Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Tajemnica Pluszowego Misia opowiadanie science fiction cz.6


Rekomendowane odpowiedzi

  Przez kilka pierwszych dni byliśmy w prawdziwym szoku. Czuliśmy wielką wagę naszego odkrycia. Różne myśli chodziły mi po głowie. Zastanawiałem się czy nie powinniśmy tego od razu upublicznić. Chłopaki myśleli tak samo. Jednak nasza wspólna, zbiorowa intuicja podpowiadała nam, żeby nikomu na razie nic nie mówić. Wiedzieliśmy aż nazbyt dobrze, że takie odkrycie ludzie natychmiast mogą wykorzystywać do walki przeciwko sobie i generalnie czuliśmy, że spowoduje ogólnoświatowy szok społeczny. Żaden z nas nie był pacyfistą, jednak zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że skutki ujawnienia odkrycia mogą być nieprzewidywalne.

 

Po ochłonięciu trochę z pierwszego wrażenia, wróciliśmy do intensywnych badań. Założyliśmy, że spróbujemy badać wciąż ten sam sygnał i dowiedzieć się o nim jak najwięcej. Wiedzieliśmy, że ta część pojedynczego sygnału, którą udało nam się zdekodować, a która przedstawia przekaz “wideo” dochodzący do mózgu z ludzkich oczu, nie jest całym sygnałem. Bardzo chcieliśmy się dowiedzieć co zawiera pozostała część. Założyliśmy, jak się później okazało słusznie, że rozszyfrowanie jednego sygnału otworzy nam drogę do rozszyfrowywania pozostałych. To, co już zobaczyliśmy znowu ułatwiło nam ukierunkowanie dalszych badań. Na codziennej, rannej naradzie, którą sami sobie organizowaliśmy przed przystąpieniem do pracy, mówiłem:

 

- Słuchajcie, jak jest obraz to pewnie jest i dźwięk. Trzeba
spróbować go wyselekcjonować i zdekodować.
- No, raczej logiczne.

 

Stwierdził Georg.

 

- W tym samym strumieniu szukamy składowej dźwięku.

 

Powiedziałem do chłopaków i od razu zaczęliśmy pod wodzą Georga, pisać kolejny program dekodujący. Po kolejnych kilku dniach żmudnych eksperymentów udało nam się wyselekcjonować tą cześć danych, która była strumieniem dźwięku. To, że się udało, zaskoczyło nas samych. Włączyliśmy nasze dekodery i znowu rozsiedliśmy się przed monitorem. Zobaczyliśmy ten sam, znany nam już obraz, jednak z głośnika popłynął niewyraźny dźwięk. Po kilkudziesięciu próbach ustawienia parametrów, usłyszeliśmy go w końcu całkiem wyraźnie. Usłyszeliśmy dźwięk kroków Chinki, która szła w stronę otwartych drzwi oraz gwar bawiących się na dworze dzieci. Wydawało nam się również, że słyszymy słaby, rytmiczny odgłos bicia jej serca i jej spokojny, równomierny oddech. “Ona” wyszła na zewnątrz i biegnący do niej chłopczyk głośno krzyczał coś po chińsku. Zaraz potem jedna z dziewczynek też coś do niej powiedziała.
Następnie, w chwili kiedy ona podniosła chłopca, po raz pierwszy usłyszeliśmy jej głos. Wysokim, ale miłym kobiecym głosem, coś szybko do niego powiedziała i dała mu buziaka. Potem powiedziała coś do dziewczynki, a ona w podobnym tonie jej odpowiedziała. Następnie słyszeliśmy stuk przestawianego stolika, kiedy na chwilę wróciła do domu. Obeszła dom i poszła do latryny. Słyszeliśmy po drodze lekki szum wiatru, a w latrynie szelest zrywanego z gwoździa i użytego papieru, pluskanie strumienia moczu oraz skrzypienie desek przybytku. “Ona” do końca nagrania nic więcej już nie mówiła. Na koniec słyszeliśmy plusk wody, kiedy myła ręce. Znowu byliśmy w szoku, ale już trochę mniejszym. Zaczęliśmy powoli oswajać się z nadzwyczajnością naszego odkrycia. Jack odezwał się pierwszy:

 

- Może warto by dowiedzieć się, co mówili?
- Pewnie to nic ważnego, ale się zgadzam że warto.
- Chińskiego uczyć się nie będziemy.

 

W internecie zaczęliśmy szukać translatora z chińskiego na angielski, wtedy Georg skonstatował:

 

- Nie tylko chiński, może będziemy w wkrótce potrzebować
wsparcia lingwistycznego w wielu językach. 

 

Spojrzeliśmy na siebie znacząco. Od razu zrozumieliśmy co ma na myśli. Znaleźliśmy dobry translator, obsługujący kilkanaście najczęściej używanych języków świata. Miał opcje głosową w czasie rzeczywistym. Był dosyć drogi wiec Jack w kilka minut ściągnął go  nielegalnie, łamiąc zabezpieczenie serwera. Skomentowałem:

 

- Źle synu postąpiłeś, nieładnie.
- Zwłaszcza że On to... chyba widział.

 

Dodał Jack. Spojrzeliśmy znowu na siebie a następnie roześmialiśmy się razem.

 

- Da się jakoś sprawić żeby On mnie nie podglądał?
- Widzę dwie opcje, jedna bardzo niepewna a druga na 100%
 zadziała.
- Gadaj.
- Pierwsza to garnek na głowie, może ołowiany?
- Lepiej uranowy?

 

Dodał Jack. Georg z rozczarowaniem pokiwał głową.

 

- Na pewno nie zadziała. Dla zjawiska splątania w naszej
 rzeczywistości nie ma żadnych technicznych barier.
Przynajmniej z tego co wiem. Jaka jest druga?
- Zakończymy transmisje, czyli po prostu cię chłopie utopimy
albo udusimy. Możemy cię również zastrzelić, no gdybyśmy
mieli czym.
- No nie wiem?
- Dajcie spokój, bo zaraz sami poumieramy ze śmiechu.

 

Georg, w 10 minut podpiął translator do naszego dekodera. Ustawiliśmy tak głośność, żeby oryginalny język słyszany był cicho a angielskie tłumaczenie głośno i wyraźnie, a następnie po raz kolejny zasiedliśmy w naszym czarodziejskim studio i włączyli przekaz. Usłyszeliśmy angielską transkrypcje:

 

- Mamo, mamo, mam cię, trzymam!
- Mamo, weź go sobie!
- Wong, baw się przez chwile z Zhang. Zhang zajmij się nim,
zaraz wracam.
- Dobrze, Wong choć tutaj!

 

                       *****

 

Szybko zorientowaliśmy się, że oprócz głównego strumienia danych, który udało nam się zdekodować, jest jeszcze w badanym przez nas sygnale drugi strumień o podobnej strukturze. Jack napisał program do wyselekcjonowania tego właśnie strumienia. Trwało to kilka dni. Sposób czytania danych mieliśmy już opracowany i zastosowaliśmy go do drugiego strumienia. Znowu zasiedliśmy w naszym zaimprowizowanym filmowym studio.

 

- Ciekawe co teraz zobaczymy?

 

Stwierdził Jack.

 

Uruchomiliśmy sygnał i na ekranie pojawił się taki sam obraz, który już znaliśmy, jednak znacznie mniej wyraźny. W mniejszej rozdzielczości. Znowu zobaczyliśmy obraz tej samej chaty i tą samą postać, idącą w stronę otwartych drzwi. Ona wyszła na zewnątrz i podniosła chłopca, równocześnie całując go w policzek. W tle słabo było słychać znajome już słowa i dźwięki. I nagle stało się coś dziwnego. Usłyszeliśmy znajmy głos, ale bardzo głośny i wyraźny. Translator tłumaczył:

 

- “Mój słodki Wong, wyrośniesz mi kiedyś na mądrego
mężczyznę!”

 

Mały chłopiec na chwile przybrał postać młodego, przystojnego mężczyzny, porządnie ubranego i uśmiechającego się do matki. Po sekundzie obraz młodzieńca zniknął. W tle znowu było słychać słabe dźwięki rozmowy i w przerwie znowu wyraźny głos:

 

- “Niech go przez chwile przypilnują.”

 

A na ekranie ukazał się obraz na którym chłopiec niespodziewanie podchodzi do kuchni i ściąga na siebie garnek z gorąca wodą. Po kolejnej sekundzie i ten obraz zniknął.

 

- “Nie! Nie mogę go tak zostawić! Przecież może wylać na
siebie gorący garnek!”

 

I wtedy „ona” wróciła z powrotem i przystawiła stolik do kuchni. Potem już nic się nie działo do chwili kiedy usiadła w latrynie. Wtedy znowu usłyszeliśmy głośny jej głos, choć wiedzieliśmy że nic wtedy nie mówiła. Translator tłumaczył:

 

- “Powinien mi dać jakieś pieniądze. Trzeba zrobić zakupy. Ta
praca na tej farmie jest źle opłacana. Oszukują jego i mnie.”

 

A po krótkiej chwili:

 

- “Może nie będzie bardzo zmęczony? Może mnie weźmie?
Mam dzisiaj ochotę. Trzeba pamiętać o tabletce.”

 

Potem przekaz zamilkł już do końca transmisji. Widzieliśmy już tylko znajome obrazy i słyszeli znajome dźwięki. Siedzieliśmy w ciszy. Wydawało się, że pierwszy szok mieliśmy już za sobą, ale tym razem naprawdę byliśmy w szoku. W hiper szoku. W końcu Jack się odezwał:

 

- Myślicie o tym co ja? Wiecie co to było?
- To proste, to jej myśli.
- Dobry Boże, co myśmy odkryli???!!!
- Słuchajcie to niesamowite, nierzeczywiste, nieziemskie,
 niemożliwe!!!
- Wszystko to jest nieziemskie i niemożliwe.
- Ciekawe, że myślała po chińsku?
- Prawda? Zastanawiające.
- Myślimy w konkretnym języku?
- No, na to wygląda.
- W takim razie nie bylibyśmy w stanie myśleć, dopóki nie
nauczymy się jakiegoś języka?
- To jest możliwe. Może do prostych myśli wystarczyłaby
wyobraźnia, czyli obrazy które rysował jej umysł, ale do
złożonych, abstrakcyjnych, chyba potrzebna jest znajomość
jakiegoś języka.
- Na to wygląda. 
- Jesteśmy myślącymi ludźmi bo potrafimy mówić?
- Możliwe, kto wie?
- Jak to możliwe, że jedna komórka w mózgu w której znajduje
się telegrafująca cząstka, posiada informacje o naszych
zmysłach? Ma łączność z całym mózgiem?
- Nie wiemy wszystkiego o mózgu, tam wszystko jest razem
połączone i razem współpracuje, jedne struktury potrafią być
zastępowane przez inne, kiedy zachodzi taka potrzeba.
- Kto wie, może w mózgu jest jakaś struktura, która zbiera
informacje z całego mózgu i je przygotowuje do transmisji?

 

Przez kolejne dni zaczęliśmy się przyglądać innym składowym naszego głównego sygnału. Emocje pierwszych wrażeń trochę opadły i zaczęliśmy podchodzić do naszych badań w bardziej usystematyzowany sposób. Mieliśmy już sprawdzone narzędzia do analizy poszczególnych składowych. Za każdym razem osiągaliśmy ten sam efekt. Obserwowaliśmy krótkie fragmenty życia różnych ludzi na całym świecie. Oglądaliśmy świat ich oczami i czytaliśmy ich myśli. To co nas trochę zaskoczyło to fakt, jak w istocie niewiele różnimy się między sobą, pomimo różnych kontynentów, religii, ras, koloru skóry i systemów wartości.

Temat tak nas wciągnął, że w tajemnicy przed zwierzchnikami a w szczególności przed naszym szefem, zaniechaliśmy prawie zupełnie naszych podstawowych obowiązków. Cały nasz wysiłek skupiony był na udoskonalaniu naszego czarodziejskiego “studia filmowego” i pracy nad naszym odkryciem. Wiedzieliśmy już, że pomimo tego że potrafimy dekodować strumienie obrazu i dźwięku ludzkiego wzroku i słuchu oraz strumień wyobraźni i myśli, to potrafimy odczytywać zaledwie około 60 procent danych pojedynczego przekazu. Nie mieliśmy pojęcia co zawierają pozostałe bity informacji. Pomimo intensywnej analizy, zdaliśmy sobie sprawę, że nigdy nie będziemy w stanie odszyfrować wszystkiego. To co natura tam transmitowała było tak niezrozumiale kodowane i zupełnie obce ludzkiej technice, że już nic więcej nie przychodziło nam do głowy. 
  Na początku wspólnie obserwowaliśmy sygnały i wspólnie próbowaliśmy wyciągać jakieś wnioski. Pierwsze co zauważyliśmy to to, że w trakcie każdego sygnału, oprócz stłumieni danych, które już znaliśmy, pojawia się w odstępach kilku dziesiątych sekundy pewna stała sekwencja. Oczywiście nie wiedzieliśmy co oznacza, ale zorientowaliśmy się, że dla danego sygnału jest stała i nigdy się nie zmienia oraz że dla różnych składowych, czyli dla różnych ludzi, zawsze jest inna, niż w pozostałych sygnałach. Założyliśmy, że każda składowa, czyli każdy człowiek, w swój indywidualny przekaz ma wbudowany “identyfikator”. Przynajmniej tak roboczo go sobie nazwaliśmy. Szybko nauczyliśmy Teddy‘ego oraz nasz dekoder, rozpoznawać te sekwencje. Otrzymaliśmy narzędzie do przeszukiwania całej bazy w poszukiwaniu znanego nam sygnału. Zauważyliśmy również, że w sekwencji identyfikatora występuje maleńki stały fragment, tylko w dwóch wariantach. Niemal od razu zrozumieliśmy, że odnosi się do płci obserwowanego obiektu. Poleciliśmy Teddy‘emu przeszukać całą bazę danych w poszukiwaniu przekazu, który miałby ten fragment sekwencji inny, niż kobieta lub mężczyzna. Po kilkunastu sekundach dowiedzieliśmy się, że takich rekordów nie ma. Jednak nie wykluczało to  możliwości istnienia ludzi, o zdefiniowanej przez naturę płci, ale nietypowej dla tej płci budowie ciała. W trakcie naszej wielomiesięcznej obserwacji różnych ludzi, za pomocą naszego zestawu urządzeń, natrafiliśmy na wiele takich przypadków.
  Wypróbowaliśmy z powodzeniem odkrycie identyfikatora w przeszukiwaniu całego sygnału, pod kątem znajdowania fragmentów życia naszej Chinki. Teddy bez problemu nagrywał nam fragmenty tej szczególnej składowej i wiedzieliśmy o Chince i jej codziennym życiu coraz więcej. Poznaliśmy jej męża i innych członków jej rodziny oraz najbliższych znajomych i przyjaciół. 
  Następnie przyszedł czas na kolejne ważne odkrycie. Tu też pomógł nam przypadek. Jack szczegółowo przeglądał zapis przekazu jednego z Kanadyjczyków który jechał samochodem po autostradzie. Kierowca ten zatrzymał się na stacji benzynowej a następnie po zatankowaniu ponownie wjechał na drogę. Jack zauważył, że w podobnej częstotliwości do pojawiania się “identyfikatora” w sygnale pojawia się inna powtarzająca się sekwencja danych. Jack wyodrębnił tą sekwencję i zauważył, że w trakcie kiedy kierowca poruszał się po autostradzie, to sekwencja nieco się zmieniała. Podobnie jak przy identyfikatorze, nie mieliśmy pojęcia co właściwie się zmienia. Czy są to odpowiedniki liczb w jakimś systemie liczbowym czy coś w rodzaju alfabetu lub innych znaków, jednak Jack zauważył regularne, niewielkie zmiany. I wreszcie odkrył, że w chwili kiedy kierowca zatrzymał się przed dystrybutorem, a zanim wysiadł z samochodu, sekwencja składowej sygnału przestała się zmieniać. Potem gdy wysiadł z samochodu, znowu nieznacznie zaczęła się zmieniać. A potem gdy wrócił po zatankowaniu, ale zanim ruszył to sekwencja znowu była identyczna jak ta, kiedy pierwszy raz siedział w nieruchomym samochodzie. I wreszcie, kiedy kierowca ruszył samochodem to sekwencja sygnału zaczęła się znacząco zmieniać. Jack doznał olśnienia, kiedy nam to pokazywał:

 

- Panowie, myślę że ta sekwencja sygnału wskazuje na jego
 lokalizacje. Krótko mówiąc to “lokalizator”.

 

  Zaczęliśmy przyglądać się innym sygnałom przypisanym ludziom w ruchu i stwierdziliśmy, że Jack ma rację. Poleciliśmy Teddy‘emu przeszukiwać bazę w poszukiwaniu składowych z tą samą sekwencją i widzieliśmy, że pochodzą od ludzi którzy są w tym samym miejscu. Najczęściej byli to rodzice z dziećmi na ręku albo... pary w trakcie pocałunku lub stosunku. Mięliśmy z tym dużo zabawy. Postanowiliśmy z pełną determinacją to rozszyfrować po to, aby na jej podstawie móc lokalizować poszczególnych ludzi. Przeszukiwaliśmy setki sygnałów w poszukiwaniu takich obrazów, które pozwoliłyby na dokładną identyfikację miejsca na Ziemi i tworzyliśmy bazę danych zapisu sekwencji przypisanej do konkretnej lokalizacji. Było to trudne i żmudne zadanie. Szukaliśmy turystów zwiedzających znane na świecie miejsca. Wyszukiwaliśmy strefy czasowe w których na przykład można zwiedzać Luwr albo wieżę Eiffla. Tadż Mahal, Mur Chiński, Yellowstone, albo bazylikę św. Piotra lub kościół Hagia Sophia. I kilka razy udało nam się trafić. Następnie Georg napisał program, który znalazł prawidłowości pomiędzy współrzędnymi ludzi a zapisem sekwencji lokalizatora. Nic z tego na początku nie wychodziło, ale w końcu i tu dopisało nam szczęście. Udało nam się w sekwencji lokalizatora wyodrębnić trzy fragmenty, które lokalizowały obiekt w pobliżu Ziemi. To one właśnie się zmieniały przy poruszaniu ludzi na Ziemi, choć stanowiły tylko niewielką cześć “lokalizatora“. Do czego służyła nieodszyfrowana cześć tej sekwencji, nie wiedzieliśmy. Georg zaproponował hipotezę, że może do orientowania obiektów w innym systemie odniesienia, poza przestrzenią przyległą do naszej planety. Jednak nie mieliśmy pojęcia jak mielibyśmy to odszyfrować. Nie wiedzieliśmy jak lokalizator dokładnie działa, ale udało nam się ustalić, że odnosi się do trzech stałych punktów. Jednym był geometryczny środek Ziemi a pozostałe dwa, to stałe punkty w jej okolicach. Udało nam się wyliczyć, że współrzędne jednego z tych punktów  znajdują się w bliskiej przestrzeni kosmicznej, w odległości  35796 km* nad równikiem a drugi znajdował się na jej powierzchni. Odkrycie tego naprawdę było trudne. Pomogła nam intuicja i wiele szczęścia. Mieliśmy wrażenie jakby Opaczność chciała nam w tym pomóc. Zorientowaliśmy się,po wnikliwej analizie danych, że pomiar był bardzo dokładny. Odnosił się precyzyjnie do położenia obserwowanego człowieka.

 

- Jack. Gdzie jest ten punkt “zerowy” od którego jesteśmy
namierzani?
- Ciekawe pytanie, zaraz to policzymy.

Po dziesięciu minutach Jack się odezwał:

- O jacie, tutaj na Ziemi. To punkt na powierzchni Ziemi.
Wiecie gdzie?
- No gadaj!
- Izrael, Jerozolima, kurde, to Bazylika Grobu Pańskiego.
- Co takiego?
- No tak, dokładnie tam. Koledzy mam pomysł.

 

                       *****

 

Georg przez kilka dni coś intensywnie liczył. W końcu napisał odpowiedni program i zakomunikował:

 

- Chyba mam sposób.
- Na co?
- Chyba wiem jak współrzędne geograficzne zamienić na

sekwencję sygnału. Proszę o telefon z GPS. 

 

Jack podał mu współrzędne z telefonu.

 

- No koledzy, oto nasze współrzędne. Thomas odpalaj
Teddy‘ego.
- Georg, coś ty znowu wymyślił, będziesz nas podglądał?
Lepiej znajdź jakąś dziewuchę pod prysznicem.

 

Wprowadziliśmy zapis sekwencji i Teddy po kilkunastu sekundach “wypluł” krótkie nagranie wybranej składowej. Od razu poszło na dekoder a my znowu zasiedliśmy w naszym studio. Na ekranie poznałem siebie i Georga jak wpatrujemy się w monitor. Zrozumieliśmy, że patrzą na nas oczy Jacka. 
Z głośnika popłynął dźwięk:

 

- Georg coś ty znowu wymyślił, będziesz nas podglądał?
Lepiej znajdź jakąś dziewuchę pod prysznicem.

 

Odskoczyliśmy wszyscy trzej od monitorów. Jack z wielkim przerażeniem w oczach. Georg przełączył na drugi strumień. Znowu ten sam widok, ale z głośników popłynęła prorocza treść myśli Jacka:

 

- “Kurde w co my się tu bawimy, to się źle skończy!”

 

Skonstatowałem przejęty:

 

- Słuchajcie jak niewiele wiemy jeszcze o naszym mózgu. Jest
w stanie precyzyjnie lokalizować nas w przestrzeni bliskiej
Ziemi a my, jako jego użytkownicy nie wypracowaliśmy 
w procesie ewolucji żadnego mechanizmu, żadnego zmysłu
aby wykorzystywać tą umiejętność. To naprawdę dziwne. Dla
kogo lub czego ewolucja to rozwiązała, jeśli nie dla nas?

 

.............

* To odległość orbity geostacjonarnej od równika. Taki punkt mógłby teoretycznie stanowić układ odniesienia będąc cały czas nad tym samym miejscem na Ziemi, podobnie jak satelita geostacjonarny, (taka fantazja autora:).

 

............................

 

Dotyk Amani, Tajemnica Pluszowego Misia, Spisek Duchów       .........   www. Ebookowo.pl

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • To co było nie minęło przeszłość jest teraźniejszością a ludzie są od dawna młodzi.
    • … stylistycznie trochę kuleje, bo co to są zdolności pływalne

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

       - nie brzmi to dobrze, choć pewnie chodzi o „pływackie”. Kwestia enigmatycznego „ zawilgocenia”, też pozostaje otwarta; natomiast empatyczny spryt, to skrót myślowy, wybrzmiewający  sprzecznie, gdyż spryt, bywa pochodną racjonalizmu ( o ile tutaj nie - intuicji? ), podczas gdy empatia/ współodczuwanie - jest cechą  emocjonalną, należącą do sumienia, czyli  emocji głębokich - wobec których racjonalizm jest wtórny, spóźniony jako czynnik występujący  w  interakcji…   w drugiej strofie niejasny jest podmiot- o kim mowa? Nie chcę się domyślać, chcę, żeby z tekstu jasno wynikało o którego PLa chodzi…   pozdr.   
    • @Dagmara Gądek Zupełnie przypadkowo wybrałem Filharmonię Szczecińską i trafiony...parapsychologia:-))) Pozdrawiam 
    • Sama baśń jest niezwykle poruszająca,  ukazując pojemność matczynego serca i zwielokrotniony potencjał miłości sprawia, że pytamy się skąd płynie źródło dające siłę tej więzi; natomiast wykonanie … - ciut ciosane; nadużywasz zaimków, pewne rzeczy możnaby ująć bardziej wyrafinowanie - choć nie upieram się, bo możliwe, że wydźwięk przekazu,  zawoalowany w wysublimowanej formie, rozmyłby rzeczowe przesłanie; ta suchość przypomina mi niektóre wschodnie bajki; oszczędne w ornamentyce, a konkretne w swej filozofii….    pozdrawiam 
    • @Adaś Marek … dziękuję bardzo za kolejną anegdotę i życzenia ; w moim wieku, gdy ktoś nuci piosenkę Skaldów, szybko rozglądam się za młodszą koleżanką i dopowiadam …tam, tam prześliczna ;) natomiast budynek Filharmonii Szczecińskiej ( mąż w niej grał, ja tylko słuchałam koncertów )- jest w dwójnasób prawdziwym wyzwaniem, by się do niego „ dostać”  w sensie dosłownym, gdyż pomimo znakomitej

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      akustyki, pozbawiony jest … okien   Ale i bez tego otrzymał przed laty za projekt prestiżową nagrodę  zagraniczną, bo jest piękny, jak lodowy pałac   pozdrawiam miło :)
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...