Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Z cyklu: Student w czasie sesjii:)


Rekomendowane odpowiedzi

Opublikowano

Naukowy bełkot razi moje zmysły. Czuję prawie fizyczny ból, zagłębiając się w opasłe tomiska wiedzy bezużytecznej. Każde zdanie na temat wiązań jonowych drąży ranę w mojej artystycznej duszy. Pokornie znoszę ból choć każda chwila przybliża do agonii. Czekam na tę jedną chwilę gdy w mojej celi rozbłyśnie światło wolności. Czuję się jak więzień Bastylii.

Z czasów liceum, ale myślę że obecnie wielu studentów tak ma:)
Na szczęście nie studiuję chemii bo pewnie na agonii by się nie skończyło...:)

  • 3 tygodnie później...
  • 5 miesięcy temu...
  • 1 rok później...
Opublikowano

Problemem zdaje się niewidzenie tego, jakie jest zastosowanie z pozoru bezużytecznej wiedzy. No i fejsbuk. To już dwa problemy.



[url=http://www.wszib.edu.pl/podyplomowe_inzynieria_oprogramowania_bazy_danych/][size=1]bazy danych studia podyplomowe[/size][/url]

Opublikowano

@AdamSZ_89
Masz racje... ale jest jeszcze inna rzecz... niektórzy wcale nie chcą iść na studia podyplomowe z wielu względów, a to szkoda dlatego ze dopiero dojrzali ludzie doceniają to ze się uczą i uczą się nie po to żeby odbębnić ale żeby cos z tego zostało. Szczególnie jeszcze dlatego ze za to płaca. Współczuje Ci Adam chociaż nie rozumiem do końca twoich bólów rodzenia dyplomu :)... ja się artystka nigdy nie czułam wiec nie wiem jak to jest...chyba brak mi w tej sferze wyobraźni... ale czuje Twój bol prawie jakby był mój ;)

Opublikowano

@Marek_Janik
Powszechne bo powszechny system szkolnictwa nie rozwija ciekawości świata tylko nauczenie się wszystkiego na pamięć. Im więcej tym lepiej... i to jest oczywiste dla wszystkich ale jakoś nikt niczego nie robi by to zmienić.. Zresztą dawniej nie było takiej dostępności wiedzy, książki były słabo napisane, nie było tyle dostępnych materiałów jak teraz w Internecie i wszystko było znacznie nudniejsze niż teraz. Rozbudzić w narodzie pasję do wiedzy to świetna misja... myślę ze nie byłoby to takie trudne... Dorośli nigdy się nie chcą przyznać do braków w nauczaniu wiec nie rozmawiają z młodzieżą wiele co w szkole, a przecież w ten sposób można jakoś sobie u nich podnieść autorytet właśnie przez to że się cos tam wie więcej nawet niż w ich programie jest, tu ciekawostka tam ciekawostka no i proszę jest jakaś rozmowa. Pasja to jest właśnie to co brakuje szkolnictwu, nastawienie globalne na wynik eliminuje pasje. W szkole podstawowej dzieci maja za zadanie rysować taki a nie inny obrazek nawet jak nie chcą bo Pani w szkole ma swoje cele dydaktyczne które musi przeprowadzić i to jest dla niej ważniejsze niż to żeby pokazać dzieciom ze malarstwo jest zabawa i daje szczęście...Wyniki oczywiście tez są bardzo ważne, ale nie można wylewać dziecka z kąpielą jak się mówi. Ale to są rzeczy oczywiste przecież dla każdego... wszyscy wiedza ale nauczyciele poddawani są surowym ocenom wiec robią cos wbrew sobie... no a skutki opłakane...
Zafascynowane dziecko może wiedzieć mniej ...jak dorośnie samo znajdzie resztę wiadomości..

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @Waldemar_Talar_Talar @Marek.zak1 Panowie, jestem wdzięczna za lekturę. Delikatność się przyda na świecie! Bb
    • @Berenika97 Bereniko, podobno są kobiety i dziewczyny, które nie cierpią, jeśli druga ma taką samą. No na mnie to nie działa- ja się cieszę z choćby z tego powodu, że ktoś ma gust podobny do mojego, że nie jestem taka ostania - mogę nawet siedzieć obok,  a co? Celowo nie można? A czasem i z zazdrości, że Twoja jest ładniejsza, zdarza się kąśliwa uwaga albo i złośliwa psota - no cóż... :) @beta_bNo to jeszcze coś. Wiesz, jak obok mnie usiądzie ktoś w wełnianej bluzce, albo w czymś, co jest szorstkie (marynarka, żakiet) - to się przesiadam - no po co mam się drapać? Dzięki :)
    • Historia wdzięczna a puenta znakomita. Podkreślona flamastrem. Z przyjemnością Alu. I jesteśmy zgodne w kwestii miłych materiałów. Bb   PS zniszczyłam w dzieciństwie mamie ulubioną bluzkę. Nałożylam lalce jako sukienkę i obcięłam nożycami rękawy, bo były za długie. Słabe wspomnienie (nie robiłam na złość, tyle że nikt mi nie powiedział, że tak nie można). 
    • @Migrena Miłość jako akt kreacji - niezwykłe ujęcie. Słowa płyną lekko, naturalnie i zabierają mnie w sferę mistyczną i cielesną jednocześnie. I niech trwają, niech się stwarzają, natura nie zna pojęcia "koniec". O ciszy nie piszę, bo poeci wiedzą lepiej, jak ją dotknąć.  
    • Stara, drewniana figura kiedyś w głównej nawie swoje miejsce miała. Wszystkie prośby, intencje i żale — przez tyle lat w jej kierunku wypowiadane — słuchała. Łzy, czasami, na posadzkę świątyni spadające — widziała. Na pytania: „Czy jesteś?”, „Czy widzisz, co robią?” — nawet gdyby mogła odpowiedzieć, odpowiedzi nie znała. A jednak, mimo swego milczenia, była jak światło w ciemności— ci, którzy przychodzili, znajdowali w niej jakąś ciszę, cień nadziei, poczucie, że nie są całkiem sami. Z wysokości swego cokołu patrzyła na dzieci trzymające matki za rękę. Na starców z różańcem w dłoniach. Na zagubionych, którzy z lękiem w oczach i gniewem w sercu stali w półmroku. Na zakochaną dziewczynę, co szeptała: „Niech mnie pokocha”.   Niemy świadek wszystkiego, co kruche i piękne w człowieku. Jej drewniane ramiona wypłowiały, twarz popękała przez wieki. Spojrzenie, wyryte przez dłuto, nie straciło jednak łagodności. Nie mogła cofnąć czasu. Nie miała mocy sprawczej. Nie znała odpowiedzi na modlitwy. A jednak — była. Właśnie to „bycie” było jej najważniejszym darem. Z czasem nowe figury, dekoracje zaczęły otaczać ją z każdej strony. Ona — skromna, lekko pochylona — wciąż stała. Stała i słuchała. Choć nie znała słów, rozumiała ciszę. A w tej ciszy ludzie mówili najwięcej. Została zdjęta z cokołu. Ostrożnie, bez ceremonii. Przeniesiona do zakrystii. Tam, między szafami z ornatami, obok zapasowych lichtarzy i zakurzonych mszałów, stoi cicho — zapomniana. Nie słyszy już szeptów modlitw. Nie czuje ciepła ludzkich spojrzeń. Nie widzi łez spadających na kamienną posadzkę.   Czasem tylko, przez uchylone drzwi, wpadają do niej echa liturgii: odległe śpiewy, brzęk dzwonków, szelest procesji. Serce z drewna — czy może w ogóle istnieć takie serce? — ściska wtedy tęsknota. Tęskni za kobietą, która codziennie zapalała przy niej maleńką świeczkę. Za chłopcem, który z obawą patrzył w jej oczy, zanim odważył się przystąpić do spowiedzi. Tęskni za szeptem: „Pomóż mi przetrwać…”. Za zapachem wosku i kadzidła. Za szczególną chwilą ciszy, gdy kościół był pusty, ale ktoś wchodził — i tylko dla niej klękał. Choć zrobiona z drewna, nosi w sobie ślady tych wszystkich dusz, które przez lata złożyły przed nią swoje ciężary. I nie umie zrozumieć, dlaczego została odsunięta. Czeka. Bo figury — tak jak ludzie — potrafią czekać. I wierzyć, choć nie potrafią mówić. Czeka. A jej drewniane serce, w zakrystii między szafami, wciąż wystukuje słowa pieśni: „Kto się w opiekę…” A ona słucha.   Rzeszów 24. 07.2025
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...