Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

BB: To La Madrague on a Harley-Davidson Do Madrague'a Harleyem-Davidsonem


Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Bob Thomas: Mona Lisa, Brigitte Bardot Equally Hard To Interview (Reading Eagle, July 20, 1961)
Bob Thomas: Przeprowadzić wywiad z Moną Lisą i Brigitte Bardot jest równie trudno (Reading Eagle, July 20, 1961)

 

La Madrague covered by Kazuko Hohki, London, UK, in Japanese in 1986 La Madrague w wykonaniu Kazuko Hohki, Londyn, Wielka Brytania, po japońsku, 1986

 

September 28 was Brigitte Bardot`s birthday! She`s my idol! 28 września były urodziny Brigitte Bardot! To moją idolką!

 

Paroles par Jean-Max Rivière
Musique par Gérard Bourgeois

LA MADRAGUE*
Sur la plage abandonnée
Na opuszczonej plaży
Coquillage et crustacés
Muszle i kraby
Qui l’eût cru,
Kto uwierzył,
déplorent la perte de l’été,
lamentują nad utratą lata,
Qui depuis s’en est allé
Które już minęło.
On a rangé les vacances
Wakacji zapakowany
Dans des valises en carton
W kartoniki.
Et c’est triste quand on pense à la saison
I to smutne, kiedy myślisz o sezonie
Du soleil et des chansons
Słońca i pieśni.
Pourtant je sais bien
Choć dobrze wiem,
l’année prochaine
Że za rok
Tout refleurira nous reviendrons
Wszystko znowu zakwitnie, wrócimy,
Mais en attendant je suis en peine
W międzyczasie boli mnie,
De quitter la mer et ma maison
Opuścić morze i mój dom.
Le mistral va s’habituer
Mistral przyzwyczai się
A courir sans les voiliers
Wiać bez żaglówek.
Et c’est dans ma chevelure ébouriffée
I tylko  moje rozczochrany włosy
Qu’il va le plus me manquer
Będę za nim tęsknić najbardziej.
Le soleil mon grand copain
Słońce, mój najlepszy przyjaciel,
Ne me brulera que de loin
Ogrzeje mnie tylko z daleka,
Croyant que nous sommes
Wierząc, że, my razem z nim
ensemble un peu fâchés
Trochę pokłóciliśmy się ze sobą
D’être tous deux séparés
I musiałem się rozdzielić przez chwilę.
Le train m’emmènera vers l’automne
Pociąg zawiezie mnie na jesień
Retrouver la ville sous la pluie
Wrócę do miasta w deszczu,
Mon chagrin ne sera pour person ne,
Moja tęsknota nie odnosi się do nikogo,
Je le garderai comme un ami
Zostanie moją przyjaciółka.
Mais aux premiers jours d’été
Ale we wczesne letnie dni
Tous les ennuis oubliés
Zapominając o wszystkich zmartwieniach,
Nous reviendrons
Wrócimy
faire la fête aux crustacés
I zorganizujemy festyn krabów
De la plage ensoleillée
Ze słonecznej plaży,
De la plage ensoleillée
Ze słonecznej plaży,
De la plage ensoleillée
Ze słonecznej plaży.
<1963>

 

* A propos, la madrague means "tuna net", but more broadly "a trap".
A propos, la madrague oznacza "sieć na tuńczyka", ale szerzej "pułapka".

 

 

Lyrics by Jean-Max Rivière
Music by Gérard Bourgeois

LA MADRAGUE
The deserted beach, farewell!
Shells and crabs are everywhere.
Who gave credence they wail over summer`s death.
Summer squandered all its wealth.
Holidays packed well into the cartons
Ready for being kept all year round at home.
It`s so sad that all the same you go on
Think of time of sun and songs.
Though I know well that the next year
All will flourish, and we shall return,
All the same it pains to me to be aware
That I`ll have to leave my sea and home.
If the mistral gets used to
Winnow sans the sailing boats,
It`s my hair, my wild chevelure,
That will miss it most of all.
Sun, though it is my best friend,
Will fail to warm me from its stand.
Sun will think that it was just a quarrel of two mates,
And I had to separate.
Train will bring me into autumn,
I`ll be back to city when it rains,
Melancholy that I feel has no bottom,
It relates to none, it`ll be my mate.
When the summer days come back,
We`ll drop all to entertain,
We`ll return and hold the fête of crabs
On our sunny beach, oh yeah,
On our sunny beach, oh yeah,
On our sunny beach, oh yeah.

 

La Madrague covered by Baguette Bardot in Japanese La Madrague w wykonaniu Baguette Bardot w języku japońskim 

 

    ***        ***       *** 

 

Chevy Chase as Fletch pretending to be Ed Harley in a bikers' bar in the Fletch Lives (1989).

Chevy Chase jako Fletch udający Eda Harleya w barze motocyklowym w Fletch Lives (1989).

 

[Fletch, przebrany za kujona biznesmena, wszedł do baru motocyklowego]
Fletch: Nazywam się Ed ... Ed Harley.
Joe Jack: Ed ... na pewno jesteś we właściwym miejscu?
Fletch: Myślę, że tak!
Joe Jack: [kpiący] Tak myślisz!
[wszyscy się śmiejąEd [marszcząc brwi] ... co tu robisz?
Fletch: Dam ci wskazówkę ... Milwaukee, Wisconsin. Nie rozumiesz?
Joe Jack:  [chwyta Fletcha] Cóż, Ed ... to ty tego nie rozumiesz.
Fletch: Ed HARLEY. Motocykle Harley-Davidson!
Joe Jack[zszokowany] Jesteś właścicielem firmy?
Fletch: Cóż, mój dziadek to zaczął, potem mój tatuś wypieprzył Davidsona ze swojej połowy, a teraz mam całą sprawę.
Joe Jack: [naprawdę zszokowany] Harley-Davidson, nie ma sprawy?
Fletch: Nie ma sprawy!
Joe Jack: [uśmiecha się szeroko] Hej, wszyscy! Ed the Third posiada Harley-Davidson! Jesteśmy nazistami z Natchez!

 

      ***        ***       *** 

 

By Serge Gainsbourg
HARLEY DAVIDSON 
I need none on my
Harley-Davidson
I notice no one on my
Harley-Davidson.
I depress the starter, and
When I`m off above the ground,
I feel I get to Heaven,
But by train that is hell-bound.
I need none on my
Harley-Davidson
I notice no one on my
Harley-Davidson
If I die the next day
It`ll be predestined,
As my life means for me less
Than my terrific engine.
When on the road I feel
The vibration of my machine,
Between my thighs desire`s born
And springs out of my loins.
I need none on my
Harley-Davidson
I notice no one on my
Harley-Davidson
I travel at one hundred miles,
I match destruction stride for stride.
I don`t care for my death,
My hair flutters in the wind.
I don`t care for my death,
My hair flutters in the wind.

 

 

Par Serge Gainsbourg
HARLEY DAVIDSON
Je n´ai besoin de personne
Nie potrzebuję nikogo
En Harley-Davidson.
Kiedy na Harley'u - Davidson'u.
Je n´reconnais plus personne
Już nikogo nie znam
En Harley-Davidson.

Kiedy na Harley'u - Davidson'u.
J´appuie sur le starter,
Wciskam rozrusznik,
Et voici que je quitte la terre,
I kiedy jestem nad ziemią,
J´irai p´t´être au paradis,
Czuję, że idę do nieba,
Mais dans un train d´enfer.
Ale pociągiem do piekła.
Je n´ai besoin de personne
Nie potrzebuję nikogo
En Harley-Davidson.
Kiedy na Harley'u - Davidson'u.
Je n´reconnais plus personne
Już nikogo nie znam
En Harley-Davidson.
Kiedy na Harley'u - Davidson'u.

Et si je meurs demain,
Jeśli umrę następnego dnia
C´est que tel était mon destin.
To będzie predestynowane,
Je tiens bien moins à la vie
Ponieważ moje życie znaczy dla mnie mniej
Qu´à mon terrible engin.
Niż mój wspaniały silnik.
Quand je sens en chemin
Kiedy jestem w drodze, czuję się
Les trépidations de ma machine,
Wibracje mojej maszyny
Il me monte des désirs
Między moimi udami rodzi się pożądanie
Dans le creux de mes reins.
I wypływa z moich lędźwi.
Je n´ai besoin de personne
Nie potrzebuję nikogo
En Harley-Davidson.
Kiedy na Harley'u - Davidson'u.
Je n´reconnais plus personne
Już nikogo nie znam
En Harley-Davidson.

Kiedy na Harley'u - Davidson'u.
Je vais à plus de cent,
Kiedy wyciągam sto mil,
Et je me sens à feu et à sang, 
Czuję się krew i ogień,
Que m´importe de mourir
Ale nie obchodzi mnie moja śmierć,
Les cheveux dans le vent!
Moje włosy trzepoczą na wietrze.
Que m´importe de mourir
Ale nie obchodzi mnie moja śmierć,
Les cheveux dans le vent!
Moje włosy trzepoczą na wietrze.
<1967>

 

Harley Davidson covered by Kazuko Hohki, London, UK, in Japanese in 1986 Harley Davidson w wykonaniu Kazuko Hohki, Londyn, Wielka Brytania, po japońsku, 1986

 

 

Edytowane przez Andrew Alexandre Owie (wyświetl historię edycji)
  • Andrew Alexandre Owie zmienił(a) tytuł na BB: To La Madrague on a Harley-Davidson Do Madrague'a Harleyem-Davidsonem

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Mnie proszę nie liczyć. Policzcie sobie nawet psa, kota czy świnkę morską. Ale beze mnie… Że co? Że co się ma wydarzyć? Nie. Nie wydarzy się nic ciekawego tak jak i nie wydarzy się nic na płaskiej i ciągłej linii kardiomonitora podłączonego do sztywnego już nieboszczyka.   I po co ten udawany szloch? Przecież to tylko kawał zimnego mięsa. Za życia kpiarsko-knajpiane docinki, głupoty, a teraz, co? Było minęło. Jedynie, co należy zrobić, to wyłączyć ten nieustanny piskliwy w uszach szum. Ten szum wtłaczanego przez respirator powietrza. Po co płacić wysoki rachunek za prąd? Wyłączyć i już. A jak wyłączyć? Po prostu… Jednym strzałem w skroń.   Dymiący jeszcze rewolwer potoczy się w kąt, gdzieś pod szafę czy regał z książkami. I tyle. Więcej nic… Zabójstwo? Jakie tam zabójstwo. Raczej samobójstwo. Nieistotne z punktu widzenia rozradowanych gówniano-parcianą zabawą mas. Szukać nikt nie będzie. W TV pokazują najnowszy seans telewizji intymnej, najnowszy pokaz mody. Na wybiegu maszerują wieszaki, szczudła i stojaki na kroplówki… Nienaganną aż do wyrzygania rodzinkę upakowaną w najnowszym modelu Infiniti, aby tylko się pokazać: patrzcie na nas! Czy w innym zmotoryzowanym kuble na śmieci. Jadą, diabli wiedzą, gdzie. Może mąż do kochanki a żona do kochanka... I te ich uśmieszki fałszywe, że niby nic. I wszystko jak należy. Jak w podręczniku dla zdewociałych kucht. I leżących na plaży kochanków. Jak Lancaster i Kerr z filmu „Stąd do wieczności”? A gdzie tam. Zwykły ordynarny seks muskularnego kretyna i plastikowej kretynki. I nie ważne, że to plaża Eniwetok. Z zastygłymi śladami nuklearnych testów sprzed lat. Z zasklepionymi otworami w ziemi… Kto o tym teraz pamięta… Jedynie czarno białe stronice starych gazet. Informujące o najnowszych zdobyczach nauki. O nowej bombie kobaltowej hamującej nieskończony rozrost… Kto to pamięta… Spogląda na mnie z wielkiego plakatu uśmiechnięty Ray Charles w czarnych okularach i zębach białych jak śnieg...   A więc mnie już nie liczcie. Idźcie beze mnie. Dokąd.? A dokąd chcecie. Na kolejne pokazy niezrównanych lingwistów i speców od socjologicznych wynurzeń. Na bazgranie kredą po tablicy matematyczno-fizycznych esów-floresów, egipskich hieroglifów dowodzących nowej teorii Wielkiego Wybuchu, którego, jak się okazuje, wcale nie było. A skąd ta śmiała teza? Ano stąd. Kilka dni temu jakiś baran ględził na cały autobus, że był w filharmonii na koncercie z utworami Johanna Straussa. (syna). Ględził do telefonu. A z telefonu odpowiadał mu na głośnomówiącym niejaki Mariusz. I wiedzieliśmy, że dzwonił ktoś do niego z Austrii. I że mówi trochę po niemiecku. I że… - jest bardzo mądry…   Ja wysiadam. Nie. Ja nawet nie wsiadłem do tego statku do gwiazd. Wsiadajcie. Prędzej! Bo już odpala silniki! Ja zostaję na tym padole. Tu mi dobrze. Adieu! Poprzytulam się do tego marynarza z etykiety Tom of Finland. Spogląda na mnie zalotnie, a ja na niego. Pocałuj, kochany. No, pocałuj… Chcesz? No, proszę, weź… - na pamiątkę. Poczuj ten niebiański smak… Inni zdążyli się już przepoczwarzyć w cudowne motyle albo zrzucić z siebie kolejną pajęczą wylinkę. I dalej być… W przytuleniu, w świecidełkach, w gorących uściskach aksamitnego tańca bardzo wielu drżących odnóży… Mnie proszę nie liczyć. Rzekłem.   Przechadzam się po korytarzach pustego domu. Jak ten zdziwaczały książę. Ten dziwoląg w jedwabnych pantalonach, który po wielu latach oczekiwania zszedł niebacznie z zakurzonej półki w lombardzie. Przechadzam się po pokojach pełnych płonących świec. To jest cudowne. To jest niemalże boskie. Aż kapią łzy z oczu okrytych kurzem, pyłem skrą…   Jesteś? Nie. I tam nie. Bo nie. Dobra. Dosyć już tych wygłupów. Nie, to nie. Widzisz? Właśnie dotarłem do mety swojego własnego nieistnienia, w którym moje słowa tak zabawnie brzęczą i stukoczą w otchłani nocy, w tym ogromnie pustym domu. Jak klocki układane przez niedorozwinięte dziecko. Co ono układa? Jakąś wieżę, most, mur… W płomieniach świec migoczące na ścianach cienie. Rozedrgane palce… Za oknem jedynie deszcz…   (Włodzimierz Zastawniak, 2025-11-03)    
    • @m1234wiedzialem, że nie zrozumiesz, szkoda mojego czasu. Dziękuję za niezrozumienie i pozdrawiam fana.   PS Żarcik etymologiczny od AI       Etymologia słowa "fun" nie jest w pełni jasna, ale prawdopodobnie wywodzi się ze średnioangielskiego, gdzie mogło oznaczać "oszukiwanie" lub "żart" (od XVI wieku). Z czasem znaczenie ewoluowało w kierunku "przyjemności" i "rozrywki", które są obecnie głównymi znaczeniami tego słowa.  Początkowe znaczenie: W XVI wieku angielskie słowo "fun" oznaczało "oszukiwanie" lub "żart". Ewolucja znaczenia: W XVIII wieku jego znaczenie ewoluowało w kierunku "przyjemności" i "rozrywki". Inne teorie: Istnieją spekulacje, że słowo "fun" mogło pochodzić od średnioangielskich słów "fonne" (głupiec) i "fonnen" (jeden oszukuje drugiego). 
    • Po drugiej stronie Cienie upadają    Tak jak my  I nasze łzy    Bo w oceanie nieskończoności  Wciąż topimy się    A potem wracamy  Bez śladu obrażeń    I patrzymy w niebo  Wszyscy pochodzimy z gwiazd 
    • na listopad nie liczę a chciałbym się przeliczyć tym razem
    • Dziś dzień Wszystkich Świętych: Na płótnach ponurych I tych uśmiechniętych, Ale wspomnij zmarłych, Nie tych, co tu karły, – Co drzwi nieb otwarli! Choć w spisach nie ma, Bo jakieś problema... – Na dziś modlitw temat!?   Ilustrował „Grok” (pod moje dyktando) „Nierozpoznany święty”.

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...