Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Krasnal


m1234

Rekomendowane odpowiedzi

Cześć Zdzisiu! Wreszcie przyszła góra do Mahometa, c'nie? Nie wpadasz do nas, to mówię sobie, odwiedzę chłopka w tym jego studio, bo pewnie samiuteńki marnieje w wielkim mieście, a co! To chodź na małą kawkę, pogadamy, co będziesz sam tu siedział....

 

Słuchaj, sprawa jest. Słyszałeś o Mareczku? No, głupio nie? Dotknęło mnie to, mnie i Zenusia. Widzisz, Mareczek zniknął, słyszałeś prawda? No, dobrze. Nikt bracie nie wie gdzie on jest. I to w takich smutnych okolicznościach! Nagi, nagusieńki z naszego lasku uciekł. Podobno pałętał się samotnie po Pekinie, co? Nieee, jakich Chinach? Tam wiesz, te działki po miastem... Boli nas to Zdzisiu, boli bardzo. Bo czy on od nas uciekł?

 

I tak sobie pomyślałem Zdzisiu drogi, że ta historia, i to jego dziwne zachowanie… wiesz, a może on był chory? Co? No nie, pewnie że żyje, na pewno żyje! Tak więc nie że był chory, tylko że jest... dobra, po prostu myślimy, że on może był, tfu! jest chory śmiertelnie i uciekł, zaszył się. Co? Nieee, nie że na plecach, bądźmy poważni! No, że zaszył się gdzieś w jakiejś swojej samotni. A jak nie żyje? Wiem! Wiem! Tak nie można, wiem. Ale jak on na prawdę nie żyje? No posłuchaj, posłuchaj mówię! Bo my z Zenusiem chcielibyśmy go - tak w razie czego przecież - upamiętnić.

 

No i Zdzisiu kochany, że Ty taki obrotny jesteś, i nasz przyjaciel z lasku, i winko z nami popijasz, i sobie o wszystkim dyskutujemy... i że generalnie taki tłusty kot jesteś… no co? Nie przesadzam wcale - pluszowy fotelik masz, te swoje produkcje filmowe ogarniasz, i znasz tych wiesz wszystkich celebrytów, reżyserów nie przypadkiem, prawda? No to pomyśleliśmy sobie, że Ci podrzucimy… pomysł na film! Pomyśl tylko! Film o Mareczku naszym. On taki delikatny, niewielki wzrostem, ale zawsze był wielki, wiesz, duszą swoją, serducho miał jak dzwon! Dla nas, dla Ciebie! Wszystkich kochał. Co? Co nie ma szans? Jak nie ma? My tu mamy HITA Zdzisiu! Nie przychodzimy na żebry. Sławy ekranu na wycieraczce będą Ci spały! Ty wyprodukujesz, zarobisz kasiorę, a my czyste sumienie będziemy mieli, i łezkę sobie popuścimy co jakiś czas, przy winku, wspólnie oglądając dzieło. Posłuchaj więc tylko, taką historię ułożyliśmy z Zenusiem...

 

Uważaj! Zobacz to! No więc dwóch kumpli, z których jeden choruje, to znaczy umierający jest - tak, dobrze kombinujesz, chory, jak Mareczek być może - i widzisz, ten zdrowy, koniecznie chciałby coś dla kolegi zrobić, ale za bardzo nie wie co. No wiesz, niby chłopaki znają się jak łyse konie, od małego bracie wszystko razem robili. I widzisz, ten kumpel, ten zdrowy, wpada na pomysł! Uważaj! Postanawia stworzyć z kolegi KRASNALA!

 

Widzisz to Zdzisiu? Widzisz? Takiego ogrodowego! No poważnie, no co tak patrzysz? Uważaj tutaj, uważaj mówię, a nie się oglądasz. Ja Ci tu HITA opisuję! HITA! Mówiłem już zresztą.

 

No więc ten zdrowy namawia przyjaciela mówiąc, że to taki szalony, ostatni być może, wspólny wybryk. Namawia i namawia - oczywiście, nie że w filmie tak długo, w filmie to wiesz, ze dwie sceny i cięcie do wyścigu. W końcu udaje mu się przekonać przyjaciela i w tajemnicy przed wszystkimi, nawet przed rodziną, zaczynają tworzyć tego KRASNALA. I teraz uważaj! Że ten nasz bohater, no protagonista tak? no więc, że ten gościu mocno chory jest, leżący przecież praktycznie, to wszystkie perypetie związane z przygotowaniami - no bo to jakiś wzorzec trzeba wykonać, formę trzeba odlać, zlecić gdzieś produkcję… Co? Nieee, nie produkowałem nigdy żadnych krasnali, to już raczej Ty… Co? A tak bracie! Nie wzniecaj się tak, bo to może nie u CIebie widziałem w ogrodzie tyle tych plastykowych pelikanów? Doooobra, mniejsza, uspokój się, ładne są, takie różowe hehe - no więc słuchaj mnie tutaj jak Boga kocham, wstrzymaj konie! Słuchaj dalej...

 

Zatem wstępne te perypetie wypełniają film smutno-gorzkimi klimatami. To szczegóły, dopracuję Ci je potem. Ważne, że nie są długie i to się dzieje przez jakieś 90 minut. Przewiduję retrospekcję, złamiemy tę, linię czasu, czy coś tam wymyślimy, wiesz przecież, trochę realności, jakiegoś humoru... na przykład jak w "Dniu Świra"! O! Jak Kondrat rozmawia z synem... super... może wprowadzimy syna! Dobra, nie ważne teraz. W każdym bądź razie, w 91 minucie Hitchcock! Cała akcja idzie łeb! Nie, to znaczy film trwa dalej, po prostu akcja się zmienia. No wiesz, dzieje się jakieś przysłowiowe trzęsienie ziemi, czy coś innego, kluczowego, żeby tylko było z przytupem. No więc cała akcja - ta akcja w filmie, nie akcja-akcja, rozumiesz? Dobrze - no więc ta ich akcja z krasnalem idzie w łeb. Nie udaje się. Coś tam nie wyjdzie, wzorzec krasnala się spieprzy, czy coś innego. Ważne, że na końcu całej tej krasnalowej historii przygotowawczej, ten chory gościu umiera. No tak. Niestety. Cisza na sali, widownia płacze, wiesz... Trudno! Coś musi się dziać! Akcja bracie! Akcja musi być! Gość zatem, zanim zejdzie, to docenia nie efekt - bo nie udało się go osiągnąć, przecież umarł, pamiętasz? - ale dziękuje przyjacielowi za całą drogę, za wysiłek, przygody, jakieś tam inne pierdolety, może miłosne? Generalnie ZEN i Coelho musi być! Jak u nas przy winku w lesie! Gościu więc odchodzi szczęśliwy i spełniony. Kurtyna. Koniec…

 

Koniec? Ha ha! Nieeee bracie! Nie ma bata! Tu Cię mam i trzymam za batutę! Co? Zdziwiony co? Wirtuoz i symfonia jestem co nie? Dobry jestem! A co? A nie mówiłem? Teraz się nie oglądasz co? Szczena z podłogi cooo? No dobra bracie, uważaj! To nie koniec arcydzieła! Podsumujmy więc - nasz hit smutny jest, ale i wesoły zarazem musi być. Taki wiesz, pozytywny. Zatem główny bohater umiera.

 

I teraz przebitka. PRZE-BIT-KA! Hit bracie, Będziesz ryczał! Gwarantuję! Zobacz to!

 

Tak więc główny bohater - ten zdrowy, on jest teraz główny, bo ten wcześniejszy, główny właśnie zszedł, pamiętasz? No więc ten główny teraz, ten zdrowy, jedzie autem. Zobacz to!

 

Piękna szosa wijąca się wśród bujnego lasu. Taka trasa na przykład, jaka leci przy Czernicy na Kaszubach, tam wiesz, na Chojnice. Las chłopaku, pola, rozgrzana wstęga asfaltu, słońce w zenicie, pusta droga... I nagle, przejeżdżając wolno przez małą, uroczą wioskę, w obejściu zadbanego domku, w otoczeniu zielonego trawnika, widzi stojącego ogrodowego KRASNALA! Mordo Ty moja! Widzisz! No widzisz to? I głowa tego krasnala, i postawa, i wszystko kurde, wszystko wypisz wymaluj... on! To znaczy ten kierowca! TAK! Ten gościu w aucie rozpoznaje w krasnalu... SIEBIE! Za moment jego wzrok wyłapuje następnego, i w kolejnym obejściu znowu, zwolnił oczywiście i jedzie ostrożnie spoglądając z rozdziawioną gębą na następnego, i cała pieprzona wioska kuźwa w KRASNALACH! Takich brzydkich jak noc, takich, jakich jeszcze nikt nie widział! Rozumiesz? Powiedz, że rozumiesz! Zobacz to! Czujesz?

 

Gość jest w szoku! Zrozumiał momentalnie, że tamten, ten co zszedł, że tamten skurczybyk, ten jego przyjaciel, z tego swojego łóżka, taaaki mu numer wykręcił! Sam, samiusieńki - tutaj oczywiście jakaś retrospekcja, takie tam rzuty z przeszłości, jak ten chory gdzieś dzwoni, załatwia tematy, ukrywa, może z łóżka niech spadnie, no wiesz przecież, ma się dziać! Zatem teraz tutaj, ten kierowca sobie to wszystko uzmysławia! Miał być tamten, jest on! Ale jaja! Uśmiech rozlewa się na jego twarzy, wciska pedał gazu do dechy i odjeżdża. The End. Finish, Finito. I brawa chłopie, jakie brawa! Wszyscy kurde płaczą, poklepują, całują się, przytulają. Widzisz to? Widzisz? No daj pyska! Wczujemy się... Hehe... Żartuję!

 

No dobra, przed końcówką jest jeszcze jakiś finał oczywiście, no wiesz, tył odjeżdżającego auta, wijąca się szosa wśród lasu, troszkę pola. Trąbka w tle! Koniecznie trąbka! Iggy Pop we Free ma coś takiego, posłuchaj sobie potem. I kamera z wnętrza pojazdu na drogę, dźwięk przestrajanego radia - dobre auto bracie, ale analogowy odbiornik radiowy musi być - wiesz, szukanie stacji pokrętłem, takie tam... jak z filmu drogi. Co ja Ci będę mówił. Nie ma popeliny! No i jeszcze krótka przebitka z boku na twarz kierowcy - wiesz, taki zamyślony i skupiony, może jakaś płynąca łza... no dobra, żartuuuuję...

 

Uhhh... bracie, ale się podnieciłem... Słucham? Nie, nie do Pani! Koledze mówię, opowiadamy sobie... słucham? Ależ nie, dziękujemy… No dobra Zdzisiu, kończymy, zapłacisz rachuneczek? I co myślisz?

 

Edytowane przez mmmarian (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...