Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ela_Ale

Użytkownicy
  • Postów

    2 818
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Ela_Ale

  1. Coś w sobie mają Twoje trzy wiersze. Jeszcze nie wiem, co. Muszę pomyśleć, a najlepiej - poczytać więcej. Usterki dostrzegłam (oczywiście - tylko wg. mnie!); n.p. w trzecim wersie jakoś to "się" na końcu kłuje. Poza tym, wolałabym chyba, abyś mnie nie pouczał, jak to robisz w ostatnich dwóch wersach. Zaufaj czytelnikowi. Jeśli trafnie złożysz słowa - on sam wymyśli przesłanie. Pozdrawiam. E.
  2. To jest ten trudny poniżej, który okazał się powyżej. Zawsze miałam kłopoty z orientacją w otoczeniu, wybacz. Jadę dalej: najlepiej rozumiem podtytuł, jako, że wiem z doświadczenia, że złym stać się łatwo. Pierwsza strofa - ozdobna, niby lekka, nawet ze złotym fiutkiem (!). Do kogo zwracasz się w przedostatniej strofie? Do Niego? Czy to narodziny Zła po wyrafinowanych zalotach? To przychodzi mi do głowy. Nie wymyślę więcej, bo zabrnęłabym w samozakręcenia. Pomóż. E. Ale, ale... ten czyta się znowu bardzo ładnie i gdyby wyłączyć chęć dojścia do właściwej treści, słowa tworzą melodyjną układankę. Znając jednak Twoje wiersze, nie to miałeś na celu, nieprawdaż?
  3. Dlaczego, Michasiu drogi, kij pasterski? Nic znowu nie mogę wydumać. Zadajesz trudne zagadki (ta poniżej jeszcze trudniejsza), a ja zawsze mam poczucie, że muszę się z nimi zmierzyć. Napisz raz coś dla prostaka p.t. Ela Ale, pomożesz wtedy mojej samoocenie! Ten wiersz przynajmniej pięknie się czyta i to potrafię!
  4. Pierwsze dwie - przyjmuję (drugą najłagodniej), ale przy trzeciej zostaję z uporem. Po pierwsze - oba te wersy jakoś mi brzmią wyłącznie ze względu na formę. Po drugie - mimo, że idę po płaskich niby kamieniach, to jest to bolesne podwójnie - zbyt nudne ale też w towarzystwie rozłąki. Mimo, że jednak idę dalej, to pusta jednostajność niczego nie poprawia. Lepiej bronić wersów nie potrafię i sądźcie. Dzięki i całuski. E.
  5. Ze ścian mojego domu spływa pęk jemioły, pod nią się kołysze spora wiązka czosnku. W koszyczku mech suchy przyniesiony z lasu obok dwóch sporych korzeni imbiru. Tuż koło okna cztery beczki miodów w różnych kolorach. Konfitur trzy słoje. A ja sobie siedzę, patrzę w ten obrazek, z każdym dniem minionym rosnę o dwa cale.
  6. Minęło spokojnie jak leniwa woda. Wystygło. Myślałam, że będzie żal. Nie ma. Wraca do mnie czasem tylko słowo fragment wiersza, kilka nut. Cóż, że pamiętam twoje imię? Nawet tembr głosu, gdy się śmiejesz. Wszystko wygląda tak, jak dawniej, tylko ten haft jest bez koronek, burza bez tęczy, ptak bez śpiewu. Po płaskich kamieniach idę dalej za łatwo i za jednostajnie.
  7. Za każdym razem zadziwia mnie Twoja wyobraźnia nieuwikłana w dziwactwa. "Jużniebo" upodobałam sobie szczególnie tuż obok pejzaży. Jak zwykle - cenię rytm udatny. Pozdrawiam serdecznie. E.
  8. tańczą pod Księżycem somnambuliczne primadonny Tuwima linek do Ziemi żadna się nie trzyma w lunopląsach rozbujane śpiewają o Księżycu primadonny z wydumanych nocą operetek obsadzają się w rolach podrzędnych subretek błądzą życiem oplątane
  9. Wiersz jest taki, jakie lubi moje, może trochę staromodne, bo miłujące składne rymy, poczucie piękna. Jest "samoczytający" się, wzruszający, wszystko w nim gra, ale co do treści - trudna rada. Słowa bywają raniące, ale poza słowami jest jeszcze ogromna przestrzeń. Całuski. E.
  10. Mimo, że mam, niestety, drewniane ucho, to udało mi się usłyszeć ogromne, falujące drganie emocji, a może miłości prawdziwej do...muzyki. Czyż nie tak? E.
  11. Wiem, Joleczko i zaraz odwracam te kulę, aby równik był w dawnym miejscu i wszystko zaczęło się od nowa. Idziesz ze mną? Całuję. E.
  12. Twoje dywagacje tutaj, drogi PANIE (!) Dyziu, przekraczają poziomem średnią. Nie przypuszczałam, że mój zwykły wierszyk o zamianach losu i pozornym cofaniu czasu według własnych upodobań sprowokuje Cię do tak dogłębnych analiz. Jestem wdzięczna i całuski. Elka
  13. Sklej pocięte dawne zdjęcia choćby nawet i nierówno niech przywrócą tu do dzisiaj smaki przeszłych dni. Twarze trochę już zatarte w różnych chwil płynnej wielości może nawet się odnajdzie ciut nadziei zgasłej. Złóż te małe kawałeczki ulep z nich ponowne życie jak namiastkę zmian prawdziwych lepiej urządzone. Cóż, jeśli nie zechcesz skleić albo tylko nie potrafisz zwrócić swojej niepamięci ludzi, smaków, zdarzeń? Zostaw, proszę, luzem klocki niech poleżą bez wspomnienia przyjdę kiedyś cichuteńko swoją bajkę wkleję.
  14. Waldku! W życiu! Nastrój mam wyśmienity, ale chciałam ostatnio zabawić się w takie bardziej smętne, a tu: egzystencjalne tematy. Poparz, jaka jest fajna ta biel i szarzyzna (nasza mózgownica) na "strychu", niżej coś puka, a tak naprawdę często jesteśmy sami ze sobą, a Dama jakoś nieczuła. Widać, goście jednak przychodzą, na co najlepszym dowodem Twoja tutaj wizyta. Całuski i pamiętaj, że pilnie śledzę Twoją satyrę. Nie chcę tylko już przesłodzić i dołączać się do pochodu chwalców czasem bezrefleksyjnych, nikogo nie obrażając. Uważaj na ortografię! E.
  15. Sine usta zaciskam w szarej ciszy milczące. Słyszysz kroki? Nikt tutaj nie przyjdzie. Listów setki wysłane nie znalazły adresów. Listonosz w progu stoi zdyszany. Pukanie do drzwi też jakby ucicha niemiarowym rytmem milknącym. Biel na strychu i cienka, bezmyślna szarzyzna bez kontaktu nikłym prądem szafują. A w salonie? W fotelu rozparta wygodnie siedzi Dama z imienia nieznana, wszechobecna, bolesna, milcząca. Zamyka się dom na ciężkie trzy skoble. Goście nigdy już tutaj nie przyjdą.
  16. Odebrany z wyczuciem. Wyspa ucieczek, czasem unikań. Bardzo dziękuję, Michale. E.
  17. Dlaczego wszystkie wiersze tutaj, a dotyczące wiadomego tematu, nie mogą być podobne temu??? Całuski. E.
  18. Gdy nadchodzi, Gryfiku, 4 rano - nie chcę już spać, bo pieśni są warte niedospania. Gniazd chyba ze cztery się szykuje. Pozdrawiam serdecznie. E.
  19. Banalna odwiecznie w zielonej urodzie zaczepiła się mgiełka przelotem o drzewa. Bzy i brzozy w kwietniu najbardziej zachłanne, zebrały dla siebie pierwsze wiosną podziwy. Pod szarawym lasem bez żywicznych zapachów rosną góry piany seledynem zbełtanej. Pary śpiewnych lotników rozkochanych w sobie wiją miejsca w pośpiechu, gdzie komu wygodnie.
  20. I ta wielka Miłość będzie dzwoniła w te menaSZki (!!!), a wtedy z tego koszmarnego patosu powstanie wielkie NIC. Oby nic! Uklon. E.
  21. Elu, toteż ten wierszyk jest o człowieku. O zderzeniu jego nietrwałej filigranowości z ogromem patosu i naporem niezwyczajnych zdarzeń. To nie jest polityka, a jeśli - to nie z mojej bajki. Pozdrawiam miło i dzięki za czytanie. E.
  22. Czytam - jakby pisane w skrajnym uniesieniu. Pierwsza strofa piękna, potem się zamotałam w szukaniach i tak zostało. Chyba, że słowa maja być tylko naśladowaniem emocji, a same - pozbawione znaczeń? Wtedy wiem. Buźka. E.
  23. Piasek gra pod stopami z porażonej skóry ból sięga szczytu latarni wyrzuca błyskiem na wodne śmietnisko resztki pamięci rozpuszczają się w pianie nic już nie boli
  24. bachanalia na szczycie góry. bliskie nieba oddechy gorąco chmury roztapia na lodowaty deszcz. ziemia posypana wodą w bezruchu zamyśleń nad zabawą ludzkości góra drżeniem karcącym zsuwa kamienie w doły. zasypuje pochód radosny wyrównaniem karząc uniesienia
  25. Jak wracała Pierwsza Dama do kraju? Karetą na złotych resorach, aksamitem w srebrne gwiazdy obitą? Ilu strzegło jej adiutantów w błyszczących zbrojach łyskliwych? Wróciła w drewnianej trumience nie konno, tronno, nie głośno, na ramionach kilku niesiona leciutka, malutka i cicha. Grała zielona orkiestra Mazurka Dąbrowskiego płacz wielki niósł się w powietrzu głęboki, stłumiony a głośny.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...