Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

SZIRIN, SZIRIN, CZYLI OH, DARLING...


Andrew Alexandre Owie

Rekomendowane odpowiedzi

SZIRIN, SZIRIN, CHYLI OH, DARLING, PLEASE BELIEVE  ME... 

 

 

Kurdish traditional song of "Şîrîn Şîrîn (Shirin, Shirin)" being performed by Shahram Nazeri  is accompanied by the Armenian Komitas Choir and Orchestra, conducted by Maestro Loris Teknavaryan.


Tradycyjna kurdyjską piosenka "Şîrîn Şîrîn (Szirin, Szirin)" wykonywana przez Szachrama Nazeri'ego z Iranu i  chóra i orkiestra ormiańskiego "Komitas" pod dyrekcją Maestro Łorisa Teknawarijana.

 

شیرین شیرین  Śehram Nazirî (Shahram Nazeri)
شهرام ناظری  Şîrîn Şîrîn
ئەرێ کوانێ مەیلەکەی گیانا جاری جارانت
Erê kwanê meylekey giyana carî caranit
ئەرێ کوانێ هات و چووی سەر هەوارانت
Erê kwanê hat u çûy ser hewaranit
ئای ھەللامە و شیرین ھەللامە و
Ay hellame û Şîrîn hellame û
شیرین گیان بۆ شیرین عومرم تەمامە و
Şîrîn giyan bo Şîrîn ‘umrim temam e û
ئای شیرین شیرین شیرین
Ay Şîrîn Şîrîn Şîrîn
شیرین گیان بۆ شیرین عومرم تەمامە
Şîrîn giyan bo Şîrîn ‘umrim temam e
ئەرێ ئاخرین قسەم گیانا هەر ناوی تۆیە
Erê axirîn qsem giyana her nawî toye
ئەرێ هەر چاوەکانم بە ماڵی تۆیە
Erê her çawekanim be mallî toye

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Shahram Nazeri is well known as a famous singer of the Persian Sufi songs in Farsi and a composer of music from texts of the  classical Iranian-Tajik poetry. He also performs  the traditional, folk songs, mostly in his native  Lurian dialect of the Kurdish language. 


Szachram Nazeri jest znany jako słynny śpiewak perskich pieśni sufickich w języku perskim oraz kompozytor muzyki z tekstów klasycznej poezji irańsko-tadżyckiej. Wykonuje również tradycyjne pieśni ludowe, głównie w swoim rodzimym dialekcie łuriańskim w języku kurdyjskim.

 

It is very difficult to accurately translate Middle Eastern traditional songs and folk poetry. The translation of the Şîrîn Şîrîn (Shirin Shirin) is no exclusion, even the very Persians admitted that its translation into Farsi wasn't quite accurate, the more so because the song is in the sorani dialect of the Kurdish language.


Bardzo trudno jest dokładnie przetłumaczyć tradycyjne pieśni i poezję ludową z Bliskiego Wschodu. Tłumaczenie Şîrîn Şîrîn (Szirin Szirin)
nie jest wykluczeniem, nawet sami Persowie przyznali, że jego tłumaczenie na język perski nie było całkiem dokładne, tym bardziej, że piosenka jest w dialekcie sorani języka kurdyjskiego.

 

What is this folk dialect song about? About the girl named Shirin, with whom the hero of the song is in love. Shirin is a feminine name that means "sweet". This name is common in the  Arabic, Persian and Turkish world.


O co chodzi w tej ludowej pieśni w dialekcie? O dziewczynie Szirin, w której zakochany jest bohater piosenki. Szirin to żeńskie imię, które oznacza „słodka, miła”. Ta nazwa jest powszechna w świecie arabskim, perskim i tureckim.

 

She "tortures" him, and he blames her for this, admonishing her: "Oh, Shirin, Shirin!", praying not to play with his feelings and him as a toy, because she sometimes leaves, then comes back, but he wants her to stay with him forever. The hero does not know what to endevour to keep her. Her lips are like rose petals, and on his lips there is only one sweet name "Shirin"! If he does not see her every moment of his life, then his life will be over.


Ona go „torturuje”, a on ją za to obwinia, upominając: "Och, Szirin, Szirin!", prosząc, by nie bawić się jego uczuciami i nim jak zabawką, ponieważ ona czasami wychodzi, a potem wraca, ale on chce ją na pozostanie z nim na zawsze. Bohater nie wie, co zrobić, żeby ją powstrzymać. Jej usta są jak płatki róż, a na jego ustach jest tylko jedno słodkie imię „Szirin”! Jeśli nie zobaczy jej w każdej chwili swojego życia, jego życie się skończy.

 

Naturally, this song, describing the sorrows of Young Kurdish "Werther" is being perceived by the other people ironically and humorously, and therefore, in fact, it is a funny, a jocular song. The more serious is the hero, the funnier are the ones around him. Even the choristers in the orchestra smile in passing. Shall will smile too? 


Oczywiście piosenka ta opisuje cierpienia młodego kurdyjskiego "Wertera" jest odbierana przez innych ludzi ironicznie i humorystycznie. To jest właściwie zabawną i humorystyczną piosenką. Im poważniejszy jest bohater, tym zabawniejsi są otaczający go ludzie. Nawet śpiewaczki uśmiechają się przelotnie. Czy my też się nie uśmiechniemy?

 

Tego bliskowschodniego dania trzeba spróbować.

 

Edytowane przez Andrew Alexandre Owie (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • spotkało się zimno i deszcz   a ja ja rowerem do pracy trochę daleko czterdzieści kilometrów ufam że…   spojrzenie w górę rozmowa z... nie lubię znajomości czasami jednak...   cuda  się zdarzają  wystarczy wierzyć ruszam samochód zostaje w garażu   11.2024 andrew Czy zmoknę…
    • @Jacek_Suchowicz Super bajka Miło zasnąłem    Pozdrawiam serdecznie  Miłego dnia 
    • Opływa mnie woda. Krajobraz pełen niedomówień. Moje stopy. Fala za falą. Piana… Sól wsącza się przez nozdrza, źrenice... Gryzie mózg. Widziałem dookolnie. We śnie albo na jawie. Widziałem z bardzo wysoka.   Jakiś tartak w dole. Deski. Garaż. Tam w dole czaiła się cisza, choć słońce padało jasno i ostro. Padało strumieniami. Przesączało się przez liście dębów, kasztanów.   Japońskie słowo Komorebi, oznacza: ko – drzewo lub drzewa; more – przenikanie; bi – słoneczne światło.   A więc ono padało na każdy opuszczony przedmiot. Na każdą rzecz rzuconą w zapomnienie.   Przechodzę, przechodziłem albo bardziej przepływam wzdłuż rzeźb...   Tej całej maestrii starodawnego zdobienia. Kunsztowna elewacja zabytkowej kamienicy. Pełna renesansowych okien.   Ciemnych. Zasłoniętych grubymi storami. Wyszukana sztukateria...   Choć niezwykle brudna. Pełna zacieków i plam. Chorobowych liszai...   Twarze wykute w kamieniu. Popiersia. Filary. Freski. Woluty. Liście akantów o postrzępionym, dekoracyjnym obrysie, bycze głowy (bukraniony) jak w starożytnej Grecji.   Atlasy podpierające masywne balkony… Fryz zdobiony płaskorzeźbami i polichromią.   Metopy, tryglify. Zawiłe meandry…   Wydłużone, niskie prostokąty dające możliwość rozbudowanych scen.   Nieskończonych fantazji.   Jest ostrość i wyrazistość świadcząca o chorobie umysłu. O gorączce.   Albowiem pojmowałem każdą cząstkę z pianą na ustach, okruch lśniącego kwarcu. I w ostrości tej jarzyła mi się jakaś widzialność, jarzyło jakieś uniesienie… I śniłem na jawie, śniąc sen skrzydlaty, potrójny, poczwórny zarazem.   A ty śniłaś razem ze mną w tej nieświadomości. Byłaś ze mną, nie będąc wcale.   Coś mnie ciągnęło donikąd. Do tej feerii majaków. Do tej architektonicznej, pełnej szczegółów aury.   Wąskie alejki. Kręte. Schody drewniane. Kute z żelaza furtki, bramy...   Jakieś pomosty. Zwodzone nad niczym kładki.   Mozaika wejść i wyjść. Fasady w słońcu, podwórza w półcieniu.   Poprzecinane ciemnymi szczelinami puste place z mżącymi pikselami wewnątrz. Od nie wiadomo czego, ale bardzo kontrastowo jak w obrazach Giorgio de Chirico.   Za oknami twarze przytknięte do szyb. Sylwetki oparte o kamienne parapety.   Szare.   Coś na podobieństwo duchów. Zjaw…   Szedłem, gdzieś tutaj. Co zawsze, ale gdzie indziej.   Przechodziłem tu wiele razy, od zarania swojego jestestwa.   Przechodziłem i widzę, coś czego nigdy wcześniej nie widziałem.   Jakieś wejścia z boku, nieznane, choć przewidywałem ich obecność.   Mur.   Za murem skwery. Pola szumiącej trawy i domy willowe. Zdobione finezyjnie pałace. Opuszczone chyba, albo nieczęsto używane.   Szedłem za nią. Za tą kobietą.   Ale przyśpieszyła kroku, znikając za zakrętem. Za furtką skrzypiąca w powiewie, albo od poruszenia niewidzialną, bladą dłonią.   W meandrach labiryntu wąskich uliczek szept mieszał się z piskliwym szumem gorączki.   Ze szmerem liści pożółkłych, brązowych w jesieni. Uschniętych...   *   Znowu zapadam się w noc.   Idę.   Wyszedłem wówczas przez szczelinę pełną światła. Powracam po latach w ten mrok zapomnienia.   Stąpam po parkiecie z dębowej klepki. Przez zimne pokoje, korytarze jakiegoś pałacu, w którym stoją po bokach milczące posągi z marmuru.   W którym doskwiera nieustannie szemrzący w uszach nurt wezbranej krwi.   Balet drgających cieni na ścianach, suficie… Mojej twarzy...   Od płomieni świec, które ktoś kiedyś poustawiał gdziekolwiek. Wszędzie....   Wróciłem. Jestem…   A czy ty jesteś?   Witasz mnie pustką. Inaczej jak za życia, kiedy wychodziłaś mi naprzeciw.   Zapraszasz do środka takim ruchem ręki, ulotnym.   Rysując koła przeogromne w powietrzu, kroczysz powoli przede mną, trochę z boku, jak przewodnik w muzeum, co opowiada dawne dzieje.   I nucisz cicho kołysankę, kiedy zmęczony siadam na podłodze, na ziemi...   Kładę się na twoim grobie.   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-11-25)    
    • Ale dlaczego więźniarką ZIEMI?
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...