Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Moja ulubiona


violetta

Rekomendowane odpowiedzi

@violetta

 

Ładne piosenki, a YouTube nie wystawi ci żadnego rachunku - zgodnie z prawem o własności intelektualnej - rachunek może ci wystawić tylko i wyłącznie Autor - Artysta, a z tego co wiem - jeśli ktoś rozpowszechnia dobro kultury światowej za darmo - artyści całują po rękach takich jak pani i ja.

 

Łukasz Jasiński 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@violetta

 

Ostrożnie, kochanie, teraz odpoczywam i piję wódkę i słucham (znaczy, odbieram drgania), dajmy przykład: nie zmienię zdania - wszyscy Amerykanie, Niemcy, Rosjanie i żydzi - jak i tam zwał to zwał - źle robią, zostawiają czarne torebki, a tam, kurwa jego mać, może być bomba, jako poganin - nie zmienię zdania.

 

Jedni mówią, iż o życiu ludzi świadczy bogactwo, a ja mówię: o życiu narodów świadczy serce.

 

Łukasz Wiesław Jan Jasiński herbu Topór 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@violetta

 

A tak to, kochanie, dlaczego do mnie wszyscy przychodzą, psy, koty, węże, jaskółki, gile, powtarzam: jestem Łukasz Jasiński i żyję sobie po swojemu - przez takie nerwy straciłem plemniki, a wódkę będę pił - tylko to mi pozostało, pamiętaj, nie jestem księdzem, ten to taki świr, który siebie również obraża - to nic innego jak Grzegorz - kłamca, zboczeniec, złodziej i pierdoła, w pewnym czasie nie wytrzymałem i poszedłem do dyrektorki i to ona mi przyznała rację, a przecież mogłem mu dać w ryja, jak dla mnie to jest zwyczajny śmieć - kiedy w Liceum Zawodowym poderwałem dziewczynę, ona była piękna, biedna, wrażliwa i nerwowa, a ten, kurwa, Grzegorz, uszczypnął ją w tyłek i winę na mnie zwalił i dostałem od niej w pysk otwartą dłonią, pewnie, iż zabolało i miałem gwiazdy w oczach i dałem sobie święty spokój, wewnętrznie zamknąłem się i dlatego boję się dziewczyn, proste i logiczne?

 

Łukasz Wiesław Jan Jasiński 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@violetta

 

Z góry uprzedzam fakty, jestem w średnim wieku, a to jest wiek - w którym lubię ostre dziewczyny w łóżku, na przykład: te, które siedzą w więzieniu i nie mają co robić, tylko głupoty gadają: o miłości, romantyzmie i temu podobne głupoty - marzenia.

 

Łukasz Jasiński 

 

@violetta

 

To idź do kościoła, moja droga siostro, tam wszystko mają, wiesz może: blisko dziewięćdziesiąt zakonnic to lesbijki?

 

Łukasz Jasiński 

 

@violetta

 

Jak chodziłem do pracy - Zakład Pracy Chronionej (oczywiście, wbrew własnej woli - zawsze i wszędzie taka jak ty - komunistka - winę będzie zwalała na takich jak ja kawalerów), proste i logiczne? I była jedna Agnieszka, która powiedziała: jak wezmę z nią ślub - to wszystko dla mnie zrobi, sęk w tym: za co miałbym jej kupić pierścionek zaręczynowy? Źle, bardzo źle sobie myślicie - tragicznie i dołująco.

 

Łukasz Jasiński 

Edytowane przez Łukasz Jasiński (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 tygodnie później...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Opływa mnie woda. Krajobraz pełen niedomówień. Moje stopy. Fala za falą. Piana… Sól wsącza się przez nozdrza, źrenice... Gryzie mózg. Widziałem dookolnie. We śnie albo na jawie. Widziałem z bardzo wysoka.   Jakiś tartak w dole. Deski. Garaż. Tam w dole czaiła się cisza, choć słońce padało jasno i ostro. Padało strumieniami. Przesączało się przez liście dębów, kasztanów.   Japońskie słowo Komorebi, oznacza: ko – drzewo lub drzewa; more – przenikanie; bi – słoneczne światło.   A więc ono padało na każdy opuszczony przedmiot. Na każdą rzecz rzuconą w zapomnienie.   Przechodzę, przechodziłem albo bardziej przepływam wzdłuż rzeźb...   Tej całej maestrii starodawnego zdobienia. Kunsztowna elewacja zabytkowej kamienicy. Pełna renesansowych okien.   Ciemnych. Zasłoniętych grubymi storami. Wyszukana sztukateria...   Choć niezwykle brudna. Pełna zacieków i plam. Chorobowych liszai...   Twarze wykute w kamieniu. Popiersia. Filary. Freski. Woluty. Liście akantów o postrzępionym, dekoracyjnym obrysie, bycze głowy (bukraniony) jak w starożytnej Grecji.   Atlasy podpierające masywne balkony… Fryz zdobiony płaskorzeźbami i polichromią.   Metopy, tryglify. Zawiłe meandry…   Wydłużone, niskie prostokąty dające możliwość rozbudowanych scen.   Nieskończonych fantazji.   Jest ostrość i wyrazistość świadcząca o chorobie umysłu. O gorączce.   Albowiem pojmowałem każdą cząstkę z pianą na ustach, okruch lśniącego kwarcu. I w ostrości tej jarzyła mi się jakaś widzialność, jarzyło jakieś uniesienie… I śniłem na jawie, śniąc sen skrzydlaty, potrójny, poczwórny zarazem.   A ty śniłaś razem ze mną w tej nieświadomości. Byłaś ze mną, nie będąc wcale.   Coś mnie ciągnęło donikąd. Do tej feerii majaków. Do tej architektonicznej, pełnej szczegółów aury.   Wąskie alejki. Kręte. Schody drewniane. Kute z żelaza furtki, bramy...   Jakieś pomosty. Zwodzone nad niczym kładki.   Mozaika wejść i wyjść. Fasady w słońcu, podwórza w półcieniu.   Poprzecinane ciemnymi szczelinami puste place z mżącymi pikselami wewnątrz. Od nie wiadomo czego, ale bardzo kontrastowo jak w obrazach Giorgio de Chirico.   Za oknami twarze przytknięte do szyb. Sylwetki oparte o kamienne parapety.   Szare.   Coś na podobieństwo duchów. Zjaw…   Szedłem, gdzieś tutaj. Co zawsze, ale gdzie indziej.   Przechodziłem tu wiele razy, od zarania swojego jestestwa.   Przechodziłem i widzę, coś czego nigdy wcześniej nie widziałem.   Jakieś wejścia z boku, nieznane, choć przewidywałem ich obecność.   Mur.   Za murem skwery. Pola szumiącej trawy i domy willowe. Zdobione finezyjnie pałace. Opuszczone chyba, albo nieczęsto używane.   Szedłem za nią. Za tą kobietą.   Ale przyśpieszyła kroku, znikając za zakrętem. Za furtką skrzypiąca w powiewie, albo od poruszenia niewidzialną, bladą dłonią.   W meandrach labiryntu wąskich uliczek szept mieszał się z piskliwym szumem gorączki.   Ze szmerem liści pożółkłych, brązowych w jesieni. Uschniętych...   *   Znowu zapadam się w noc.   Idę.   Wyszedłem wówczas przez szczelinę pełną światła. Powracam po latach w ten mrok zapomnienia.   Stąpam po parkiecie z dębowej klepki. Przez zimne pokoje, korytarze jakiegoś pałacu, w którym stoją po bokach milczące posągi z marmuru.   W którym doskwiera nieustannie szemrzący w uszach nurt wezbranej krwi. Balet drgających cieni na ścianach, suficie… Mojej twarzy...   Od płomieni świec, które ktoś kiedyś poustawiał gdziekolwiek. Wszędzie....   Wróciłem. Jestem…   A czy ty jesteś?   Witasz mnie pustką. Inaczej jak za życia, kiedy wychodziłaś mi naprzeciw.   Zapraszasz do środka takim ruchem ręki, ulotnym.   Rysując koła przeogromne w powietrzu, kroczysz powoli przede mną, trochę z boku, jak przewodnik w muzeum, co opowiada dawne dzieje.   I nucisz cicho kołysankę, kiedy zmęczony siadam na podłodze, na ziemi...   Kładę się na twoim grobie.   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-11-25)    
    • Ale dlaczego więźniarką ZIEMI?
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Sytuacja jest patowa,ujmę to najprościej, przed snem lepiej film obejrzeć o "Królowym Moście" Pozdrawiam Adam
    • siedzimy na błoniach popijając jogurt   to jest ten moment kiedy widać jednocześnie słońce księżyc i gwiazdy   Julek mówi że początek to było jedno Wielkie Pierdolnięcie jest z technikum i wie co mówi ale ja czuję że było zgoła inaczej   byliśmy tam wszyscy na samym początku ktoś coś powiedział ktoś się nie zgodził i tak się zaczęło    
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...