-
Postów
1 737 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
2
Treść opublikowana przez Kraft_
-
dobrze rozumiesz tomku :))) tu nie rymy maja sie wyrózniać ;) pozdr.
-
relatywizm uczuć, to w tym wypadku najlepszy wariant dopasowany do sytuacji :))) bać ... to dobre słowo ;) pozdrawiam
-
z wyboru czy muszę zapytany kolejny raz w szarą godzinę znalazłem odpowiedź małymi łykami słowa barwami prawdziwe twoimi sączone powoli delektuję smaki nie znając wzoru chemicznego nawet gdybym znał nie miałbym wpływu na chwile które wylewasz czarując a konstelacji ciągle mało gwiazd wokół tyle krąży obrazów w drinkach zatopionych a ja upijam się tobą
-
dla profesorów koneserów krytyków sztuki i innych mądrali śmieszne zadanko z podstawówki neurony lekko wam rozpali trzy drużyny każda gra z każdym kto z jajogłowych powiedzieć umie po ile spotkań rozegra każda i ile meczy rozegrają w sumie ot geniusze liryczni władcy pod kopułką ze dwieście IQ czy nadążycie rozgrzać zwoje zanim policzę do stu
-
dla profesorów koneserów krytyków sztuki i innych mądrali śmieszne zadanko z podstawówki neurony lekko wam rozpali trzy drużyny każda gra z każdym kto z jajogłowych powiedzieć umie po ile spotkań rozegra każda i ile meczy rozegrają w sumie ot geniuszu liryczni władcy pod kopułką ze dwieście IQ czy nadążycie rozgrzać zwoje zanim policzę do stu
-
zaufaj przestań się bać asekuracje nie są wskazane mówisz nie pędź poczekaj zróbmy przerwę na afrodyzjak wypiekasz pierniki nie kosztuję dialektu góralskich przyśpiewek też nie rozumiem zapisz mnie po drugiej stronie tak bym w końcu poczuł olśnienie relatywizmem uczuć nie tylko na wynos
-
twoich ramion teleportowałem doskonałość refleksją jedną z wielu o pasującej połówce soczystego jabłka jadłem kromki chleba naszego niepowszedniego śniadaniem obiadem kolacją trzymałaś ufność w splocie dłoni było mało a pocałunkom końca nie widać przytulaj dalej i mocniej aż po widnokrąg jutra nad ranem nie wypuszczaj
-
:))) :*
-
rozpładza w wersy wrzuca myśli z czapki prosto przelewa na celulozę gorący kulkopis wrze war pod kopułą nie ma dosyć co w głowie piszczy trawą zielone przetwarza wyobraźnią w nadzieję upycha zbiera plon równinami opętany buszując w zbożu
-
miłość sztuką od kuchni wysterylizowana prosto i krótko w obliczu piekieł potrafi nie aniołem budować twierdze z ostrokrzewu nieporozumień stawia trudne decyzje znakami zapytania u podnóża gór powoli przestaje oddychać odchodzi pryska czar teraz pusto ciemno w domu tylko za oknem świeci Nowa
-
w idiotyzmie trwania wziął był i się zakochał różowym szlakiem mknął nie bacząc na znaki złapany na lizaka przysięgał mówić prawdę i tylko wyrok brzmiał winny szaleństwa
-
karta odwraca przychodzi czas myślę dlaczego nocą niebo też jest błękitne a miłość chodzi w sandałach po śniegu zastanawiam jak wytłumaczyć pustkę co kryje na dnie ars amandi i o czym myśli kobieta w ciszy ramion przemijając z wiatrem
-
jesteś zmęczona pozwól że zacznę od stóp kiedy skończę pocałunkom zabraknie tchu
-
nie w fałszywe obietnice otoczony ogrodem bez samotności czas i myśli sekret radości ubrany w słowa dotyk bezpieczeństwo zrozumienie zagadką przytul mnie w poranne zorze otwiera okna
-
jest taka łąka nieopodal domu gdzie ścielę marzenia kwiatami w wianek z kolorów motylich skrzydeł wyobraźnię spuszczając ze smyczy w tobie odnajduję to wszystko świadomość drogowskaz wspólne cele cały kiedy pragnę jak ty w chmurach dziury dłońmi zapleść by ogrzać zebrane nektary po brzegi wyssane by uzupełnić puchar gorącym oddechem w tobie usypiam ramiona nagie a otwarte prawdą serdeczności tulą widnokrąg elfy tylko patrzą na cuda spełnienia wzdychając lekko zauroczone pierścionkiem który włożyłem na twój palec tam gdzie pierwszy raz powiedziałaś tak pocałunkami pieczętując przymierze jest taka łąka nieopodal którą wskazałaś jako pierwsza rozsmakowałem wydepczmy ścieżki
-
serdeczności również pozdrawiam :)))
-
:)))
-
wykoślawiasz twarz zmęczona łzą bo świat jest piękny a życie nie zawsze biorąc ślub ze złudzeniami kiedy nie ma z kim poprawiasz w lustrze wizerunek na siłę próbując oszukać samą siebie to samobójstwo ale nie chcesz o tym wiedzieć możesz mi wyjaśnić dlaczego sprzedałaś sny jestem blisko zachwycam kiedy stroisz sukienki jedna po drugiej w uczty dla zmysłów wiesz dobrze że życzę ci ptaków domku pod lasem ze stadem koni na kwiecistej łące u stóp kochającej głowy w spełnieniu naprawdę spacerów we dwoje wśród gwiazd dotyków szczęścia jeszcze nie wszystko stracone nadal masz imię
-
oczywiście Agnieszko :))) buziaki ;)
-
dziękuję Aniu, za opinię i odwiedziny, cała po mojej :))) pozdrawiam :)))
-
kiedy cię nie ma nawet wiatr boli w zakamarkach drzew bociany udają że wracają w gniazda słońcem co ciepli na niby świty wstydzą się rosy na kwiatach bez koloru gubiąc płatki w suchości traw słowa nabierają bełkotu w usta bez wyrazu zimne jak łóżko zamienione w głaz pszeniczne równiny nie kołyszą rzek które nurtem wspak bez mostów nie widzą drugiego brzegu nie ma pustka jedynie zasłania szum lasu echem odbitym od sztukaterii pustych ścian białych od czerni jesteś taka piękna bez makijażu patrzysz na mnie w rozkwitłe zapachy ogrodu podajesz klucz bez zbędnych dziurek od klucza drzwi otwarte wszystko wraca
-
zmysłowa do bólu kobieca aż ocierasz wilgoć o granice nie pisz tyle i w taki sposób podniecasz mnie czy to dobrze pytasz mówię dobrze ale niezdrowo przez ekran wyobraźnia pracuje testosteron kipi wiesz czujesz potrzebny dotyk
-
bliskość teraz milczy zaklęta w kamień zamiast koronek ubrałaś nagość rozumiem nie do końca twarda powierzchownie dajesz nikłe szanse powodzenia bym powiedział ale nie potrafię bo wiesz jak to jest kiedy chcesz jak ja w popiołach bez odrodzeń marnujesz nadzieję pozwalając żeby stało się nic zanim odejdziesz naucz mnie pożegnań
-
pojebało się wszystko w państwie duńskim wierzchem na koniu zpierdala galopadą ten co w życiu konia nie widział a pod stołem pies niewierny wyjada szynkę i gryzie rękę która go karmi obaj jak te pojeby wyją do księżyca bo taka moda teraz nastała że kryska na matyska przyszła nieoczekiwanie jak kurwie w deszcz idą przemoczone sny precz w odstawkę na odwyku marycha woła o jeszcze dając dupy za lizaka a on duńskim trafem zapragnął miłować po staropolsku acan popierdoleniec jeden frędzel cwelamus zajebany w ryj jak ten debil gamoń farmazon z koziej dupy trąba nie zagra już na strdivariusie songów o miłości bo jej się odwidziało nagle jak po diable piekielnej czarownicy rodem z black sabath która nutami upuściła krwi po złości jak należy w gorzkie żale na fujarce a cisza tylko wokół sztuczna zawiesiła mdłe obrazy na ścianach pustych jak kopułka blond dupy co to żarówkę wkręcała obracając stołem źle się dzieje a pot zapierdala po cyckach i dalej w pepeg kiedy baby krzyczą pyzy gorące gorąca kiełbasa istny bazar i jak tu normalnie po duńsku kochać
-
chwilą uniesień na krawędzi dobranocy może już czas zaćpać po raz ostatni siebie tak bez róż by kolce nie raniły więcej dłoni splecionych w sto tysięcy otchłani za cenę wszelką dotknij nieba nie bój z zamkniętymi oczami podróży do katharsis odnajdziesz samoświadomość zaskoczona że jestem tak blisko zagubiony w kolorach tęczy którą promieniujesz na deszczu wygięta w łuk specjalnie prowokując bym oszalał do końca