Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'modlitwa' .
-
Ostatni sen w Auschwitz
Łucja Maksymilian opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Jestem w ciemnym, zimnym pokoju. Czas spać, wyłącznie na ukojenie myśli czekam. Nadeszła chwila ciszy i spokoju. Ze łzami w oczach na podłogę klękam. Czas Bogu ofiarować się w opiekę. Dziwne... mam siłę by nadal go wołać. Wyciągam do niego zakrwawioną rękę. Czy dane mi będzie go w niebie oglądać? Koniec myśli! Przyłóż swą głowę do poduszki! To przecież nie pistolet strażnika, lecz metalowego łóżka koniuszki przeznaczone dla małego robotnika. Zasypiam i widzę - moją siostrę, brata... Mama nas woła na gotowy posiłek. Wtem zauważam na drzwiach postać kata. Na nic był mój trud i wysiłek. Nagle się przebudzam, patrzę na moje ciało... chude, sine, udręczone. Jeszcze tydzień, góra dwa mi zostało. Chwila i zobaczę znajome twarze różami obleczone. Koniec trosk i narzekań! Czas rozgrzeszenia duszy i miłości! Nie będzie już strażnika nękań, lecz wędrówka w stronę wolności. -------------------------------------------- PS Są to przemyślenia bardziej oczami dziecka niż dorosłego człowieka, bo wiesz ten powstał koło 2017 roku, kiedy chodziłam jeszcze do szkoły podstawowej. Postanowiłam jednak mimo wszystko go opublikować, bo uważam, że ma potencjał. -
„Naucz mnie modlić ..."
Jacek_Suchowicz opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Andreasowi Ja jestem tylko lub aż człowiekiem, w sprawach modlitwy nie mogę nic. Czarna Madonna, co ludzi leczy, pomoże Tobie - jak nigdy nikt. Przed Matką usiądź i tylko pomyśl: że przez Jej Syna stworzony świat! Oddal Darwina duby smalone, Skruszony, wokół uważnie patrz. Wiszące kule, rozliczne wota - niejeden tutaj zdarzył się cud. A uzdrowiony mnóstwo łez otarł. Bo niemożliwe, możliwe tu. „Naucz mnie modlić się tak zwyczajnie” Słowa te, proszę, Dzieciątku złóż Usłysz swe myśli, czasu nie marnuj. Łaskę modlitwy da Ci sam Bóg. -
najbardziej lubię ciche modlitwy, łagodnych ludzi pełnych zadumy aniołów skrzydła co tak szeleszczą kiedy z cmentarza odejdą tłumy wspomnienia ciepłe z serca płynące wiarę płonącą, nadziei lśnienie i swoje proste, już niedzisiejsze o Wszystkich Świętych skromne pragnienie.
- 8 odpowiedzi
-
14
-
Niebieskie tango
Janusz Józef Adamczyk opublikował(a) utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
-
Z cyklu "Nieopierzone": https://jerzyjarek.blogspot.com/2022/05/nieopierzone.html m o d l i t w a I która jesteś który a niebo który błogosławiony błogosławionaś która i ty między błogosławion kobieto owoc oby twojego życia
-
Już nie ma krwi. Puste żyły i jałowy łopot serca. Na jutro żadnych planów więcej. Szum rzeki jednostajnie brzmi. Komedie bolą, dramaty zioną nudą. Słońce przez okno zagląda z nadzieją, Ale i ono widzi, że to już nie ja, Że to manekin sterowany z trudem. Ja pozostałem w tamtym dniu. Nawet nie pamiętam, w którym… W tym najbardziej wypełnionym bólem. Jedynym, w którym zabrakło mi słów. Przez błękit przebiegają chmury, Noce są nadal, bo świat niknie w mroku. Zamrożony szykuję się do skoku Przez pozostały czas ponury. I tyle. To wszystko. Więcej nic. Żadnych projektów, idei, planów. Jakaś modlitwa, w ramach przeprosin Panu, Jakieś zamknięte drzwi. Już nie płynie woda z kranu, Chociaż wciąż chce mi się pić.
-
1
-
- manekin
- komediodramat
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Modlitwa kobiety Boże dobry, Boże nieograniczony, ogranicz go nieco Nie zrozum mnie źle, bardzo go kocham Za dnia, nocami też się zdarza Muszę go tylko uszczęśliwiać Nie wolno mi się stawiać Matko Boska, mężatko, zmiłuj się nad nim On wie, co robi i nie przestanie Ale nie ukrywam, że to moja wina To ja zapomniałam o tych zakupach Aniele Stróżu, pilnuj go, by zawsze Do domu wracał i do dobrej klatki trafił Żeby nie zapomniał, że tu ja, jego żona Tu jego dom, nie w mieszkaniu obok Pod numerem trzecim przecież pani X mieszka Wiersz pochodzi ze zbioru dwóch wierszy, za które otrzymałam tytuł Laureatki w I Międzynarodowym Konkursie Literackiej Twórczości Młodzieży "Witkacy. Napisane dzisiaj" Inspirowany poniższym obrazem Witkiewicza.
-
Szczebiotały ptaki gdy wszedłem na górę, a skaliste granie wydały się martwe. Wiatr chciał coś powiedzieć - masz ostatnia kartę, ciągnąłem za rękę cierpienie nieczułe. Dzieciństwo załkane, młodość pełna książek, rodzina kostyczna, weź wspomnienia przebudź. Poleciało gwarem jakby bez pośpiechu, pytam cierpkiej duszy... czy dobro wydrążę? Zostaw już nie kalaj ziemi wydeptanej, czas zamknął przełęcze, zamalował czernią. A moja świadomość choć chciała być wierną, wygląda z niechęcią z otwartej otchłani. Podaj rękę stwórcy i spojrzyj mu w oczy, rachunek sumienia zadrży znowu z trwogi. Uklęknij więc synu w pręgierzu ubogim, zgubiłeś nadzieję - krzyknij że już dosyć! Wiem nie zrezygnujesz, żal ludzkiej natury, Adam, Ewa, jabłko - gdzie masz siłę woli? Bo wszystko co błyszczy, mówiłem... zło pomiń, usiadłem pod krzyżem, pomodlę się dłużej. "Modlitwa nie zmienia postanowień Boga, ale zmienia tego kto się modli." - Soren Kierkegaard.
-
Tak blisko, a tak daleko, Posłałeś Panie me serce. I choć w mym żalu nie ma nic złego, Odbiera mi w tym świecie miejsce. W codziennej modlitwie brakuje trwogi, A rankiem nie budzą mnie ptaki. I nic nie czuję, gdy znów do drogi Ruszając, żegnają mnie tylko mąki. Tak blisko, a tak daleko, Jak gdyby przez górską przełęcz, Na przekór szlaku dawnego. Nową mi Panie mapę wręcz, W jutrzni zamknij co nieodkryte, W kolejną podróż poślij me ciało. Bo choć to serce rysami pokryte, Ciepłego blasku ciągle mu mało.
-
Stąd dawno poszedł sobie Bóg i myśli co dalej zupełnie jak ja kiedy czytam bajki
-
Zasnąłem nad ranem wtulony do krzyża, w pozycji bezradnej trzymając się życia. Trzymałem za ramię, co przybite gwoździem, przebite i za mnie, trzymałem ostrożnie. Chciałem poczuć Boga, chciałem obecności, kiedy naszła trwoga duchowej ciemności. Tak jak nocą ciemną, kilka lat już temu, gdym w kaplicę polgnął, by w Twym usiąść cieniu. Gdym usiadł przed Tobą (Tyś w szkatule skryty) chciałem byś był ze mną i dla mnie odkryty. Lecz zostałeś Boże, w swoim zamieszkaniu, nie przyszedłeś do mnie, by mi ulżyć w łkaniu. I gdy tam siedziałem Ciebie nie spotkawszy, dziś to rozpoznałem - byłeś przy mnie zawsze! Ciemne dni przeżyte, gdy nie czułem ikry, są dziś dla mnie życiem prawdziwej modlitwy. A że chwytam krzyża, to byś mi się przyśnił i za skrzydłem stróża w śnie się ucieleśnił.
-
Panie, nie każ mi czekać, aż ujrzę Ciebie W koronie blasku i krwi purpurze Daj obejrzeć śnieżne chmury na niebie Nim ujrzę chwałę gdzieś Tam, na górze Daj zobaczyć mosty, drzewa i ulice I wschody słońca, błękit nieboskłonu Nim dotrę wysoko, przed Twoje oblicze Nim wrócę do Ciebie, nim wrócę do Domu
-
Elegia o Dziewce Nietkniętej Akt Akt V Lona
Lach Pustelnik opublikował(a) utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
Akt V Lona Modli się, samotnie klęcząc w kaplicy. Oczy jej się żarzą, wpatruje się błagalnym wzrokiem w Ukrzyżowanego: - Jam jest służka Twoja, Lona Panu Bogu zaślubiona W czystości żyć przyrzekałam Przed krzyżem śluby składałam Teraz….Myśl ta mnie przeraża I słabość moją obnaża! Niczym Szatan, zwodzi, kwili! Prześladuje w każdej chwili! Jest jak straszny widok trupa! Ciebie zdradzę?! - Czy Biskupa?!!! Łka… Podnosi się, wstaje i patrzy prosto w zakrwawioną twarz Chrystusa: - Czyjej mam się poddać woli? Czy Twa wola jego woli Jest tożsama? Czy wiążąca Jest tak samo? O ja, drżąca Teraz, u stóp Twych skrwawionych Gwoździem rdzawym przyszpilonych Do krzyża, który dźwigałeś Na którym za nas konałeś, Ja, Twa nędzna służebnica Czuję, jak mi płoną lica Jak się ciało moje spala Jak wnętrzności me wypala Rosnące we mnie zwątpienie! Rozgląda się wokoło, jakby wyczuła czyjąś obecność. Składa dłonie i błagalnym głosem: - Jezu, Twoje pojawienie Bardzo by mnie umocniło! …..Jesteś tu? …. …. Czy mi się śniło….? Chwyta się za głowę, przerażona, jakby się budziła ze złego snu… Czemu mi się nie ukażesz? Żywy mi się nie pokażesz?! Teraz…! Jesteś mi potrzebny! Wnet zniewoli mnie… wielebny Sługa Twój…? O Panie, proszę Może… Wyrwę sobie włosy…? I oszpecę swoje ciało… ? Błagam! Czy to… jeszcze mało? Podchodzi do krzyża, obejmuje drzewce i tuli do niego policzek. Głosem pełnym udręki błaga: - Przytul mnie, oblubienicę! Wejrzyj w moje młode lice Weź me ciało! Ja je Tobie W Trójcy Świętej Twej osobie Oddam tylko! Złożę w darze! Wnet… Zakopią je grabarze! W grobie ciemnym… Grobie zimnym… Strasznym… ciasnym… niegościnnym! Niech tam leży! Niech TAM szczeźnie! Ale Biskup mnie nie weźmie!!! Wyciąga rękę w stronę okna, za którym, w rogu przy ścianie znajduje się usypany kopiec z ziemi: - Moje ciało, nie splamione! Niech ta ziemia! Tam! Pochłonie!! Roztrzęsiona, znowu z przerażeniem zwraca się ku Ukrzyżowanemu: - O mój Panie! O mój Zbawco! - Bogiem Tyś mi? Czy … ???… Oprawcą!!! Pada na posadzkę, kuli się, drży, po czym uspakaja się, siada w kucki na posadzce, unosi głowę i błagająco zawodzi: - Wybacz mi, o drogi Panie! To jest tylko narzekanie… Boję się o swoją duszę Stąd tak szlocham… i się krztuszę… Nagle powstaje, otrząsa się, jakby sobie coś przypomniała: - Ale…? Mam już zapewnienie! Że nie minie mnie zbawienie Czegoż, więc się, głupia boję?? Choćby nie wiem co, dostoję! Zwraca oczy w górę, podnosi dłonie ku niebu: Przy Twym tronie wieczność czeka! Więc dłużej już nie narzekam! W Twym blasku będę się nurzać! Pieśń Ci śpiewać! Żadna burza Nie zagłuszy pieśni mojej Śpiewanej dla chwały Twojej! Rozgląda się wokół, kieruje wzrok ku widowni, przed siebie: - To cóż więcej duszy trzeba? Tylko nieba! Tylko nieba! I to jest jedyna droga! Bym poznała Jego! - Boga! Zwraca się ponownie cała ku Ukrzyżowanemu, już spokojnie, stanowczo: - Precz przepadły te katusze! Jemu - ciało! - Tobie - duszę! -
Mój Bracie po przeciwnej stronie, Synu wiem że we łzach toniesz, Ojcze odłóż zdjęcie dzieci, Wrogu już ich nie odwiedzisz. Wieczny odpoczynek racz mu dać Panie, Ja biegnę dalej On już tu zostaje.
-
Oczy moje podnoszę do nieba, Ciebie Ojcze proszę o litościwą łaskę. Tyś ratunkiem, gdy dusza potrzebuje chleba,A gdy człowiek zakłada maskę, Tylko Ty prawdę znasz, Zawsze widzisz smutek uśmiechem zakryty, Co będzie pokaże czas, Dla Ciebie nasz los jest już wyryty.Nie ingerujesz w naszą wolną wolę, Czym miłość wielką okazujesz. Każdy z nas ma na tym świecie swoją rolę, Masz nad nami władzę, a wolność ofiarujesz.Kochasz nas - dzieci swoje, Jesteś tatą wszystkich ludzi. Każde dziecko się kiedyś buntujeI swym zachowaniem smutek w rodzicach budzi. Lecz każdy kto kocha, zapomina urazy, Przebacz więc owieczce zbłąkanej,Nie ma człowieka bez skazy, Nie ma duszy czystej, grzechem nie zbrukanej. Mój brat potrzebuje pomocy, Czuwaj nad nim z nieba, Zabłądził, błąka się w ciemności mroku, nocy, Ześlij siłę, której tak mu trzeba, Ratuj duszę zamkniętą w celi , Ratuj Tato dziecko, które łaknie wolności, Ratuj tych, co z Twojej ścieżki zejść będą chcieli, Ratuj tego, co potrzebuje Twej miłości.Ratuj owcę, która ku przepaści zmierza,Ratuj owcę, która zabłądziłaRatuj , ona potrzebuje swojego pasterza.Ratuj, ona Ciebie z oczu straciła.
-
Powiedz mi moja Matko Zielona, Czy to posadzone drzewko małe Właściwego żywota dokona, Urośnie duże, zdrowe i całe? Na razie sieweczka ocalała. Co z niej jednak wyrośnie później? Dąb potężny, może brzózka mała? O pniu mocnym, czy gałązce próżnej? I czym żeśmy zasłużyli sobie W tym życiorysie naszym marnym, Że dołożyć mogę drzewo swoje, Choć wcale nie jestem tego wartym? Tak sobie myślę, że w tym lesie Drzew już wyrosło i tak zbyt wiele, Cień koroną innemu przyniesie - zadusi biedne w własnym ciele. Zaradzić na to pozornie mogę I na łąkę me dziecię przesadzić, Wtedy jednak kwiaty piękne zmogę, A przecież im również nie chcę wadzić. Znowu z innej strony, gdyby tak Należycie się o nie zatroszczyć, Może jakiś potrzebujący ptak Będzie mógł u niego gniazdo mościć. Jeśli kory nie spałuje zwierze, A podczas suszy dobrze napoję, Może odda więcej niż zabierze - pielęgnacji tej skutków się boję. I w końcu wniosek taki miewam, Że tych starych reguł się nie zmienia, Ja nowe życie tylko zasiewam, A na świat wydaje Matka Ziemia. To w jej serce wchodzą korzenie Bez których by samo nie urosło, Spełniając to największe marzenie, Aby ku słońcu pięło się prosto. Choć teraz sobie po cichu marzę, By drzewo pięknie i długo żyło, Chcę, by rosło dla lasu w darze Aniżeli mym pomnikiem było. Kai, 2016 r.
-
Jesteś tak daleko, uniosłeś się ku bram niebios. Służysz Bogu najwyższemu. Abba... Dobry Ojcze oświetlaj mi krętą drogę do Ciebie żebym mogła towarzyszyć w służbie wraz z moim najbliższym.
- 2 odpowiedzi
-
- niebo
- śmierć tęsknota
-
(i 1 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Twa wszechobecna miłość krąży pośród ludzi. gotowa jest wypełnić każde puste serce. choć broni się, zapiera, masz je w swej opiece, by kiedy się otworzy, gorycz w nim ostudzić . Mnie też ją dałeś poznać, choć egoizm łudzi, że trudów moich wieżę wzniosę w poniewierce. Gdy sam już nie rozumiem co mój język szepce, Wynosisz mnie ze zgliszczy. Zmywasz com zabrudził. To ja jestem niegodny, rzemyk u sandała rozwiązać by namaścić Twoje święte stopy. Zbyt często moja próżność Cię uzurpowała. Niech teraz Twoja władza wzniesie się nad stropy! Niech duszę mą ogarnie Chrystusowa chwała! Niech na całą Ziemię opadną Twe hizopy!
-
BRONKU NASZ, KTORYS JEST Z NIEBA. modlitwa browarnika
DUPA Z WACHOCKA opublikował(a) utwór w Fraszki i miniatury poetyckie
BRONKU nasz, ktorys jest z nieba Ty wchodzisz w galdlo moje jako we dnie tak i w nocy Piwa naszego powszedniego daj nam dzisiaj Jedno marzenie BRONKU Wszechmocny ‘’zeby byl we wsi sklep ‘calonocny’ Bo nie pomoze nawet Maryja Kiedy jest susza z.. twarzy..:-) Mozesz sobie wyobrazic I nie wodz nas na abstynencje Ale nass zbaw od tego Prosimy w imie piwa jasnego Dzisusa krystalicznego I zaden z tych zwanych swietych Nie moze byc pominiety.. Zdrowie wasze.. Am men -
Ach! Jakbym chciała wzlecieć nad poziomy, zostawić, zepchnąć przyziemne uczucia, zrobić krok do przodu w stumilowej prawdzie, tylko najpierw muszę starym myślom uciec. Ach! Jakbym chciała polną drogą kroczyć, na soczystej trawie poczuć świeżość mocy, nowe światło ujrzeć płynące znad linii, horyzontu zdarzeń wschodu i północy. Ach! Jakbym chciała lekka być jak piórko, wcześniej opróżniwszy balast przepychanek, niepokoje serca i obawy duszy tylko dodaj siły, odwagi mój Panie. 31.08.2018r.
-
Milczący Noe Kochany Noe, Jesteś mi żelaznym sterem na nocnym oceanie, Mosiężnym kompasem wiodącym ku bramom Boga Ojca, Wybawieniem i opoką ̶ atlasem Nowego Świata, Ziarnem nienarodzonego słońca… Włókna Twego wczoraj to nasza jutra przędza. […] Śpisz?... Nie wiem, dlaczego łza mi spadła z serca Na Twoje dłonie, W których przed chwilą odmawiałeś Spotkanie z Matką Boską. Marzę, byś tę łzę ucałował ze szczególną troską I zaopiekował się ̶ moimi modlitwami: Moim „Jestem”, moim „Kocham” i moim „Na zawsze”. Teraz, gdy od serca na Ciebie patrzę, Jesteś mi latarnią morską, chwilę później ̶ kapitanem W nowej księdze, w której płynie ̶ Arka mego życia. Wchodzę na Twój pokład ̶ śpiący Noe. ̶ Czuję powiew Twojej mlecznej skóry i dotyk mokrej nocy ̶ Dlaczego milczysz, kochany Noe? Rozmawiają tylko nasze ciepłe ręce. *** Milczę, bo tylko w ciszy usłyszysz moje serce: Nie wiedziałbym, jak Ci wyznać słowem, Że opiekuję się Tobą… Twoim „Jestem” Twoim „Kocham” I naszym „Na zawsze”. POSŁUCHAJ wiersza "Milczący Noe". Recytuje: Alexander Haus Więcej wierszy: TUTAJ
- 12 odpowiedzi
-
2
-
Mój Bracie po przeciwnej stronie, Synu wiem że we łzach toniesz, Ojcze odłóż zdjęcie dzieci, Wrogu już ich nie odwiedzisz. Wieczny odpoczynek racz mu dać Panie, Ja biegnę dalej On już tu zostaje.