Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

JJ - JUST JOKES TYLKO ŹARTY


Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

JJ - JUST JOKES

TYLKO ŹARTY

 

In the 80s, Barbie had got high heels, mini skirt, big breasts and long hair. Now it is Ken who has got it all.

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

W latach 80. Barbie miała szpilki, mini spódniczkę, duże piersi i długie włosy. Teraz to wszystko ma Ken.

 

***

 

 

The foreman of an elite apartment renovation team to the wealthy metropolitan female customer:
-Here, look, ma'am, make sure everything's as we'd agreed, everything's beautiful, everything's on time.

 

Female customer:
-Even so I can't help but wonder where the column capitel is?

 

Ossetian worker in Ossetian to his countryman:
What is she talking about?
The latter one: No idea!

 

Foreman:
It's here... somewhere... I guess.

 

The Tuvinian worker in Tuvan to himself: I wish I could know what you are talking about.

 

Foreman to the female customer: What are you talking about?

 

Female customer: The column capital. The top part of the pilaster.

 

Ossetian worker in Ossetian to his countryman: What is it? The latter shrugs in response.

 

Foreman:
-Pilaster-pilaster.

 

Female customer:
-But that's just that fucking terrible thing!

 

Ossetian worker: Oh, that's but that fucking terrible thing... !

 

Female customer happily:  Yes, it is!

 

Ossetian  workers to each other 'l in chorus: Aital has got  this fucking terrible thing. To their Tuvinian colleague : Aital, where is that fucking thing?

 

Tuvinian with the column capital in his hands: Oh! Here it is! That very fucking terrible thing!

 

VOICE-OVER: The peoples of Russia speak 277 languages and dialects...

 

Aital:
-But the Russian will always understand one other. (But the Russian always speak the same tongue).

THE END

 

Majster ekipy  remontów mieszkań elitarnych w metropolii do zamożnej klientki:
-Proszę spojrzeć, pani, wszystko jest tak jak było umówione, wszystko jest piękne, wszystko jest na czas.

 

Klientka:

-W takim razie nie zrozumiałam, gdzie jest kapitel?

 

Robotnik osetyński po osetyjsku do swojego rodaka: O co chodzi?
Ten ostatni: Nie wiem.

 

Majster:
-Ona jest gdzieś tu ... chyba.

 

Robotnik z Tuwy, po Tuwińsku do siebie: Nie mam pojęcia, o czym wszyscy mówią.

 

Majster do klientki:

-O czym pani mówi?

 

Klientka:

-Kapitel. Wierzchołek pilastra.

 

Robotnik osetyński po osetyjsku do swojego rodaka: Co to jest?
Ten ostatni w odpowiedzi wzrusza ramionami.

 

Majster

-Pilastr-pilastr.

 

Klientka:
-Ale to kurwa po prostu ta chujnia.

[tu chujnia to wihajster]

 

Robotnik osetyński: Ale to tylko jest ta chujnia!

Osetyjczyk do Osetyjczyka razem: Aitał ma ją. Do Tuwańczyka: Aitałe, gdzie jest ta chujnia?

 

Aitał: Och! Oto gdzie jest.. Ta chujnia!

 

GŁOS zza kadru: Narody Rosji mówią 277 językami i dialektami...

 

Aitał:
-Ale Rosjanie zawsze się wzajemnie rozumieją! (Ale Rosjanie zawsze mówią tym samym językiem).

KONIEC

 

***

 

There are good people. There are no good organizations.

 

Są dobrzy ludzie. Ale nie ma dobrych organizacji.

 

***

 

MORONISTAN
-Halt! Speak the password!
-Password!
-Pass forth!

 

DEBILISTAN
-Postój! Podaj hasło!
-Hasło!
-Przechodź dalej!

 

***

 

WHEN A PART IS GREATER THAN THE WHOLE
If to put a tablespoon of shit in a barrel of honey, there will be a barrel of shit.

 

 

KIEDY CZĘŚĆ JEST WIĘKSZA OD CAŁOŚCI
Jeśli włożyć łyżkę gówna do beczki z miodem, będzie beczka gówna.

 

***

 

Charlie, you haven't yet learned it, but granny Lisa has already bought the farm! Karolku, o tym jeszcze nie wiesz, ale babcia Liza już trzasnąła w kalendarz!

 

***

 

CALL IT FRIENDSHIP
If you are cold, I can eat you up!

 

JAK KUMPELKI
Jeśli jest ci zimno, mogę cię zjeść!

 

***

TikTok is like just custom-made for me! TikTok jest jak dla mnie stworzony!

 

***

 

APHROMASK
-Tell me, doesn't the gas mask interfere with your sexual life?
-Just on the contrary. Firstly, my wife is silent in it. Secondly, I can't see her face anymore. And thirdly, when I close the valve, she at last starts to move at least a little.

 

AFROMASKA*
-Powiedz mi, czy maska gazowa nie koliduje z twoim życiem seksualnym?
-Wręcz przeciwnie. Po pierwsze, milczy w tym moja żona. Po drugie, więcej nie widzę jej twarzy. I po trzecie, kiedy zamykam zawór, ona w końcu zaczyna się przynajmniej trochę ruszać.

 

*Afrodyzjak

 

***

 

At last all your whores gonna get burnt! Nareszcie wszystkie twoje kurwy spłoną!

 

***

 

It's boring at home, it's expensive outdoors. W domu jest nudno, i na dworze jest drogo.

 

***

 

 

-Ah, Andryusha, usually I don't have sex on the first date.

Pussy Cat:  What a lying bitch, man.

 

-Ach, Andriusza, zwykle nie uprawiam seksu na  pierwszej randce.
Kotka: A to kłamliwa suka!

 

***

 

A lot of likes, little money and nowhere to go on a visit. Dużo lajków, mało pieniędzy i nie ma dokąd pójść na wizytę.

 

***

 

 

Cats: "So many years of training, but they still fail to  lick clean their arse holes!" 

 

Koty: "Tyle lat treningu, ale wciąż nie mogą wylizać swoich dup". 

 

***

 

Catherine has realized that there was something Royal about her. She had got Peter, who was the First, Nicholas, who was the Second, and Alexandre, who was the Third.

 

Katarzyna zdawała sobie sprawę, że było w niej coś królewskiego. Miała Piotra, który był Pierwszym, Mikołaja, który był Drugim  i Aleksandra, który był Trzecim.

 

***

 

The way girls feel when you tell them: "You look so much like your father!" Jak dziewczyny się czują, kiedy mówisz im: "Jesteś taka podobna do swojego ojca!"

 

***

 

A Job Interview. Na rozmowie kwalifikacyjnej.

 

PERSONNEL OFFICE. 

BIURO KADR

 

-Good day!
-Część!

 

-Good day! Have a seat. I really hoped that you would not come, and I would not have to waste time on you. Due to sheer courtesy, gonna ask you, "How did you get there?"

-Cześć. Proszę usiąść. Naprawdę miałem nadzieję, że pan nie przyjdzie, żebym nie musiał marnować na pana czasu. Z czystej uprzejmości zapytam, jak pan aż tutaj dotarł?

 

-Shocking, your office is in the middle of bumfuck nowhere, and I have completely regretted my coming here.
-Okropnie. Wasze pieprzone biuro jest równo gdzie pieprz rośnie, a ja już całkowicie żałowałem, że tu przyszłem.

 

-Well, what is, is. Also due to pure courtesy, gonna offer you a glass of water.
-Cóż, jest jak jest. To prawda. Również z czystej uprzejmości zaproponuję panu szklankę wody.

 

-Thanx a lot. But I feel like going for a stronger drink.
-Wielkie dzięki. Ale lepiej... chętnie bym przyjał pańskie zaproszenie na drinka.

 

-Olga, baby, fetch some water.
-Olgo, skarbie, przynieś trochę wody.

 

-Aye, Mister Seven Centimetres (Mister Three Inches).
-Tak jest, Panie Siedem Centymetrów. (Panie Trzy Całe)

 

-Wow!
-No proszę... Ojej!

 

-My mistress! So, do you really mean to work for us?
-Moja kochanka. Więc czy naprawdę chcesz z nami współpracować?

 

-Of course not! I just want to make a lot of money, while doing nothing.
-Oczywiście nie! Chcę tylko zarabiać dużo pieniędzy i nic nie robić.

 

Guy Mitchell sings "She wears red feathers and a huly-huly skirt..." (1952), which contains the words "I worked in a London Bank, respectable position...". Guy Mitchell śpiewa "Ona nosi czerwone pióra i spódnicę huli-huli..." (1953), w której znajdują się słowa "Pracowałem w londyńskim banku, szanowana pozycja...".   

 

-Oh, that's my own occupation. Luckily, it was me who'd taken this position first. To be honest, gonna give up on you. Your face is terribly infuriating me, so lemme go over the basic formalities in brief. Your strengths?

-O, to jest mojе miejsce pracy, i na szczęście jest już zajętо. Szczerze mówiąc, już postawiłem krzyżyk na pańskiej karierze. Pan ma twarz, która jest strasznie irytująca i mnie wkurza, więc szybko przejdźmy przez podstawowe formalności. Twoje mocne strony.

 

-I haven't got any at all. I am absolutely incompetent, but I can  perfectly simulate intense activities. Oh, another thing, my habit of drunk-doing a salto mortale [of going and getting into troubles] in the office.
-W ogóle ich nie mam. Jestem zupełną przeciętnością, ale jakościowo simuluję aktywność.  I jeszcze coś... Pijackie pokazuję salta mortale [wystawiam łeb do odstrzału] w biurze.

 

-Why did you leave your previous position?
-Dlaczego odszedłeś z poprzedniego miejsca?

 

-Fired for missing work, stealing a printer and fist-fighting with a charlady.
-Zwolniony za wagary, kradzież drukarki i z powodu bójki z sprzątaczką.

 

-Well, here's the last question. Where do you see yourself in five years?
-Cóż, ostatnie pytanie. Gdzie widzisz siebie za pięć lat?

 

-Ha-ha! Do not ask me! Do I really seem a lady fortune-teller?
-Ha ha! Skąd mam to wiedzieć. Czy wyglądam jak wróżka?

 

-Well, fine anyway. At last we've completed those formalities. I am glad to inform you, Sir, that you are not a good fit for us. We'll never ever call you back. Best regards. You gonna be escorted to the door, while I am being awaited by notifications on my Facebook.
-Cóż, to świetnie. W końcu z tym skończyliśmy. Z przyjemnością informuję: nie nadajesz się do nas. Na pewno nie oddzwonimy panu. Powodzenia. Teraz odprowadzą pana do drzwi, podczas gdy na mnie czekają powiadomienia na Facebook'u.

 

"She wears red feathers, and a huly huly skirt" by Bob Merryl  sung by Vancha March przez Boba Merryl'a, śpiewana przez Vancha March'ego

 

-Thanx a lot. It was not nice to meet you. I wish you every failure. By the way, I haven't washed my hand after visiting your loo.
Wielkie dzięki. Bardzo nieprzyjemnie było cię poznać. Życzę panu zła. Swoją drogą, nie umyłem rąk po wyjściu z toalety.

 

-By the way, you helped yourself to the tap water from there.
-Swoją drogą, nalałem panu wodę z kranu w toalece.

 

-Ha-ha-ha!

 

Advertising slogan. Hasło reklamowe.
"Filter your words, filter your water!" "Filtruj swoje słowa, filtruj wodę!"

 

BARRIER Co. Ltd. Water filters. Firma "BARIERA" Sp. z o.o. Filtry do wody.

 

***

 

Сats:
-Who do we come from?
-Of course, from the great lions.
-And Natasha, our mistress?
-From a monkey.
-God, what a shame! 

 

Koty:
-Od kogo pochodzimy?
-Oczywiście od wielkich  lwów.
-A Natasza, nasza właścicielka?
-Od małpy.
-Boże, co za wstyd.

 

***

 

Whoressan, 35 roubles a piece. Kurwassan, 35 rubli za sztukę.

 

***

 

MOTHERS, WIVES AND DARLINGS
I do love my mother, and I do respect all my ex-wives and, possibly, the future ones.

 

MATKI, ŻONY I KOCHANKI
Bardzo kocham moją matkę i bardzo szanuję wszystkie moje byłe żony i być może przyszłe.

 

***

 

Europe 2022: We are not in the same boat. We are in the same storm. All our European boats are different.

 

Europa w 2022 r.: Nie jesteśmy w tej samej łodzi. Jesteśmy w tej samej burzy. Wszystkie nasze europejskie łodzie są inne.

 

***

 

I used to suffer from fear of the dark. But yesterday I received my utility bills. Now I suffer from fear of electric light, water and especially heating.

 

Kiedyś cierpiałem z powodu strachu przed ciemnością. Ale wczoraj otrzymałem rachunki do zapłacenia za media. Teraz boję się światła elektrycznego, wody, a zwłaszcza ogrzewania.

 

***

 

 

 

THE BABY ELEPHANT WALK
-Daddy, let the baby elephants run one more time.
-Baby elephants are tired, mija.
-Daddy, just one, the very last time.
-All right. One more, but last time. Company, form up column! Put on your gas masks! Forward, run! 

 

 

SPACER SŁONIĄTKA
-Tato, pozwól słoniczkom jeszcze trochę pobiegać.
-Słoniątka są zmęczone, córeczko.
-Tato, to tylko jeden, ostatni raz.
-Okej, tylko jeden, ale ostatni raz.
-Rota, utworżyć kolumnę! Włożyć maski przeciwgazowe. Naprzód, biegiem!

 

The Baby Elephant Walk by Henry Mancini. By the brass band "AcademBrass" of the music school #10,  Novosibirsk, Siberia. Music leader and conductor Dmitry Slatvinsky. "Spacer słoniątka" przez Henryka Mancini'ego. Orkiestra dęta "AcademBrass" szkoły muzycznej nr 10, Nowosybirsk, Syberia. Lider muzyczny i dyrygent Dmitrij Słatwiński.

 

***

 

THE LUV POTION
-Can I come in for a cup of coffee with you?
-Thank you, but I've had enough. I have got four children due to coffee! 

 

 

ELIKSIR MIŁOŚCI
-Czy mogę wpaść do ciebie na kawę?
-Dziękuję, ale nie. Mam już czworo dzieci z kawy.

 

***

 

With a cup of Nescafe our secret thoughts turn into desires ... and with a bottle of whiskey into actions ...

 

Z filiżanką Nescafe nasi sekretne myśli zamieniają się w pragnienia... A z butelką whisky w działania...

 

***

 

Autumn. After resting and getting back their strength and health on their countryside vegetable gardens, female pensioners return to the  polyclinics.

 

 

Jesień. Po odpoczynku i nabraniu sił i zdrowia na swoich zamiejskich działkach ogrodowych, moherowe berecy wracają do poliklinik.

 

***

 

Next time try to catch hold of my hands! Następnym razem spróbuj złapać mnie za ręce!

 

***

 

-Actually the Earth is flat. It's simply stretched over a sphere.
Elon Musk: QED!*

 

*quod erat demonstrandum
this completes the proof, hence proved

 

 

-W rzeczywistości Ziemia jest płaska. Jest po prostu rozciągnięta na kuli.
Elon Musk:
QED!*

 

*quod erat demonstrandum
co kończy dowód

 

***

 

 

Get yourself a boyfriend, Tasha! Utrzymaj sobie faceta, Nataszo!

 

***

 

-Where did you learn to tap dance?
-In my family! Just fancy, morning, 15 kids and  just one potty.

 

 

-Gdzie nauczyłeś się stepować?
-W mojej rodzinie! Tylko wyobraźcie sobie: rano, 15 dzieci i tylko jeden nocnik.

 

***

 

On the fourth day Quick-eyed Falcon noticed that  the barn where they were locked hadn't had got the fourth wall.

 

The  song "Running Bear", 1959, being accompanied by the goofy  unforgettable Native American chant

of "Ooga chaka, hooga hooga//Ooga chaka, hooga hooga…", as it was revived in a scene of the 1989 movie "Scandal". The ditty about the girl Little White Dove sung by Ray Gelato.
Piosenka "Running Bear" ("Biegnący Niedźwiedź"), 1959 r., której towarzyszy niezapomniany chór   Indianinów "Uga ciaka, uga uga//Uga ciaka, uga uga…", wskrzeszona w scenie z filmu "Skandal" 1989 roku. Piosenka o dziewczynce Little White Dove ("Biała gołębica") śpiewana przez Ray'a Gelato'ego.

 

Czwartego dnia Sokoł Bystre Oko zauważył, że stodoła, w której byli zamknięci, nie miała czwartej ściany.

 

"Running Bear" by J.P. Richardson nicknamed The Big Bopper sung by Johnny Preston in 1959. "Running Bear". Kompozytor J.P. Richardson wel The Big Bopper. Piosenka zaśpiewana przez Johnny'ego Preston'a w 1959 r.

 

***

 

IN A HOUSE OF GOD
Smartphones ringing in the temple will be immersed in holy water.

 

 

W DOMU BOŻYM
Telefony dzwoniące w świątyni zostaną zanurzone w wodzie święconej.

 

***

 

BELATED INSIGHT
Finally, I understood what meant to be adult. It's when everything hurts all the time, you're short of money, and can’t see your friends due to much work, let alone you have to go shopping all the time. And around me there are some adult uncles and aunts who, for some  reason, are the same age as is that of mine.

 

SPÓŻNIONA MĄDROŚĆ
Wreszcie zrozumiałem, co to znaczy być dorosłym. To wtedy, gdy wszystko cały czas boli, brakuje Ci pieniędzy i nie możesz widywać się ze znajomymi z powodu dużej pracy, nie mówiąc już o tym, że musisz cały czas chodzić na zakupy. A wokół są  niejaki dorosły wujki i ciotki, którzy z jakiegoś powodu są w tym samym wieku co ja.

 

***

 

 

 

-Describe your dress in English, please!
-Made in China!

 

THE END KONIEC

 

Edytowane przez Andrew Alexandre Owie (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

@Andrew Alexandre Owie

That commercial, a job interview, is a satire, and it is so interesting that I haven't thought it to be the ad. It's but a fire though it's about water.

Ta reklama, rozmowa o pracę, to satyra i jest tak interesująca, że nie myślałem, że to będzie reklama. To tylko ogień, choć dotyczy wody.

 

***

 

Delight was all mine too!
Był zachwycony też!

 

***

 

you'd better find the original) it must have been an American short film

lepiej znajdź oryginał) chyba był to amerykański film krótkometrażowy

 

***

 

It took 40 years of acquaintance with the best Western advertising before creative commercials began to appear in our country too, albeit still in single copies.

Minęło 40 lat oddziaływania najlepszych zachodnich reklam, zanim zaczęły pojawiać się tutaj także kreatywne reklamy, choć wciąż w pojedynczych przykładach.

 

***

 

An honest interview. Especially its end. Szczera rozmowa. Zwłaszcza jej koniec. 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

***

 

Life's situation. Honestly, free, and most importantly truthfully. Sytuacja życiowa. Uczciwie,  wolnie i co najważniejsze prawdziwie.

 

***

 

True to life, yeah. Unless the fact that those fucking interviews are being conducted by the bosses' mistresses. Film wierny życiu, to tak. Pomijając, źe tę pieprzone rozmowy przeprowadzają kochanki szefów.

 

***

 

The only commercial that tells the truth. If everyone had been so frank, life would have been easier.
Jedyna reklama, która mówi prawdę. Gdyby wszyscy byli tak szczerzy, życie byłoby łatwiejsze.

 

***

 

Well, actually, this is a harsh reality, both water and people nowadays are far from spring purity, so everything needs to be filtered, both water and words) Filter the words, the right guys always knew this!
Cóż, taka jest to trudna rzeczywistość, zarówno woda, jak i ludzie w dzisiejszych czasach są dalecy od wiosennej czystości, więc wszystko musi być filtrowane, zarówno woda, jak i słowa) Filtruj słowa, właściwi faceci zawsze o tym wiedzieli!

 

***

 

Splendid! People removed their masks! Świetnie, ludzie bez masek!

 

***

 

70% match how my job interview was being gone. 70% zgadza się z przebiegiem mojej rozmowy o pracę.

 

 

Edytowane przez Andrew Alexandre Owie (wyświetl historię edycji)
Opublikowano (edytowane)

Gosh, the side view of the gentleman's face glimpsed in the left margin of the frame from the quoted movie Scandal's nightclub scene reminded me a lot of Prince Charles, now King Charles III. Is it him in 1989?

 

O rany, widok z boku twarzy dżentelmena na lewym marginesie kadru z zacytowanego filmu "Skandal", ta scena w nocnym klubie, bardzo przypominał mi książa Karola, teraz Króla Karola III. Czy to on w 1989 r.?

 

LYRICS - CABARET SONGS

 

Songwriter Bob Meryll

SHE WEARS RED FEATHERS...

Chorus
She wears red feathers
And a huly huly skirt
She wears red feathers
And a huly huly skirt
She lives on just cocynuts
And fish from the sea
A rose in her hair
A gleam in her eyes
And love in her heart for me

 

I work’d in a London bank
Respectable position
From nine to three they serve you tea
But ruin your disposiishun


Each night in the Music Hall
Travelogs I’d see
And once a pearl of a native girl
Kept smilin’ right at me


Goodbye to the London bank

I started in a sailin’
The fourteenth day from Mandalay
I spied her from the raailin’


She knew I was on my way
Waited and was true
She said, “You son of an Englishmon
I’ve dreamed each night of you


I went to her ma and pa
And said I loved her only
And they both said we could be wed
Oh, what a ceremoony


An elephant brought her in
Placed her by my side
While six baboons got out bassoons
And played “Here comes the bride”*)

 
I’m back in London town
And tho’ it may sound silly
She’s here with me and you should see
Us walk down Piccadiilly


The boys at the London bank
Kind o’ hold their breath
She sits with me and sips her tea
Which tickles them to death

<1952>


*)

 

“Here comes the bride” (The Girl Who Stole My Lovin’ Man Away). Words by Lew Brown. Music by Albert Von Tilzer

 

***

 

Songwriter J.P. Richardson (aka The Big Bopper) 

RUNNING BEAR

On the bank of the river stood Running Bear, young Indian brave
On the other side of the river stood his lovely Indian maid
Little White Dove was her name, such a lovely sight to see
But their tribes fought with each other, so their love could never be


Running Bear loved Little White Dove
With a love big as the sky
Running Bear loved Little White Dove
With a love that couldn't die


He couldn't swim the raging river 'cause the river was too wide
He couldn't reach the Little White Dove waiting on the other side
In the moonlight he could see her throwing kisses 'cross the waves
Her little heart was beating faster waiting for her Indian brave


Running Bear loved Little White Dove
With a love big as the sky
Running Bear loved Little White Dove
With a love that couldn't die
Running Bear dove in the water, Little White Dove did the same
And they swam out to each other through the swirling stream they came


As their hands touched and their lips met, the raging river pulled them down
Now they'll always be together in their happy hunting ground
Running Bear loved Little White Dove
With a love big as the sky
Running Bear loved Little White Dove
With a love that couldn't die

<1959>

 

A rather funny and lovely mixture of Longfellow's The Song of Hiawatha and Shakespeare's Romeo and Juliet

Raczej zabawna i miła mieszanka Pieśni o Hiawacie przez Longfellowa i Romea i Julii przez Szekspira!

 

 

 

 

 

Edytowane przez Andrew Alexandre Owie (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @tie-break Dzięki za odczyt i refleksję. Robisz tak: Zakładasz konto na portalu poetyckim i zaczynasz wrzucać teskty z czata. Wzruszające, mądre i cięte jak od linijki. Widownia szaleje. Masz w końcu życie społeczne, dziewczyny walą drzwiami i oknami, piszą, że Twoja poezja zmienia ich życie. Niektóre używają czata żeby podkręcić intelektualnie odczyt Twojej poezji i komentować na poziomie. Sprawy mają się pięknie. Pojawiają się głosy, że jesteś wybitnym twórcą, że Kościelscy już pukają do drzwi. Okazuje się też, że ze sławy można czerpać benefity seksualne. Musisz tylko uważać, bo niektóre z wielbicielek są nieletnie. Żyjesz jak na Polach Elizejskich jak Krystek z Sopotu przed zatrzymaniem. Później okazuje się, że cały portal to poezja i komentarze generowane przez czat. Nie ma żywego człowieka. Twój Copilot gada z ich Perplexity, a Ty w między czasie posuwasz rozanielone poetki.   To jest znak czasów.
    • @jeremyPoruszyłeś w tym wierszu bardzo ciekawy temat. Romanse z chatem gpt to wcale nie jest snobizm poetów. To w ogóle znak czasów, gdzie nasze życie emocjonalne powolutku zostaje przeniesione w sferę wirtualną. Przypomina mi to z lekka ten sam mechanizm, który opisał E.A. Poe w swoim "Portrecie owalnym". Im bardziej wytwory naszej wyobraźni upodabniają się do nas (AI, algorytmy, awatary i nasze cyfrowe duchowe hologramy), tym bardziej my stajemy się maszynami działającymi już zgodnie z programem, który nas sczytał i nami kieruje.  
    • Poniższe opowiadanie jest wizją przewidywanej przyszłości i tak należy je rozumieć. Ewentualne podobieństwa z postaciami rzeczywistymi są przypadkowe. *************************************************************************************************************************************************************************** Otworzyłam kopertę, wyjęłam list i czytam:   Pani Agnieszko kochana,   to straszne, że siedzi Pani w więzieniu. Ale jest coś jeszcze straszniejszego. Rozmawiałam wczoraj z Pani mężem na klatce schodowej i usłyszałam od niego straszne rzeczy. Mówił, że Pani jest głupią kozą, że jest jakiś straszny kryzys w waszym małżeństwie, że Pani na niego krzyczy, że on Pani nie kocha, tylko głupieje na Pani punkcie. A przecież zawsze byliście taką wspaniałą parą. Pani Agnieszko, zróbcie coś, żeby ratować wasze małżeństwo.   Wasza zawsze wam dobrze życząca sąsiadka     Krystyna Jaworska   - A to ci dopiero łobuz i chuligan z tego mojego męża! - pomyślałam. - Żeby tak straszyć starszą panią,   która zawsze dobrze życzyła naszemu małżeństwu. - Do wyjścia na spacerniak było jeszcze 20 minut.   Mi w tym tygodniu zostało chyba jeszcze trochę minut telefonowania, bo w ciągu jednego tygodnia   więźniarka może telefonować 15 minut. Ruszyłam więc żwawym krokiem do telefonu dla więźniarek,   który znajduje się na korytarzu oddziału. Podeszłam do dyżurującej przy aparacie funkcjonariuszki i zapytałam:         - Mogę zadzwonić?     Funkcjonariuszka coś sprawdziła i odpowiedziała mi:        - Oczywiście. Masz jeszcze pięć minut w tym tygodniu.   Podeszłam do aparatu i wykręciłam numer do pani Krysi, który znam na pamięć.   - Krystyna Jaworska.- usłyszałam w słuchawce.   - Pani Krysiu, tu Agnieszka Zawadzka, pani sąsiadka z klatki schodowej. Dzwonię z zakładu karnego.   - Pani Agnieszko, z panią wszystko w porządku? - usłyszałam przestraszony głos pani Krysi.   - W jak najlepszym porządku. Przede wszystkim   niech pani się przestanie obawiać o moje małżeństwo.   Marek jest najlepszym mężem na świecie! Jeżeli mówi,   że jestem głupią kozą albo, że głupieje na moim punkcie, to znaczy   tylko, że jest we mnie po uszy zakochany i głupieje z tego powodu.   - Oj, no to jestem uspokojona, że mąż panią ciągle kocha. Ale martwi mnie oczywiście, że jest pani w więzieniu…   - Proszę się o to też w ogóle nie martwić. W więzieniu jestem,   bo sobie na to zasłużyłam. W końcu kierowanie   samochodem w stanie nietrzeźwości to coś bardzo złego.   I bardzo się cieszę, że nikogo nie przejechałam, bo wtedy to   by był naprawdę powód do zmartwień.   - Oj, pani Agnieszko, ale pani przecież była zawsze taką dobrą dziewczyną. Nie mogli pani potraktować    łagodniej. Dać tę karę w zawieszeniu….   - Pani Krysiu, ja wiem, że „więzienie” to brzmi strasznie.   Ale proszę się naprawdę nie martwić. Niech pani się   koniecznie, ale to koniecznie umówi z moim mężem,   żebyście tu razem przyjechali na widzenie.   Bardzo serdecznie zapraszam panią! Pozna pani   przemiłe dziewczyny ze Służby Więziennej,   które mnie tu pilnują. Przekona się pani do  naszego polskiego więziennictwa.  A pan sędzia, który mnie skazywał,  to bardzo zacny i mądry człowiek.  Ja to czułam od razu, kiedy wypowiedział  pierwsze słowa na mojej rozprawie.  Ja coś takiego czuję. Jako dziennikarka mam   wprawę w ocenianiu ludzi.   - Oj, pani Agnieszko... - westchnęła moja sąsiadka.   - Pani Krysiu, muszę już kończyć. Takie więzienne zasady. Pa, buziaczki i do zobaczenia tu, w zakładzie karnym. Pa-a.   Po zakończeniu rozmowy z sąsiadką trzeba się było już szykować na spacerniak. Udałam się więc na miejsce zbiórki, gdzie powoli zbierały się już inne dziewczyny i czekały na wyjście na zewnątrz. O wyznaczonej porze pojawiła się jedna z funkcjonariuszek i sprowadziła nas na parter, a następnie, po zmianie obuwia, wyszłyśmy na zewnątrz i zaczęłyśmy kręcić nasze rundy. Kiedy tak chodziłyśmy w kółko, rozważałam co napisać Markowi w liście. Żeby mu dać jasno do zrozumienia, co sądzę o straszeniu zacnej, starszej pani, która zawsze dobrze życzyła naszemu małżeństwu, a jednocześnie nie gnoić go w jakiś bezmyślny sposób. Kiedy tak o tym myślałam, odezwałam się w pewnym momencie do Agaty, która szła obok mnie:   - Wiesz co? Ten mój mąż-głuptas, postraszył naszą sąsiadkę z klatki, że w naszym małżeństwie    jest jakiś straszliwy kryzys, a on mnie nie kocha. Tak przewrotnie dobrał słowa,    że pani Krysia, nasza bardzo życzliwa sąsiadka, się mocno przestraszyła o los naszego małżeństwa.    Na szczęście jej wszystko wyjaśniłam w rozmowie telefonicznej.   - No twój Marek to jest naprawdę mocno stuknięty. Ja też pamiętam to jego zachowanie na widzeniu,   kiedy ci wykopał drewniaki spod stóp, a potem opowiadał,   że chce wywołać kontrolowany kryzys waszym małżeństwie…  To chyba jakiś ewenement na skalę światową w historii więziennictwa,  żeby mąż, którego żonę zamknięto w kryminale, uznał to  za coś romantycznego i się tym tak ekscytował.   - Oj, od kiedy się tu znalazłam, zaczął naprawdę    mocno wariować na moim punkcie. W każdym razie to straszenie    naszej sąsiadki pani Krysi, że w naszym małżeństwie rzekomo    źle się dzieje, to już było naprawdę przegięcie.    Teraz będzie musiał ten chuligan przywieźć tutaj, do mnie,    na najbliższe widzenie panią Krysię, a ja ją wtedy ostatecznie    przekonam, że ze mną oraz z naszym małżeństwem jest wszystko    w jak najlepszym porządku. A razem z Markiem i    panią Krysią, to chyba powinna znowu przyjechać    moja mama. Nie, żeby mój tata był mniej ważny.    Ale on to całkiem dobrze zrozumiał, że ze mną się   tu nic złego nie dzieje. A moja mama, skoro ją mój    pobyt tutaj tak martwi, to niech przyjeżdża i niech   zobaczy, że mogłabym tu być nawet znacznie dłużej   i nic złego by mi się nie stało.   - To trochę tak, jak u mnie. - odpowiedziała Agata. -    Najbardziej się martwi o mnie moja mama, że tu jestem, ale,    paradoksalnie, ona do mnie najmniej przyjeżdża. Natomiast    mój tata, który w ogóle nie jest zmartwiony moim pobytem    tutaj, ciągle mnie odwiedza. Trochę tak, jakby jako sędzia   czuł się odpowiedzialny za wykonanie kary, którą   jego córka odbywa. Zapewne dogląda, czy mnie tu   wystarczająco surowo traktują. - Agata uśmiechnęła się delikatnie,   jak panna z dobrego domu, mówiąca z lekką ironią o swoim ojcu,   ale mimo to czująca do niego respekt.   Kiedy tak chodziłyśmy w kółko po spacerniaku, nie zauważyłyśmy nawet, jak nadzorującą nas funkcjonariuszkę zastąpił Marcin. Aż wreszcie usłyszałyśmy jego głos:   - Dziewczyny, kończymy spacer, wracamy na oddział.   Wszystkie więźniarki od razu udały się do wyjścia z więziennego podwórka. Kiedy już znalazłyśmy się na oddziale, znowu odezwał się Marcin:   - Wszystkie dziewczyny do cel.     Za pięć minut zamykamy cele.   A zaraz potem odezwał się do Agaty:   - Uprasza się pannę Leszczyńską o udanie się    do swojej celi, która za pięć minut będzie zamknięta.   Agacie takie wyróżnienie się nie spodobało.   - Marcin, mógłbyś przestać z tym „ę,ą”. Jesteśmy tu w    zakładzie karnym. - odpowiedziała z lekką irytacją.   - Agato, ty nawet nie wiesz, jak wielkim zaszczytem    jest dla mnie wykonywanie kary takiej wielkiej damy, jak ty.   -Nawet, gdybym była wielką damą, to tu, w zakładzie karnym, jestem więźniarką, albo osadzoną, albo skazaną. - odparowała Agata.   - I tak właśnie przemawia wielka dama.-    z lekko zalotnym zabarwieniem odparł Marcin.   - Wiesz co...W takim razie mów do mnie   lepiej per „głupia kozo”. - odpowiedziała   Agata zdenerwowanym, ale   jednak opanowanym głosem i z obrażoną miną   odmaszerowała do swojej celi, klekocząc   przy tym więziennymi drewniakami.   Ja też udałam się do mojej celi, gdzie razem z Kasią zostałam wkrótce zamknięta. Marcin sobie od czasu do czasu pozwalał na takie złośliwości wobec Agaty, zdając sobie doskonale z tego sprawę, że ona tego nie lubi. Ale jakoś nie mógł się powstrzymać… To, że Agata jest córką sędziego, jej skromny i prawy charakter, czyli na przykład to, że nie odwołała się od dosyć surowego dla niej wyroku, jej wyjątkowo delikatna uroda, nazwisko kojarzące się z rodem jednego z osiemnastowiecznych królów polskich, no i że taka dziewczyna jest tutaj, pod jego władzą i nosi ubiór więzienny – to wszystko w jakiś sposób najwyraźniej zawróciło Marcinowi w głowie. Jakkolwiek Marcin, jako funkcjonariusz Służby Więziennej, był świadom, że są w takiej sytuacji pewne granice, to nie umiał całkiem zapanować nad swoimi odruchami i stąd takie sytuacje. Jak na to wszystko patrzała Agata, trudno mi było w tym momencie ocenić. Agata była zbyt skryta, żeby ujawnić wszystkie swoje uczucia. Musiałam to dopiero stopniowo wysondować. Bo w kierunku wyswatania Marcina już od dłuższego czasu były prowadzone intensywne, konspiracyjne przygotowania – zarówno wśród więźniarek, jak i funkcjonariuszek.   Ja, w każdym razie, musiałam się zająć na tamten moment zdyscyplinowaniem mojego męża-głuptasa za pomocą listu. I napisałam do niego tak:   Marek, ty chuliganie jeden! Marek, ty łobuzie jeden!   To, że mi zrobiłeś obciach na widzeniu i w ten sposób także naruszyłeś powagę instytucji, jaką jest zakład karny, to ci mogę jeszcze wybaczyć. Ale to, że przez przewrotny dobór słów nastraszyłeś zacną, starszą panią, która jako nasza sąsiadka zawsze dobrze życzyła naszemu małżeństwu, zawsze nam pomagała, tego ci tak łatwo nie przebaczę. Pójdziesz do pani Krysi tak szybko, jak tylko możesz i się umówisz z naszą sąsiadką na wspólny przyjazd do mnie, do zakładu karnego. Ja wtedy pani Krysi pokażę, że zarówno ze mną, jak i z naszym małżeństwem jest wszystko w jak najlepszym porządku. A ty, chuliganie jeden, dowiesz się wtedy coś o konsekwencjach twojego postępowania. Kiedy wyjdę na przepustkę, wtedy poznasz dalsze skutki twojego chuligańskiego wybryku. Przed ołtarzem ślubowałam ci wierność, co oznacza dla mnie między innymi, że odpowiadam za twoje wychowanie. Przebywając tu, w zakładzie karnym, ciągle się uczę tego, jak pozytywny wpływ na życie człowieka mogą mieć kary. I dlatego ja też muszę obmyślić dla ciebie katalog kar, zarówno tych za twoje dotychczasowe przewinienia, jak i za przewinienia, które jeszcze możesz popełnić.   Ale, żeby nie było całkiem tak negatywnie: Marzena Lipińska, funkcjonariuszka, która nadzorowała nasze widzenie w ogrodzie więziennym wtedy, kiedy najbardziej narozrabiałeś, bardzo pozytywnie się wyraziła o tobie. Powiedziała, że też chciałaby mieć takiego męża, jak ty. Który by tak bardzo szalał z jej powodu. Marzena, chociaż jest w moim wieku, ciągle jeszcze jest panną. Poznałam ją na tyle dobrze, żeby móc powiedzieć, że jest ona funkcjonariuszką Służby Więziennej z krwi i kości i dlatego nie chciałaby mieć zbyt „łatwego” męża, ale raczej takiego, który by wymagał z jej strony strony wysiłku wychowawczego, na którym by mogła potrenować sztukę penitencjarną. To bardzo ambitna dziewczyna. Skończyła prawo, magisterkę napisała z prawa karnego wykonawczego. Dokładnego tytułu jej pracy magisterskiej nie pamiętam, ale chodzi tam o związki prawa karnego wykonawczego z prawem naturalnym. Może ją kiedyś poznasz. Fajnie by było.   Na razie, muszę już kończyć   twoja Agnieszka     List mi się udało dać oddziałowej może pięć minut po jego napisaniu, ale wiedziałam, że i tak wyjdzie dopiero następnego dnia.   ***   Jest piątek. Dla niektórych koniec tygodnia, chociaż ja tego obecnie, w związku z przerwą semestralną, tak nie odczuwam. W ostatnią sobotę byłem u Agi w zakładzie karnym. Natomiast dzisiaj przyszła do mnie, do mieszkania pani Krysia Jaworska. Opowiedziała mi, że rozmawiała z moją żoną i dowiedziała się, że w naszym małżeństwie wcale nie jest źle, a jest wręcz bardzo dobrze.   Ja na to odparłem, że w zasadzie, to ja nic innego nie mówiłem. Skoro mówiłem, że głupieję na jej punkcie, no to znaczy przecież, że jestem w niej zakochany po uszy albo wręcz po czubek głowy. A że powiedziałem, że jej nie kocham? No cóż… Słowo „kochać” we współczesnej praktyce językowej jest zbyt słabe, zbyt wytarte, więc się zdystansowałem od tego pojęcia. Skoro jako „kochanie” określa się na przykład także uprawianie seksu, to ja miałem prawo uznać to słowo za zbyt wieloznaczne. W końcu ja z Agnieszką nie miałem seksu od kiedy ona jest za kratami, a jest to już spory szmat czasu. Ale czy to znaczy, że między nami nie ma więzi uczuciowej?? Jeszcze czego… Zawładnęła ona teraz moją wyobraźnią, jak nigdy dotąd. Przez praktykowaną za kratami skromność, a wręcz siermiężność stała się dla mnie pewnym ascetycznym ideałem i robi na mnie tym większe wrażenie, im bardziej na skutek więziennych restrykcji jest dla mnie niedostępna. W porównaniu z tym, co jest teraz, to normalne mieszkanie razem i regularne pożycie małżeńskie mogą się wręcz wydawać czymś nudnym.   Panią Krysię najwyraźniej te moje wywody przekonały, skoro na końcu powiedziała:   - To bardzo dobrze, że Pan tak kocha żonę, kiedy jest ona w więzieniu.    Bo ja to już poznałam parę małżeństw, gdzie    mąż porzucił żonę, kiedy ta trafiła za kraty.   - Proszę się nie martwić, pani Krysiu. - odpowiedziałem. -   Teraz, kiedy Aga jest w zakładzie karnym, mam na nią taką    ochotę, jak nigdy dotąd.   Ustaliliśmy, że do Agnieszki pojedziemy w sobotę przyszłego tygodnia. Pani Krysia obiecała, że sobie zarezerwuje ten dzień i tak się rozstaliśmy.   W nocy z piątku na sobotę miałem znowu sen z moją żoną w roli głównej. Aga szła ulicą z pełnymi torbami zakupowymi. Włosy miała związane w warkocz przerzucony przez ramię. Miała na sobie białą bluzkę, niebieskie dżinsy, a na bosych stopach…więzienne białe drewniaki, tyle, że...z czarnymi literami ZK, a więc te, które używa wewnątrz więziennego budynku. Kiedy ją taką spotkałem na ulicy, wziąłem od niej torby zakupowe i razem poszliśmy do nas do domu. Tam weszliśmy na piętro, do naszego mieszkania. Ja tam zostawiłem torby zakupowe oraz odprowadziłem Agnieszkę z powrotem na dół. Przed domen czekał na nią już samochód Służby Więziennej. Daliśmy sobie całusy na pożegnanie, ona do tego samochodu wsiadła, no i odjechali z moją żoną. Tak się zakończył mój kolejny dzień bez żony w domu. Dzień, których miało być jeszcze wiele...Natomiast wciąż jeszcze nie wiedziałem, jak Aga zareaguje na mój ostatni wybryk w stosunku do pani Krysi.                                  
    • @Lidia Maria Concertina Znakomity tytuł!
    • nie widzimy generała w telewizji  nie słyszymy go w radiu  dla nas to zwykła sobota  choć w szkole męczy nas Miron  stale ze swoim kabaretem  nie pamiętamy niczego  rodzice też nic nie pamiętają  jedynie babunia coś tam o jakichś pałkach i pistolecikach wspomina  o funkcjonariuszach w mundurach  o ludziach pobitych, zabitych  ci ludzie wciąż żyją  lecz czy nie zginą  wraz ze śmiercią babuni  a może  chcieliby stąd w końcu odejść  doświadczyć godnej śmierci  umrzeć  nie od broni plugawca  lecz z niepamięci 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...