Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Agnieszka_Horodyska

Użytkownicy
  • Postów

    680
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Agnieszka_Horodyska

  1. Peron jest pełny, głośnik kole, Beton i farba, szmer i chłód. Ja ci pojechać nie pozwolę, Póki nie powiesz, gdzie twój bóg. Ty się okręcasz i zamykasz, Wbijasz mi kolce swoich nud I mnie to boli kiedy pytam, Którą wybierasz z wielu dróg. Wiem, wiem, chcesz żyć jak dobry murarz, Który buduje ciepły próg, Lecz trzeba czasem się zadumać, Zapukać do nieznanych wrót. A przecież mówisz czynem, twarzą. Trzeba mi słuchać, widzieć, wiedzieć. Oczy też czasem się rozmarzą... Pociąg ucieka! zdążysz! biegiem!
  2. A gdzie literat Żeby tak stary niebieski malarz Nakładał światło na ślady stóp I widział wszystko jak na obrazie Żeby zapomniał hałas i smród I żebym mogła kiedyś tam zerknąć Czy w urodziny czy w nowy rok I zmieszać symbol z ciałem dotykiem Niechcianych godzin i miękkich rąk Spytać malarza czemu maluje A wiatr zagłuszy jego odpowiedź I kompozytor swoją muzyką Więcej opowie choć nie odpowie A potem wrócić (bo gdzieś odejdę) I znowu jechać półsprawnym autem Szukać w serwisach części zamiennych Nazywać drogę zbyt długim żartem
  3. Odjazd pociągu to mała śmierć, gdy w środku macha ktoś pokochany i nie wiesz czy tej śmierci chcesz, żeby powiedzieć wreszcie o trwaniu. I zamęt, zamęt cię ciężki pcha - mówisz, bo czułeś, milczysz, bo boli i nie wiesz już czy patrzeć za, czy przed, czy w przód - do woli. Nie, bo już długi straszny gwizd zabiera podwojony oddech. Milczysz, bo czułeś, chcesz już iść I nie masz dokąd odejść.
  4. Dziękuję Wam bardzo za propozycje zmian i komentarze. Pomyślałam, że na razie zmienię chociaż interpunkcję. Pozdrawiam ciepło!
  5. Witam, wiersz mi bliski o tyle, że lubię takie wzruszenia/rozmyślania nad losem starszych panów o bogatej przeszłości. Pozdrawiam!
  6. Nazwij to bólem nazwij mrokiem potem zjedz lody i - zapomnij Westchnij powietrzem śmietnikowym i siądź pod brzozą milcz - bez wspomnień Dziś to pogoda niewiadoma będzie padało albo nie Ciężkie chmurzyska chcą cię przygnieść ty wypuść albo wstrzymaj łzę A jeśli płaczesz - świat też płacze cóż że wciąż z góry albo spod Westchnij powietrzem śmietnikowym i śmiej się smutno ,,ból i mrok" I jeśli czekasz - świat też czeka na księżyc albo na otchłanie Cóż że wciąż z boku lub z daleka Skoro i tu i tam czekanie A jeśli piszesz - ktoś przeczyta będziecie razem obok świata A może dzisiaj go zobaczysz a może znowu zniknie krata
  7. W dzikim rozległym lesie żył czarodziej. Miał mały dom, którego nie opiszę, a który pasował do niego w czarodziejski sposób. Dęby nad głową czarodzieja rozpościerały swoje korony, chroniąc go przed słońcem, a pod jego stopami wciąż ten sam miękki mech łagodził i uciszał kroki. Las otwierał się w jednym miejscu na wschód słońca, którego czarodziej nigdy nie widział, bo wstawał w południe. Był smutny i mądry. Wiedział, dlaczego w dzień jest jasno, a nocą ciemno, czemu musi jeść i pić, rozumiał, dlaczego drzewa nigdy nie gubią liści i czemu poruszają się jak w tańcu. Nie wiedział jednak, jak znalazł się w ogromnym lesie, czy ktoś poza nim żyje na świecie i dlaczego tak bardzo mu smutno. Nie miał nawet zwierzątka, z którym mógłby się bawić i które by karmił. Nigdy jednak nie pomyślał o opuszczeniu lasu, a jego dzień nieodmiennie wyglądał w ten sposób: wstawał, czarował, kładł się i spał. Jego czary były smutne i ciemne, a sny nudne i za długie. W tym miejscu mogłabym skończyć opowieść. Czarodziej wstawał, czarował granatowo, ciemnozielono, nisko, czarno i mdło, kładł się i spał. Jadł, ale nie powiem, co, a mył się w ciemnej sadzawce. Nikt nigdy nie odwiedził dzikiego lasu. Ale czy to było konieczne, żeby odmienić los czarodzieja? Któregoś dnia przyszedł mu do głowy pomysł, żeby zmienić swoje czary. Dla próby zaczarował wesoło i jasno. I ku swojemu ogromnemu zaskoczeniu, poczuł coś miłego, kompletnie odmiennego od tego co zawsze czuł. Nie ustawał w wysiłku, który tym razem wywoływał radosne czary. Było to tak dziwne i ładne, że nie chciał kończyć, nie miał ochoty kłaść się i spać. Był jednak tak wyczerpany nowymi wrażeniami, że wszedł do domu i spróbował zasnąć. Nie udawało mu się to, bo wciąż zastanawiał się, co jeszcze uda mu się zrobić i jak bardzo to zmieni jego zwykły smutek. Następnego dnia szło mu lepiej niż poprzedniego. Zdziwił się, że można nie tylko zmienić czary, ale i ich siłę. Każde zaklęcie wywoływało nowe brzmienia, kolory, smaki, zapachy i kształty, nierozróżnialne jedne od drugiego. Łączył je i rozdzielał, wzruszając się każdym nowym czarem. Jego dziwna kompozycja rosła i zmniejszała się, jakby była wielkim żywym balonem, żeby zaraz przekształcić się w niezliczone okruchy pięknej harmonii, może to były motyle, może głosy w pieśni. Gdy poczuł zmęczenie, zignorował to i czarował dalej, nie przejmując się chłodem nocy. Ciemne godziny były niesamowite. Zmęczenie sprawiło, że czary zaczęły brać we władanie samego czarodzieja, a on poddawał się im, nie wiedząc już, dlaczego jest jasno i czy na pewno ma rację. Czuł się jak po silnych narkotykach. Kiedy rozpoczął się wschód słońca, zapragnął dołączyć piękno swoich czarów do tak wspaniałego zjawiska. I wtedy odkrył, że już go nie ma, nie ma też smutku, a jest tylko światło i wszystko, co poruszało nieustanną radością i siłą niewiadome istnienie. Był teraz jednym promieniem słonecznym, a kiedy słońce wstawało, on też czarował.
  8. Co zasłaniają czy same wiedzą za puchem gęstym różowym młodym czy tylko pustkę i czy powiedzą czy wonne bale zaklęte schody czy dzikie tany aż do rozwiania chmurnych pejzaży niewinnej grozy czy Małgorzata komuś się kłania czy aniołowie piękni i Boży i czemu zupka pukać zabrania a gdy zapukam czy ktoś otworzy Kto każe pisać czy właśnie one nie nie na siłę tylko tak czasem żeby coś było w ustach i w dłoni poza pewnością poza gulaszem
  9. Strasznie ładne i ładnie straszne. Zakochałam się.
  10. Szedł wczoraj nad Wisłę (Miał mało czasu, bo na czwartą piętnaście umówił się z Przemkiem na herbatę. Chciał spytać go o radę dotyczącą Gosi. Ostatnio nie mogą się dogadać. I pyta, czy coś się stało, a ona że mógłby poświęcać jej więcej uwagi. On na to, żeby powiedziała, czego konkretnie chce, a ona żeby sam się domyślił. I taka rozmowa. Spać z nim nie chce, jak się pocałują, to jest dobrze. A przecież robi co może. Niby siedzi sporo w Internecie, ale potrzebny mu relaks po robocie, tyle razy o tym mówili... A Przemek to dobry chłopak. Asia mu umarła dziesięć lat temu i sam się zajmuje Kubusiem i Agnieszką. Zawał. Jak kobieta czterdziestki nie miała. (Poczuł w tym momencie jak serce pobolewa go nieznacznie i pomacał się po klatce piersiowej z wyrazem zaniepokojenia na twarzy. Zatrzymał się na moment, patrząc na kościół mariacki. Lubił go nocą. Gdy ból przeszedł zupełnie, ruszył dalej.) Tak, Przemek mu powie coś mądrego. Widać było, że umie sobie dać radę z Gosią i dziećmi, aż miło było popatrzeć. Nie będzie miał mu za złe, że przywołuje złe wspomnienia, minęło w końcu tyle czasu, mówili już o tym swobodnie. Na początku było strasznie, nie chciał nikogo widzieć. Dzieci siedziały u babci. Uspokoił się. Ale ten wieczór na początku, kiedy wyciągnął go na spacer! Nagle Przemek zatrzymał się i bardzo cicho spytał "Ale czemu?". Wyglądał, jakby miał płakać, ale opanował się i powiedział, że dziś nie chce łazić. Wszedł na schody sztywno stawiając nogi...), ale nie doszedł.
  11. Po kolejnym czytaniu jeszcze bardziej mi się podoba. Tylko "melodii sploty" - jedyna wyraźna inwersja - jakoś mnie gryzą... Pozdrawiam i zazdroszczę :)
  12. Danke :) ! I bardzo są mi bliskie myśli o współczesnych tęsknotach. Pozdrawiam!
  13. Znowu golopują przed oczami dziarskie Lenistwa i głupotki zepsucia i żale Więc ja myślę o tym tylko żeby zasnąć I nie myśleć wcale i nie myśleć wcale Wyśnić sobie słonia na dalekiej wyspie Gdzie zegary tańczą nudne tańce z czasem Cofają się suną w krąg ponury wystrój Pokoju za bezludnym za bezptasim lasem Wyśnić sobie morze które wszytko szumi Historie wiarygodne jak najszczersza wiara Usiąść tam za stołem i szumnie zaludnić Kartki nowej książki pachnącej jak kawa Wyśnić też rozmowę która się powtarza Te same olśniania i te same gesty Spojrzenie które nagle się śmiesznie rozmarza I nagle ucieka za wcześnie za wcześnie Wyśnić wreszcie koniec pustkę oceanu Falę a za falą tylko strzępy ptaków Skoczyć tam beztrosko a tu niech zostaną Wyrzuty za beztroskę kilka nagich gnatów Galopują senne lenistwa głupotki Rozżalają psują ziewają i grożą One to marzyły one chcą tam skakać Niech się zamkną kundle i wreszcie położą
  14. Gałczyński mistrzem. Gałczyński wielkim poetą był. I podoba mi się nawiązanie :) I pozdrawiam, ze smutkiem, bo treść.
  15. Zazdroszczę ważne są wtedy chwile Fiołki się wdzięczą płoną żonkile Z zaźrzeniem dziękuje za zajrzenie ;)
  16. Wiersz się miło i miło i przyjemnie czyta :) I dziwnym czymś wiedziona akurat też wstawiłam coś o milimetrach, tylko w innym miejscu. I wbrew... poezji te problemy są bardzo absorbujące i popularne. Pozdrawiam z wagi!
  17. Że nos się krzywi to mnie nie dziwi (Gdy nie odurza sześć żółtych palców) Że TYLKO Narcyz tu się ukrywa Smutne odkrycie niesamochwalców Danks
  18. Muzyka nic nie da poezja się stoczy Do pustych rynsztoków jeśli te oczy Będą błyszczały nad takim nosem Brzydka ciekawa - godzę się z losem Muzyka nic nie da poezja się skończy W tym smutnym ciele jeśli nie złączy Nas cudna-chwila jeśli nie wstąpisz Tam przez źrenicę gdzie żółknie żonkil Muzyka nic nie da poezja się spali Gdzieś w innym ogniu gdy nie ocalisz Mnie od nieważnych kwiatków-rozkoszy Chcę być pochodnią popatrz mi w oczy
  19. Miło mi z powodu komentarza :) Rymy nie były celowo dokładne, rzadko kiedy coś robię celowo... ... na przykład powtórzenia. Pozdrawiam!
  20. Jak najmocniej na czasie :D Najbardziej podoba mi się prima aprilis. Pozdrawiam chłodno (żeby dokończyć dzieła absurdu) :)
  21. Dziękuję za wizytę :) Dlaczego nie komentują? Pewnie to jakiś spisek. Pozdrawiam ciepło!
  22. Teraz mi bezpiecznie. Herbata paruje Pod okiem, śnieg na dachach nie spada, nie spada, Nikt nie bierze kącika, nikt kącika nie psuje, Przytulność mnie objęła jak najlepsza rada. Puszystość pod stopami, kaloryfer mruczy, Że zawsze będzie obok w kąciku, w kąciku, I nic mnie nie poruszy ani mnie nie wzruszy, Tu nie ma filozofów i nie ma zastrzyków. Herbata jest gorzkawa i czuć ją językiem, Jak piasek gdzieś wyśniony, na niby, na niby. Ten kto mógłby zawołać, śpi ze swoim krzykiem, Więc czemu ciągle szarpię, czemu tłukę szyby? Czemu wołam ,,wybacz" niewidzialnym smutnym, Z których właśnie kpiłam, w amoku, w amoku? Może świat jest we mnie? Bezbronny, okrutny? Nie, to głupi pomysł. Znów puchaty spokój. Przysypiam, a herbata rozlewa się, wsiąka W kanapę, koc puchaty i we mnie, i we mnie, Jak dobrze, ja nie czuję, że wybuchła bomba, Jak dobrze, chyba dobrze, jak pogrzeb - przyjemnie.
  23. Bardzo dziękuję za komentarz, tak miły i interpretujący :) Pozdrawiam!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...