacji międzypokoleniowej, tak trudnej czasem, między innymi z tego powodu.

 

W zrozumieniu konotacji oczywiście pomaga praktyka towarzyska. Im kto więcej osób w życiu bliżej poznał tym łatwiej mu przychodzi odczytanie specyficznych rekcji kolejnych przedstawicieli naszego gatunku. A czytanie wierszy i próba ich interpretacji też może być wielce pomocna pod warunkiem, że zweryfikujemy ją z autorem pod kątem poprawności.

 

W dniu 13.05.2024 o 18:37, Wędrowiec.1984 napisał(a):

Częstokroć emocje, o których napisałeś, są nieadekwatne do tematu prowadzonej rozmowy, co powoduje stres.


Gdyby to tak było, to oznaczałoby, że dana osoba cierpi na objawy zaczynające się od przedrostka para, charakterystyczne przede wszystkim dla schizofrenii, przykładowo taka paratymia. Ale tego nie spotyka się zbyt często u osób zdrowych. Zatem raczej rzecz rozbija się o powyższe konotacje.

 

W dniu 13.05.2024 o 18:37, Wędrowiec.1984 napisał(a):

Zostawiłem sobie 1% na zatelefonowanie do koleżanki, kiedy np. nie było mnie w szkole i musiałem dowiedzieć się, co było zadane.

A ja nawet tego nie mogłem, bo linie były przeciążone i zawsze było zajęte. Szkoda było na to czasu, prędzej było rowerem pojechać, ale nie musiałem tego robić, gdyż miałem uczynną koleżankę, która przynosiła mi w ciemno swoje starannie utrzymane zeszyty w każdy piątek po południu.. Całkowicie z własnej inicjatywy, gdy tylko nie było mnie w szkole, mniejsza o przyczyny. Potem je zabierała w sobotę wieczorem, bo musiała się z nich uczyć.

 

I tak robiła cierpliwie przez całe cztery lata nauki, złota dziewczyna. Dodam, że nic nas nie łączyło poza chodzeniem do tej samej klasy i wspólnymi dojazdami do i ze szkoły w towarzystwie jeszcze 5 innych dziewcząt, które mieszkały na tym kierunku. A ja byłem jedynym chłopakiem w tym gronie, ale o tym już pisałem dlaczego tak się działo.

 

I nie podkochiwała się we mnie, nawet gdybym tego nie zauważył przez cztery lata (mało prawdopodobne), to dostałbym "cynk" od którejś z jej koleżanek.

Miałem oczy i uszy szeroko otwarte na plotki.

Poza tym moje zasady na to nie pozwalały. Żadnych relacji romantycznych z koleżankami z klasy, a potem pracy.
I chyba inni mieli podobnie, bo żadnej pary u nas nie było.
Może inne przyczyny, tego nie wiem.

 

W dniu 13.05.2024 o 18:37, Wędrowiec.1984 napisał(a):

Nie umiem odczytywać intencji i emocji drugiej strony. Straszne to jest. :)

Tak rozumiem. Znam kilka osób ze spektrum. Mnie to sobie trudno wyobrazić.
To tylko Wy wiecie jak to jest...

 

W dniu 13.05.2024 o 18:37, Wędrowiec.1984 napisał(a):

Natomiast aktywne... Podsumuję je tak: Kiedyś zaproszono mnie na rozmowę kwalifikacyjną własnie przez wideokonferencję. Byłem ja i chyba pięć innych osób. Czy naprawdę mam pisać o tym, jak szybko chciałem stamtąd "wyjść"? :)

Ach te rozmowy kwalifikacyjne, wynalazek samego szatna.
Chyba nikt tego nie lubi. Czasem jeszcze wieloetapowe.
A podobno tortury są zakazane.

 

W dniu 13.05.2024 o 18:37, Wędrowiec.1984 napisał(a):

Co do Tindera, nigdy go nie używałem, ale są osoby (psychologowie) uważający, że aplikacje tego typu psują rynek matrymonialny. 

Tak, ja też się obiema rękami pod tym podpisuję. Kolejny wynalazek z piekła rodem o dużym potencjale uzależniającym.
Ale młodzi z tego masowo korzystają, szczególnie introwertycy, którzy nie potrafią znaleźć partnerki w realu.
Niby gdzie mieliby to zrobić, skoro chodzą tylko do pracy i z powrotem. Oprócz tego od czasu do czasu z kolegami na piwo, może jakiś sport lub inne hobby w męskim gronie. Kobiety to nie anioły, które przylatuję same. Trzeba wyjść poza strefę komfortu.
A Tinder kusi kolejnymi ofertami...

 

W dniu 13.05.2024 o 18:37, Wędrowiec.1984 napisał(a):

Podział na płeć jak najbardziej rozumiem. Różnice w postrzeganiu świata widać wg mnie gołym okiem. Odnoszę wrażenie, że żeńska strona dużo bardziej ufa emocjom.

Tutaj też typologie osobowości wiele wyjaśniają. Według jednej z nich, mbti, ludzie dzielą się na "czujących" i "myślących".

Ci pierwsi kierują się w życiu wartościami i relacjami, a te jak wiadomo generują uczucia i emocje.

Natomiast ci drudzy logiką.
Wśród "czujących" przeważają kobiety. Szacunkowo jakieś 65% powiedzmy. I stąd ten stereotyp. Do tego dochodzi socjalizacja mężczyzn bardziej w kierunku myślenia, co jeszcze go bardziej pogłębia.


Jednak 35% mężczyzn rodzi się jako "czujący". I ja właśnie do tej grupy należę i to dość wyraźnie. Do końca podstawówki rzeczywistością było dla mnie to co czułem.
Stąd też bliżej do dziewcząt, tych bardziej uczuciowych, choć nie tylko tych.
Rozumienie się bez słów i takie ulotne klimaty, niedostępne dla "myślących".

 

Dopiero w liceum poszedłem po rozum do głowy za  co zapłaciłem problemami psychosomatycznymi.
Niestety świat jest zdominowany i rządzony przez "myślących". To oni osiągają sukcesy i duże pieniądze, a "czujący" klepią biedę. Takie są statystyki.

 

Od kilku lat próbuję wrócić do swojego rodzimego świata "czujących", czyli po rozum do serca.
Ale to jest bardzo trudne dla mężczyzny, nawet takiego jak ja z dużą wiedzą psychologiczną, a co dopiero dla przeciętnego "uczuciowca".
Taka postawa jest źle odbierana społecznie z powodu tych nieszczęsnych stereotypów

 

Paniom z tej grupy jest dużo łatwiej. One idealnie wpisują się w  stereotyp kobiecości.
Nawet te należące do "myślących" pozują na feelerki bo tak wypada, czasem zresztą im to świetnie wychodzi, gdy mają dobre umiejętności aktorskie. Choć są z tym tak samo niespełnione, jak mężczyźni "czujący", udający "myślących".

 

Powiem Ci, że pomimo tych wszystkich wysiłków stania się bardziej "myślącym" i wielu lat nauki ścisłych przedmiotów, klasa mat-fiz, Politechnika, SGH, ekonometria, statystyka, ekonomia, informatyka, cyferki..., cyferki...
Wciąż byłem bardziej emocjonalny od wszystkich moich partnerek, a także licznych kobiet w rodzinie z wyjątkiem siostry ojca. Jedyna z którą się rozumiem.

Ale to i tak było ograniczania się, bo wiadomo mężczyzna musi być twardy jak głaz.

Zatem to nie jest prawda, że kobiety są bardziej emocjonalne, różne bywa.

 

Ale nadal jeszcze długa droga przede mną....

Najważniejsze, że czuję już połączenie z tamtym "czującym" światem.

 

W dniu 13.05.2024 o 18:37, Wędrowiec.1984 napisał(a):

W ogóle mam wrażenie, że w jako takim neurotypowym świecie dużo więcej jest emocji niż się wydaje,

Tak zgadzam się, to się pokrywa z tym co pisałem powyżej.

"Czujący" pozują na "myślących", by skończyć szkołę, dostać lepiej płatną pracę, zrobić karierę. To się opłaca.

Kobiety "czujące" też to robią, by dopasować się do męskiego "myślącego" świata w którym przyszło im zarabiać na życie.

 

I przez to świat ubożeje, pozbawiony uczuć i ciepłych relacji.

Takiego piwa sobie naważyliśmy, to teraz musimy je pić, choć mało komu smakuje ta obojętność.

Wygląda jak pułapka bez wyjścia, ślepa uliczka cywilizacji.

 

W dniu 13.05.2024 o 18:37, Wędrowiec.1984 napisał(a):

Po tym, co napisałeś, zdajesz się być człowiekiem otwartym i bardzo towarzyskim, do którego lgnie płeć przeciwna

Taki jestem z natury i byłem.
I taki bym był, gdyby nie niepełnosprawności i choroby, które mnie w tym ograniczają. Niestety pewnych przeszkód się nie przeskoczy, życie stawia zbyt wysokie progi, Duch ochoczy, ale ciało słabe.

 

W dniu 13.05.2024 o 18:37, Wędrowiec.1984 napisał(a):

Tyle tylko, że ja tak naprawdę... lubię swoje spektrum,


Wiadomo strefa komfortu.
Ja też mam swoje strefy z których dobrowolnie na pewno nie wyjdę, chyba że ktoś mnie siłą wyciągnie lub wdziękiem.

W dniu 13.05.2024 o 18:37, Wędrowiec.1984 napisał(a):

Niby tak, ale ja np. błądzę tutaj dość często.

Ja rozumiem to właśnie jest charakterystyczne dla spektrum, ale nie tylko.
W zeszłym roku było przeprowadzone wśród nastolatków dość rozległe badanie dotyczące umiejętności odczytywania emocji i wyszło z niego, że większość z nich tego nie potrafi. Znaczne pogorszenie w porównaniu z takim samym robionym 5 lat wstecz.To się pogarsza już od wielu lat. Wynik ten odbił się dużym echem w świecie naukowym i słaby odczyt przypisywany jest znacząco mniejszej liczbie kontaktów twarzą w twarz.

 

Większość odbywa się zdalnie w formie pisemnej lub głosowej.
A z samego tylko głosu dużo trudniej jest odczytać emocje. To na dzień dobry mało kto potrafi dobrze robić. Ale wiadomo, praktyka czyni mistrza, gdy ktoś rozmawia całymi latami po kilka godzin dziennie to się nauczy prawie tak samo bezbłędnie, jak gdyby był tete a tete.

Ale oni jednak w większości piszą. Telefony to raczej dla wąskiego grona.

 

W dniu 13.05.2024 o 18:37, Wędrowiec.1984 napisał(a):

Odczytuję np. czyjeś zdenerwowanie i zaczynam zastanawiać się dlaczego ktoś jest zdenerwowany, skoro niczego denerwującego nie powiedziałem.


W Twoim mniemaniu nie, ale tej drugiej osoby już tak.

Trzeba pamiętać o tym, że mózg nie odbiera słów ani zdań, tylko ich konotacje. A te mogą być zupełnie inne od Twoich, czasem bardzo zaskakujące z Twojego punktu widzenia, a dla tej osoby całkowicie oczywiste.

Najłatwiej te różnice zobaczyć w komunikacji międzypokoleniowej, tak trudnej czasem, między innymi z tego powodu.

 

W zrozumieniu konotacji oczywiście pomaga praktyka towarzyska. Im kto więcej osób w życiu bliżej poznał tym łatwiej mu przychodzi odczytanie specyficznych rekcji kolejnych przedstawicieli naszego gatunku. A czytanie wierszy i próba ich interpretacji też może być wielce pomocna pod warunkiem, że zweryfikujemy ją z autorem pod kątem poprawności.

 

W dniu 13.05.2024 o 18:37, Wędrowiec.1984 napisał(a):

Częstokroć emocje, o których napisałeś, są nieadekwatne do tematu prowadzonej rozmowy, co powoduje stres.


Gdyby to tak było, to oznaczałoby, że dana osoba cierpi na objawy zaczynające się od przedrostka para, charakterystyczne przede wszystkim dla schizofrenii, przykładowo taka paratymia. Ale tego nie spotyka się zbyt często u osób zdrowych. Zatem raczej rzecz rozbija się o powyższe konotacje.

 

W dniu 13.05.2024 o 18:37, Wędrowiec.1984 napisał(a):

Zostawiłem sobie 1% na zatelefonowanie do koleżanki, kiedy np. nie było mnie w szkole i musiałem dowiedzieć się, co było zadane.

A ja nawet tego nie mogłem, bo linie były przeciążone i zawsze było zajęte. Szkoda było na to czasu, prędzej było rowerem pojechać, ale nie musiałem tego robić, gdyż miałem uczynną koleżankę, która przynosiła mi w ciemno swoje starannie utrzymane zeszyty w każdy piątek po południu.. Całkowicie z własnej inicjatywy, gdy tylko nie było mnie w szkole, mniejsza o przyczyny. Potem je zabierała w sobotę wieczorem, bo musiała się z nich uczyć.

 

I tak robiła cierpliwie przez całe cztery lata nauki, złota dziewczyna. Dodam, że nic nas nie łączyło poza chodzeniem do tej samej klasy i wspólnymi dojazdami do i ze szkoły w towarzystwie jeszcze 5 innych dziewcząt, które mieszkały na tym kierunku. A ja byłem jedynym chłopakiem w tym gronie, ale o tym już pisałem dlaczego tak się działo.

 

I nie podkochiwała się we mnie, nawet gdybym tego nie zauważył przez cztery lata (mało prawdopodobne), to dostałbym "cynk" od którejś z jej koleżanek.

Miałem oczy i uszy szeroko otwarte na plotki.

Poza tym moje zasady na to nie pozwalały. Żadnych relacji romantycznych z koleżankami z klasy, a potem pracy.
I chyba inni mieli podobnie, bo żadnej pary u nas nie było.
Może inne przyczyny, tego nie wiem.

 

W dniu 13.05.2024 o 18:37, Wędrowiec.1984 napisał(a):

Nie umiem odczytywać intencji i emocji drugiej strony. Straszne to jest. :)

Tak rozumiem. Znam kilka osób ze spektrum. Mnie to sobie trudno wyobrazić.
To tylko Wy wiecie jak to jest...

 

W dniu 13.05.2024 o 18:37, Wędrowiec.1984 napisał(a):

Natomiast aktywne... Podsumuję je tak: Kiedyś zaproszono mnie na rozmowę kwalifikacyjną własnie przez wideokonferencję. Byłem ja i chyba pięć innych osób. Czy naprawdę mam pisać o tym, jak szybko chciałem stamtąd "wyjść"? :)

Ach te rozmowy kwalifikacyjne, wynalazek samego szatna.
Chyba nikt tego nie lubi. Czasem jeszcze wieloetapowe.
A podobno tortury są zakazane.

 

W dniu 13.05.2024 o 18:37, Wędrowiec.1984 napisał(a):

Co do Tindera, nigdy go nie używałem, ale są osoby (psychologowie) uważający, że aplikacje tego typu psują rynek matrymonialny. 

Tak, ja też się obiema rękami pod tym podpisuję. Kolejny wynalazek z piekła rodem o dużym potencjale uzależniającym.
Ale młodzi z tego masowo korzystają, szczególnie introwertycy, którzy nie potrafią znaleźć partnerki w realu.
Niby gdzie mieliby to zrobić, skoro chodzą tylko do pracy i z powrotem. Oprócz tego od czasu do czasu z kolegami na piwo, może jakiś sport lub inne hobby w męskim gronie. Kobiety to nie anioły, które przylatuję same. Trzeba wyjść poza strefę komfortu.
A Tinder kusi kolejnymi ofertami...

 

W dniu 13.05.2024 o 18:37, Wędrowiec.1984 napisał(a):

Podział na płeć jak najbardziej rozumiem. Różnice w postrzeganiu świata widać wg mnie gołym okiem. Odnoszę wrażenie, że żeńska strona dużo bardziej ufa emocjom.

Tutaj też typologie osobowości wiele wyjaśniają. Według jednej z nich, mbti, ludzie dzielą się na "czujących" i "myślących".

Ci pierwsi kierują się w życiu wartościami i relacjami, a te jak wiadomo generują uczucia i emocje.

Natomiast ci drudzy logiką.
Wśród "czujących" przeważają kobiety. Szacunkowo jakieś 65% powiedzmy. I stąd ten stereotyp. Do tego dochodzi socjalizacja mężczyzn bardziej w kierunku myślenia, co jeszcze go bardziej pogłębia.


Jednak 35% mężczyzn rodzi się jako "czujący". I ja właśnie do tej grupy należę i to dość wyraźnie. Do końca podstawówki rzeczywistością było dla mnie to co czułem.
Stąd też bliżej do dziewcząt, tych bardziej uczuciowych, choć nie tylko tych.
Rozumienie się bez słów i takie ulotne klimaty, niedostępne dla "myślących".

 

Dopiero w liceum poszedłem po rozum do głowy za  co zapłaciłem problemami psychosomatycznymi.
Niestety świat jest zdominowany i rządzony przez "myślących". To oni osiągają sukcesy i duże pieniądze, a "czujący" klepią biedę. Takie są statystyki.

 

Od kilku lat próbuję wrócić do swojego rodzimego świata "czujących", czyli po rozum do serca.
Ale to jest bardzo trudne dla mężczyzny, nawet takiego jak ja z dużą wiedzą psychologiczną, a co dopiero dla przeciętnego "uczuciowca".
Taka postawa jest źle odbierana społecznie z powodu tych nieszczęsnych stereotypów

 

Paniom z tej grupy jest dużo łatwiej. One idealnie wpisują się w  stereotyp kobiecości.
Nawet te należące do "myślących" pozują na feelerki bo tak wypada, czasem zresztą im to świetnie wychodzi, gdy mają dobre umiejętności aktorskie. Choć są z tym tak samo niespełnione, jak mężczyźni "czujący", udający "myślących".

 

Powiem Ci, że pomimo tych wszystkich wysiłków stania się bardziej "myślącym" i wielu lat nauki ścisłych przedmiotów, klasa mat-fiz, Politechnika, SGH, ekonometria, statystyka, ekonomia, informatyka, cyferki..., cyferki...
Wciąż byłem bardziej emocjonalny od wszystkich moich partnerek, a także licznych kobiet w rodzinie z wyjątkiem siostry ojca. Jedyna z którą się rozumiem.

 

Ale nadal jeszcze długa droga przede mną....

Najważniejsze, że czuję już połączenie z tamtym światem.

 

W dniu 13.05.2024 o 18:37, Wędrowiec.1984 napisał(a):

W ogóle mam wrażenie, że w jako takim neurotypowym świecie dużo więcej jest emocji niż się wydaje,

Tak zgadzam się, to się pokrywa z tym co pisałem powyżej.

"Czujący" pozują na "myślących", by skończyć szkołę, dostać lepiej płatną pracę, zrobić karierę. To się opłaca.

Kobiety "czujące" też to robią, by dopasować się do męskiego "myślącego" świata w którym przyszło im zarabiać na życie.

 

I przez to świat ubożeje, pozbawiony uczuć i ciepłych relacji.

Takiego piwa sobie naważyliśmy, to teraz musimy je pić, choć mało komu smakuje ta obojętność.

Wygląda jak pułapka bez wyjścia, ślepa uliczka cywilizacji.

 

W dniu 13.05.2024 o 18:37, Wędrowiec.1984 napisał(a):

Po tym, co napisałeś, zdajesz się być człowiekiem otwartym i bardzo towarzyskim, do którego lgnie płeć przeciwna

Taki jestem z natury i byłem.
I taki bym był, gdyby nie niepełnosprawności i choroby, które mnie w tym ograniczają. Niestety pewnych przeszkód się nie przeskoczy, życie stawia zbyt wysokie progi, Duch ochoczy, ale ciało słabe.

 

W dniu 13.05.2024 o 18:37, Wędrowiec.1984 napisał(a):

Tyle tylko, że ja tak naprawdę... lubię swoje spektrum,


Wiadomo strefa komfortu.
Ja też mam swoje strefy z których dobrowolnie na pewno nie wyjdę, chyba że ktoś mnie siłą wyciągnie lub wdziękiem.

W dniu 13.05.2024 o 18:37, Wędrowiec.1984 napisał(a):

Niby tak, ale ja np. błądzę tutaj dość często.

Ja rozumiem to właśnie jest charakterystyczne dla spektrum, ale nie tylko.
W zeszłym roku było przeprowadzone wśród nastolatków dość rozległe badanie dotyczące umiejętności odczytywania emocji i wyszło z niego, że większość z nich tego nie potrafi. Znaczne pogorszenie w porównaniu z takim samym robionym 5 lat wstecz.To się pogarsza już od wielu lat. Wynik ten odbił się dużym echem w świecie naukowym i słaby odczyt przypisywany jest znacząco mniejszej liczbie kontaktów twarzą w twarz.

 

Większość odbywa się zdalnie w formie pisemnej lub głosowej.
A z samego tylko głosu dużo trudniej jest odczytać emocje. To na dzień dobry mało kto potrafi dobrze robić. Ale wiadomo, praktyka czyni mistrza, gdy ktoś rozmawia całymi latami po kilka godzin dziennie to się nauczy prawie tak samo bezbłędnie, jak gdyby był tete a tete.

Ale oni jednak w większości piszą. Telefony to raczej dla wąskiego grona.

 

W dniu 13.05.2024 o 18:37, Wędrowiec.1984 napisał(a):

Odczytuję np. czyjeś zdenerwowanie i zaczynam zastanawiać się dlaczego ktoś jest zdenerwowany, skoro niczego denerwującego nie powiedziałem.


W Twoim mniemaniu nie, ale tej drugiej osoby już tak.

Trzeba pamiętać o tym, że mózg nie odbiera słów ani zdań, tylko ich konotacje. A te mogą być zupełnie inne od Twoich, czasem bardzo zaskakujące z Twojego punktu widzenia, a dla tej osoby całkowicie oczywiste.

Najłatwiej te różnice zobaczyć w komunikacji międzypokoleniowej, tak trudnej czasem, między innymi z tego powodu.

 

W zrozumieniu konotacji oczywiście pomaga praktyka towarzyska. Im kto więcej osób w życiu bliżej poznał tym łatwiej mu przychodzi odczytanie specyficznych rekcji kolejnych przedstawicieli naszego gatunku. A czytanie wierszy i próba ich interpretacji też może być wielce pomocna pod warunkiem, że zweryfikujemy ją z autorem pod kątem poprawności.

 

W dniu 13.05.2024 o 18:37, Wędrowiec.1984 napisał(a):

Częstokroć emocje, o których napisałeś, są nieadekwatne do tematu prowadzonej rozmowy, co powoduje stres.


Gdyby to tak było, to oznaczałoby, że dana osoba cierpi na objawy zaczynające się od przedrostka para, charakterystyczne przede wszystkim dla schizofrenii, przykładowo taka paratymia. Ale tego nie spotyka się zbyt często u osób zdrowych. Zatem raczej rzecz rozbija się o powyższe konotacje.

 

W dniu 13.05.2024 o 18:37, Wędrowiec.1984 napisał(a):

Zostawiłem sobie 1% na zatelefonowanie do koleżanki, kiedy np. nie było mnie w szkole i musiałem dowiedzieć się, co było zadane.

A ja nawet tego nie mogłem, bo linie były przeciążone i zawsze było zajęte. Szkoda było na to czasu, prędzej było rowerem pojechać, ale nie musiałem tego robić, gdyż miałem uczynną koleżankę, która przynosiła mi w ciemno swoje starannie utrzymane zeszyty w każdy piątek po południu, gdy tylko nie było mnie w szkole, mniejsza o powody. Całkowicie z własnej inicjatywy, gdy tylko nie było mnie w szkole, mniejsza o przyczyny. Potem je zabierała w sobotę wieczorem, bo musiała się z nich uczyć.

 

I tak robiła cierpliwie przez całe cztery lata nauki, złota dziewczyna. Dodam, że nic nas nie łączyło poza chodzeniem do tej samej klasy i wspólnymi dojazdami do i ze szkoły w towarzystwie jeszcze 5 innych dziewcząt, które mieszkały na tym kierunku. A ja byłem jedynym chłopakiem w tym gronie, ale o tym już pisałem dlaczego tak się działo.

 

I nie podkochiwała się we mnie, nawet gdybym tego nie zauważył przez cztery lata (mało prawdopodobne), to dostałbym "cynk" od którejś z jej koleżanek.

Miałem oczy i uszy szeroko otwarte na plotki.

Poza tym moje zasady na to nie pozwalały. Żadnych relacji romantycznych z koleżankami z klasy, a potem pracy.
I chyba inni mieli podobnie, bo żadnej pary u nas nie było.
Może inne przyczyny, tego nie wiem.

 

W dniu 13.05.2024 o 18:37, Wędrowiec.1984 napisał(a):

Nie umiem odczytywać intencji i emocji drugiej strony. Straszne to jest. :)

Tak rozumiem. Znam kilka osób ze spektrum. Mnie to sobie trudno wyobrazić.
To tylko Wy wiecie jak to jest...

 

W dniu 13.05.2024 o 18:37, Wędrowiec.1984 napisał(a):

Natomiast aktywne... Podsumuję je tak: Kiedyś zaproszono mnie na rozmowę kwalifikacyjną własnie przez wideokonferencję. Byłem ja i chyba pięć innych osób. Czy naprawdę mam pisać o tym, jak szybko chciałem stamtąd "wyjść"? :)

Ach te rozmowy kwalifikacyjne, wynalazek samego szatna.
Chyba nikt tego nie lubi. Czasem jeszcze wieloetapowe.
A podobno tortury są zakazane.

 

W dniu 13.05.2024 o 18:37, Wędrowiec.1984 napisał(a):

Co do Tindera, nigdy go nie używałem, ale są osoby (psychologowie) uważający, że aplikacje tego typu psują rynek matrymonialny. 

Tak, ja też się obiema rękami pod tym podpisuję. Kolejny wynalazek z piekła rodem o dużym potencjale uzależniającym.
Ale młodzi z tego masowo korzystają, szczególnie introwertycy, którzy nie potrafią znaleźć partnerki w realu.
Niby gdzie mieliby to zrobić, skoro chodzą tylko do pracy i z powrotem. Oprócz tego od czasu do czasu z kolegami na piwo, może jakiś sport lub inne hobby w męskim gronie. Kobiety to nie anioły, które przylatuję same. Trzeba wyjść poza strefę komfortu.
A Tinder kusi kolejnymi ofertami...

 

W dniu 13.05.2024 o 18:37, Wędrowiec.1984 napisał(a):

Podział na płeć jak najbardziej rozumiem. Różnice w postrzeganiu świata widać wg mnie gołym okiem. Odnoszę wrażenie, że żeńska strona dużo bardziej ufa emocjom.

Tutaj też typologie osobowości wiele wyjaśniają. Według jednej z nich, mbti, ludzie dzielą się na "czujących" i "myślących".

Ci pierwsi kierują się w życiu wartościami i relacjami, a te jak wiadomo generują uczucia i emocje.

Natomiast ci drudzy logiką.
Wśród "czujących" przeważają kobiety. Szacunkowo jakieś 65% powiedzmy. I stąd ten stereotyp. Do tego dochodzi socjalizacja mężczyzn bardziej w kierunku myślenia, co jeszcze go bardziej pogłębia.


Jednak 35% mężczyzn rodzi się jako "czujący". I ja właśnie do tej grupy należę i to dość wyraźnie. Do końca podstawówki rzeczywistością było dla mnie to co czułem.
Stąd też bliżej do dziewcząt, tych bardziej uczuciowych, choć nie tylko tych.
Rozumienie się bez słów i takie ulotne klimaty, niedostępne dla "myślących".

 

Dopiero w liceum poszedłem po rozum do głowy za  co zapłaciłem problemami psychosomatycznymi.
Niestety świat jest zdominowany i rządzony przez "myślących". To oni osiągają sukcesy i duże pieniądze, a "czujący" klepią biedę. Takie są statystyki.

 

Od kilku lat próbuję wrócić do swojego rodzimego świata "czujących", czyli po rozum do serca.
Ale to jest bardzo trudne dla mężczyzny, nawet takiego jak ja z dużą wiedzą psychologiczną, a co dopiero dla przeciętnego "uczuciowca".
Taka postawa jest źle odbierana społecznie z powodu tych nieszczęsnych stereotypów

 

Paniom z tej grupy jest dużo łatwiej. One idealnie wpisują się w  stereotyp kobiecości.
Nawet te należące do "myślących" pozują na feelerki bo tak wypada, czasem zresztą im to świetnie wychodzi, gdy mają dobre umiejętności aktorskie. Choć są z tym tak samo niespełnione, jak mężczyźni "czujący", udający "myślących".

 

Powiem Ci, że pomimo tych wszystkich wysiłków stania się bardziej "myślącym" i wielu lat nauki ścisłych przedmiotów, klasa mat-fiz, Politechnika, SGH, ekonometria, statystyka, ekonomia, informatyka, cyferki..., cyferki...
Wciąż byłem bardziej emocjonalny od wszystkich moich partnerek, a także licznych kobiet w rodzinie z wyjątkiem siostry ojca. Jedyna z którą się rozumiem.

 

Ale nadal jeszcze długa droga przede mną....

Najważniejsze, że czuję już połączenie z tamtym światem.

 

W dniu 13.05.2024 o 18:37, Wędrowiec.1984 napisał(a):

W ogóle mam wrażenie, że w jako takim neurotypowym świecie dużo więcej jest emocji niż się wydaje,

Tak zgadzam się, to się pokrywa z tym co pisałem powyżej.

"Czujący" pozują na "myślących", by skończyć szkołę, dostać lepiej płatną pracę, zrobić karierę. To się opłaca.

Kobiety "czujące" też to robią, by dopasować się do męskiego "myślącego" świata w którym przyszło im zarabiać na życie.

 

I przez to świat ubożeje, pozbawiony uczuć i ciepłych relacji.

Takiego piwa sobie naważyliśmy, to teraz musimy je pić, choć mało komu smakuje ta obojętność.

Wygląda jak pułapka bez wyjścia, ślepa uliczka cywilizacji.

 

W dniu 13.05.2024 o 18:37, Wędrowiec.1984 napisał(a):

Po tym, co napisałeś, zdajesz się być człowiekiem otwartym i bardzo towarzyskim, do którego lgnie płeć przeciwna

Taki jestem z natury i byłem.
I taki bym był, gdyby nie niepełnosprawności i choroby, które mnie w tym ograniczają. Niestety pewnych przeszkód się nie przeskoczy, życie stawia zbyt wysokie progi, Duch ochoczy, ale ciało słabe.

 

W dniu 13.05.2024 o 18:37, Wędrowiec.1984 napisał(a):

Tyle tylko, że ja tak naprawdę... lubię swoje spektrum,


Wiadomo strefa komfortu.
Ja też mam swoje strefy z których dobrowolnie na pewno nie wyjdę, chyba że ktoś mnie siłą wyciągnie lub wdziękiem.

W dniu 13.05.2024 o 18:37, Wędrowiec.1984 napisał(a):

Niby tak, ale ja np. błądzę tutaj dość często.

Ja rozumiem to właśnie jest charakterystyczne dla spektrum, ale nie tylko.
W zeszłym roku było przeprowadzone wśród nastolatków dość rozległe badanie dotyczące umiejętności odczytywania emocji i wyszło z niego, że większość z nich tego nie potrafi. Znaczne pogorszenie w porównaniu z takim samym robionym 5 lat wstecz.To się pogarsza już od wielu lat. Wynik ten odbił się dużym echem w świecie naukowym i słaby odczyt przypisywany jest znacząco mniejszej liczbie kontaktów twarzą w twarz.

 

Większość odbywa się zdalnie w formie pisemnej lub głosowej.
A z samego tylko głosu dużo trudniej jest odczytać emocje. To na dzień dobry mało kto potrafi dobrze robić. Ale wiadomo, praktyka czyni mistrza, gdy ktoś rozmawia całymi latami po kilka godzin dziennie to się nauczy prawie tak samo bezbłędnie, jak gdyby był tete a tete.

Ale oni jednak w większości piszą. Telefony to raczej dla wąskiego grona.

 

W dniu 13.05.2024 o 18:37, Wędrowiec.1984 napisał(a):

Odczytuję np. czyjeś zdenerwowanie i zaczynam zastanawiać się dlaczego ktoś jest zdenerwowany, skoro niczego denerwującego nie powiedziałem.


W Twoim mniemaniu nie, ale tej drugiej osoby już tak.

Trzeba pamiętać o tym, że mózg nie odbiera słów ani zdań, tylko ich konotacje. A te mogą być zupełnie inne od Twoich, czasem bardzo zaskakujące z Twojego punktu widzenia, a dla tej osoby całkowicie oczywiste.

Najłatwiej te różnice zobaczyć w komunikacji międzypokoleniowej, tak trudnej czasem, między innymi z tego powodu.

 

W zrozumieniu konotacji oczywiście pomaga praktyka towarzyska. Im kto więcej osób w życiu bliżej poznał tym łatwiej mu przychodzi odczytanie specyficznych rekcji kolejnych przedstawicieli naszego gatunku. A czytanie wierszy i próba ich interpretacji też może być wielce pomocna pod warunkiem, że zweryfikujemy ją z autorem pod kątem poprawności.

 

W dniu 13.05.2024 o 18:37, Wędrowiec.1984 napisał(a):

Częstokroć emocje, o których napisałeś, są nieadekwatne do tematu prowadzonej rozmowy, co powoduje stres.


Gdyby to tak było, to oznaczałoby, że dana osoba cierpi na objawy zaczynające się od przedrostka para, charakterystyczne przede wszystkim dla schizofrenii, przykładowo taka paratymia. Ale tego nie spotyka się zbyt często u osób zdrowych. Zatem raczej rzecz rozbija się o powyższe konotacje.

 

W dniu 13.05.2024 o 18:37, Wędrowiec.1984 napisał(a):

Zostawiłem sobie 1% na zatelefonowanie do koleżanki, kiedy np. nie było mnie w szkole i musiałem dowiedzieć się, co było zadane.

A ja nawet tego nie mogłem, bo linie były przeciążone i zawsze było zajęte. Szkoda było na to czasu, prędzej było rowerem pojechać, ale nie musiałem tego robić, gdyż miałem uczynną koleżankę, która przynosiła mi w ciemno swoje starannie utrzymane zeszyty w każdy piątek po południu. Całkowicie z własnej inicjatywy, gdy tylko nie było mnie w szkole, mniejsza o przyczyny. Potem je zabierała w sobotę wieczorem, bo musiała się z nich uczyć.

 

I tak robiła cierpliwie przez całe cztery lata nauki, złota dziewczyna. Dodam, że nic nas nie łączyło poza chodzeniem do tej samej klasy i wspólnymi dojazdami do i ze szkoły w towarzystwie jeszcze 5 innych dziewcząt, które mieszkały na tym kierunku. A ja byłem jedynym chłopakiem w tym gronie, ale o tym już pisałem dlaczego tak się działo.

 

I nie podkochiwała się we mnie, nawet gdybym tego nie zauważył przez cztery lata (mało prawdopodobne), to dostałbym "cynk" od którejś z jej koleżanek.

Miałem oczy i uszy szeroko otwarte na plotki.

Poza tym moje zasady na to nie pozwalały. Żadnych relacji romantycznych z koleżankami z klasy, a potem pracy.
I chyba inni mieli podobnie, bo żadnej pary u nas nie było.
Może inne przyczyny, tego nie wiem.

 

W dniu 13.05.2024 o 18:37, Wędrowiec.1984 napisał(a):

Nie umiem odczytywać intencji i emocji drugiej strony. Straszne to jest. :)

Tak rozumiem. Znam kilka osób ze spektrum. Mnie to sobie trudno wyobrazić.
To tylko Wy wiecie jak to jest...

 

W dniu 13.05.2024 o 18:37, Wędrowiec.1984 napisał(a):

Natomiast aktywne... Podsumuję je tak: Kiedyś zaproszono mnie na rozmowę kwalifikacyjną własnie przez wideokonferencję. Byłem ja i chyba pięć innych osób. Czy naprawdę mam pisać o tym, jak szybko chciałem stamtąd "wyjść"? :)

Ach te rozmowy kwalifikacyjne, wynalazek samego szatna.
Chyba nikt tego nie lubi. Czasem jeszcze wieloetapowe.
A podobno tortury są zakazane.

 

W dniu 13.05.2024 o 18:37, Wędrowiec.1984 napisał(a):

Co do Tindera, nigdy go nie używałem, ale są osoby (psychologowie) uważający, że aplikacje tego typu psują rynek matrymonialny. 

Tak, ja też się obiema rękami pod tym podpisuję. Kolejny wynalazek z piekła rodem o dużym potencjale uzależniającym.
Ale młodzi z tego masowo korzystają, szczególnie introwertycy, którzy nie potrafią znaleźć partnerki w realu.
Niby gdzie mieliby to zrobić, skoro chodzą tylko do pracy i z powrotem. Oprócz tego od czasu do czasu z kolegami na piwo, może jakiś sport lub inne hobby w męskim gronie. Kobiety to nie anioły, które przylatuję same. Trzeba wyjść poza strefę komfortu.
A Tinder kusi kolejnymi ofertami...

 

W dniu 13.05.2024 o 18:37, Wędrowiec.1984 napisał(a):

Podział na płeć jak najbardziej rozumiem. Różnice w postrzeganiu świata widać wg mnie gołym okiem. Odnoszę wrażenie, że żeńska strona dużo bardziej ufa emocjom.

Tutaj też typologie osobowości wiele wyjaśniają. Według jednej z nich, mbti, ludzie dzielą się na "czujących" i "myślących".

Ci pierwsi kierują się w życiu wartościami i relacjami, a te jak wiadomo generują uczucia i emocje.

Natomiast ci drudzy logiką.
Wśród "czujących" przeważają kobiety. Szacunkowo jakieś 65% powiedzmy. I stąd ten stereotyp. Do tego dochodzi socjalizacja mężczyzn bardziej w kierunku myślenia, co jeszcze go bardziej pogłębia.


Jednak 35% mężczyzn rodzi się jako "czujący". I ja właśnie do tej grupy należę i to dość wyraźnie. Do końca podstawówki rzeczywistością było dla mnie to co czułem.
Stąd też bliżej do dziewcząt, tych bardziej uczuciowych, choć nie tylko tych.
Rozumienie się bez słów i takie ulotne klimaty, niedostępne dla "myślących".

 

Dopiero w liceum poszedłem po rozum do głowy za  co zapłaciłem problemami psychosomatycznymi.
Niestety świat jest zdominowany i rządzony przez "myślących". To oni osiągają sukcesy i duże pieniądze, a "czujący" klepią biedę. Takie są statystyki.

 

Od kilku lat próbuję wrócić do swojego rodzimego świata "czujących", czyli po rozum do serca.
Ale to jest bardzo trudne dla mężczyzny, nawet takiego jak ja z dużą wiedzą psychologiczną, a co dopiero dla przeciętnego "uczuciowca".
Taka postawa jest źle odbierana społecznie z powodu tych nieszczęsnych stereotypów

 

Paniom z tej grupy jest dużo łatwiej. One idealnie wpisują się w  stereotyp kobiecości.
Nawet te należące do "myślących" pozują na feelerki bo tak wypada, czasem zresztą im to świetnie wychodzi, gdy mają dobre umiejętności aktorskie. Choć są z tym tak samo niespełnione, jak mężczyźni "czujący", udający "myślących".

 

Powiem Ci, że pomimo tych wszystkich wysiłków stania się bardziej "myślącym" i wielu lat nauki ścisłych przedmiotów, klasa mat-fiz, Politechnika, SGH, ekonometria, statystyka, ekonomia, informatyka, cyferki..., cyferki...
Wciąż byłem bardziej emocjonalny od wszystkich moich partnerek, a także licznych kobiet w rodzinie z wyjątkiem siostry ojca. Jedyna z którą się rozumiem.

 

Ale nadal jeszcze długa droga przede mną....

Najważniejsze, że czuję już połączenie z tamtym światem.

 

W dniu 13.05.2024 o 18:37, Wędrowiec.1984 napisał(a):

W ogóle mam wrażenie, że w jako takim neurotypowym świecie dużo więcej jest emocji niż się wydaje,

Tak zgadzam się, to się pokrywa z tym co pisałem powyżej.

"Czujący" pozują na "myślących", by skończyć szkołę, dostać lepiej płatną pracę, zrobić karierę. To się opłaca.

Kobiety "czujące" też to robią, by dopasować się do męskiego "myślącego" świata w którym przyszło im zarabiać na życie.

 

I przez to świat ubożeje, pozbawiony uczuć i ciepłych relacji.

Takiego piwa sobie naważyliśmy, to teraz musimy je pić, choć mało komu smakuje ta obojętność.

Wygląda jak pułapka bez wyjścia, ślepa uliczka cywilizacji.

 

W dniu 13.05.2024 o 18:37, Wędrowiec.1984 napisał(a):

Po tym, co napisałeś, zdajesz się być człowiekiem otwartym i bardzo towarzyskim, do którego lgnie płeć przeciwna

Taki jestem z natury i byłem.
I taki bym był, gdyby nie niepełnosprawności i choroby, które mnie w tym ograniczają. Niestety pewnych przeszkód się nie przeskoczy, życie stawia zbyt wysokie progi, Duch ochoczy, ale ciało słabe.

 

W dniu 13.05.2024 o 18:37, Wędrowiec.1984 napisał(a):

Tyle tylko, że ja tak naprawdę... lubię swoje spektrum,


Wiadomo strefa komfortu.
Ja też mam swoje strefy z których dobrowolnie na pewno nie wyjdę, chyba że ktoś mnie siłą wyciągnie lub wdziękiem.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...