Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Józef Bieniecki

Użytkownicy
  • Postów

    704
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Józef Bieniecki

  1. Noce i dnie Gdy się nocy dzień już kłania, I zamyka oczy. Ciemny welon powitania, Śle pod stopy nocy. Widma straszne i pokraczne, Zawieszone w drzewa. Na straszydeł zawołania, Nocą ptaków śpiewa. Na mokradłach mgiełki zwiewne, W ogni bagien oku. Nadsłuchują drzewa śpiewne, Sunąc krok po kroku. Nocy wezyr z lampą w ręku, Przyświeca, to chowa. Niepojęta siła lęku. Jego łysa głowa. Ryknął niedźwiedź, chrobot dzika, Powtórzyło echo. Drży ze strachu już osika, Tuż pod lasu strzechą. Mrowie świateł w nieboskłonie, Świętojańskie, w ziemi. Jak księżyca iskry w szronie, Witają z wszystkimi. Atramentu w stawie tafla, Lśni gwiezdnymi łzami. I pomnaża nocy piękno, Lustra milionami. Noc zamaże jutrznią rankiem, A gwiazda południa. Roztawając się z kochankiem, Zakochana- cudna. Józef Bieniecki
  2. Spojrzę w oczy Patrzę w oczy twoje długo, I na usta twe różane. Gdy pożegnań ciekną strugą, Ciche szepty pożegnane. Pragnień przygna nam wspomnienie, Wiatr potarga wszystko nagle, Nawet świeże ich westchnienie, Naraz ujrzym - w dali żagle. Pieszczot słowa, twoje włosy, Zapach miesza z kwiatem lata. Łzy pożegnań słone rosy, Jakby końcem były świata. Z żółtych ściernisk znikło zboże, Wypełniono Boga wolę. Odpłynęło kłosów morze, Odsłaniając pustą rolę. Tylko wiatr co z lasem rządzi, Układają poematy. Na swój sposób o nas sądzi, Opisując ludzi - kwiaty. I o pszczółce piosnkę śpiewa, O tym, że mu świat związała. A w takt im wtórują drzewa, Że go tylko pokochała. Józef Bieniecki
  3. Polski wrzesień Bagnetów błysk. Pocisków jęk. I broni szczęk. Sztukasów grzmot. Armatni ryk, I koni kwik. Pożarów las. Miarowy krok, Wojenny mrok. Spiekota dnia. Codzienny głód. I nocy chłód. Gąsiennic chrzest. Szwadronów kłus, I kolce róż. Stalowy mur. Z bombami szło, Aniołów zło. Skrzywdzonych jęk,. Niewinnych krew, I zemsty zew. U piekła wrót. Przegranej szok, Niewoli mrok. Józef Bieniecki
  4. Przeklęte myśli Weź, ogarnij myśl szaloną, Która niebem pędzi, wroną, Lub na skłonie błyskawicą. Niecnych bezceństw grzmi dzwonnica, Wężem syczy, rozsierdzona. Myśl kłamliwa i szalona, Wychudzona zełza, wścibska, Skośne gada jej ślipiska, Jadu kropla, całe dzbany. Myślą wnętrza, wyuzdany. U pomnika przed cokołem, Kuta z znawstwem i mozołem, Myśl przeklęta, przez miliony. Stoi w kłamstwie, niewzruszony. Od Stalina czczą wnuczęta, W młocie z sierpem, rozwinięta, I od carów mści niecnota, Dzici młotów, car hołota. Z dybów w łagry, w Sybir knuty, Tak być musi - łeb zakuty. Niegrzecznego babcia ima, Wszechobecna zima. Gospodarność ludzi wschodu, Nieporządku, brudu, głodu. Widmo śmierci i upadku. I odwiecznych niedostatków. Józef Bieniecki
  5. Polska wieś Stuku, puku, okiennicą, Płomień drżący, wiatru świecą. Skrzyp, dudnienie we stodole. Chlipie cicho jak pachole. Stuku, puku, bide klepie, Pełne pułki, ino w sklepie. We spiżarni, łap na szczura, Na warkoczu pleśń, cebula. Burka z budy wypuszczono, by zagłodzono, W mysich dziurach śpią kociska, Gdyż chudzinek śmierć już blisko. U powały muszek kilka, Patrzy na się jak na wilka. Mówiąc krótko, wynędzniałe, Z bezsilności pszczą powałe. Chłop jak chłop, uparte chłopie, Zżyna zboże, ziemniak kopie. Urodzajem go porażą, Zmorą, nędzą, gospodarzą. Wrogie Polsce, ludzie szczury, Dziś u władzy, prą do góry. Zniszczyć chłopa - broni, żywi, Zniszczyć kwiczą. Niech nie dziwi, Sprzedaż ziemi. Nie istnieje taka siła, By myśl wrogów się ziściła. Józef Bieniecki
  6. Płyń Orle Biały Unieś ku niebu swe białe ramiona, Ku miejscu które jeno myśl się ima, Niech z woli Boskiej będzie poświęcona. Którą podźwigasz na barkach olbrzyma. Płyń Orle Biały niezmierzonym szlakiem, A myśl natchniona jak gwiazda zaranna, Ducha Świętego będzie zawsze znakiem, I hojna w darze jako nieba manna, Z Twym wstawiennictwem niech Pan nam policzy, Cierpienia Ojców i krzywdy bez miary, Odejmie kielich, u słupa nie ćwiczy, Za stare grzechy, współczesne ofiary. My Twoje dzieci, błądzimy, Ty karzesz, Lecz łezka dziecka jedna wiele może, My zawsze słabi, nie wielcy mocarze, U Twoich kolan cisi i w pokorze. Jak będziesz srogim, Ojcze, to Ci rzeknę, Nie będę dalej u stóp Twoich korzył, Pod płaszcza skrzydła, Matki mej ucieknę, A na Nią pewne, nie będziesz się srożył. Dlatego proszą mali buntownicy, By Ci pokora nasza była miła, A wstawiennictwo do Bogarodzicy, Należne łaski dzieciom Twym wróciła. Józef Bieniecki
  7. Na fali myśli Sumienia pył, Wśród gwiazd odszukam wszechświata. Przeszłości dym, Mgławica spłynie skrzydlata. Bałwanów myśl, Wiater burzowy potarga. Odmieni dziś, Na mędrca wyszepta wargach. Zakręci kurz, Pokryje ludzi zdrożonych. Nawały burz, Pocieszą niezwyciężonych. Anioły zła, Posieją ziarno skażone. A życia rdza, Pokryje zło obnażone. Herosa świat, Zamknięty w bogów onklawie. Wiekowy brat, Nie wpisał w światy koślawe. Omegi znak, I alfy spróbują zmazać. Zapłonie krzak, By stare w nowym powtarzać. Józef Bieniecki
  8. Tatry-Legendy Tatr Legendy Tater tajemnicze, W jaskiniach przykucnięte. Nocą wylegną na wykrotach, By snuć historie smętne. Tajemne światło księżycowe, Wyłuska wśród jedliny. Kosmatym stworom doda życia, Pełza z kosodrzewiny. A w środku nocy tuż przy drodze, Ich dusze przyczajone. Wodzą oczami głuchym traktem, Pokutą umęczone. Zbyrkanie w hali niby dzwonkiem, Ciupaga zgrzytnie w stali. Chichot niemocy porechocze, We mgle schodzącej z hali. Maczugi skalne dzierżą w dłoniach, Znienacka by uderzyć. Gdyby nie światło księżycowe, Trudno by w to uwierzyć. W innym zaś miejscu z nad urwiska, Ciskają wielkie głazy. I stęka ziemia pod ciężarem, Zadanej skałą razy. Podudnią głucho nad przepaścią, Kamieniem w studnię rzucą. I wczesnym świtem ku jaskiniom, Wciąż klucząc- chyłkiem wrócą. Józef Bieniecki
  9. Niebiański dzwon Niebiański dzwon, Maryjną pieśnią dzwoni. Niebiański dzwon, Anielskim skrzydłem chroni. Niebiański dzwon, Wzywa na Anioł Pański. Niebiański dzwon, Prawdziwie jest niebiański. Niebiański dzwon, Dziś z Bożym Ciałem kroczy. Niebiański dzwon, Wierzących wciąż jednoczy. Niebiański dzwon, Znów wzywa na pacierze. Niebiański dzwon, Wspomina w którejś wierze. Niebiański dzwon, Muzyką ku wieczności. Niebiański dzwon, Anielską pieśnią gości. Niebiański dzwon, Żałobne pożegnanie. Niebiański dzwon, Chwalebne Zmartwychwstanie. Józef Bieniecki
  10. Na Wniebowzięcie I poniosły ku Niebu Lilię, Huf Aniołów przeczystą Maryję. Z gwiazd oblekli jej czoło diademem, U stóp w darze złożyli jej Ziemię. Nad wszechświatem i Nieba Krainą, Jej opieka się stała przyczyną. Drogą Mleczną poniosły po Niebie, W procesyjnej radości utkały, Zdrowaś Maryjo z podziwem szeptały. Pozdrowieniem Anielskim, królewskie, Wiekuiste, świątynie niebieskie. Bóg przygarnął Ją w Boskie ramiona, Siądź na tronie, Błogosławiona, Tuż przy Synu po prawej Mu stronie, I ułożył koronę na skronie. Łzy po licu Mu ciągle spływało, Widać jakim Ją sercem kochało. W niezliczonych Ty Pani ołtarzach, O przepięknych i różnych Ty twarzach. Ale serce Matczyne to samo. Niechaj będzie nam Matką i Bramą, Kiedy dusze na sądzie już staną. Rzeknij- Synu te właśnie przygarnij, Toż to z Twojej - tej ziemskiej owczarni Józef Bieniecki
  11. Dopełnij Panie Boże bez słów tchnij w nas Wolą, Niech słowa nasze się niewolą, Stoją w pochwale słów bez liku, Stawiają świętość na świeczniku. Nasza modlitwa- serca wola, Będzie podzięką Twej Ofiary. Krzyżem łączona ludzka dola, Ofiarą serca naszej wiary. Ołtarzem Twoim zjednoczeni, Wracajmy myślą ku pamięci. Komunią Świętą połączeni, Uświęćmy siebie jako święci. Panie!-drogami chodż naszymi, Bo bardzo łatwo tracę drogę. Niech Twe wskazania są moimi, Bez nich pobłądzę,żyć nie mogę. Dopełnij życie Twą wiecznością, Niechaj wytępi ułomności, Ogarnij wiecznie Twą miłością, I niekończącej się radości. Józef Bieniecki
  12. Tatry- Legend czar W zgnitych dziś belkach na szałasie, Gdzie słom z powały wiszą knuty, Smętny wiatr snuje myśl o czasie, Żałośnie wraca do tęsknoty. O liście trąca, u dębiny, Która tych czasów nie pamięta, Legend wsłuchana u doliny, Od drzew staruszek, to rzecz święta. Stare klepisko u bacówki, Gdzie stary baca często siadał. Staje wspomnieniem u Wicówki, O zbójowaniu opowiadał. O kościeliskich wilczych jamach, Ślepiami jaskiń nocą straszą. O nowotarskich możnych kramach, Ze zbójowania oczy kraszą. W sumienie koli bite piętno, Choć czasów była taka pora. Skorym słuchaczom uszy więdną, Dzisiejszych czasów w nich przekora. Od starych legend u Krywania, Dreszczem po karku mrowie ciska. Dzikich Juhasów od zarania, Groników cichych uroczyska. Tam gdzie ku nieba wspina grania, Kosodrzewina wije wężem. O Sabałowe tchnie bajania, I wojen dudni tu orężem. Tu ciemna nocą i cień pyta, Na orlich gwiazdach dumne godło. Czasów historie ranek czyta, Mnichy oddane cichym modłom. A wiatr swawolnik zwany halny, Kronikę Tater wierną piszę. I kiedy staje się nachalny, Ją wkomponuje w tę gór ciszę. Józef Bieniecki 963) '''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''''
  13. Tatry- Nocny turysta W siodle przełęczy się ułożył, Na chwilę oparł głowę. Popatrzył w miasto,po dolinach, By ruszyć w dalszą drogę. Niebo podparte kolumnami, Wspierane Tater szczytem. Jak ten sekstyński filarami, Z freskami pod sufitem. Tu freska Wagi,a tam Raka, Psy ,wilki i pogonie. W innej zaś stronie freski ptaka, Królowa gwiazd na tronie. Tam sadza nieba,droga jaśni, Kobiercem gwiazd utkana. Anielska droga,droga baśni, Tu Mleczna nazywana. Księżyc latarnię wierchem wodzi, Już doszedł do zenitu. Warkoczem iskier srebrnym spływa, W doliny,z igieł szczytu. Widać,że lubi się przyglądać, I gwiazdkom swym przewodzić. W nocnej zadumie,jak turysta, Po Tatrach polskich chodzić. Józef Bieniecki
  14. Pochwała hymnu Piosenko ma ze swojskich nut, Niech wiater cię unosi, Bo w twoich słowach moc i cud, By śpiewać ciągle prosi. Niezapomniana nutka twa, Choć różne dzieje życia, Ona wciąż żywa,w ustach trwa, Nie chowa się w ukryciach. Od sinych Tatr ,po morza brzeg, Unosi się wspaniała. Kolejny znowu minie wiek, A z nią iść będzie chwała. I jak modlitwę słychać wszędzie, Dziecko wysysa z matki. Niechaj pokarmem zawsze będzie, Jej słowem mówią dziatki. Boże przed Tron Twój zanosimy, Z pieśnią Ojczyzny słowa. I broń od złego Cię prosimy, Niech tak- z Nią będzie mowa. Józef Bieniecki
  15. Jeden z dwunastu-Sierpień Sierpień choć bywa przedsionkiem jesieni, We złotych zbożach,lasach się zieleni. Na Bożych łąkach jak na nieba skłonie, Gwiazdy kwiatami kwitnące w koronie. Z każdym dniem więcej chochołów na polu, Ludzkiego potu,wysiłku ,mozołu, Gdy plon zbieramy spokój z nami mieszka, Jak u wiewiórki z zapasem orzeszka. Niby przedsionek,a pełnia wciąż lata, Wesołym śpiewem wśród drzewia skrzydlata. Pośród łąk, lasów,szemrze wzdłuż strumyków, Z niedżwiedziem,żubrem,zającem i dzików. Letnie wieczory i rzeżkie poranki, Miłoście ptaków,miłoście altanki. U stóp kaliny,leśnego patosu, Odwiecznych dysput,pomieszanych głosów. Pełna powabu,jak kobieta żrała, Która się w swoim szczęściu zakochała. Umie docenić, bo wiele przeżyła, Choć już zaczęła,jeszcze nie skończyła. Kłania się światu i do niego wdzięczy, Na akwareli,na burzowej tęczy. Piękna,subtelna i chociaż nie święta, Po drogach życia powiedzie pisklęta. Józef Bieniecki
  16. Wiekowe kościółki Z potrzeby serca i żarliwej wiary, Składali Panu serdeczne ofiary. Ciche kapliczki,kościółki drewniane, Zmęczoną ręką w pejzaż wmalowane. W prostej budowie-ileż w nich uroku, Lipowych figur ,świętych naszych Pańskich, Utkane w cichy zakąteczek mroku, Często niezgrabnych jak dawnych pogańskich, Oddane Panu na chwałę imienia, W ciszy kościółka przywarte do cienia. Pachną kadzidłem minionego wieku, Budzą wzruszenia w wierzącym człowieku, Niema modlitwa, która od nich wionie, Historią przeszłą spływa na twe skronie. Chciałbyś się cofnąć gdy dzieło stworzono, W prostej pokorze Boga przeproszono. Cześć oddawana,tu wiecznie wpisana, Powróci w dziennej Świętej Mszy kapłana, Choć dzieło mija w modlitwie zostaje, Ludzką pokorą Bogu hołd oddaje. Wiekowe drzewa, które nad nim stoją, Szumnie się modlą i spokojem koją, Przypominają ,że każde wzrastanie, Czasowe bywa- jak i przemijanie. Józef Bieniecki
  17. Grunwald. Stoją wojska zaciężne, Koło konia koń. Chłopy rosłe ,potężne, Miecze dzierży dłoń. Zjechali z pół świata, By z nami się bić. Pieśń huczy skrzydlata, Chce się z strachu wyć. Naprzeciw bojowy, Stanął polski kwiat. I chłopskie szturmowe. Tak nie walczy świat. Dość przemocy ,niewoli, O wolność chcą bić. Każdy polec woli, Niż li w strachu żyć. Modlitwa gruchnęła, Do Matki wołanie. W miecz karę ujęła, Zadając im lanie. Pycha padła trupem, Królowi rzucono. Zwycięstwo wraz z łupem, Co kiedyś zdradzono. Józef Bieniecki
  18. Wróbelek Nasz wróbelek,ćwir,ćwir,ćwir Ja wróbelek,a nie gil. Ja brązowe piórka noszę, I o inne się nie proszę. Pani sroka,ptak zgryżliwy, Zawsze zmyśla różne dziwy. Wymyśliła,że w czerwieni, Wróbel w złości piórka mieni. Powiedziały sroce swaty, Że gil również wróblowaty. Przemądrzała,pomieszała, Gila z wróblem porównała. Jak w rodzinie ludzi przecie, Jest indianin,murzyn -wiecie, Choć też ludzie,ich uroda, Różna bywa,jak przyroda. Józef Bieniecki
  19. Lato Lato,lato z złotą szatą, Szachownicą siadło w polach, Podzieliło łąki kratą, Gdzie srebrzy się złoci rola. Tam pszenica w łanach złoci, Żyto srebrną śle poświatę, Jęczmień z owsem rankiem poci, Pokorniejszą nosząc szatę. Chwilka-miodem kapnie z nieba, Gdy zapłoną kwieciem lipy, Spadziowego las da chleba, Nad wrzosami brzoza skrzypi. Krowy trawę już przeżuły, Znając swą doniosłą rolę. I pewniejsze się poczuły, Pełniąc swego pana wolę. Ziemia spłynie miodem ,mlekiem, Wypełniając wolę nieba. Pożywienia zleje rzekę, Dając wszystkim co potrzeba. Dobra wszego mąciciele, Podzielą ją swoją miarą. Jednym dużo-tym niewiele. Między panem ,a ofiarą. Józef Bieniecki
  20. W procesji uwielbienia Po drogach świata w Hostii małej, Podąża żywy Bóg, I w każdej cząstce Hostii całej, W procesjach wielu dróg. Czwartkowa pamięć wieczernika, Dziś chwałą otoczona. Osobą Boga nas przenika, Bo w życie nas włączona. W śpiewnej modlitwie uwielbienia, Szelestem drzewo śpiewa. Ptaszki przejęte ze wzruszenia, Obsiadły wszystkie drzewa. Wielbimy Boże Syna Twego, I w hołdzie się chylimy. A każdy śpiewa z serca swego, Kochamy i wierzymy. Procesję niosą w serc świątyniach, W Komunii Święte Ciało. Niech wciąż uświęca i przemienia. Bo ciągle dobra mało. Józef Bieniecki
  21. Czerwcowa pieśń Przyjmij Panie mą modlitwę, I słowa litanii. Przytul jako cie przytula, Jasnogórska Pani. Niechaj serce me gorące, Czerwcowym wieczorem. Niesie pieśni me chwalebne, Razem z ptasim chórem. Drogą ,polem mej Ojczyzny, Drżą pieśnie wspaniałe. I litanii pieśń czerwcowa, Też na Twoją chwałę. Niech ulotna myśl kołuje, Wznosi razem z duchem. W każdym sercu nam króluje, Wypraszając skruchę. Po bezdrożach serca mego, Cieniem się nie kładzie. Tobą serce niech wypełni, Nie posłuży zdradzie. Słuchaj modlitw Twego ludu, Zdążamy zdrożeni. Krocząc z krzyżem jak kazałeś, Życiem upodleni. Józef Bieniecki
  22. Tatry-Jaskinia Pełna mroku i chłodu, Wodnych cieków i lodu, To chodnikiem ucieka i spada. Okiem studni zastrasza, Korytarzem zaprasza, Ciemną sztolnią się w prawo układa. Z lewej otwór"przezioru", Okiennego otworu, Orginalne widoki tatrzańskie. W oświetlonej komorze, Lśni na ścianach w kolorze, Jak nie skalne,a komnaty pańskie. Wąskim stromym tunelem, Kończy oczom wesele, I zagłębia się w czeluść bez końca. To zwaliska kamienia, U skalnego sklepienia, Kogo ręka tajemna je strąca. To się znowu rozdziela, Chodnik w wiele powiela, I wplątuje w labirynt bez końca. Letni powiew przeciągu, Chodnik wskaże ci w ciągu, Bo byś został jak dusza- błądząca. Józef Bieniecki
  23. Dzieciom Jak kwiaty łąki kolorowe, Z ufnością w oczy patrzą, Świeże, pachnące, zawsze zdrowe, Niech życie dzieciom znaczą. Pełne dobroci i miłości, Niech zawsze będą dzieci. A buzie pełne ich radości, By słonkiem w domach świecić. Bajkowych marzeń dopełnienie, Niech spełnia się przez życie. I będzie miłym wam wzruszeniem, Nie rońcie łezek skrycie. Bądżcie kochane i kochajcie, Wzrastajcie wciąż w mądrości. Zawsze wesołe,rozśpiewane, Unoście w świat radości. A każde przyjście- ich rodzicom, Radością w domy wkroczy. Szczęście- iż mogę w rękach pieścić, I spojrzeć dziecku w oczy. Józef Bieniecki
  24. Jeden z dwunastu- Lipiec Lipcowym miodem pachną łąki ,pola, Złoci się ,srebrzy życiodajna rola. Chlebem pachnąca i mlekiem płynąca, Dojrzewa tchnieniem palącego słońca. Szalę przechyli już niedługo Hanka, Chłodu oddechem,wieczorów,poranka. Nie ma to wpływu na dalsze wzrastanie, W sadach,ogrodach,wspólne dojrzewanie. Dzień choć się chyli to słonko wysoko, Puszcza ku światu wesolutkie oko. Nie musi mówić,rozumią się wszyscy, Przez wieki całe byli sobie bliscy. A lato kroczy w powabnej sukience, Słonko spogląda w oczęta panience. I podniecone akwarelą kwiatów, Po nocy chętnie przybywa z zaświatów. Uwielbia patrzeć na kwitnące łąki, Młodą latorośl,rozwijane pąki. Dane przez Boga na daru patenie, Zdobiąc tu ziemię-jak gwiazdy sklepienie. Józef Bieniecki
  25. Miód Lipcowy miodzie kto ci zdzierży w smaku, Gdy odcedzony spływasz z wybieraku, Złoto ze smakiem i zapach w bukiecie, W słonecznych zdrojach wypluskanych w lecie. Ty się uśmiechasz bursztynu rumieniem, Życiem słoneczka zasilasz promieniem. Dla ciała mowa, dla duszy natchnienie, W każdej drobince jesteś pokrzepieniem. Cudem rozkoszy podniebienie pieścisz, W smaku ,zapachu promieniujesz treści. Lip zasiedziałych w polu,od wieku staruszki, Wierne tej ziemi miododajne strużki. Walory twoje poznał niedżwiedż stary, Z barci podbiera miodowe puchary, Mimo obrony o miód dzielnie walczy, By rozkoszować, wzmocnić podmiot starczy. Przez ludzi zawsze hodowany w ulach, Na dworach pańskich i na stołach króla. Na miejscu pierwszym pucharami pity, Póki żył w Polsce duch Rzeczpospolitej. W zdrowiu i smaku nikt cię nie zastąpi, Smakosz nie tylko ,w walory nie wątpi. Boski napoju,w niewielkim procencie, Masz pośród wielu nieustanne wzięcie. Józef Bieniecki
×
×
  • Dodaj nową pozycję...