Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Tysiąc dziewięćset osiemdziesiąt pięć


Rekomendowane odpowiedzi

"1985"


Zgodził się, nie było powrotu. Już nie. Zgodził się umrzeć. Klamka zapadła. Nie bał się, z drugiej strony nie pragnął całym swoim jestestwem. Lecz jakaś jego cząstka najwyraźniej tego potrzebowała i Ona posłuchała tego głosu. Głosu tak małego, że gdyby o nim nie wiedział, pomyślałby zapewne, że nie istnieje.
Doszedł do tabliczki z napisem..... Szczerze mówiąc to nie widział wyraźnie. Postanowił nie być przesądnym. Kroczył dalej.

- Dziwnie przejść drogą, która nie zna dotyku ludzkiej stopy. – pomyślał.
- Nie bój się skarbie – wyszeptała, jej słowa wlewały mu się do ucha słodkim nektarem – jeszcze nadejdzie wiosna i drzewa znów zakwitną – powiedziała.
- Mówią, że nikt tu nie spał, nie odważył się choćby spocząć. A ludzie na górze wciąż mówią, bez przerwy nasłuchują.
- Nie martw się. – jej głos miał tonację śpiewu, śpiewu martwego ptaka - Ty, Ja, Ja i Ty to wszystko jest podporządkowane...

Nie przypominał sobie uczucia, które właśnie rozpierało mu pierś. Nie chciało się stamtąd wydostać. Na złość, gdyż chciał je wypuścić. Jednak uparło się, że rozedrze mu pierś za wszelką cenę. Gdyby nie ruszył biegiem i nie uderzył w ścianę powietrza zapewne tak by się stało. W całym albumie swoich wspomnień nie mógł przywołać podobnego stanu. Przeszukiwał dni, tygodnie, miesiące, lata. Zaginał rogi, darł kartki kalendarzy. Na próżno. Pamięć go zwodziła. Wiedział o tym. To, że nie pamiętał nie stanowiło o tym, że tego uczucia tam nie było. Jego pamięć była bardzo wybiórcza, wręcz subiektywna. Walczył z nią całe życie, ale przecież mogło się zdarzyć, mógł poczuć wieki temu, przez sekundę, w dniu tak pospolitym, iż umknął w natłoku pomyślniejszych bodźców. To wystarczyło. Gryzł się tym przez chwilę, w końcu przysiadł na kamieniu. Wyciągnął paczkę fajek, gdy przypomniał sobie o próżni, w której się znajdował. Zdał sobie sprawę, iż nie zapali. Rozzłościło go to niemiłosiernie. Wtem kolejny raz usłyszał jej kroki. Zdążył wykształcić w sobie ten podświadomy mechanizm obronny. Stanęła przed nim tak jak ten tekst jest teraz przed Waszymi oczyma.

- Czy jesteś bąbelkami w szyjce butelki? – spytał, nie odpowiedziała. – Czy jesteś procentami w moim piwie? – nadal milczała – Czy jesteś Dinseylandem bez orek, delfinów i całego tego syfu? – patrzyła na niego z politowaniem – Czy jesteś Jezusem bez gwoździ, tłumu gapiów oraz całej historii o zdradzie i odkupieniu?
- Och skarbie – westchnęła a wszystko dookoła zawirowało.

Droga znów spoglądała mu w oczy. Szedł bijąc się z myślami. Dręczyła go wątpliwość czy nie palnął jakiegoś głupstwa zadając swoje pytania. Kilka lekkich kroków przed nim dojrzał starego człowieka siedzącego na kamieniu podobnym do tego sprzed kilku (lub kilkudziesięciu, zupełnie stracił rachubę czasu) chwil.
Podszedł do staruszka.

- Przepraszam, zbłądził Pan? – spytał uprzejmie.
- Tak, chyba można tak to nazwać. – starzec odparł ociężale.
- Więc pewnie nie ma Pan przypadkiem jakiejś mapy? – łudził się.
- Mapy?! Chłopcze drogi na cholerę mi mapa!? Żadna mapa ci nie pomoże. Wykres równoleżników i południków, choćby dokładniejszy od boskiego planu, na nic się zda. Przynajmniej tutaj.

Słowa starca podłamały jego wiarę we własny rozum, w umiejętności i wiedzę, którą tak zaciekle gromadził przez całe życie. Myśl ta podcięła mu skrzydła. Skoro całe życie przygotowywał się do tej chwili a żadne doświadczenia ani wzory matematyczne nie były tu przydatne. - Po co to wszystko? – pytał siebie z okrucieństwem godnym lepszej sprawy.

- Spotkałeś tę cizię? – zagaił go staruszek.
- Tak.. - odparł zdziwiony.
- Pytałeś o bąbelki, procenty, Disneyland i Jezusa ?
- Mhm... – pokiwał tylko głową. - Długo Pan tu siedzi?
- Czy długo? – starszy człowiek roześmiał się bardzo delikatnie. – Synku nie mam zegarka, a nawet gdybym miał to nie chciałbym wiedzieć jaki dziś dzień, jaki rok czy kto jest teraz prezydentem?
- Jak to kto? – odparł uradowany, że być może wie coś pożytecznego – Przecież...
Starzec przerwał mu gwałtownie.
- Ciii! – przyłożył dłonie do uszu - Nie chcę wiedzieć. Wolę nie udręczać się bardziej niż jest to konieczne.

Staruszek przesunął się o kilka wspomnień a on przysiadł kogo niego. Pomyślał o nocy, o tym jak bardzo chciałby położyć się spać. Powoli zaczynał żałować swojej decyzji. Natychmiast przeklął się w myślach, że w ogóle dopuścił do siebie wątpliwości. Spojrzał w niebo. Było gwieździste.( Noc i dzień zdawały się następować po sobie w nieregularnych, z góry nieokreślonych odstępach czasu). Gwiazdy i księżyc wyglądały przepięknie jednak nieodparcie sztucznie. Jakby zbyt idealnie. Starszy człowiek również spojrzał w niebo.
- To lipa. – pokiwał głową. – Pewnie się zastanawiasz. Ja już wiem, więc mówię ci byś nie dręczył się niepotrzebnie. - po czym zerwał się na równe nogi. – Eureka! Mam! – krzyknął a jego krzyk rozszedł się młodszemu po kościach.
- Co!? – spytał młodszy. Pod wpływem chwili spadł z kamienia.
- Mam pytanie. Już wiem. Boże jaki byłem durny! – staruszek złościł się i radował naprzemiennymi salwami.
- To świetnie. - odparł młodszy – No i? Co to za pytanie?
- Nie! Jeszcze nie czas! Nie można go zadać zbyt wcześnie bo wtedy wszystko szlak trafi! – odparł z naganą w głosie.
- Dobrze, przepraszam. – młodszy czuł się jak narwany żółtodziób.
- Jesteś gotów na spotkanie z naszą Panną? – starzec spojrzał na niego płomiennym wzrokiem.

Młodszemu przypomniało się stare żeglarskie powiedzenie - Staw czoło sztormowi, którego nie możesz przewidzieć.
Spojrzał życzliwie na staruszka.

- Pewnie! – rzekł - Pal diabli! Dawać ją tu!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

historia ciekawa, przyjemnie tajemnicza; można ją poczuć, tą atmosferę
Ale nie dajesz w nią wejść- wszystko to dzieje się tak jakbym oglądał te wydarzenia w otwartej książce- 1 wydarzenie- 1 kartka- i przewracam te kartki zamiast siedzieć ze staruszkiem i młodym na tamtym kamieniu

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Poetry from DAD Ciepła, bo wiadomo jeszcze żywa Wrażliwa, bo wiadomo - wejdziesz głębiej to się wydrze Dobra - bo leży jak kłoda Troskliwa - bo delikatnie ściska mięśnie Kegla   Nie jestem prawiczkiem ale chyba wolałbym nim jeszcze być. Mentalnie w sumie jestem bo te wszystkie wychlapane nadzieje spłynęły kanalizacją bylejakości.
    • O Obławie już śpiewali w paru ustrojach nawet i nawet niebanalne pieśni   Urządzili taką jedną jednemu samotnym wilkiem go nazywali trop za tropem, ślady, masa śladów   Samotny dał w długą przez pola niejedną tundrę zwiedził, widział pejzaże leciał co sił po przestworzach by uciec (wiadomo, że chciał najdalej)   skraje, przepaście, czyny ponad bohaterkę że nie zginął, że uratował, że gryzł zamiast być zagryzionym, że ujrzał   A potem wrócił na stare śmieci mocniejszy i tylko bardziej zajadły i głodny, przeraźliwie głodny oraz ujadał   I role ponownie mogły się odwrócić bo wiadomo dziś gonisz jutro uciekasz wdał się więc w pogoń, gniótł czynami   ugniatani uciekali w popłochu krew dużo krwi, szarpanina po brzuchach z czasem wrócili wzmocnieni legendą dokonań   Co po nich pozostało tak naprawdę? Pieśń, dużo pieśni i praprawda o kole historii... męskie kłamstwa o sensie porażek i zwycięstw   Słuchały wzruszone, zaciekawione, utwierdzone kobiety one lubią melodie twardości szamotanin choćby po to, by we własnym życiu pięści   nigdy nie wybrać... (swoich synów chcą na artystów lub lekarzy) (a w co pójdą - przenigdy nie wiadomo ://)   Warszawa – Stegny, 16.11.2024r.   Inspiracja - Obława - Jacek Kaczmarski oraz    
    • Rozedrgany w krtani ryk zatrzymał się i dusił w gardle grudki stalagmitów sączonych apatią płuc zaległy flegmą lustrującej grozy.   od zroszonych łzami rzęs pod ramami powiek wejściem do jaskiń wilgotnych i zimnych. W jej źrenicy, w jej odmętach na policzku wilgotnym i chłodnym, wargi me dotknęły chropowatej ściany kościelnego muru, zamkniętych na zawsze Edenu bram.   ...   wedle wspomnienia święcona woda polała się z pocałowanego pomnika, na moich kolanach studziła obumarłe ciało.   Topię się w zalewie słonego potopu malowanych wrót i pogryzionej księgi. W innym świecie szukałbym powodu, kluczyłbym w poszukiwaniu odpowiedzi i oczyszczenia.   Lecz w tym Nie starczy tchu nawet na gorycz.   23.09
    • mówiłeś, że jest w nas droga; mleczna jaskrawość — pełnia migocących gwiazd.   nie odmieniam ich przez lata — świetlne dawno za nami. żyjemy  i wszystko co nasze żyć będzie.   jestem — jesteś cząstką pulsującego światła, wiecznością, która nawołuje.   przez cały czas idziesz — idziemy szukając odpowiedniego świtu, by pogodzić się ze światem;   złapać tej świeżej gałązki,   
    • @Ewelina Jestem wysportowany, możesz uruchomić wyobraźnię albo przeczytać mój kolejny wiersz.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...