Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

CARPE DIEM, CZYLI RYBA WIE WSZYSTKO


Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano (edytowane)

 

 

CARPE DIEM, OR FISH KNOWS EVERYTHING
CARPE DIEM, CZYLI RYBA WIE WSZYSTKO
The Comedy Woman`s actresses Nadezhda Sysoyeva (as a silly blonde Naden`ka), Tatiana Morozova (as an ordinary Russian woman), Maria Kravchenko (as a tough girl) and a Fashion Photographer Daniel Velichko (as himself). His nickname is Mr. F*cking Perfect!

Aktorki Comedy Woman Nadieżda Sysojewa (jako głupia blondynka Nadeńka), Tatijana Morozowa (jako zwykła Rosjanka), Maryja Krawczenko (jako twardzielka) i fotograf mody Danijel Wieliczko (gra siebie). Nazywa się Pan F*cking Perfect! 

 

SELFIE AS AN INTRODUCTION
SELFIE JAKO WPROWADZENIE
Nadya: I seem not brown against this background. At all. Can you change the background somehow? Have I been tanning in vain for a month? I’m looking pale against this background.
Nadia: Na tym tle nie wyglądam na opaloną. W ogóle. Czy możesz jakoś zmienić tło? Czy spędziłam miesiąc na plaży na próżno? Na tym tle wyglądam blado.
Fashion Photographer: The expected picture is you hold the carp in you hands.
Fotograf mody: Spodziewany obraz jest taki, że trzymasz karpia w rękach.

 

ROMANCING THE CARP

MIŁOŚĆ, SCARB I KARP
Nadya: I am sort of ... splashing, splashing and getting it out of ... water. Hey-hey! Naked tits ... my nipples are in a full view ...

Nadia: Jestem jakby ... chlapiąc, chlapiąc i wyciągając go z ... wody. Hej hej! Nagie cycki ... moje sutki są w pełnym widoku ...

Fashion Photographer: Nadya! We`ll cover your nipples with hearts ...

Fotograf mody: Nadiu! Zakryjemy twoje sutki sercami ...

Nadya: The little pink ones?

Nadia: Małe różowe?

Fashion Photographer: Nope! The blue ones.

Fotograf mody: Nie! Te niebieskie.

Nadya: Then brown could be better.

Nadia: Wtedy brązowy mógłby być lepszy.

Fashion Photographer: Nad` (short, colloquial form of address, kinda vocative case), get the carp! Carpe diem! (Seize the Day!) 

Fotograf mody: Nad` (krótka, potoczna forma adresu, rodzaj wołania), łap karpia! Carpe diem! (Chwytaj dzień!) 

Nadya: No kidding?

Nadia: Bez żartów?

Fashion Photographer: No kidding. With your hands!

Fotograf mody: Bez żartów. Rękami!

Nadya (to the carp): You poor thing!

Nadia (do karpia): Ty biedactwo!

Fashion Photographer: Nadya, mind the foam is death-defying for the carp!

Fotograf mody: Nadiu, pamiętaj, że piana jest groźna dla karpia!

Nadya: Eff me if the poor creature isn’t dying! Why not really? It’s in foam in here! Or it’s doing a poo!

Nadia: Kochaj się ze mną, jeśli biedne stworzenie nie umiera! Dlaczego nie naprawdę? Tutaj jest w pianie! Albo robi kupę!

Fashion Photographer: Nadya! Nadya! Time! Let’s get started!  

Fotograf mody: Nadiu! Nadiu! Czas! Zacznijmy!

Nadya (to the carp): Hold on, you little Valerian! It won’t last too long! Oi! Oi! Valerian! Save Valerian! Support Valerian with your likes! Pals! Someone, help! ...Valerian, hold on! Crawl to me! Do it! Stretch your fin to me! Valerian! Save Valerian, eff me! A.S.A.P!

Nadia (do karpia): Zaczekaj, mały Walerianie! To nie potrwa zbyt długo! Oi! Oi! Walerianie! Uratujcie Waleriana! Wspierajcie Waleriana swoimi lajkami! Kumple! Niech ktoś pomoże! ... Walerianie, trzymaj się! Podczołgaj się do mnie! Zrób to! Wyciągnij do mnie płetwę! Walerianie! Ratujcie Waleriana, сholera!!! Jak najszibciej!

 

PRINCE CHARMING

KSIĄŻE Z BAJKI

Nadya: This is show business, you little fish!

Nadia: To jest show-biznes, mała rybko!

Fashion Photographer: Kiss it!

Fotograf mody: Pocałuj go! 

Nadya: No-ope! O my god! No kidding?!

Nadia: Ni-ee! O mój Boże! Bez żartów?!

Fashion Photographer: Abso-bloody-lutely! Kiss it! Kiss the carp! Look here, Nad`! It’s your Prince Charming, like in a fairy tale! As soon as you kiss it, it gonna turn out the Prince aboard his ocean yacht!

Fotograf mody: Abso-cholera-lutnie! Pocałuj go! Pocałuj karpia! Spójrz tutaj, Nad`! To twój czarujący książę, jak w bajce! Jak tylko go pocałujesz, okaże się, że ty jest razem z Książę na pokładzie jego oceanicznego jachtu!

Nadya: I can’t kiss it! I won’t!

Nadia: Nie mogę tego pocałować! Nie będę!

Maria (Nadya`s colleague): You’ll have to! Ha-ha!

Maryja (koleżanka Nadii): Masz być z nim miła! Ha ha!

Nadya: Patience, Valerian! Soon all’s to be over!

Nadia: Cierpliwości, Walerianie! Wkrótce wszystko się skończy!

Fashion Photographer: Hold yourself erect!

Fotograf mody: Nie garb się!

 

 

 

Shahkar Bineshpajooh (شاهکار بینش‌پژوه‎) is a Persian polymath, politician, trend-setter and brilliant celebrity in the intellectual and courtly circles, a high society lion and outstanding playboy, Persian Casanova i Leonardo da Vinci, scientist, architect, musician and what not. He lives in California, USA.
Shahkar Bineshpajooh (شاهکار بینش‌پژوه) to Perski polymath, polityk, wyznacznik trendów i niepospolity celebryta w kręgach intelektualnych i dworskich, playboy błyszczący w świecie, wybitny

miłośnik salonów, Perski  Casanova i Leonardo da Vinci, naukowiec, architekt, muzyk i nie tylko. Mieszka w Kalifornii w USA.

 

NO HARASSING!

BEZ NĘKANIA!

Nadya: Oi, Valerian! You poor thing! Hold on to your life with your little fins! Folks, do support it with your Likes! Poor thing! Be patient! This is show biz!

Nadia: Oi, Walerianie! Biedactwo! Trzymaj się swojego życia swoimi małymi płetwami! Ludzie, wspierajcie go swoimi łaikami! Biedactwo! Bądź cierpliwy! To jest show biznes!

Fashion Photographer: Kiss it as an adult one, use your tongue!

Fotograf mody: Pocałuj go jako dorosła, używaj języka!

Nadya: Nope! It doesn’t want to! It doesn’t need it to feel fine! It doesn’t like me! Uhu! I’m telling it:`Let’s kiss each other!` You see? The answer is Tut-tut! Oh, no, if it doesn’t want to, I refuse to kiss it against its will! If it doesn’t want why should I force it? Let’s better proceed to the bedroom scene at once, what if that scene goes smoother, eh? The current scene looks like coming out! I mean fish.

Nadia: Nie! On tego nie chce! Nie potrzebuje tego, żeby czuć się dobrze! On mnie nie lubi! Uhu! Mówię mu: „Pocałunek?” Czy nie widzicie? Odpowiedź jest „O nie!” O nie, jeśli tego nie chce, nie pocałuję go wbrew jego woli! Jeśli nie chce, dlaczego mam go zmuszać? Lepiej przejdźmy od razu do sceny w sypialni, co jeśli ta scena będzie gładsza, co? Obecna scena wydaje się coming out! Mam na myśli ryby.

 

A RECIPROCAL SACRIFICE

WSPÓLNA OFIARA

Fashion Photographer: Add more foam to Nadya`s breasts. Then we’ll move to the bedroom scene!

Fotograf mody: Dodaj więcej pianki do piersi Nadi. Następnie przejdziemy do sceny w sypialni!

Nadya: With Valerian too?

Nadia: Z Walerianem też?

Fashion Photographer: Too! With Valerian!

Fotograf mody: Też! Z Walerianem!

Nadya: Dear Valerian, just stand firm a little.

Nadia: Drogi Walerianie, po prostu stój trochę mocno.

Fashion Photographer: Be as much sexy as possible!

Fotograf mody: Bądź jak najbardziej seksowna!

Nadya: It’s not so simple with fish!

Nadia: Z rybami to nie jest takie proste!

Fashion Photographer: Nadya, it’ll be its last kiss! So do all properly, it’ll be the last thing it’ll see in its life!

Fotograf mody: Nadya, to będzie jego ostatni pocałunek! Więc zrób wszystko poprawnie, to będzie ostatnia rzecz, jaką on zobaczy w swoim życiu!

Nadya: Will it really turn out to be the Prince?

Nadia: Czy naprawdę okaże się, że to Książę?

Fashion Photographer: Yes!

Fotograf mody: Tak!

Nadya: After its death? (to the carp): I’m doing it for your sake!

Nadia: Po jego śmierci? (do karpia): Robię to dla twojego dobra!

Fashion Photographer: As I’ve said, with your tongue, as an adult girl!

Fotograf mody: Jak już powiedziałem, językiem jako dorosła dziewczyna!

Nadya: Are you kidding? It’s almost dead!

Nadia: Żartujesz? Jest prawie martwy!

 

AN UNPARDONABLE INTRUSION

NIEWUBACZALNE WTARGNIĘCIE

Tanya (another colleague): Nad`, get out quick, I must wash my tights! Get out, I say, stop reclining! And don’t forget your fish!

Tatijana (inna koleżanka): Nad`, wyjdź szybko, muszę umyć rajstopy! Wynoś się, mówię, przestań leżeć! I nie zapomnij o swojej rybie!

Nadya: It’s Valerian!

Nadia: To Walerian!

Tanya: Nad`, I tell you in plain language, get out! Dumb, you’re driving me crazy! (lashing her with her wet tights) 

Tatijana: Nad`, mówię ci prostym językiem, wynoś się! Głupia, doprowadzasz mnie do kurwicy! (chłostę ją mokrymi rajstopami) 

Nadya: Ai!

Nadia: Ai!

Tanya: I have to rinse my tights, my effing number’s next! Do go away! Just look at her!

Tatijana: Muszę spłukać rajstopy, mój występ jest następny! Odejdź! Ale zapierdziela, co?! 

 

A LA RECHERCHE DU CARP PERDU

W POSZUKIWANIU STRACONEGO KARPU

Nadya: Tanya, haven’t you seen Valerian?

Nadia: Tań, czy nie widziałaś Waleriana?

Tanya: What Valerian?!

Tatijana: Jakiego Waleriana?!

Nadya: But Valerian!

Nadia: Ale Waleriana!

Tanya: No! 

Tatijana: Nie!

Nadya (seeing Tania cutting the fish): A-a-a-a! This is Valerian! What are you doing? Valerian! My Prince Charming! I was waiting for the moment when he’ll be uncharmed! What have you done! Valerian! 

Nadia (widząc, jak Tatijana kroi rybę) A-a-a-a! To jest Walerian! Co robisz? Walerian! Mój Książę! Czekałem na moment, kiedy on zmieni się na przystojnego Księcia! Co ty zrobiłaś! Walerianie!

Tanya: Stop screaming! Better help yourself to my cake! Take it and go away

Tatijana: Przestań krzyczeć! Lepiej poczęstuj się moim ciastem! Weź go i odejdź!

Nadya: But Valerian!

Nadia: Ale Walerian!

Tanya: Do not stop! Go away! THE END

Tatijana: Nie przestawaj! Idź stąd! KONIEC

 

COMMENTS
Tanya’s handed a cake suspiciously reminding of a male’s penis 
to Nadya. It’s a visual metaphor of an unprintable Russian expression. What the word expression? Fuck off! (Literally, `go to the penis!` = Off with you! Get lost!


Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

KOMENTARZE

Tatijana wręczyła Nadi ciastko podejrzanie przypominające męskiego penisa. To wizualna metafora niedrukowalnego rosyjskiego wyrażenia. Co to za wyrażenie? Odpieprz się! (Dosłownie "idź do penisa!" = Idi na chuj! Poszła na chuj! Precz z tobą! Zgub się!)

 

The Fish knows Everything by Goran Bregovic from the soundtrack of the Arizona Dream. Sung by Iggy Pop. Ryba wie wszystko Gorana Bregovicia ze ścieżki dźwiękowej do filmu Arizona Dream. Śpiewane przez Iggy Popa.

Edytowane przez Andrew Alexandre Owie (wyświetl historię edycji)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Berenika97 Dobrze to rozpracowałaś, Bereniko

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Pozdrawiam również
    • @Rafael Marius To miałeś rzeczywiście inne doświadczenia. W mojej rodzinie głową była Babcia, podobnie było w rodzinie męża, ale obie już nie żyją. :(  Ale teraz są ich następczynie, którym praca zawodowa nie przeszkodziła i nie przeszkadza grać pierwsze skrzypce w rodzinie. :) 
    • @andrew     Twój  wiersz to przejmująca refleksja o utracie bliskości i przemijalności relacji. Smutny ale piękny! 
    • @Christine dziękuję 
    • Kocham święta. Naprawdę. Kocham tę przedziwną, coroczną metamorfozę ludzi, którzy przez jedenaście miesięcy potrafią się nie zauważać w windzie, a w grudniu nagle mówią sobie „dzień dobry” z intonacją jak z reklamy margaryny. Bóg się rodzi, moc truchleje, a człowiek – choć na chwilę – udaje lepszą wersję samego siebie. W grudniu nawet ja jestem łagodniejszy. Uśmiecham się do kasjerek, nie przeklinam pod nosem w korkach (no, przynajmniej nie głośno), a na widok choinek w marketach czuję coś na kształt wzruszenia, pomieszanego z lekką irytacją cenową. Ale generalnie – atmosfera miłości przedświątecznej działa. Przynajmniej do momentu, kiedy trzeba zaparkować samochód. Od lat wigilijne potrawy rybne to moja działka. Nie dlatego, że tak bardzo się na tym znam, tylko dlatego, że ktoś musi. A skoro ktoś musi, to padło na mnie. Kupuję ryby od dwudziestu lat w tym samym sklepie rybnym na rynku w Pruszczu Gdańskim. Jem to, co kupuję, i – co ważne – wciąż żyję. To, moim zdaniem, najlepsza możliwa rekomendacja. Jedyny problem, jaki pojawia się co roku, to kolejki. Przed świętami nie są to kolejki – to są procesje. Ludzie stoją w nich z minami męczenników, jakby zakup karpia był formą pokuty za całoroczne grzechy. Parking przy rynku? Zapchany. Samochód przy samochodzie, każdy w trybie „polowanie”. Krążę więc jak sęp nad sawanną. Kółko. Drugie. Trzecie. I nagle – cud. Audi wyjeżdża. Jest miejsce. Widzę je jak objawienie. Czaję się. Wjeżdżam. Parkuję. Tradycyjnie – łamiąc przepisy ruchu drogowego, ale w sposób elegancki, z wyczuciem i świąteczną intencją. Wyłączam silnik i czekam na tę błogą ciszę po walce o byt. I wtedy… KLAKSON. Nie taki zwykły „pik”. To był klakson z pretensją. Z żalem. Z oskarżeniem. Wysiadam, odwracam głowę i widzę ją. Atrakcyjna blondynka. Wzrok bazyliszka. Taki, którym w średniowieczu można było zamieniać ludzi w kamień albo przynajmniej w poczucie winy. – Nie widział mnie pan? Chciałam tu zaparkować – mówi głosem, który jednoznacznie sugeruje, że widziałem. I że zrobiłem to specjalnie. Mam alergię na podniesiony głos. Ale kiedy podnosi go kobieta, uruchamia mi się tryb dyplomatyczny. Więc odpowiadam łagodnie, z nutą autoironii: – Gdyby to było dwadzieścia lat temu, na pewno bym panią zauważył… ale dziś? I tu popełniłem błąd komunikacyjny dekady. Bo ja mówiłem o sobie. O wzroku. O wieku. O tym, że człowiek nie jest już tym samym drapieżnikiem parkingowym co kiedyś. Ona natomiast zrozumiała to tak, że właśnie nazwałem ją starą. Zimne spojrzenie. Cisza. Emocjonalny mróz. Powiedziała „dziękuję”. Ja – odruchowo – odpowiedziałem „nie ma sprawy”. I rozeszliśmy się w poczuciu kompletnego nieporozumienia. Poszedłem do sklepu rybnego. Kolejka – trzydzieści metrów. Wtedy przypomniałem sobie, że nie mam karteczki z listą zakupów. Żona mi napisała, co mam kupić. Zapomnę – zmieni zamki. To nie jest metafora. To realna groźba. Wracam do samochodu. I wtedy zauważam napis. Na moim brudnym, zimowym aucie, palcem, z godnym podziwu charakterem, ktoś napisał jedno słowo: FIUT. Natura i pogoda tego nie zrobiły. To był czyn ludzki. I nagle skojarzyłem twórczynię. Nie obraziłem się. Nawet trochę mi zaimponowała. Krótko. Dosadnie. Bez interpunkcji. Biorę kartkę, wracam do kolejki… I kogo spotykam? Moją blondwłosą znajomą z parkingu. – Dzień dobry. Znów się spotykamy – mówi głośno. A potem ogłasza całej kolejce: – Ten pan bezczelnie zajął mi miejsce na parkingu. Nie mogłem zostać dłużny. – A ta pani – mówię – napisała mi na samochodzie „fiut”. Ale nie mam pretensji. Urodziłem się w ubiegłym wieku, w środku szóstej dekady. Mogła napisać „stary fiut”. Skoro tego nie zrobiła, uważam, że jesteśmy kwita. Kilka osób się zaśmiało. Reszta nie zrozumiała albo nie słyszała. Śmiałem się ja. Śmiała się ona. Złożyliśmy sobie życzenia świąteczne. I wtedy pomyślałem: można się pokłócić, można coś o sobie napisać, można kogoś nazwać fiutem, a potem… podać sobie rękę. I może właśnie na tym polega magia świąt. Nie na tym, że jesteśmy idealni. Tylko że potrafimy się z siebie pośmiać, zanim zdążymy się znienawidzić. A czy ja jestem fiutem? Być może. Ale przynajmniej świątecznym
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...