Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Choćbyś już wszystko stracił, nie masz się co zabijać, to (co straciłeś) już cię (drugi raz) nie zabije. Ale też już (tak pięknie i tak skutecznie), jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki nie odżyjesz. Którą to właśnie różdżką (a tym samym odżyciem) jest wszystkiego strata. Bo śmierć (choćby i za życia) wtedy jest odżyciem, kiedy jest zgubą, porzuceniem, wyrzeczeniem się wszystkiego tego (a może i tego, o czym nawet nikt nie zdaje sobie sprawy), co tu wiąże i zbywa, niby czymś najważniejszym, niby życiem.
Chociaż kto wie, czy teraz najważniejszym dla człowieka nie jest to, co go uwiera, co mu w nocy spać nie daje, a w dzień wyjść z domu.
No i co by o kim, czy o sobie nie mówić, można powiedzieć, że każdy jest stworzony do czegoś innego, a wszyscy do tego samego.
A do czegóż by innego, jeśli nie do zbawienia.

Opublikowano

@WiJa

Do zbawienia odniosę się merytorycznie (do formy nie mam zastrzeżeń, gdyż należycie i ciekawie służy przekazowi), pozwalając sobie wyrazić nie tylko moje spojrzenie i przekonania wobec niego..

Zbawienie to sprawa niebagatelna...

Tytułem wstępu dodam jeszcze, że pojmuję je (nie tylko ja), jako [i[to, co daje ratunek, ocalenie, wybawienie od śmierci lub niebezpieczeństwa. Może to być wyratowanie z rąk ciemiężycieli lub prześladowców.

Mój Bóg, Jehowa, poprzez swojego Syna zapewni go prawdziwym chrześcijanom. Wybawieni zostaną z teraźniejszego, niegodziwego systemu rzeczy i z niewoli grzechu oraz śmierci. Dla wielkiej rzeszy wiernych uczniów Chrystusa, żyjących w dniach ostatnich, zbawienie będzie oznaczać także ocalenie z wielkiego ucisku... jaki jest tuż, tuż...

Aby uzasadnić powyżej wyrażone moje przekoanie, że Bóg w swym wielkim miłosierdziu stanowczo nie wybawi całego rodzaju ludzkiego, wskazuję poniższe okoliczności.

Drugi z listów apostoła Piotra (3:9) jednoznacznie wskazuje, że nie nastąpi powszechne zbawienie: Pan nie zwleka z dotrzymaniem obietnicy, chociaż niektórzy uważają, że zwleka, lecz okazuje cierpliwość względem was, bo nie chce, aby ktokolwiek zginął [nie chce bowiem niczyjej zagłady - Romaniuk], lecz chce, aby wszyscy przyszli do upamiętania. Bóg co prawda chce, aby wszyscy się opamiętali, jak np. Zacheusz i jeden z łotrów (drugi z nich do swojej śmierci się nie opamiętał, nie zreflektował, podobnie jak Judasz), ale jest, jak widać... Uważam, że piękne jest to, że miłosierny Bóg o imieniu pisanym tetragramem JHWH, istotnie pragnie, aby wszyscy potomkowie Adama okazali skruchę. Właśnie dlatego wspaniałomyślnie postanowił, że każdy, kto ją okaże, może dostąpić odpuszczenia grzechów. Jednak nie zmusza nikogo do skorzystania z tej możliwości (por. 5 Mojżeszowa 30:15-20). Jak widać i czytać, spośród ponad 7 miliardowej populacji ludzkiej, wielu ją odrzuca. Przypominają tonącego, który odpycha od siebie koło ratunkowe rzucone przez kogoś, kto pragnie mu pomóc...

W tym miejscu nadmienię, iż według tego, czego naprawdę uczy Biblia, za odmowę okazania skruchy nie grożą wieczne męki w ogniu piekielnym. A co się z takimi osobami stanie - pytam uprzedzając. Odpowiedź zawiera przywołany powyżej drugi list apostoła Piotra(3:9), z którego wiadomo, że ludzie nieokazujący skruchy mają zginąć, tj. ulec zagładzie. Również werset 7 tego rozdziału mówi o zagładzie bezbożnych. W świetle tych nauk biblijnych, stanowczo nie ma mowy o powszechnym zbawieniu - cbdu.

Zdarzyło mi się kilkakrotnie spotkać z oponentami, którzy wskazując na pierwszy z listów apostoła Pawła do Koryntian (15:22) dowodzili, że w końcu wszyscy ludzie zostaną zbawieni. Uprzedzająco, naprowadzam, że owa natchniona duchem Bożym wypowiedź brzmi: Jak w Adamie wszyscy umierają, tak też w Chrystusie wszyscy zostaną ożywieni. Ponieważ nie ważę się INTERPRETOWAĆ (w znaczeniu określonym tutaj: http://pl.wikipedia.org/wiki/Interpretacja_utworu_literackiego), więc wskażę na decydujący o wymowie tego tekstu kontekst, z którego wynika, że ów mówi o ZMARTWYCHWSTANIU, a nie o zbawieniu! Tekst ów wskazuje na to, kto ma być wskrzeszony z martwych. Wynika z niego, że zmartwychwstaną wszyscy, którzy umierają w następstwie grzechu Adamowego (werset 21). Określenie WSZYSCY nie obejmuje jednak tych, którzy dopuścili się rozmyślnie występków, o których mowa w liście apostoła Pawła do Hebrajczyków (10:26-29). Podobnie jak Jezus został wskrzeszony z Hadesu (Dzieje Apostolskie 2:31), tak też wszyscy inni, którzy są w Hadesie, zostaną ożywieni cudem zmartwychwstania (Obj. 1:18; 20:13). Zatem nieomal wszyscy potomni dostąpią wiecznego zbawienia. Biblia uczy, że będzie im dana taka możliwość, choć jednocześnie niejako uprzedza, że nie każdy z niej skorzysta, jak na to wskazuje Ewangelia wg Jana 5:28, 29, gdzie Jan zapisał słowa Wielkiego Nauczyciela, iż niektórzy ściągną na siebie niepomyślny sąd.

Ponieważ wielu broni niebiblijnego poglądu, iż KAŻDY zostanie w końcu zbawiony (są nawet tacy, którzy twierdzą, że nawet Szatan Diabeł i jego demony), wskazując przy tym m.in. na list apostoła Pawła do Tytusa (2:11), gdzie według przekładu Biblii Tysiąclecia jest mowa o zbawieniu wszystkich ludzi. Są też inne wersety (np.:ew. wg Jana 12:32, Rzymian 5:18, 1 Tymoteusza 2:3, 4) wyrażające podobną myśl - dotyczy to brzmień owych wersetów w przekładach Biblii warszawskiej i w przekładzie Romaniuka. Aby dociec prawdy, takie oddania myśli zawartych w oryginałach ww. (powiedzmy spornych) tekstów, warto zweryfikować biorąc pod uwagę użyte w grece (koine) słowa, tłumaczone w nich na wszyscy. Są to różne formy słowa pas. Dzieło Williama Vine’a p.t.: Expository Dictionary of New Testament Words (Londyn 1962, t. 1, s. 46), podaje, że słowo pas może też oznaczać wszelkiego rodzaju lub wszelkiej odmiany. Biorąc pod uwagę aksjomat, że dane zrozumienie winno harmonizować z resztą tekstów biblijnych, można stwierdzić, że w wersetach tych zamiast wszyscy należało użyć wyrażeń: wszelkiego rodzaju lub wszelkiego pokroju. Nie brak przekładów Biblii, w których rzetelni (nietendencyjni) tłumacze uznają takie znaczenie wspomnianego słowa greckiego, na co wskazują różne przekłady tekstu biblijnego, utrwalonego w Ew. wg Mateusza 5:11, gdzie użyto słowa wszelkie, zamiast wszyscy - patrz Biblia warszawska, Biblia poznańska - lub wszelakie w przekładzie Wujka z 1962, czy też wszelkiego rodzaju (Wp).

Aby dopełnić dowodu na to, że nie KAŻDY będzie zbawiony, naprowadzam na wersety, z których wiadomo, że pewni ludzie nie zostaną zbawieni. Dobitnie to wyraził apostoł Paweł (znamienna konsekwencja), pisząc drugi z listów do Tesaloniczan (1:9 - Bw): Poniosą oni karę: zatracenie wieczne, oddalenie od oblicza Pana i od mocy chwały jego. W takim przekonaniu nie był odosobniony, gdyż spisując objawienie Jezusa Chrystusa, które dał mu Bóg (Obj. 1:1), w ósmym wersecie dwudziestego pierwszego rozdziału zapisał: : Udziałem zaś bojaźliwych i niewierzących, i skalanych, i zabójców, i wszeteczników, i czarowników, i bałwochwalców, i wszystkich kłamców będzie jezioro płonące ogniem i siarką. To jest śmierć druga. Prawdę, iż nie KAŻDY będzie zbawiony dobitnie wyrzekł osobiście Syn Boży, Jezus Chrystus, słowami utrwalonymi w Ew. wg Mateusza (7:13, 14 - Bw): Wchodźcie przez ciasną bramę; albowiem szeroka jest brama i przestronna droga, która wiedzie na zatracenie, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą. A ciasna jest brama i wąska droga, która prowadzi do żywota; i niewielu jest tych, którzy ją znajdują.

W świetle wskazywanych nauk biblijnych bzdurą się jawi pogląd (wierzenie), że kto jest raz zbawiony, to jest na zawsze zbawiony. Można odnieść wrażenie, że aby zaprzeczyć takiej gnozie, uczeń Juda w spisanym pod natchnieniem Boga liście utrwalił prawdę: Chcę przypomnieć wam, którzy raz na zawsze wszystko wiecie, że Pan wybawił wprawdzie lud z ziemi egipskiej, ale następnie wytracił tych, którzy nie uwierzyli. Pisząc to, brał w jakiś sposób pod uwagę naukę Mistrza, utrwaloną w Ew. wg Mateusza (24:13 - Bw): Kto wytrwa do końca, [u]ten[/u] będzie zbawiony. Oczywisty wniosek, jaki z tego wypływa, brzmi: Kiedy ktoś zaczyna wierzyć w Jezusa, nie da się jeszcze powiedzieć, czy wytrwa w tym do momentu, aż zostanie zbawiony. Zapewne mając go na względzie, apostoł narodów pisał w liście do Filipian (2:12 - Kowalski): Najmilsi moi, zawsze byliście posłuszni: pracujcie więc nad zbawieniem swym z lękiem i trwogą, nie tylko wtedy, gdy jestem z wami, lecz jeszcze więcej teraz, gdy mnie nie ma. Te słowa zostały skierowane do świętych w Filippi (1:1), stanowiąc upomnienie, by nie byli zbyt pewni siebie, lecz by pamiętali, że ich ostateczne zbawienie jeszcze nie jest przesądzone. W tym samym położeniu jestem m.in. ja sam... Dlatego biorę także pod uwagę kolejną przestrogę, utrwaloną w liście do Hebrajczyków (10:26, 27 - Bw): Jeśli otrzymawszy poznanie prawdy, rozmyślnie grzeszymy, nie ma już dla nas ofiary za grzechy, lecz tylko straszliwe oczekiwanie sądu i żar ognia, który strawi przeciwników.

Opublikowano

@WiJa

To wskazuje, że należysz do osób, które w Piśmie Świętym są określani jako: drżacy na Słowo. Tym wymowniejsze to jest, że Twoje motto przewodnie dla wystąpień na tym forum brzmi: Twórczość jest niekończącą się nigdy dyskusją z całym światem, choćby to miał być sam półświatek... :)

Opublikowano

@makarios_
myślę, że najlepszym mówcą jest twórczość, że tak powiem, natchniona (za jaką uważam moją nie tylko poezję, a właściwie nie tylko lirykę, chociaż nie wszystko z epiki)

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • ... będzie zacząć tradycyjnie - czyli od początku. Prawda? Zaczynam więc.     Nastolatkiem będąc, przeczytałem - nazwijmy tę książkę powieścią historyczną - "Królestwo złotych łez" Zenona Kosidowskiego. W tamtych latach nie myślałem o przyszłych celach-marzeniach, w dużej mierze dlatego, że tyżwcieleniowi rodzice nie używali tego pojęcia - w każdym razie nie podczas rozmów ze mną. Zresztą w późniejszych latach okazało się, że pomimo kształtowania mnie, celowego przecież,  także poprzez czytanie książek najrozmaitszych treści, w tym o czarodziejach i czarach - jak "Mój Przyjaciel Pan Likey" i o podróżach naprawdę dalekich - jak "Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi" jako osoby myślącej azależnie i o otwartym umyśle, marzycielskiej i odstającej od otaczającego świata - mieli zbyt mało zrozumienia dla mnie jako kogoś, kogo intelektualnie ukształtowali właśnie takim, jak pięć linijek wyżej określiłem.     Minęły lata. Przestałem być nastolatkiem, osiągnąwszy "osiemnastkę" i zdawszy maturę. Minęły i kolejne: częściowo przestudiowane, częściowo przepracowane; te ostatnie, w liczbie ponad dziesięciu, w UK i w Królestwie Niderlandów. Czas na realizację marzeń zaczął zazębiać się z tymi ostatnimi w sposób coraz bardziej widoczny - czy też wyraźny - gdy ni stąd, ni zowąd i nie namówiony zacząłem pisać książki. Pierwszą w roku dwa tysiące osiemnastym, następne w kolejnych latach: dwutomową powieść i dwa zbiory opowiadań. Powoli zbliża się czas na tomik poezji, jako że wierszy "popełniłem" w latach studenckich i po~ - co najmniej kilkadziesiąt. W sam raz na wyżej wymieniony.     Zaraz - Czytelniku, już widzę oczami wyobraźni, a może ducha, jak zadajesz to pytanie - a co z podróżnymi marzeniami? One zazębiły się z zamieszkiwaniem w Niderlandach, wiodąc mnie raz tu, raz tam. Do Brazylii, Egiptu, Maroka, Rosji, Sri-Lanki i Tunezji, a po pożegnaniu z Holandią do Tajlandii i do Peru (gdzie Autor obecnie przebywa) oraz do Boliwii (dokąd uda się wkrótce). Zazębiły się też z twórczością,  jako że "Inne spojrzenie" oraz powstałe później opowiadania zostały napisane również w odwiedzonych krajach. Mało  tego. Zazębiły się także, połączyły bądź wymieszały również z duchową refleksją Autora, któraż zawiodła jego osobę do Ameryki Południowej, potem na jedną z wyspę-klejnot Oceanu Indyjskiego, wreszcie znów na wskazany przed chwilą kontynent.     Tak więc... wcześniej Doświadczenie Wielkiej Piramidy, po nim Pobyt na Wyspie Narodzin Buddy, teraz Machu Picchu. Marzę. Osiągam cele. Zataczam koło czy zmierzam naprzód? A może to jedno i to samo? Bo czy istnieje rozwój bez spoglądania w przeszłość?     Stałem wczoraj wśród tego, co pozostało z Machu Picchu: pośród murów, ścian i tarasów. W sferze tętniącej wciąż,  wyczuwalnej i żywej energii związanych arozerwalnie z przyrodą ludzi, którzy tam i wtedy przeżywali swoje kolejne wcielenia - najprawdopodobniej w pełni świadomie. Dwudziestego pierwszego dnia Września, dnia kosmicznej i energetycznej koniunkcji. Dnia zakończenia cyklu. Wreszcie dnia związanego z datą urodzin osoby wciąż dla mnie istotnej. Czy to nie cudowne, jak daty potrafią zbiegać się ze sobą, pokazując energetyczny - i duchowy zarazem - charakter czasu?     Jeden z kamieni, dotkniętych w określony sposób za radą przewodnika Jorge'a - dlaczego wybrałem właśnie ten? - milczał przez moment. Potem wybuchł ogniem, następnie mrokiem, wrzącym wieloma niezrozumiałymi głosami. Jorge powiedział, że otworzyłem portal. Przez oczywistość nie doradził ostrożności...    Wspomniana uprzednio ważna dla mnie osoba wiąże się ściśle z kolejnym Doświadczeniem. Dzisiejszym.    Saqsaywaman. Kolejna pozostałość wysiłku dusz, zamieszkujących tam i wtedy ciała, przynależne do społeczności, zwane Inkami. Kolejne mury i tarasy w kolejnym polu energii. Kolejny głaz, wybuchający wewnętrznym niepokojem i konfliktem oraz emocjonalnym rozedrganiem osoby dopiero co nadmienionej. Czy owo Doświadczenie nie świadczy dobitnie, że dla osobowej energii nie istnieją geograficzne granice? Że można nawiązać kontakt, poczuć fragment czyjegoś duchowego ja, będąc samemu tysiące kilometrów dalej, w innym kraju innego kontynentu?    Wreszcie kolejny kamień, i tu znów pytanie - dlaczego ten? Dlaczego odezwał się z zaproszeniem ów właśnie, podczas gdy trzy poprzednie powiedziały: "To nie ja, idź dalej"? Czyżby czekał ze swoją energią i ze swoim przekazem właśnie na mnie? Z trzema, tylko i aż, słowami: "Władza. Potęga. Pokora."?    Znów kolejne spełnione marzenie, możliwe do realizacji wskutek uprzedniego zbiegnięcia się życiowych okoliczności, dało mi do myślenia.    Zdaję sobie sprawę, że powyższy tekst, jako osobisty, jest trudny w odbiorze. Ale przecież wolno mi sparafrazować zdanie pewnego Mędrca słowami: "Kto ma oczy do czytania, niechaj czyta." Bo przecież z pełną świadomością "Com napisał, napisałem" - że powtórzę stwierdzenie kolejnej uwiecznionej w Historii osoby?       Cusco, 22. Września 2025       
    • @lena2_ Leno, tak pięknie to ujęłaś… Słońce w zenicie nie rzuca cienia, tak jak serce pełne światła nie daje miejsca ciemności. To obraz dobroci, która potrafi rozświetlić wszystko wokół. Twój wiersz jest jak promień, zabieram go pod poduszkę :)
    • @Florian Konrad To żebractwo poetyckie, które błaga o przyjęcie, dopomina się o miejsce w czyimś wnętrzu. Jednak jest w tym prośbieniu siła języka i humor, dzięki czemu to nie poniżenie, lecz autentyczna, godna prośba. To żebranie z honorem - pokazuje wrażliwość i odwagę ujawnienia się.   Twoje słowa przypominają, że można być nieodspajalnym  (ładny neologizm) prawdziwym i trwałym. Ta pokora nie umniejsza, lecz dodaje blasku.      
    • @UtratabezStraty Nie chcę tłumaczyć wiersza, bo wtedy zamykam drzwi do innych pokoi czy światów. Czasem czytelnik zobaczy więcej niż autor - i to też jest fascynujące, szczególnie w poezji.
    • Skoro tak twierdzisz...  Pozdrawiam
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...