Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Zapisz mi to na czymś


corival

Rekomendowane odpowiedzi

Historia pisma i materiałów piśmienniczych to temat rzeka, który zaledwie „liznę” po powierzchni. Sądzę jednak, że warto go poruszyć choćby w zarysie, dla jakiejś ogólnej orientacji i w celu przybliżenia. Skupiłam się na tym co jest nam w pewien sposób bliskie, nie poruszając wielu aspektów dotyczących ludów Ameryki Południowej i Środkowej, większości Azji, Półwyspu Arabskiego i Afryki. 

Zarówno język, jak i pismo rozwijały się niezależnie w każdej kulturze przez wiele tysięcy lat. Ich rozwój przebiegał rozmaicie, niemniej wraz z bogaceniem się danego języka, powstawaniem nowych słów i środków wyrazu, rosła stopniowo potrzeba zapisywania myśli. W różnych zakątkach świata ludzie w pewnym momencie rozwoju zaczynali poszukiwać i tworzyć narzędzia, które pomagały im uwiecznić rzeczywistość. 

Najstarsze znane przykłady pisma, pochodzą z Uruk w południowej Mezopotamii i datowane są na 3300 lat p.n.e. Są to gliniane tabliczki pokryte pismem piktograficznym. Pismo tego typu obejmuje serię prostych znaków graficznych, z których każdy oznacza jakiś przedmiot, albo pojęcie. „Dzień” symbolizował wizerunek słońca wstającego nad horyzontem, rysunek nogi oznaczał „stać”, albo „iść”, narysowany zestaw głowy i miski znaczył „jeść”, „jęczmień” przedstawiony był za pomocą kłosa zboża, a „ptak” za pomocą schematycznego rysunku ptaka. Zidentyfikowano już ponad siedemset znaków, stanowiących w sumie bardzo bogaty, złożony zestaw pojęć.  

Tekstów zapisanych tego typu znakami nie da się przeczytać. Można je zaledwie interpretować, a nawet to sprawia wciąż jeszcze rozmaite problemy. Pismo piktograficzne nie daje nam żadnych wskazówek co do tego jakim językiem posługiwali się mieszkańcy ówczesnej Mezopotamii. 

Tymczasem, około 3000 lat p.n.e. w Egipcie zaczęło się z wolna kształtować pismo hieroglificzne. Początkowo jako zapis symboli, ale około 2800 lat p.n.e. nastąpił pewien przełom. W tym czasie znakom zaczęto przyporządkowywać konkretne wartości fonetyczne. Tego typu pismo nadawało się już do zapisywania dźwięków mowy ludzkiej. Podobnie było z pismem klinowym, którego nazwa pochodzi od kształtu odcisków rylca trzcinowego.  

Na przestrzeni 3000 lat, kiedy to pismo egipskie powstawało, rozwijało się i stopniowo zanikało wyparte przez grekę po 332 roku p.n.e., przechodziło ono różne metamorfozy. Hieroglify zawsze były pismem świętym, używanym głównie do zapisywania modlitw, zaklęć i tekstów religijnych najczęściej na ścianach świątyń, grobowców i sarkofagów. Później pojawiło się pismo hieratyczne, będące uproszczoną wersją hieroglifów, używane głównie przez kapłanów i służące do zapisywania tekstów na papirusie. Najpóźniej rozwinęło się pismo demotyczne, stosowane najczęściej wśród ludu do korespondencji i sporządzania dokumentów urzędowych. 

Już Pliniusz Starszy stwierdził, że bez karty papirusowej trudno wyobrazić sobie cywilizację ludzką, a tym bardziej historię. Dzisiaj może jednak nie tak znowu radykalnie podeszlibyśmy do tej kwestii. Warto jednak z grubsza przyjrzeć się temu materiałowi piśmienniczemu, bo faktycznie odegrał dużą rolę w rozwoju cywilizacji śródziemnomorskiej.  

Najstarszy zachowany papirus liczy sobie 5000 lat i został odkryty w grobowcu dostojnika z czasów I dynastii. Był to niewielki zwój, na którym nie stwierdzono śladów tuszu, więc nigdy nie był zapisany. Kariera papirusu jako materiału piśmienniczego rozpoczęła się w czasach V dynastii. Z tego okresu pochodzą pierwsze zapisane karty. Stopniowo ich ilość rosła i ze Średniego i Nowego Państwa znamy już całe zachowane do naszych czasów archiwa papirusowe. Między IV wiekiem p.n.e., a IV wiekiem n.e., papirus stał się jednym z głównych egipskich towarów eksportowych, czemu zawdzięcza międzynarodową karierę. Do XI wieku to właśnie ten rodzaj kart używany był przez kancelarię papieską, ale już wówczas papirus zaczyna być wypierany przez tańszego, choć mniej odpornego konkurenta – papier.  

Pomimo licznych znalezionych tekstów egipskich obejmujących najróżniejsze sprawy i dziedziny życia, nigdzie nie znaleziono opisu sposobu wytwarzania arkuszy papirusowych, ani malowidła dotyczącego tej sprawy. Wiadomo jednak, że surowcem do produkcji tego materiału piśmienniczego był papirus, roślina rosnąca przede wszystkim w Delcie Nilu. Z miąższu łodyg, chronionego przez zewnętrzną korę wyrabiano karty. Z reszty rośliny wyrabiano liczne przedmioty, a kłącza wykorzystywano do jedzenia, albo je suszono i używano jako materiał opałowy.  

Jedynym źródłem, które daje nam jakieś pojęcie o sposobie wytwarzania papirusu, jest „Historia Naturalna” Pliniusza Starszego z I wieku n.e. Opis jest według znawców tematu bardzo nieprecyzyjny, a w niektórych aspektach mylący.  

Aktualnie dziko rosnący papirus zanikł w Egipcie całkowicie i nie do końca jest wyjaśnione co spowodowało taki stan rzeczy. Istnieją dwie hipotezy. Jedna mówi, że przyczyną była nadmierna eksploatacja tej rośliny, a inna obarcza winą drastyczne zmiany klimatu i wyschnięcie wielu odnóg Nilu w Delcie.  

Z Egiptu przenieśmy się do starożytnego Rzymu. W czasach kiedy Juliusz Cezar i Horacy pisali swoje dzieła używając do tego liter alfabetu łacińskiego, w użyciu był pergamin jako materiał piśmienniczy. Do produkcji pergaminu potrzebna jest skóra młodego zwierzęcia, na przykład kozy, czy królika. Należy zanurzyć ją w mleku wapiennym na dwa, albo trzy tygodnie, a po wyjęciu rozciągnąć na desce i usunąć tępym narzędziem sierść. Później odwraca się skórę i oczyszcza jej wewnętrzną powierzchnię z resztek mięsa. Następnie tak przygotowaną skórę naciąga się na drewnianą ramę za pomocą kołeczków i tak pozostawia do wyschnięcia. Na koniec się ją wygładza. Gotowy pergamin jest mało elastyczny, dlatego nie używa się go w całości, ale tnie na karty. 

Pergamin był znacznie bardziej wytrzymały od papirusu i można było zapisywać obie jego strony, ale miał jeden zasadniczy minus. Jego produkcja była dość kosztowna. Zapewne dlatego niezbyt długo utrzymał się jako materiał piśmienniczy i kiedy już w średniowieczu pojawił się papier, z łatwością go wyparł. 

A jak zaczęła się historia produkcji papieru? Jak wiele innych wynalazków, od obserwacji natury. Około 100 roku n.e. Chińczyk Cai Lun, doradca cesarza, przez jakiś czas podpatrywał osy. Zauważył, że żeby budować swoje „kartonowe” gniazdo, rozdrabniają one fragmenty roślin i starannie je łączą. Jako ambitny człowiek stwierdził, że skoro tak niewielkie osy to potrafią, to on również powinien. Po długich próbach, pełnych błędów i niepowodzeń doszedł wreszcie do odpowiedniej metody. W potażu, czyli popiele drzewnym gotował rośliny. Z bambusa wykonał ramkę, a z traw i trzciny powiązanych końskim włosiem zbudował sitko ramki czerpalniczej, gdzie osadzała się półmasa celulozy. Po wyschnięciu dawała ona kartę, na której można było pisać. W ten sposób rozpoczęła się historia produkcji papieru.  

Na obszarze śródziemnomorza znajomość papieru pojawiła się około XIII wieku i dość szybko się rozprzestrzeniła.  

W Polsce pierwszy młyn papierniczy powstał w 1491 roku w Prądniku Czerwonym. Początkowo papier produkowano z celulozy uzyskiwanej z roślin: słomy, bawełny, skrzypu, konopi i innych. Później wynaleziono jeszcze inne źródło celulozy. Wykorzystywano do tego stare zużyte ubrania, wykonywane przecież z naturalnych włókien. Wrzucano je do wylepionego gliną dołu, zalewano mlekiem wapiennym i zostawiano na około trzy tygodnie. Po tym czasie odzież dosłownie się rozchodziła. Tak spreparowane materiały wrzucano następnie do holendra, czyli urządzenia służącego do rozcierania szmat. Następnie zamaczano tak uzyskany materiał w wodzie, żeby pozyskać celulozę. Kiedy roztwór osiągnął wygląd białej, mętnej cieczy, można było czerpać z niego papier za pomocą ramki czerpalniczej. Góra ramki miała kształt i wielkość kartki papieru, którą chciano osiągnąć. Dolna część to ramka z sitkiem, przez które wypływał nadmiar wody. Czasem na celulozie układano dla ozdoby kwiatki, zioła, listki. Całość zawijano w tkaninę i wkładano do młyna papierniczego, by odcedzić resztę wody.  

Troszkę inaczej rozwijała się problematyka pisma w Rusi. W XII i XIII wieku Słowianie Wschodni budowali swoją tożsamość kulturową w oparciu o prawosławie. Sztuka pisania i czytania rozwijała się w wyższych warstwach społecznych, ale w swoim poszukiwaniu materiałów piśmienniczych ludzie zamieszkujący te tereny poszli w trochę inną stronę, wykorzystując własne zasoby naturalne. Podczas badań wykopaliskowych odnaleziono kilkanaście zwitków zewnętrznej warstwy kory brzozowej z tekstami w języku staroruskim, datowane na ten okres czasu. Takie zwitki w naukowej literaturze rosyjskiej określa się mianem „gramot na brzozowej korze”. Rosyjscy archeolodzy zgodnie twierdzą, że gramoty były w średniowiecznej Rusi powszechnym sposobem korespondencji. Niewielka ilość znalezionych zapisków to efekt licznych pożarów i najazdów, a co za tym idzie zniszczeń, nawiedzających Ruś od tamtych czasów.  

Zupełnie innym tropem poszła Skandynawia i jej gwałtowni, nieustępliwi, przedsiębiorczy i zachłanni mieszkańcy, Wikingowie. Mieli oni także swoje drugie oblicze, ludzi wyrafinowanej kultury, zapisujących doznania związane z odbiorem otaczającego ich świata. Potrafili również ten zapis odczytywać.  

Wikingowie posługiwali się alfabetem runicznym, zapisując teksty w językach północnogermańskich i nordyckich. Najstarsze zapisy datowane są na II wiek n.e. i zawierają imiona własne i niewątpliwie są tekstami magicznymi. Występowały one na różnych przedmiotach, które dzięki temu nabierały walorów amuletu. Inskrypcje te są już w pełni uformowane, stąd podejrzenie, że pismo runiczne musiało jednak wykształcić się dużo wcześniej, być może na przełomie er. Pośrednie przesłanki wskazują, że zanim wynaleziono runy, stosowano na terenie Skandynawii system magicznych znaków, zwanych taikn. Wśród runologów nie ma zgodności co do tego, jak powszechna była umiejętność rycia run, a zwłaszcza ich odczytywania. 

W pierwotnym założeniu runy nie miały służyć pisaniu w dzisiejszym tego słowa znaczeniu. Miały być to litery magiczne, które należało ryć w drewnie. Długość runicznej wiadomości była ograniczona. Zapisywano krótkie, proste informacje. Długie, opisowe teksty były w tym alfabecie niemożliwe do zrealizowania. Ponieważ w założeniu runy miały być wycinane w drewnie, determinowało to kształt liter.  

Na pierwotny alfabet runiczny składały się 24 litery, które czytane według kolejności, dały zwyczajową nazwę całego pisma – futhark. Już dawno zwrócono uwagę, że niektóre z liter wykazują graficzne podobieństwo do liter alfabetu łacińskiego (r, i, b, f, u), albo greckiego (beta, sigma). To może sugerować, że alfabet runiczny został wymyślony przez te ludy germańskie, które zetknęły się ze Starożytnym Rzymem. Inna hipoteza mówi, że podłożem mogło być któreś z pism północnej Italii, na przykład etruskie.  

Najwcześniejsze znaleziska zapisów runicznych są bardzo trudne do odczytania i interpretacji. Prawdopodobnie są odzwierciedleniem bardzo wczesnej fazy języka germańskiego. Być może część wyrazów zwyczajnie później zanikła, stąd kłopoty z odczytem.  

Rozwój pisma literowego nie zdominował życia codziennego i tradycyjnego przekazywania informacji. Znajomość pisania i czytania zazwyczaj była ograniczona. Z tego zapewne powodu zachowały się bardzo długo tradycje i instytucje opierające się na przekazie ustnym. Jeszcze długo literatura była prezentowana słuchaczom, albo publiczności teatralnej. Nie istniało czytelnictwo w dzisiejszym rozumieniu tego słowa. Epoka pisemnej komunikacji dość powszechnego zastosowania pisma w Europie rozpoczęła się dopiero w XV wieku. Przyczyniło się do tego wynalezienie druku i ruchomych liter przez Johannesa Gutenberga i rozwój przemysłowej produkcji materiału do pisania, czyli papieru.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Julia Álvarez Co do społeczeństwa obrazkowego (mam tu na myśli młode pokolenie), masz rację. Jeśli dasz im do wyboru tekst i zbiór zdjęć jako prezentację, z grupy 50 osób niemal wszystkie wybiorą obrazki. Będziesz miał szczęście, jeśli ze trzy się wyłamią i zabiorą się za czytanie. Cóż, trzeba się dostosować ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 tygodnie później...

Bardzo ciekawa publikacja, szczególnie w części dotyczącej materiałów piśmienniczych.To co mnie w jakiś sposób uderza,to przemożna chęć odciśnięcia swojej myśli na trwalszym materiale. Pierwotnie chyba nawet nie chodziło o przekaz myśli, tylko o pozostawienie śladu po sobie. Ciekawe czy dla przyszłych pokoleń czy dla potwierdzenia - tak, ja istnieję. Co kierowało naszymi przodkami ,którzy już 40 tysięcy lat temu zostawiali znaki na ścianach jaskiń? 

Dziękuję Autorce, z niecierpliwością szukając wolnego czasu na przeczytanie kolejnych materiałów.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@8funZ automatu, to tylko w czasach, kiedy zapisywano znaki na ścianach jaskiń. Te symbole były jasne i czytelne dla wszystkich. Wraz ze stopniem komplikowania się pisma, zmieniało się i to.

Weźmy starożytny Egipt... były symbole czytelne dla wszystkich i używane nawet przez lud, ale już pisanie i odczytywanie tekstów, wykonywali skrybowie wyszkoleni w tym kierunku, kapłani i część możnych. Pozdrawiam :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Czyli zapisywali i potrafili odczytywać to co zapisali? Znaczy — Wikingowie potrafili pisać, a także czytać? (wiadomo, nie wszyscy, ale znaczny procent — nieważne) Zgadza się? to miałaś na myśli?   Przepraszam, że tak dopytuję, ale lubię się upewnić czy dobrze zrozumiałem? A i temat ciekawy :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@8fun Musiałabym  cofnąć się w czasie, żeby to zmierzyć ;) Nie wiem, czy ktoś próbował spekulowac na ten temat. Nie trafiłam w publikacjach, których użyłam, ale też nie ryłam głęboko. Moim celem było zasygnalizowanie tematu :) Pozdrawiam :)

@8fun Cieszy mnie, że zainteresował Cię temat. Dopytuj, nie ma sprawy. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

liczby nieważne :)

 

1) Wikingowie potrafili pisać, a także czytać.
2) Wikingowie potrafili czytać, a także pisać.

Pierwsze zdanie to nadmiar, gdyż jak się potrafi pisać, to wiadomo, że się potrafi czytać.
Drugie zdanie jest prawidłowe, gdyż można potrafić czytać, ale nie potrafić pisać.

np. "Kupiłam warzywa i marchewkę" czy Kupiłam marchewkę i inne warzywa? To miałem na myśli pisząc że "z automatu". Dobranoc :)
 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 miesiące temu...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @beta_b Naprawdę bardzo ładny i pozytywny tekst. Podoba mi się, a im dalej, tym fajniejszy. 
    • spotkało się zimno i deszcz   a ja ja rowerem do pracy trochę daleko czterdzieści kilometrów ufam że…   spojrzenie w górę rozmowa z... nie lubię znajomości czasami jednak...   cuda  się zdarzają  wystarczy wierzyć ruszam samochód zostaje w garażu   11.2024 andrew Czy zmoknę…
    • @Jacek_Suchowicz Super bajka Miło zasnąłem    Pozdrawiam serdecznie  Miłego dnia 
    • Opływa mnie woda. Krajobraz pełen niedomówień. Moje stopy. Fala za falą. Piana… Sól wsącza się przez nozdrza, źrenice... Gryzie mózg. Widziałem dookolnie. We śnie albo na jawie. Widziałem z bardzo wysoka.   Jakiś tartak w dole. Deski. Garaż. Tam w dole czaiła się cisza, choć słońce padało jasno i ostro. Padało strumieniami. Przesączało się przez liście dębów, kasztanów.   Japońskie słowo Komorebi, oznacza: ko – drzewo lub drzewa; more – przenikanie; bi – słoneczne światło.   A więc ono padało na każdy opuszczony przedmiot. Na każdą rzecz rzuconą w zapomnienie.   Przechodzę, przechodziłem albo bardziej przepływam wzdłuż rzeźb...   Tej całej maestrii starodawnego zdobienia. Kunsztowna elewacja zabytkowej kamienicy. Pełna renesansowych okien.   Ciemnych. Zasłoniętych grubymi storami. Wyszukana sztukateria...   Choć niezwykle brudna. Pełna zacieków i plam. Chorobowych liszai...   Twarze wykute w kamieniu. Popiersia. Filary. Freski. Woluty. Liście akantów o postrzępionym, dekoracyjnym obrysie, bycze głowy (bukraniony) jak w starożytnej Grecji.   Atlasy podpierające masywne balkony… Fryz zdobiony płaskorzeźbami i polichromią.   Metopy, tryglify. Zawiłe meandry…   Wydłużone, niskie prostokąty dające możliwość rozbudowanych scen.   Nieskończonych fantazji.   Jest ostrość i wyrazistość świadcząca o chorobie umysłu. O gorączce.   Albowiem pojmowałem każdą cząstkę z pianą na ustach, okruch lśniącego kwarcu. I w ostrości tej jarzyła mi się jakaś widzialność, jarzyło jakieś uniesienie… I śniłem na jawie, śniąc sen skrzydlaty, potrójny, poczwórny zarazem.   A ty śniłaś razem ze mną w tej nieświadomości. Byłaś ze mną, nie będąc wcale.   Coś mnie ciągnęło donikąd. Do tej feerii majaków. Do tej architektonicznej, pełnej szczegółów aury.   Wąskie alejki. Kręte. Schody drewniane. Kute z żelaza furtki, bramy...   Jakieś pomosty. Zwodzone nad niczym kładki.   Mozaika wejść i wyjść. Fasady w słońcu, podwórza w półcieniu.   Poprzecinane ciemnymi szczelinami puste place z mżącymi pikselami wewnątrz. Od nie wiadomo czego, ale bardzo kontrastowo jak w obrazach Giorgio de Chirico.   Za oknami twarze przytknięte do szyb. Sylwetki oparte o kamienne parapety.   Szare.   Coś na podobieństwo duchów. Zjaw…   Szedłem, gdzieś tutaj. Co zawsze, ale gdzie indziej.   Przechodziłem tu wiele razy, od zarania swojego jestestwa.   Przechodziłem i widzę, coś czego nigdy wcześniej nie widziałem.   Jakieś wejścia z boku, nieznane, choć przewidywałem ich obecność.   Mur.   Za murem skwery. Pola szumiącej trawy i domy willowe. Zdobione finezyjnie pałace. Opuszczone chyba, albo nieczęsto używane.   Szedłem za nią. Za tą kobietą.   Ale przyśpieszyła kroku, znikając za zakrętem. Za furtką skrzypiąca w powiewie, albo od poruszenia niewidzialną, bladą dłonią.   W meandrach labiryntu wąskich uliczek szept mieszał się z piskliwym szumem gorączki.   Ze szmerem liści pożółkłych, brązowych w jesieni. Uschniętych...   *   Znowu zapadam się w noc.   Idę.   Wyszedłem wówczas przez szczelinę pełną światła. Powracam po latach w ten mrok zapomnienia.   Stąpam po parkiecie z dębowej klepki. Przez zimne pokoje, korytarze jakiegoś pałacu, w którym stoją po bokach milczące posągi z marmuru.   W którym doskwiera nieustannie szemrzący w uszach nurt wezbranej krwi.   Balet drgających cieni na ścianach, suficie… Mojej twarzy...   Od płomieni świec, które ktoś kiedyś poustawiał gdziekolwiek. Wszędzie....   Wróciłem. Jestem…   A czy ty jesteś?   Witasz mnie pustką. Inaczej jak za życia, kiedy wychodziłaś mi naprzeciw.   Zapraszasz do środka takim ruchem ręki, ulotnym.   Rysując koła przeogromne w powietrzu, kroczysz powoli przede mną, trochę z boku, jak przewodnik w muzeum, co opowiada dawne dzieje.   I nucisz cicho kołysankę, kiedy zmęczony siadam na podłodze, na ziemi...   Kładę się na twoim grobie.   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-11-25)    
    • Ale dlaczego więźniarką ZIEMI?
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...