Henryk_Jakowiec

Pewien żuczek co w Żukczynie zadomowił się w pierzynie pod nocy osłoną właził jej na łono i zniewalał gospodynię.

Pewien kucharz w Żurominku żur gotował na kominku a że wyszedł z wprawy dodał do potrawy dużo roztartego kminku.

Pewna dama, tu w Garbniku choć bez majtek lecz w staniku chodzi i tak woła - ja nie jestem goła a więc po co tyle krzyku.

Czyli od małego życie w złotej klatce i do tego jeszcze dzięki własnej matce.

Ale wiedz, że ta kiełbasa to jest primo, pierwsza klasa. Kto jej jeszcze nie smakował będzie się nią delektował.

Pod maska obłudy zrobi mądrą minę i oszuka żonę i tamtą dziewczynę.

Ech dziecięce lata i tamta beztroska bez różnicy, miasto czy maleńka wioska miało dziecko świat swój, cóż z tego, że mały lecz był przystrojony w piękne ideały.

Rzekłeś prawdę mój kolego dziś i koń jest do niczego i nie w głowie mu swawole gdy go jutro czeka pole a na polu ciężka orka może lepiej do rozporka … (koń pomyślał) wskoczyć będzie No i wciąż to ma na względzie.

A ja twierdzę, ze motyle (fruwa ich doprawdy tyle) nóżki gdy są sprasowane i w tysiącach nam podane wyśmienita to wyżerka bo są grubsze od żeberka. Czy przypadkiem do hot-doga nie dodana łapa doga? - bo widziałem jak kulawy pod latarnią swoje sprawy załatwiając, ją obszczywał to się słupa podtrzymywał.

A ja zawsze byłem pewien, że samolot szczelny bywa lecz się dzisiaj dowiedziałem, że to pilot mnie obsrywa. Jeszcze są pasażerowie, stewardesy, mechanicy a i lotów coraz więcej na niebiańskiej szachownicy. Nasze myśli się zbiegają bowiem w tym się zgadzam z panem, że przez te podniebne loty nasze życie jest przesrane.

Czyżby dog nie aportował i ślimaków nie pilnował? Jeśli tak to winię pana, psina niepoukładana. A motyla smukła nóżka gdy podana jest do łóżka po kolacji na przekąskę smakiem przyćmi nawet gąskę.

Oj może on, może ale nie przed żoną. Z obcą stworzy duet i zapłaci słono.

Jeszcze orzeł na jej grzbiecie piórem zmiótłszy inne śmiecie (na to mocne mam dowody) też zostawia swe odchody.

Po gównianej poniewierce wnet go rozbolało serce bo to człowiek był leciwy, schorowany i wrażliwy a górników trzech go biło i to ze zdwojoną siłą.

Choć nie było to w Paryżu lecz w palmiarni w Ciechocinku, wtranżalałem tam ślimaki przy muzyce i przy winku.

Pewien głuchy w Głuchołazach na rowerze po obrazach bo tak ujął w planie śmigać chciał po ścianie, i po oknach, po witrażach.

Koń podkuty nocą w Kutnie spojrzał klaczy w oczy smutnie i tak rzekł do klaczy - niech mi klacz wybaczy, spać mi chce się dziś okrutnie.

Pan Podstoli w Koszalinie zaseplenił Podstolinie - chociaż się urżnąłem nie zasnę pod stołem ale rozum mi odpłynie.

Konik polny w Szczebrzeszynie koncertować zaczął w trzcinie lecz za chrząszcza sprawą szło mu to niemrawo bo mu chrząszcz podkładał świnie.

Góral schodząc po Giewoncie coś bajdurzył o remoncie gdy nagle od ściany kamień oderwany lecąc trafił go. Gdzie? – w prącie.

Piesek na Pieskowej Skale sikał drążąc ją wytrwale aż pod wpływem moczu zrobiła się w zboczu dziura chyba na dwa cale.

Sztygar z miejscowości Zabrze przyłapany był na szabrze. Poczciwy niecnota zwinął gówno z błota i do dzisiaj się w nim babrze.

Lecz czy dojdą gdzie powinny, czy nie utkną gdzieś w pół drogi bo choć droga jest do nikąd ktoś postawił im wymogi.

Może raczej pogawędkę o tym co nie przysłonięte bo jak wcześniej już pisałem obaj czuli do niej miętę.

Zatem lepiej cicho w kącie siedząc głaskać sobie prącie tak jak czynią to pawiany - ale jestem oczytany!? W telewizji także było stado małp, które się myło i suszyło, i iskało, i po prąciu się głaskało.