Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Zgłoś



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Wochen Stworzyłeś  piękny obraz wędrówki - zarówno tej dosłownej, jak i metaforycznej drogi życiowej. Szczególnie porusza mnie obraz "obcych śladów" raniących stopy - to tak trafnie oddaje, jak trudno jest iść ścieżką wytyczoną przez innych, jak bolesne może być dopasowywanie się do cudzych oczekiwań.
    • Pośród szumu liści i błota do kostek  Las nieświadomy - prowadzi do Ciebie  Drogę przede mną ze sciółki roztoczył  Odwdzięczę się kiedyś - oddając mu siebie    To co na końcu nie warte jest drogi Powtarzam to sobie, wypełniony gniewem  Piękna wymówka szarego człowieka  Na brak ambicji, pożegnanie z celem    "Piekło to inni" - pisałem ci w liście  Przekazując Sartre'a cudowne słowa  Setny już list mój dzisiaj napisałem  Może choć  jeden Tobie wysłać zdołam    Moknąc pod twym oknem, stoję bez nadziei Ledwo mnie dojrzałaś - płacząc w bieg się rwiesz Jeśli tak jak ja na innych przejechałaś się, To możemy się przejść, wiesz?
    • Ucieszona Monika pobiegła do ogrodu, gdzie w lipcowym słońcu wygrzewał się Mateusz, jej mąż. W ręku miała zaproszenie na polsko-niemiecką konferencję. – Zobacz, gdzie za trzy tygodnie będę! – zawołała entuzjastycznie. Mateusz uważnie przeczytał informację napisaną w dwóch językach. No i w tym Starym Folwarku będziesz mogła wreszcie porozmawiać po niemiecku. A w pałacu poczujesz się jak żona niemieckiego junkra! – dodał żartobliwie. Wiedział, że żona lubi historię, zwłaszcza Prus Wschodnich. Dla tego hobby od dwóch lat uczyła się języka niemieckiego. W dniu wyjazdu wcześnie wyszła z domu, miejskim Ikarusem dotarła na olsztyński dworzec. Była zadowolona, że udało się jej w kasie kupić bilet do Starego Folwarku. Teraz była pewna, że kierowca PKS-u ją zabierze. Wyszła z budynku dworca i usiadła na ławce obok dziwnie, jak na tę porę roku, ubranego mężczyzny. Przyglądała mu się ciekawie. Było lato, a on miał na sobie prochowiec. Pod rozpiętym płaszczem zobaczyła brązowy garnitur i ciemny krawat. Na kolanach trzymał średniej wielkości, podniszczoną już walizkę, oblepioną zagranicznymi nalepkami. Oszacowała wiek na lat czterdzieści. Był szczupły, miał okulary i inteligentną twarz. „Wygląda na nudnego urzędnika”, oceniła. Nagle obserwowany mężczyzna zwrócił się do niej. - Entschuldigung Sie, bitte. Fahren Sie vielleicht mit dem Bus nach Stary Folwark? Marta była tak zaskoczona, że przez moment nie wiedziała, co odpowiedzieć. - O! To Niemiec - zdziwiła się. Zrozumiała, że zapytał ją, czy jedzie autobusem do tej samej miejscowości. Musiała ułożyć odpowiedź. - Ja, ich fahre mit dem Bus nach Stary Folwark – potwierdziła nieśmiało. Spojrzała na rozmówcę. Uśmiechał się. Zrozumiał. „To działa! Naprawdę mnie rozumie”, myślała z radością. - Ich bin Wolfgang Kasstel. Können wir zusammen fahren? - zapytał. Tym razem Monika od razu wiedziała, że chce jechać razem z nią. - Ja, natürlich. Ich heiße Monika Nowak – przedstawiła się. Była pewna siebie i zadowolona z zawartej znajomości. Zaczęła się zastanawiać, dlaczego obywatel zachodniego państwa chce jechać zatłoczonym autobusem. Pierwszy raz spotkała się z czyś takim, że Niemiec nie ma swojego auta. Rozwiązanie przyszło jej do głowy natychmiast. - Ukradli mu samochód – pomyślała ze zgrozą. Na domiar złego, teraz dopiero zauważyła, ile śmieci walało się na chodniku. Jak brudny i obskurny był dworzec. Wiatr hulał w dziurawych wiatach. Narastały w niej kompleksy biedy i bylejakości życia w Polsce. Z tych smutnych myśli wyrwało ją poruszenie wśród oczekujących pasażerów. Autobus podjeżdżał na stanowisko. Monika zerwała się z ławki, zwróciła się do Wolfganga. - Kommen Sie mit mir! Niemiec posłusznie poszedł za nią. Kierowca stanął w otwartych drzwiach pojazdu i krzyknął: „najpierw bilety z kasy!” Monika wyciągnęła rękę do góry z biletem i przeciskała się przez stłoczonych na wysepce ludzi. Wolfgang naśladował jej zachowanie. Oboje wreszcie weszli do autobusu. Znaleźli nawet dwa wolne miejsca obok siebie. Marta ciekawie zerkała na sąsiada, który wyciągnął z kieszeni telefon i takie samo zaproszenie, które znajdowało się w jej torebce. Znowu ją zaskoczył. Zatłoczony autobus ruszył. Wolfgang wybrał numer podany na zaproszeniu i coś tłumaczył rozmówcy. Gdy skończył rozmowę, Monika z uśmiechem pokazała mu swoje zaproszenie. - Wirklich? Ich bin so glücklich! - zawołał. „Jest taki szczęśliwy, a jakoś nie bardzo chce ze mną rozmawiać”, dziwiła się. Oboje zatopili się we własnych myślach. Monice przypomniała się historia wojenna jej dziadka. We wrześniu 1939 roku był szeregowym żołnierzem i walczył pod Mławą. Po kapitulacji został jednym z pierwszych jeńców wojennych Stalagu 1B. A później Niemcy szeregowych polskich żołnierzy zamieniali w parobków i wysyłali do pracy w gospodarstwach niemieckiej arystokracji. Dziadek musiał pracować u największego posiadacza ziemskiego w Prusach Wschodnich w Druzliten. Sam książę podobno był człowiekiem honoru ale wśród jego zarządców było kilku sadystów. Ciekawe, co pomyślałby dziadek, widząc swoją zakompleksioną wnuczkę zadowoloną ze spotkania z potomkiem jego wrogów – wyrzucała sobie Monika. Wreszcie autobus zatrzymał się na przystanku w Starym Folwarku. Monika szybko wstała, dała znać Wolfgangowi, że muszą wysiadać. Do pałacu poszła sama, bo na Wolfganga czekał „komitet powitalny”, który go nie odstępował. Nieopodal, zza drzew zobaczyła białą ścianę budowli. Weszła do pięknego holu. Powitała ją uśmiechnięta pracownica Towarzystwa, wręczyła biuletyn „U progu nowego wieku” i wskazała drogę do sali konferencyjnej, w której było już kilkanaście osób. Organizator zapewnił tłumaczenie symultaniczne, więc Monika odetchnęła z ulgą. Wszystko będzie tłumaczone, wystarczy nałożyć słuchawki.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...