Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Totalitaryzm biurokratów


Rekomendowane odpowiedzi

Totalitaryzm biurokratów*

 

          Szczegółowy opis wczorajszej sytuacji: około godziny osiemnastej odebrałem formalną umowę o trzymiesięczny pobyt tymczasowy w schronisku archidiecezji warszawskiej pod zarządem Opieki Pomocy Społecznej w imieniu miasta stołecznego - Warszawy, data wystawienia powyższego dokumentu: pierwszego kwietnia dwutysięcznego dziewiętnastego roku, proszę zwrócić uwagę na wyjątkowo istotny szczegół - czas: od daty powstania umowy do daty odebrania umowy, pytanie: czy przypadkiem nie było to świadome ukrywanie umowy w celu wyłudzenia całego mojego dochodu - jak wynika z zawartej umowy: muszę teraz zapłacić za dwa miesiące pobytu, dokładnie - podwójnie?

          Muszę zapłacić około osiemset siedemdziesiąt dwa złote, dalej: przy moim dochodzie - około tysiąc dwieście złotych - zostanie mi około dwieście czterdzieści osiem złotych, teraz: skąd mam wziąć sto złotych na miesięczną ratę telefonu komórkowego, sto dziesięć złotych na legalną agencję towarzyską, sto dwadzieścia złotych na obowiązkową stomatologię - dentystę, sto złotych na zdrowe jedzenie i sto złotych na artykuły pierwszej potrzeby, razem: około pięćset trzydzieści złotych, a przy odjęciu około dwieście czterdzieści osiem złotych - skąd mam wziąć około dwieście osiemdziesiąt dwa złote na normalnie funkcjonujące życie?

          Powyższą umowę odebrałem z rąk pracownika socjalnego - wielce szanownego pana Grzegorza, który jednocześnie napisał na małej kartce datę: czternastego kwietnia dwutysięcznego dziewiętnastego roku, pytanie: czy przypadkiem nie była to świadoma manipulacja sugestywna, abym przy odbiorze umowy wpisał zaproponowaną datę - zamiast piętnastego maja dwutysięcznego dziewiętnastego roku?

          Natomiast kierownik schroniska - wielce szanowny pan Andrzej - natychmiast zamknął drzwi od jednoosobowego gabinetu biurokratycznego, potem: bardzo szybko pobiegł do własnego samochodu obcej marki, pytanie: czy przypadkiem nie była to jak najbardziej świadoma ucieczka?

          Przypominam: w październiku dwutysięcznego siedemnastego roku zostałem bezprawnie wyrzucony na warszawską kostkę brukową - winę ponosi rodzina, administracja i temida, a jestem osobą niepełnosprawną - niesłyszącą, teraz: proszę łaskawie otworzyć ustawę zasadniczą - Konstytucję i sprawdzić: co ona mówi na ten temat?

          A na ten okrutny padół ziemski przyszedłem na warszawskim Górnym Mokotowie - Madalińskiego i od samego urodzenia do bezprawnego wyrzucenia mieszkałem na warszawskim Dolnym Mokotowie - Czerniakowskiej, trzydzieści cztery metry kwadratowe kosztowały czterysta złotych miesięcznie od jednej zameldowanej osoby, natomiast: dwadzieścia metrów kwadratowych lokalu socjalnego kosztuje dwieście złotych miesięcznie, teraz: za jeden metr kwadratowy w domu ludzi bezdomnych - schronisku: muszę płacić czterysta dwadzieścia pięć złotych miesięcznie, zresztą: ten jeden metr kwadratowy dzielę z inną osobą płci brzydkiej - wielce szanownym panem Władysławem - ma on już na karku siedemdziesiąt lat, pytanie: czy to jest prawdziwe życie?

Władze publiczne mają obowiązek dostarczyć pismo obywatelowi w ciągu siedmiu dni od daty wystawienia danego pisma, pytanie: kto tutaj złamał kodeks prawa administracyjnego?

          Opieka Pomocy Społecznej w imieniu miasta stołecznego liczy sobie czynsz na podstawie dochodu obywatela - zabiera trzydzieści procent, teraz: mam zapłacić podwójnie - za dwa miesiące, potem: pracować i jeszcze więcej oddawać pieniędzy Opiece Pomocy Społecznej - czy to przypadkiem nie jest świadome wyłudzanie pieniędzy pod pozorem obowiązującego aktualnie prawa?

          Niedawno otrzymałem podwyżkę w postaci około stu złotych, natomiast: reprezentant Opieki Pomocy Społecznej - wielce szanowna pani Joanna - pod maską prawa ukradła mi około sto piętnaście złotych, zresztą: proszę samemu sprawdzić - używając logiki greckiego filozofa - Arystotelesa, pytanie: jeśli odrzucam symulację, lichwę i manipulację - rozbieranie całych liczb na pierwsze czynniki liczbowe - jestem całkowicie pozbawiony inteligencji matematycznej?

          Decyzja Opieki Pomocy Społecznej jest całkowicie niezgodna z obowiązującą ustawą zasadniczą z tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego siódmego roku - bazuje ona na ustawie z dnia czternastego czerwca tysiąc dziewięćset sześćdziesiątego roku jako kodeks postępowania administracyjnego, tym samym: późniejsze rozporządzenia Rady Ministrów również są całkowicie niezgodne z obowiązującą ustawą zasadniczą z tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego siódmego roku, dalej: obowiązkiem Sejmu jest utworzenie nowej ustawy o Opiece Pomocy Społecznej, potem: przekazanie nowej ustawy Prezydentowi Rzeczypospolitej Polskiej, On: po podpisaniu nowej ustawy winien przekazać nową ustawę Trybunałowi Konstytucyjnemu w celu zbadania jej zapisów z obowiązującą ustawą zasadniczą - Konstytucją, to: nazywamy - procesem legalizacji nowego prawa o Opiece Pomocy Społecznej.

          Jestem zmuszony złożyć następujące formalnoprawne wnioski o bezprzymusowym zrezygnowaniu z dożywotniego odszkodowania (renta socjalna) za utratę zdrowego słuchu - wina całkowicie leży po stronie państwowego szpitala - została źle użyta narkoza podczas operacji na moim bardzo wrażliwym nosie i z głodowej łaski podatników (zasiłek pielęgnacyjny), odpowiednio: Zakładowi Ubezpieczeń Społecznych i Opiece Pomocy Społecznej, inaczej: nie będzie Żywiciel utrzymywał Pasożytów!!!

 

*publikuję jeszcze raz ze względu na zewnętrzną cenzurę pod postacią wyrafinowanej aluzji - tak działa głęboko zakonspirowany tchórz

 

Łukasz Jasiński (Warszawa: 2019)

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Edytowane przez Łukasz Jasiński (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Inteligencja matematyczna nie wystarczy. Sam z biurokracją nie wygrasz, bo działasz spontanicznie, a oni  metodycznie. Poderwij córkę jakiegoś dygnitarza, ochajtaj się z nią, a sprawy z miejsca przybiorą lepszy obrót.

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Biurokracja znaczy dosłownie: rządy zza biurka.

Perez on Medicine - The Bureaucrats of Medicine

Edytowane przez staszeko
Minor change. (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 miesiące temu...

Komentarz

 

          Od Autora - odautorski: wszystkie moje teksty i artystyczne zdjęcia są moją własnością intelektualną jako prawo autorskie objęte ochroną w kodeksie postępowania cywilnego, dokładnie: ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych, otóż to:

 

Rozdział 14

 

Odpowiedzialność karna

 

Artykuł 116

 

1. Kto bez uprawnienia albo wbrew jego warunkom rozpowszechnia cudzy utwór w wersji oryginalnej albo w postaci opracowania, artystyczne wykonanie, fonogram, wideogram lub nadanie, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat dwóch.

 

2. Jeżeli sprawca dopuszcza się czynu określonego w ustawie pierwszej w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, podlega karze pozbawienia wolności do lat trzech.

 

3. Jeżeli sprawca uczynił sobie z popełnienia przestępstwa (czynu określonego w ustawie pierwszej) stałe źródło dochodu albo działalność przestępczą (określoną w ustawie pierwszej), organizuje lub nią kieruje, podlega karze pozbawienia wolności od sześciu miesięcy do pięciu lat.

 

4. Jeżeli sprawca (czynu określonego w ustawie pierwszej) działa nieumyślnie, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.

 

Łukasz Jasiński (2023)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mój drogi świecie* **

 

          Zapewniam: zostały w moim wypadku złamane artykuły Konstytucji Trzeciej Rzeczypospolitej Polskiej z dnia drugiego kwietnia z tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego siódmego roku, tutaj: oddaję głos ustawie zasadniczej, oczywiście - demokratycznej: rozdziału drugiego artykułu trzydziestego: "Przyrodzona i niezbywalna godność człowieka stanowi źródło wolności i praw człowieka i obywatela. Jest ona nienaruszalna, a jej poszanowanie i ochrona jest obowiązkiem władz publicznych. Rozdziału drugiego artykułu trzydziestego pierwszego: "Każdy jest obowiązany szanować wolność i prawa innych. Nikogo nie wolno zmuszać do czynienia tego, czego prawo mu nie nakazuje." Rozdziału drugiego artykułu trzydziestego drugiego: "Wszyscy są wobec prawa równi. Wszyscy mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne." Rozdziału drugiego artykułu pięćdziesiątego siódmego punktu pierwszego: "Obywatel ma prawo do ubezpieczenia społecznego w razie niezdolności do pracy ze względu na chorobę lub inwalidztwo oraz po osiągnięciu wieku emerytalnego. Zakres i formy ubezpieczenia społecznego określa ustawa." Rozdziału drugiego artykułu sześćdziesiątego siódmego punktu drugiego: "Obywatel pozostający bez pracy nie z własnej woli i nie mający innych środków utrzymania ma prawo do zabezpieczenia społecznego, którego zakres i formy określa ustawa." Rozdziału drugiego artykułu sześćdziesiątego ósmego: "Władze publiczne są obowiązane do zapewnienia szczególnej opieki zdrowotnej dzieciom, kobietom ciężarnym, osobom niepełnosprawnym i osobom w podeszłym wieku." Rozdziału drugiego artykułu sześćdziesiątego dziewiątego: "Osobom niepełnosprawnym władze publiczne udzielają, zgodnie z ustawą, pomocy w zabezpieczeniu egzystencji, przysposobienia do pracy oraz komunikacji społecznej." Rozdziału drugiego artykułu siedemdziesiątego szóstego: "Władze publiczne prowadzą politykę sprzyjającą zaspokojeniu potrzeb mieszkaniowych obywateli, w szczególności przeciwdziałają bezdomności, wspierają rozwój budownictwa socjalnego oraz popierają działania obywateli zmierzające do uzyskania własnego mieszkania." Na zakończenie pragnę dodać: rozdział drugi artykułu siedemdziesiątego siódmego punktu pierwszego mówi: "Każdy ma prawo do wynagrodzenia krzywdy, jaka została mu wyrządzona przez niezgodnie z prawem działania organu władzy publicznej." Natomiast rozdział drugi artykułu siedemdziesiątego siódmego punktu drugiego mówi: "Ustawa nie może nikomu zamykać drogi sądowej dochodzenia naruszonych wolności lub praw." A tym samym: mam prawo być oskarżycielem z wolnej stopy!

 

*rozdział drugi artykułu siedemdziesiątego trzeciego: "Każdemu zapewnia się wolność twórczości artystycznej, badań naukowych oraz ogłaszania ich wyników, wolność nauczania, a także wolność korzystania z dóbr kultury."

 

**rozdział drugi artykułu pięćdziesiątego czwartego punktu pierwszego: "Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji."

 

P.S. Posiadam już należny mi prawnie lokal socjalny, a więc: sprawa jest zamknięta, jednocześnie: jeśli będę atakowany personalnie i będzie naruszana moja wolność - będę zmuszony w samoobronie jej bronić, a używam przede wszystkim rozumu i stosuję prawną, artystyczną i poetycką szermierkę słowną.

 

Łukasz Jasiński (2017)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 8 miesięcy temu...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • spotkało się zimno i deszcz   a ja ja rowerem do pracy trochę daleko czterdzieści kilometrów ufam że…   spojrzenie w górę rozmowa z... nie lubię znajomości czasami jednak...   cuda  się zdarzają  wystarczy wierzyć ruszam samochód zostaje w garażu   11.2024 andrew Czy zmoknę…
    • @Jacek_Suchowicz Super bajka Miło zasnąłem    Pozdrawiam serdecznie  Miłego dnia 
    • Opływa mnie woda. Krajobraz pełen niedomówień. Moje stopy. Fala za falą. Piana… Sól wsącza się przez nozdrza, źrenice... Gryzie mózg. Widziałem dookolnie. We śnie albo na jawie. Widziałem z bardzo wysoka.   Jakiś tartak w dole. Deski. Garaż. Tam w dole czaiła się cisza, choć słońce padało jasno i ostro. Padało strumieniami. Przesączało się przez liście dębów, kasztanów.   Japońskie słowo Komorebi, oznacza: ko – drzewo lub drzewa; more – przenikanie; bi – słoneczne światło.   A więc ono padało na każdy opuszczony przedmiot. Na każdą rzecz rzuconą w zapomnienie.   Przechodzę, przechodziłem albo bardziej przepływam wzdłuż rzeźb...   Tej całej maestrii starodawnego zdobienia. Kunsztowna elewacja zabytkowej kamienicy. Pełna renesansowych okien.   Ciemnych. Zasłoniętych grubymi storami. Wyszukana sztukateria...   Choć niezwykle brudna. Pełna zacieków i plam. Chorobowych liszai...   Twarze wykute w kamieniu. Popiersia. Filary. Freski. Woluty. Liście akantów o postrzępionym, dekoracyjnym obrysie, bycze głowy (bukraniony) jak w starożytnej Grecji.   Atlasy podpierające masywne balkony… Fryz zdobiony płaskorzeźbami i polichromią.   Metopy, tryglify. Zawiłe meandry…   Wydłużone, niskie prostokąty dające możliwość rozbudowanych scen.   Nieskończonych fantazji.   Jest ostrość i wyrazistość świadcząca o chorobie umysłu. O gorączce.   Albowiem pojmowałem każdą cząstkę z pianą na ustach, okruch lśniącego kwarcu. I w ostrości tej jarzyła mi się jakaś widzialność, jarzyło jakieś uniesienie… I śniłem na jawie, śniąc sen skrzydlaty, potrójny, poczwórny zarazem.   A ty śniłaś razem ze mną w tej nieświadomości. Byłaś ze mną, nie będąc wcale.   Coś mnie ciągnęło donikąd. Do tej feerii majaków. Do tej architektonicznej, pełnej szczegółów aury.   Wąskie alejki. Kręte. Schody drewniane. Kute z żelaza furtki, bramy...   Jakieś pomosty. Zwodzone nad niczym kładki.   Mozaika wejść i wyjść. Fasady w słońcu, podwórza w półcieniu.   Poprzecinane ciemnymi szczelinami puste place z mżącymi pikselami wewnątrz. Od nie wiadomo czego, ale bardzo kontrastowo jak w obrazach Giorgio de Chirico.   Za oknami twarze przytknięte do szyb. Sylwetki oparte o kamienne parapety.   Szare.   Coś na podobieństwo duchów. Zjaw…   Szedłem, gdzieś tutaj. Co zawsze, ale gdzie indziej.   Przechodziłem tu wiele razy, od zarania swojego jestestwa.   Przechodziłem i widzę, coś czego nigdy wcześniej nie widziałem.   Jakieś wejścia z boku, nieznane, choć przewidywałem ich obecność.   Mur.   Za murem skwery. Pola szumiącej trawy i domy willowe. Zdobione finezyjnie pałace. Opuszczone chyba, albo nieczęsto używane.   Szedłem za nią. Za tą kobietą.   Ale przyśpieszyła kroku, znikając za zakrętem. Za furtką skrzypiąca w powiewie, albo od poruszenia niewidzialną, bladą dłonią.   W meandrach labiryntu wąskich uliczek szept mieszał się z piskliwym szumem gorączki.   Ze szmerem liści pożółkłych, brązowych w jesieni. Uschniętych...   *   Znowu zapadam się w noc.   Idę.   Wyszedłem wówczas przez szczelinę pełną światła. Powracam po latach w ten mrok zapomnienia.   Stąpam po parkiecie z dębowej klepki. Przez zimne pokoje, korytarze jakiegoś pałacu, w którym stoją po bokach milczące posągi z marmuru.   W którym doskwiera nieustannie szemrzący w uszach nurt wezbranej krwi.   Balet drgających cieni na ścianach, suficie… Mojej twarzy...   Od płomieni świec, które ktoś kiedyś poustawiał gdziekolwiek. Wszędzie....   Wróciłem. Jestem…   A czy ty jesteś?   Witasz mnie pustką. Inaczej jak za życia, kiedy wychodziłaś mi naprzeciw.   Zapraszasz do środka takim ruchem ręki, ulotnym.   Rysując koła przeogromne w powietrzu, kroczysz powoli przede mną, trochę z boku, jak przewodnik w muzeum, co opowiada dawne dzieje.   I nucisz cicho kołysankę, kiedy zmęczony siadam na podłodze, na ziemi...   Kładę się na twoim grobie.   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-11-25)    
    • Ale dlaczego więźniarką ZIEMI?
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...