Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Józef Bieniecki

Użytkownicy
  • Postów

    704
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Józef Bieniecki

  1. Ojczyzna krzywd,obłudy ,zła, Przez wrogów podzielona, Kłamstwa,konfliktów,świętych krów, Szarpana w wrogich szponach. Bezwarunkowy tworzy gniot, W macki wciśnięta Unii. W prowincjonalnym tapla tle, A rząd w niej się kołtuni. "Zgoda buduje"-warczy wróg, Pogubił się w intrygach. Mają wyborczy ciągle dług, Na niepamięci miga. Nieszczęście,przemoc zionie z Rosji, Z tym z Niemiec upodlenie. Służalcze w rządzie zewsząd głosy, Wasalskie poniżenie. W katyńskiej krzywdzie-Mińska głos, Poległych w kraju kata. W rocznicę zdarzeń dzielą los. Znów krwawe ręce "brata". Wiadomo dziś ,jakoś będzie, Przytakną im klakierzy. Co podyktują z Moskwy sędzie, W to nikt tu nie uwierzy. Załgany portret,sumień wrak, Na tronie posadzony. Wokół klakierów toczy rak. Z tymbaku blask korony. Józef Bieniecki
  2. Złowieszczy wisiał na nich krzyż, Zakutych w stal zastępów. I rykiem pieśni pobiegł wzwyż, Zew krwi,zbroczonych sępów. Ryk pożadania pomknął w dal, Drapieżny i złowieszczy. W przekrwionych ślepiach złość i stal, Przestrachem wzdryga dreszczy. Z dokonań duma i krwi zew, Codziennej zbrodni widma. Na szponach krzywda,ludzka krew. Tubylczym ludom zbrzydła. Pułki smoleńskie i litewskie, Tatarskie wiódł czambuły. Żmudzkie chorągwie i królewskie, A czerni chłopskiej kłuły. I pękła stal,żelazny mur, Bezbożne zwisa ramię. Bogurodzicy zabrzmiał chór, We narodowej gamie. Prysnął komturów -mistrzów mit, Zmiażdżono dwór zbrodniarzy. A sprzymierzonych stali zgrzyt, Pozbawił wszech miraży. Dziś by się chciało mordę tłuc, Wyprawić gdzieś na Marsa. Bo to pokoju jeden klucz, A nie współpracy farsa. Józef Bieniecki 600 LAT ZWYCIĘSKIEJ BITWY POD GRUNWALDEM
  3. -widzę z tych kilku słów że Pani nie mieszka w Polsce,z rozumowania też to wynika- -co Pani myśli na temat upominania się o byłe mienie niemieckie, inne wypędzenia i nie tylko-Niemiec póki żyje ma w naturze parcie na wschód ,a Unia Europ. jest tylko przykrywką do tego działania-zrobi to bez wojny,ale ekonomicznie tak,za pieniądze wcześniej ukradzione w państwach całego świata!!!-jb.
  4. Z Malborka i ze Szczytna, Szły wojska potężne. Przetaczały się światem, Jednostki zaciężne. Na pancerzach płaszcz biały, I krzyże złowrogie. Ogniem śmierci spluwały, Trupem siejąc drogę. Szczytne hasła Maryjne, Głoszące odnowę. W sercach mordu ohyda, Plemiona żmijowe. Na złowieszczych sztandarach, Ptaszyska ogromne. Czarne, grożą szponami, Od sępów potomne. Huczy basem pieśń wroga, Słowami wygraża. Nie ma nic wspólnego, Z Maryją w Ołtarzach. We łbach myśli złowieszcze, Myśli twórcza mieczem. Do niewoli nie biorą, Na miejscu usiecze. Józef Bieniecki
  5. Idą Krzyżacy , wojska zaciężne, We walkach sprawne,zbrojne , orężne. W szyku chłopiska wielkie- ogromne, Takiej potęgi nie zna potomne. Srebrne pancerze ,ciężki rynsztunek, W tych wielkich łapskach staje piorunem. Twarz bez litości w stale zakuta, Zwycięstwa pewne-okrutna buta. Naprzeciw w skórach- chorągwie polskie, Czeskie,litewskie,żmudzkie i ruskie. Tarcze skórzane, dzidy i piki, A z oczu skier grożne sypali dzikich. Litwinów jazda prze nawałnicą, Piechota polska,żmudzka konnicą. Zbrojne rycerstwo, dobrzy szermierze, Są Matki Boskiej wiernym żołnierzem. Walka ,gonitwy i ciężkie boje, Masz li Krzyżaku za krzywdy moje. I gniew jak burza rozdarł pancerze, Mocą niezłomną kipiącą w wierze. Przeszli przez hufce i pułki zbrojne, Zastępy lekkie ludziami rojne. A śmierć skrzydłami zgarnęła ino, Krzyżackie zbrodnie- z ich buty winą. Józef Bieniecki
  6. Wybór prosty-gdy w serce spoglądasz oczyma, Które dobro Ojczyzny obłuda nie ima. Świadomość historyczną- Moskwa nie zaczyna, I racjami Lenina myśl się nie nadyma. W liberalnym obozie widzisz zło wszelakie, Które siadło na Polskę z komuną okrakiem. Czy będzie Polska silna-suwerenna zatem, A nie którejś mamusi podrzutkiem,bękartem. Licząca się na świecie,nie lekceważona, Na własne życzenie-ubezwłasnowolniona !! Czy będziesz gospodarzem-na swoim parobkiem ? Nad wolności prawem nie postawisz kropkę? Demokracji nie utną głowy na początku, Rządzenia myśl oddadzą -wrogom bez wyjątku!! Kandydata z Platformy Ruscy oczekują, Bez żenady Niemiaszki także wyrokują. Czyżby tylko z miłości ?A może sługasek? Bo taki ugodowy-frajer i kutasek !! Zagrożenie widoczne z oddali oczyma, Propagandy zaćma,takich się nie ima. Partyjny u nas bełkot i kłamstwa w falbanach, Świętym czyni szulera i prawdy profana. Krótka pamięć publiki wymazuje zbrodnie, I na lata mu wręcza przywództwa pochodnie. Godny wodza "naród",wybrany większością, Będzie Państwa dyktator- a nie imci mością. Królem wszech i wobec, i sumień podludzi, Który swoim dyktatem z marazmu wybudzi. Tak jak większość graczy z połowy zechciała, Mają swego lidera-wodza-liberała. Ci obcym ulegają-rządzić nie potrafią, Nie są rządem li tylko-ze spec służby-mafią. Józef Bieniecki
  7. Honor po Bogu- dumnym bywał słowem, W tradycji polskiej dla Polaków święte, Póki komunizm nie wniósł nowomowę, I w kąt tradycji zostało kopnięte. Cenili honor ,Ojczyznę kochali, Kraj miodem spływał ,a opływał mlekiem Póki rodzimi zdrajcy nie sprzedali, I wytoczyli z Polaków krwi rzekę. Dziś bez znaczenia wiążące wartości, Szlachetność nosi pazerności imię, Odpowiedzialność legła w uległości, Zaś patriotyzm- pod mostami drzemie. Odwaga jęczy pustymi hasłami, Imię zła nosi większość polityków. Farsę odgrywa,falszem i drwinami, Nie ma elity,a banda fircyków. Z dzienników swołocz knuje i podpuszcza, To władza czwarta-byle gorzej było. A durna w pisma wczytuje się tłuszcza, Swołocz chce dobro, by się rozmydliło. Powódż nie zmienia poczucia dobrego, Jakby ta Polska nie była ich Krajem. Tragedia tamtych,a wina Kalego, Rządowym spędem rozkoszuje rajem. Już nie honoru ,a zwykłego wstydu, Za grosz nie mają z Platformy pijawki. Kraina cudów ,pijaru -niewidów, "ZGODA BUDUJE"-moc pijackiej czkawki. Janusz z Stefanem ,partyjne czyraki, We prymitywnym odstają chaosie. Partyjna swołocz,podludzie-ich wraki. Tusk wstrzymał oddech-kolesie przy głosie!! Józef Bieniecki
  8. Nie daj się prosić,każda z tobą chwila, Rzeżbi w pamięci i przynosi nowe, Myśli odwieczne,czyste ,brylantowe. Piękno łąk zdobi,a życie umila, Kwiatem łąk Bożych,pochylają głowę, W miesiąc Maryjny,jak pieśni majowe. A pośród ostów ,barwne piórka gila. Płyń po błękitnym nieba oceanie, Tym ,co do Stwórcy me modlitwy niesie. Miodu zapachem i owadzim graniem. I śpiewem serca w mym wewnętrznym lesie. I ptaków wszystkich,na świecie śpiewaniem, Astralnym niebem i jego bezkresie. Józef Bieniecki
  9. Już nie mogę wytrzymać, Rzekło do nas piękno. Nie spojrzało za siebie, W nieznane uciekło. Wyszło z dżungli betonów, Na obrzeżach błądzi. Nie zagląda do domów, Nie chcą mnie tam ,sądzi. Wije sobie gniazdeczko, Na wsi i na polu. Lepiej czuje się-deczko, W przypływie humoru. O humor było trudno, Stąd idę więc, rzekło. By ludzie nie spaczyli, Natychmiast uciekło. Na uboczu ,w dolinie, U szczytu,na Groniu. W każdej dzikiej krzewinie, Czuje się jak w domu. Puki człowiek nie zdepta, Całe mieszka wieki. Gdy tej zbrodni dokonasz, Ujdzie w kraj daleki. Józef Bieniecki
  10. Życia błoto-świata kat. Świat oprawców-diabła brat. Zabiedzeni ciężar niosą, Rani gruda stopę bosą. Biedni,chorzy,nadzy ,chłodni, Wśród przepychu -szarzy ,głodni. Świat śmietników i ciułaczy, Świat bezdomnych i bogaczy. Świat wandali-psychopatów, Świat złodziei i psubratów. Wojny bagno-nędzy zło. Już przedsionek -piekła tło. Świat mutantów,beznadziei, Boskich guru-czarodziei. Satanistów i masonów, Obłąkańców i kołtunów. Chorych rządów,prezydentów, Mącicieli i przekrętów. Świat zwichniętych pederastów, Wszelkiej maści innych chwastów. A nad nimi wyższa racja, Masoneria-pozoracja. Z pomysłami z piekła rodem, Z Izraela-mimochodem. Józef Bieniecki
  11. Nim zblednie piękna noc, Ustąpi brzaskom dnia. Wylewa morze ros. Ostatnia uschnie łza. Nocka tulona płaszczem mgieł, Ulega prawom mocy, Ostatkiem żalu sypie łez, Na pożegnanie nocy. A aksamitu nieba czar, Obrazy nocy szczodre. Maluje nieba nowy dar, Na morskie fale modre. Chmurek wzburzony grzebień grzyw, Skąpany w mórz błękicie. Pluszcze na niebie niemy wiatr, Miarowym fali biciem. Dla wyobrażni ludzkich dusz, Na ciszy ranka wstanie. Spijając nocy senny kurz, Na wieczne przemijanie. Jedno się rodzi aby żyć, I spłaca z życia długi. Inny przerywa życia nić, Aby mógł żyć też drugi. Józef Bieniecki
  12. "Chciałem być kamieniem",ale serce drżało, Jakimś strasznym odruchem w gardle kołatało. Kołaczące myśli-połapane cudem, Nogi słabe drżące-powstrzymane z trudem. Koniec świata- bo w piekle,nie może być gorzej, Ciągła praca o głodzie,gdzie głowę położyć. W ekstremalnych warunkach i na chwiejnych nogach, Tajnej organizacji wykuwała droga. Duch przetrwania,oporu-to misja szczególna, Likwidacja masowa-to opcja ogólna. Raporty i meldunki z piekielnych czeluści, Wzięte w ryzy wojskowe-nie można odpuścić. Obozową gehennę przeżył z własnej woli, I życie niewolnicze,obozowej doli, By złożyć na stosie w Ołtarzu Ojczyzny, Kiedy Polska goiła powojenne blizny. Klice konfidentów podesłanych z Moskwy, Apetyty na władzę w jej objęciach rosły. Trzeba będzie wyniszczyć polskich patriotów, Ci byli za Ojczyznę znowu polec gotów. Zamęczono w katowniach,gnębiono fizycznie, Stosowano udręki długo ,metodycznie. A gdy w końcu zabito,grzebią bezimiennie, Aby wszystkim narzucić po śmierci brzemienie. Dziś pomniki zbrodniarzom,wyrodnym osobom, Z człowieczeństwa wyzutych-czołobitnym grobom. Już za chwilę odleją pomnik Robespiera, Obok stanie bohater-Harego Potera. Józef Bieniecki
  13. Nad historią,przeszłością zadumać się warto, Jaką ją rozegrano współczesności kartą, Na śmietniku historii wypalić na stosie, Wsze wady narodowe -służące w chaosie. Na wspaniałej historii bohaterskich czynów, Ognie zawsze tlić będą, swąd toksycznych dymów, Gdzie złodziejstwo,obłuda,zdrada narodowa, Traktowana jak woda żródlana -firmowa. Tu konfident i zdrajca odbiera profity, I prezydenckiej władzy osiągają szczyty, Nic z siebie nie dając-jedynie przeszkadza, Razem z głową rządową-taka nasza władza. Warto tu nad przeszłością zadumać się szczerze, Co z głupoty oddano z mocarstwa i w wierze. Czy napór barbarzyńskich orientalnych ludów, Nie spaczył los ludzki w koleinach brudu. Tam w kamienieckich murach,okopach Zbaraża, Kipiała ciągła polskość,czynami pomnażał, Cywilizacyjny napór rozbił o puklerze, I o tarcze polskości stawiających w wierze. O mury zamków,dworów ,o Kościoły Polskie, Co Przedmurze tworzyły na szańcu podolskim. O twierdzę Chocimską,Okop Świętej Trójcy, Rozbijali swe ordy barbarzyńscy zbójcy. Cywilizację łacińską stawiali nad życie, Wiatr nad mury unosi i głosi niezbicie, Że Świątyń nie oddadzą swym wrogom, niestety, Nie pozwolą zamienić w Polsce na meczety. Z barbarzyństwa marazmem,ateizmu jadem, Można posiąść niewolę i dozgonną zdradę. Więc broniono do końca,dziś jeszcze szczęk zbroi, Barbarzyńskich sąsiadów pamięć niepokoi. Mowy nie zapomniano,nie zdradzono wiary, Mimo szykan więzienia i z życia ofiary, Chociaż ziemię niewolą-tam Polskie Kościoły, Są polskimi rękami dla wiary i szkoły. I choć wróg wyszedł obok i stanął za sobą, Pamięci nie odbierze, tamtym polskim grobom. Choć milczą zapomniane,są ich testamentem, W pokoleniach spisane i pamięci świętem. Przepadł Rzym,Kraje Rad i faszystów racje, Europę zboczono w nowe kombinacje, Polska Krajem stać będzie-między ziemią-Bogiem, Bo nikt nigdy nie wygrał z takim właśnie Wrogiem. Józef Bieniecki
  14. Figlarny wiatr,muzykant pól, Dyrygent,od wszech czasów. Już wytańcował wiele ról, W symfonii wszelkich lasów. Solo śpiewuje w szczytach gór, I z halnym na dolinie. I pogwizduje pośród chmur, Piszczałki świst w kominie. Poszumem wodzi grzbietem fal, W nabrzeżnych trzcinach rzęzi. Gdy dumny z siebie pędzi w dal, Nie w trzcinie na uwięzi. Na piasku klucze pisze nut, Że często tutaj śpiewa. W Wąwozie Kraków organ cud, Też udział twórczy miewa. Uwodzicielski wiosny wiatr,. Majowy wiej wietrzyku. Gdy już do życia zbudzisz świat, Na świata łąk -kwietniku. W poszumie nocy poprzez las, Już w pełni drży księżyca. Kochanków mili nocy czas, I wieczny w topielicach. Józef Bieniecki
  15. Tak jak w tyglu-na śmietniku, Śmieć ,śmieciowi łba nie urwie, Pewniej stanie na pomniku, Politycznej wzniesion kurwie. Przynależność do rozwiedki, Bezpieczeństwo daje sitwie. Czyni mu kręgosłup giętki, I pierszeństwo rzekło brzytwie. Haracz ciągle nakładany, Kapitalizm konkladorski, Wybrzydzanie posadami, Styl rządzenia zaś aktorski. Bezrobocie jest już plagą, Wyganiają na banicję. Rządy zaś oddają magom, Polsce piszą definicję. W "demokracji "się zanosi, Będziem pisać do cenzora. Aby jaśnie-go uprosić: Nie krępuj, żę nam jęzora. W liberalnych zdechniem dybach, Od faszyzmu gorsze to,to. Opcja ta już mieli w trybach, Z komunizmu- imć hołotą. Tak-inaczej ,prawdy gorzkiej, Nam sąsiedzi w puchar leją. I w obłudnych słowach troski, Konfidentów Polsce sieją. Józef Bieniecki
  16. Porą zimową pośród pól, Zaspanych śnieżnym puchem. Na fioletowych pasmach gór, Osiadły śnieg kożuchem. Sunie zygzakiem rzeki wąż, Spiętrzony w bryłach lodu. W niedżwiedzich kuckach, biały wiąz W zimowych skrzydłach chłodu. W zorzach zachodu ogni stos, Świat lodu skrzy bajkowy. W skrzydłach Aniołów perli ros, Złoty i karminowy. Skrzące diamenty wzniecił mróz, By z nocą się przywitać. W pasie przybrzeżnych olch i łóz, Brylanty nocy sypać. Majestatyczny pośród cór, Na nieba oceanie. Ogromny brylant z poza chmur, Na Drogi Mlecznej sannie. Na platynowo pisze sny, W włosach anielskich płonie. W diademach srebrze sosen drży, Wplątany w świerków skronie. Józef Bieniecki
  17. Pełne kłamstwa i frazesów, Zakłamania,interesów. Zwodna ustek drży mimika, Szarlatana lub fircyka. Drżące we łzach ,rozgniewane, Promieniują roześmiane. Upartością zcięte w dziób. I milczące-niczym grób. Rozśpiewane,rozszczekane, Załamane,rozkochane. Malowane czasu modą, Same w sobie ,gdy urodą. Krasomóstwa pełne usta. Pustej mowy,słów rozpusta. Rozweselą i pocieszą, Tu besztają ,tam pogrzeszą. Grymas musu i zmęczenia, Zakłamania,poniżenia. Ustek mowa zagubiona, Wzniosła w glorii,nieskończona. W bólu grymas,przestraszone, Konające ,przerażone. Blade, trupie czasem sine, Gdy już trupem są godzinę. Józef Bieniecki
  18. -dziękuję za komentarz-pozdrawiam j.b.
  19. Radością trudną pociągasz i kusisz. I zaskakujesz mnie za każdym krokiem, Piętrząc trudności,szokując widokiem. Tych co nie muszą,do wszystkiego zmusisz. Brak roztropności już w zarodku dusisz. Mogę was dotknąć i ogarnąć wzrokiem, Moc paradoksów zaskakuje szokiem. Dalej pociągasz,opór we mnie kruszysz. My obok siebie tylko długo żyli, A radość życia nieść winniśmy z sobą. Zmuszasz by razem,a nie tylko byli. Bo tylko razem radość poznać mogą. Jedni dla drugich żyć się nauczyli, Jeśli już idą razem wspólną drogą. Józef Bieniecki
  20. Po prawej potok, we skalnym korycie. Kosodrzewina dziwnym trafem gości. W tej wysokości,skalne brzegi mości. Woda się toczy,raz jawnie ,raz skrycie. Cichym szelestem,to pieniącym wyciem. Oczodół jaskiń z trupim bielmem kości, Jednych zaprasza,innych strachem złości. Przez lata zbójom ratowała życie. Królowa dolin,Bóg myśl twórczą pieścił. Tu w skali małej ujął wszystkie cuda. I tyle piękna aż ,w tobie pomieścił. Czasami myślisz,że chwili ułuda. Bożym Ołtarzem samej jesteś treści, Modlisz się nie chcąc,po przeżycia trudach. Józef Bieniecki
  21. Całuję twoje zmęczone ręce, A łza się kręci w oku. Wdzięczności łzami załka serce, W uczuciach mych potoku. Życia ołtarzem dzisiaj dziękuję, Twym kwiatem jest strojony. I tylko ja wiem,co serce czuje, Za piękne jego strony. Zazdroszczą pewnie ci aniołowie, Za dar matczynej troski. A żadne słowo nie wypowie, Bo Nieba przymiot Boski. Chciałbym znów żale swoje wylewać, Uścisnąć ci kolana. Po dziecięcemu trochę pozżymać, Rozumiesz ty kochana. Wrócić na książki dziecięcej strony, I baśni twej legendy. Pod płaszczem kryć się ,tarczę obrony, Szeptałaś iść którędy . Słowo dziękuję,trochę za małe, Przekroczysz wieczność,progiem, Rzekłem, nie będziesz za życie całe, Wstydzić przed Panem Bogiem. Józef Bieniecki
  22. Padał śnieg puszysty biały, Mróz wmalował wycinankę. Gwiazdy nieba nasypały, Nadmuchaną układankę. Nawisami zwisa z dachu, Pledem drożność dróg zamyka. Wyłożyła się na piachu, Podmuchami wiatru dycha. Zaspa na przesiece lasu, Ustawiła śniegu ścianę. Potrzebować będzie czasu, By ustąpić z bałaganem. Uwikłany w krzaki cierni, Dzika róża kajką stroi. Białą watą jak w cukierni, Więc od lata zimę woli. Miotłą śniegu zakręciła, I zamiata i zawija. W końcu w brzysku położyła, Bo zabrakło pewnie kija. Wyhulawszy się na śniegu. W zagajniku lasu siadła. Zaczaiła na wybiegu, Inne zimy też widziadła. Józef Bieniecki
  23. Sitwa -sztuczny to potworek, Na przestępczym stąpa gruncie. Z racji wtórnych zawsze opcji, Jest z natury równa huncie. W cieniu siedzą dyrygenci, Grożąc z tyłu swą batutą. Mężykowie starej służby, W diablim stadle,z ich Borutą. Siódme dno w dziurawym garnku, Nie pozwala ugotować. Ale starym wzięte lutem, Każe w garze kontrolować. We przestępczym interesie, Sieć mafijnych oligarchów. Na masońskiej tajemnicy, Świat dewiantów,wrednych parchów. Pod łapskami kruche lody, Ten miejscami głucho trzaska. Trzeba wiadra zimnej wody, Wylać na łby,brudne łapska.!! Józef Bieniecki
  24. Znam rządową definicję, Jak skazywać na banicję. Pod pozorem bezrobocia, Następuje jej promocja. Naród prawem nie skazany, Do legalnej pędzi pracy. Na obczyżnie zniewalany, We wątpliwej integracji. Wolno im -bo sami chcieli, A wyboru-nie,nie mieli!! Polskę starość.ból rozłoży Rozbierając - upokorzy. Pomysł wprawdzie z piekła rodem, Kielich piją już goryczy. Tu banicję puszczą przodem, Na rząd nie ma już co liczyć. Hulaj dusza,jakoś będzie, Mam piłkarstwo na urzędzie. Spęd kibiców-tępogłowych, To jest program nasz rządowy. Niech się kula bieda z nędzą, Niechaj jakoś życie pędzą. "A gdy rzeknie dość soliter, i wyskoczy z czterech liter, Gdy przeleci świata kupę, Znowu odda nura w dupę. I odrzeknie:,że za równo, w dupie gówno-w Polsce gówno". Józef Bieniecki
  25. Będę Rosji konfidentem, Nie dla Polski prezydentem. Jestem partii kandydatem, Kliki -która Polski katem. Z ministralnym beztaleńciem, I nieróbstwa też zacięciem. Polska z sztormem podryfuje, Co się da z statku zrabuję. Obstawiwszy klakierami, Których racje z różnych bytów, Balansują z niemotami, Do najwyższych pnąc zaszczytów. Władek często z michy jada, Tak naprawdę zwią korytem. Mówić przekręt-nie wypada,, Jak Poniński strzeli kitę. Lech daruje też poparcie, I bełkocze coś pod nosem. Chociaż skończy się rozdarciem, Ale szczeka jednym głosem. Andrzej- w filmach od boleści, Na historii zbił kapitał. W poprawności mnie umieścił, Nienawiści hasła czyta. Grono mniejszych już obwiesiów, "Mędrców ",ze sprzedajnym kontem, Chce się w moim interesie, Na starość-załapać prądem.. Tak inaczej-stęchłe stadko, Potakuje mi gromadką. Okazyjne biją brawa, Rzeczywistość wykoślawia. A ja mówię-choć ze wstrętem, Będę opcji prezydentem. Przykład ściągnę z mego Dodka,. Robiąc gówna-dla wychodka. Józef Bieniecki
×
×
  • Dodaj nową pozycję...