Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

HISTORICAL & HISTORIC POEMS

LA MAT(T) CHICHE MATCHISH LA MACHICHA

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

In 1907, La Mattchiche was included in the Spanish operetta "Aventuras de don Procopio en Paris" ("The Adventures of Don Procopius in Paris"). This "historic" event was mentioned in the Spanish feature film "Pierna creciente, falda menguante" ("Growing leg, shrinking skirt") in 1970.

This scene was played by a wonderful Spanish actress Emmanuela Beltrán Rahola from Barcelona, better known by her Jewish stage name Enma Cohen (1946-2016).

 

W 1907 roku La Mat(t)chiche został włączony do hiszpańskiej operetki „Aventuras de don Procopio en Paris” („Przygody Dona Procopiusza w Paryżu”). O tym „historycznym” wydarzeniu wspomniano w hiszpańskim filmie fabularnym „Pierna creciente, falda menguante” ("Rosnąca noga, zmniejszająca się spódnica" ) w 1970 roku.
Scenę tę odegrała wspaniała hiszpańska aktorka Emmanuela Beltrán Rahola z Barcelony, bardziej znana pod jej żydowskim pseudonimem Enma Cohen (1946-2016).

 

Lyrics by Jose Juan Cadenas and Alvaro Retana

LA MACHICHA (de las Aventuras de don Procopio en Paris)
LA MACHICHA (from the Aventuras de don Procopio en Paris)
LA MACHICHA (z hiszpańskiej operetki Przygody Don Procopio w Paryżu)

 

Llevado por la fama de la machicha,
Don Procopio una noche se fue a l'Olympia
El buen señor es un conquistador! (x2)

 

Having heard much about the machicha,
One night Procopius went to the Olympia.
Addressed as Don is that blue blood Señor! (x2)

 

Słysząc  tyle o sławie  la matchiche
Don Procopio pewnego wieczoru pojechał do "Olimpii".
Ten szlachetny señor  jest  zupełnie jako konkwistador!  (x2)

 

Para gozar del baile fue Don Procopio,
armado de gemelos y un telescopio
El buen señor es un conquistador (x2)

 

To catch sight of the dance our Don Procopius
Had got a telescope and two binoculars.
Addressed as Don is that blue blood Señor! (x2)

 

Aby cieszyć się tańcem,  Don Procopio był uzbrojony  w teleskop i dwie lornetki.
Ten szlachetny señor  jest  zupełnie jako konkwistador!  (x2)

 

Y al ver una corista muy pistonuda,
Don Procopio decía: No cabe duda.
Comprendo que estén locos con la machiсha
Es el baile que ahora está de moda allá en Paris.

 

When seeing a showgirl, a long-haired beauty
Procopius exclaimed, `No doubt, a cutie!
Now I can understand that craze of the machicha
Which not in vain became a true Parisian  feature`.

 

Widząc tancerkę, długowłosą piękność,
Prokopius wykrzyknął, "Bez wątpienia, słodka!"
Teraz rozumiem to modne szaleństwo z  la matchiche.
To taniec, który nie na próżno stał się prawdziwą Paryżską cechą.

 

Todo lo que veía le entusiasmaba
Y al compás de este baile, palmotes daba
El buen señor es un conquistador (x2)

 

All he`d watched later on he found groovy. 
He'd nothing for it but to clap in time as loony.
Addressed as Don is that blue blood Señor! (x2)

 

Wszystko, co oglądał, wydało mu się bombowe.
Nie chciałby nic innego, jak tylko klaskać w  rytm tego tańca. (x2)
Ten szlachetny señor  jest  zupełnie jako konkwistador!  (x2)

 

Y al ver dar esas vueltas tan en redondo,
Don Procopio decía: Yo ya soy loco.
El buen señor es un conquistador (x2)

 

After he`d seen those hips which kept going round,
`I feel like going mad`, he said in loud.
Addressed as Don is that blue blood Señor! (x2)

 

A jak zobaczył te okrągłe biodra, które się kręciły,
- Mam ochotę oszaleć - powiedział głośno.
Ten szlachetny señor  jest  zupełnie jako konkwistador!  (x2)

 

Y cuando se colocan todas in fila,
Les dice muy bajito: Ay, que bonitas!
Comprendo que estén locos con la machicha
Es el baile que ahora está de moda allá en Paris.

 

And when the chorus line was in a row,
He quietly exclaimed, `Can girls be pretty so?!` (var.: `Girls can`t be pretty so!`)
Now I can understand that craze of the machicha,
Which not in vain became a true Parisian feature`.

 

A kiedy wszyscy są pojedynczo w linii,
Prokopius bardzo cicho wykrzyknął
"Dziewczyny nie mogą być takie ładne!
Teraz rozumiem to modne szaleństwo z la matchiche.
To taniec, który nie na próżno stał się prawdziwą Paryżską cechą.

 

Quiero que bailemos una machicha
Y Don Procopio dijo: No tengo prisa!
El buen señor es un conquistador (x2)

 

"Shall WE dance la machicha?", I took a bow,
He, however, said, `Not gonna do it now!` (Var. : 'Let's not do it right now!') 
Addressed as Don is that blue blood Señor! (x2)

 

Poproszony o zatańczenie la matchiche, 
Prokopiusz natomiast odpowiedział "Nie bądź taka szybka!"
Ten szlachetny señor  jest  zupełnie jako konkwistador!  (x2)

 

Descanse en pedazos, Emmanuela!

Rest in piece, Emmanuela! 

Spoczywa w pokoju, Emmanueła!

 

Edytowane przez Andrew Alexandre Owie (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Wszystko mi się w tym wierszu podoba, obrazy, metafory - klimatem nasuwa mi na myśl filmy "Hallo, Szpicbródka" i "Lata 20., lata 30.".  Przekaz również.  Ale nie puenta, która brzmi jakoś sztucznie i nieoprawnie, w moim odczuciu. 

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Ten ostatni wers nie daje mi spokoju. Wypadało by - lekkością pragnień smak wolności poczuć(!), poznać, itp. W każdym razie - brakuje tutaj jakiegoś czasownika, żeby utrzymać gramatyczny sens wypowiedzi. Bezpośrednie wstawienie go jednak zaburzy strukturę i melodię tego utworu, więc - moim zdaniem - należałoby tę końcówkę lekko przeredagować, tak aby wilk był syty a owca cała :) Od siebie zaproponuję - z lekkością poczuć smak wolności, lekko się unieść w swej wolności, z lekkością odczuć smak wolności, pragnieniem poczuć/odczuć smak wolności. Tyle na tę chwilę, jestem w stanie wymyślić, oczywiście możesz inaczej, starałam się zachować rytm, rym i znaczenie.   Ale to tyle mojego marudzenia :)   Pozdrawiam    Deo
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      ...organiczny wiersz z pomysłem w dwóch aktach:)
    • @Tectosmith Złota polska jesień! Serdeczności! :))))
    • I co, że kawa?… tak, o osiemnastej… wypiję ją do cebuli… tak, cebuli smażonej z koncentratem pomidorowym. Będę syta, będę wreszcie rozpieszczona po całym tym dniu, który mnie swoimi mackami dotykał, skubał i energiami moimi chciał żonglować. Próbował mnie przekupić paskudną kawą rozpuszczalną do której dołożył cukier, jakiego nie zamawiałam. Potem była zupa dyniowa… czy raczej krem marchwiowy z octem. A te oczekiwania względem, bezwzględne jednak, oczekiwania wobec ciała... mojego ciała… mojego.   Ciało się nie godzi, zakłada pancerze, sztywnieje, składa się przecież z wody, która lubi się układać w piękne wzory, dajmy na to kompozycje sprawdzone, klasyczne śnieżynki… nie interesują go bełkotliwe nuty, ani przypadkowe słowa. Trzy metry ode mnie, ukraiński młody człowiek buduje swoją biografię uchodźcy, wtóruje mu drugi, podobny. Śmieją się w swoim języku, na dwa języki się śmieją, spierają te swoje dwa języki, wystawiają je, te mielące bez ustanku ozory rozpuszczają i ładują to w eter, w mój umysł… mój umysł... Moje ciało nie reflektuje na to, nie reflektuje też na angielską smęciznę, która do tego w tle, raz się zwija, raz rozwija. Moje ciało, co na gardle mu utknął krem marchwiowy i napój kawopodobny.   Nie jest łatwo być ciałem w dyskomforcie. O tak, jestem ciałem, nie zawiesiłam się w samym tylko umyśle. Mam nogi, mam ręce i mam też myśl o cebuli i świeżo mielonej kawie. Myśl anty anty, bo teraz anty grawitacyjna jest moja myśl, spieszy się do domu, a tu ją na koniec katują sytuacją politycznie – społeczną, gospodarczą nawet. Myśl moją, która w ciało wchodzi, która ciałem steruje, która jest teraz wodą wzburzoną, spienioną, zmęczoną… dziś zmęczoną tak bardzo... bardzo zmęczoną.   Wreszcie moja myśl, zakrywa się kocem wieczornym, zakrywa tym kocem też ciało… naraz jestem daleko, daleko od donośnych uchodźców, co obok nadal dyskutują swoim alfabetem pokrętnym, daleko od nut przerzuconych na drugą stronę, zawieszonych na suficie, na głośniku, nut równie bezbarwnych, kolejnych bezbarwnych nut, jak piosenka w którą się układają, razem z wokalem rozwleczonym niebotycznie... niczym sweter szerszym niż dłuższym, odsłaniającym pępek… a we mnie jest cebula, obietnica cebuli i druga obietnica, ta do jej popicia. Obie zerkają na zegarek. Jest piątek, na zegarku jest za pięć sobota. Ciało wie, ciało pamięta, że mu umysł obiecał osiemnastą, więc przestaje słyszeć wszystko inne, przestaje się w tym męczyć, pamięta i czeka. To się nazywa zaufanie.
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @Nata_Kruk Miło mi Nato! Po przeczytaniu wielu wierszy i prozy na ten temat, odwiedzam czasami esensja.pl, zadumałem się na ten listopadowy dzień i tak wyszło. :))))
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...