
Joanna_Janina
Użytkownicy-
Postów
942 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez Joanna_Janina
-
Śnić...
Joanna_Janina odpowiedział(a) na Joanna_Janina utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Dziękuję za przepiękną odpowiedź na mój wiersz :) Pozdrawiam Janina -
Śnić...
Joanna_Janina odpowiedział(a) na Joanna_Janina utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
chcę zamknąć powieki i marzyć jak we śnie lepić grudki szczęścia w całość uśmiechać się do cienia zakrytego szarfą uwierzyć w kolejne radości spotkania wyśnioną duszę przez zieloność prowadzić zaufać że kiedyś.. że gdzieś.. że zniknie w końcu czar pustkowia i powróci lot motyli świetlistych zwiastujących nadzieję na przyszłość -
Wędrowanie
Joanna_Janina odpowiedział(a) na Joanna_Janina utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
Pytam Cię życiowa drogo, wciąż o jedno prosząc słowo. Dokąd mnie powiedziesz teraz? Estetycznie w powódź malin, idiotycznie w bagien sidła? Nie rozumiem Twego zdania, surowości przeszłych lat, uczuć, których cały skład idzie przez nić przemijania. Cicho wspinam się na dach, aby zrzucić ciężki trud, raz na zawsze w przepaść cieni. Aby w końcu spełnić sen i powiedzieć -czemu nie?-. -
Nihil novi
Joanna_Janina odpowiedział(a) na Joanna_Janina utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
jestem tak zwyczajna jak wątły płatek śniegu jak liść ten jesienny mokry wciąż i blady jak życie które biegnie pokornie do końca nie mam też urody jak polarna zorza i u boku panów nie tańczę na balach o sławie fortunie marzyć nie potrafię pragnę tylko dobra i pokoju wokół żeby świat zrozumiał ile miłość znaczy by w ciemności wojen nie zagubił wiary że zło można pokonać właśnie prostym czynem chcę zanosić pomoc w każdy kątek Ziemi przed śmierci pragnieniem ratować kruche życie nie zmarnować nigdy tego czym obdarzył tę dziewczynę prostą kochający Bóg -
Chwilka
Joanna_Janina odpowiedział(a) na Joanna_Janina utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
zamknijmy na chwilę karty niepowodzeń niedokończone myśli upartych marzeń unieśmy się w niebyt ponad promień słońca zatańczmy do ciszy walca zatęsknienia by dni nie płynęły już rzeką mętnej wody by końców koniec nie zamknął wąskiej ścieżki gdy spojrzeniem zimnym moich szklistych oczu wypowiem bezszelestnie proste krótkie słowo które zmiażdży wkrótce wątłą nić poznania -
Ideał?
Joanna_Janina odpowiedział(a) na Joanna_Janina utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
Dziękuję za czytanie. Oj znasz się znasz. Jeden mój znajomy nie mógł doszukać się w tym wierszu niczego innego aniżeli opisu kobiety :) Miło mi, że się podoba. Pozdrawiam cieplutko :) Janina -
A mnie się wydawało...
Joanna_Janina odpowiedział(a) na Joanna_Janina utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Zdaję sobie sprawę, że przede mną jeszcze wiele pracy. Dlatego też każda dobra rada jest dla mnie bardzo cenna. Miło mi, że spodobała się ostatnia strofa. Prawdę powiedziawszy to ona pierwsza powstała. Reszta została dobudowana. I rzeczywiście troszkę sztucznie się zrobiło. Dziękuję i pozdrawiam Janina -
A mnie się wydawało...
Joanna_Janina odpowiedział(a) na Joanna_Janina utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Tak, masz rację ;) Dziękuję za czytanie i pozdrawiam również Janina -
Dziękuję Krysiu za cenne rady. Wykorzystam je w kolejnych wierszach. Pozdrawiam cieplutko :) Janina
-
A mnie się wydawało...
Joanna_Janina odpowiedział(a) na Joanna_Janina utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Dziękuję za bardzo wyrazisty komentarz, który zawiera cały przekaz. I za "sentymentalne zakończenie" Pozdrawiam serdecznie :) Janina -
A mnie się wydawało...
Joanna_Janina odpowiedział(a) na Joanna_Janina utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
A to dlatego się wydawało, bo dzisiejszy świat w to nie wierzy i próbuje wprowadzić w błąd. Dziękuję za czytanie i pozdrawiam :) Janina -
A mnie się wydawało...
Joanna_Janina odpowiedział(a) na Joanna_Janina utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
dziś świat to wielki śmietnik zasad popękanych wyblakłych ideałów historią naznaczonych choć można tu odnaleźć resztki uczciwości i ślady człowieczeństwa głęboko zakopane niewielu się odważy opinii lęk przełamać by w śmieciach tych odkrywać na nowo uczuć siłę a mnie się wydawało że szczęście można znaleźć w szklance po herbacie pachnącej wciąż rumiankiem wypitej duszkiem z tobą w ostatni dzień jesieni -
Dziękuję za czytanie :) Pozdrawiam Janina
-
Ideał?
Joanna_Janina odpowiedział(a) na Joanna_Janina utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
mówiłeś o jej pięknie że duszę twą zniewala bo jest inna niż nasze proste i bez gustu mówiłeś że ją kochasz jak dzisiaj nikt nie umie że oddasz za nią życie gdy dotknie miecz złej siły pragnąłeś mi pokazać atuty ideału więc proszę zabierz w podróż na jedno z czułych spotkań niech na tej białej karcie powstanie fotografia piórem słów wyryta z bezpieczną kopią w głowie zabierz mnie ze sobą do twojego raju wskaż mi muzę czasów prawdę z niej wyłuskam powiem czy jest warta cząstki twojej duszy skończ wciąż ją wychwalać pokaż tą Warszawę -
świat wciąż kusi nęci woła ukazuje ścieżkę prostą wabi do ziemskiego szczęścia każe wyzbyć się współczucia ceni tylko przyjemności prosi by się zająć sobą aby dbać o własne szczęście a my wciąż mu ulegamy wciąż gonimy za nicością nic nie wiedząc że świat kłamie że maskuje to co ważne definicję prostą życia wymazuje z naszych myśli by zapomnieć że sens bytu można prościusieńko znaleźć niosąc pomoc tak po prostu
-
Rozterka
Joanna_Janina odpowiedział(a) na Joanna_Janina utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
włóczykij wiatr uchyla nieśmiało okno zaprasza do tańca zniechęcenia zabiera nadzieję o szczęśliwym końcu i prosi o powrót na zieleń traw gdzie motyle malują sobą świata świt a świetliki oświetlają świerszczową muzykę tak kusi i nęci ten wiatr tak bardzo oddala od marzeń a ja zamykam szybko okno i biegnę do obcych drzwi by ciężką pracą zniszczyć choroby cień i przywrócić uśmiech zniszczonej twarzy kolejny raz -
Sam nie uwolnisz się od ciemności
Joanna_Janina odpowiedział(a) na Joanna_Janina utwór w Warsztat dla prozy
Tak... ważne jest to, żeby znaleźć cel swego życia. Bez tego życie jest bez sensu. Spodobała mi się zwłaszcza końcówka twojego tekstu, gdzie opisujesz jak bardzo skomplikowany jest organizm ludzki. Jestem po pierwszym roku medycyny. Przez cały ten rok ucząc się anatomii zastanawiałam się nad niepojętą mądrością Stwórcy. Budowa naszego organizmu jest zadziwiająca. Wszystko czemuś służy, każda najdrobniejsza bruzda czy wzgórek na kości jest bardzo ważny, bo np. pierwsze może tworzyć kostną podporę zatoki opony twardej, a drugie miejsce przyczepu ważnego mięśnia. Zgodzę sie także z tobą jeśli chodzi o ludzki mózg. Ta różnorodność neuronów i dróg w nim rozmieszczonych jest bardzo skomplikowana a zarazem budzi ciekawość. I chyba znalazłam swój sens życia. Stwórca stworzył dzieło, które nazwał człowikiem. Jak każda konstrukcja, także i nasze ciało może uledz uszkodzeniu. I tylko lekarz jest w stanie "naprawić usterki". Czasem myślę, że wybierając medycynę i lecząc w przyszłości będę pomagać Bogu w rozdawaniu ludziom kolejnej szansy... Pozdrawiam Janina -
Ten, który kocha...
Joanna_Janina odpowiedział(a) na Joanna_Janina utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Dziękuję Nato za przeczytanie mojego wiersza i komentarz. Pisząc ten wiersz chciałam nawiązać do stylu, w którym pisał ks. Jan Twardowski i wydawało mi się że właśnie takich określeń "nietypowych" on używał. I oczywiście odkryłaś sedno wiersza. Pozdrawiam cieplitko i życzę miłego dnia chociaż czuć zapach sesji w powierzu ;) Janina -
Ten, który kocha...
Joanna_Janina odpowiedział(a) na Joanna_Janina utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
dziękuję że prowadzisz mnie za rękę po drodze pełnej pułapek świata za Twą obecność tak niewidzialną że prawdziwą za to że nie zawsze zgadzasz się z mym zdaniem wciąż przestawiasz tory przeznaczenia i na koniec że potrafisz stale kochać tą miłością która ciało me przeszywa dreszczem gdy uwierzy w końcu rozum że nie może pojąć -
Życie...
Joanna_Janina odpowiedział(a) na Joanna_Janina utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
Dziękuję bardzo!! NIe popsułaś wcale. Teraz jest bardzo pięknie :) Pozdrawiam cieplutko Janina -
Życie...
Joanna_Janina odpowiedział(a) na Joanna_Janina utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
Dziękuję Stępelku że zechciałeś przeczytać i skomentować. Pozdrawiam Janina -
lubelski festiwal MIASTO POEZJI 2012
Joanna_Janina odpowiedział(a) na Kalina Kowalska utwór w Forum dyskusyjne - ogólne
Szkoda, że sesja się zaczyna i mam dużo nauki. Ale życzę udanego spotkania pani Kalino i pozdrawiam :) Janina -
Życie...
Joanna_Janina odpowiedział(a) na Joanna_Janina utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
tak trudno żyć pięknie bez zmartwień i bólu tak trudno próbować na nowo wybaczać zatrzymać się czasem też trudno w pogoni gdy życie nas ciągle pcha dalej i prędzej aż w końcu sił braknie by wstać i biec na przód uwierzyć że można że można pokonać nienawiść natury ludzkiego jestestwa zanika na koniec promyczek nadziei bo depce go butem zdrada przyjaciela a świat wciąż polewa wiadrem zimnej wody wtedy czas się podnieść zebrać szkło rozbite lustro wszak już dawno wskazuje ci cele posklejać dokładnie w sznur wiary opasać krzemowe potrzeby -
Sam nie uwolnisz się od ciemności
Joanna_Janina odpowiedział(a) na Joanna_Janina utwór w Warsztat dla prozy
I Nad głuchym cmentarzyskiem zapada zmrok. Cisza wciska się w każdą szczelinę pomiędzy wieczorem a nocą. Wydawać by się mogło, że po tym miejscu o tak późnej porze wędrować mogą tylko zabłąkane dusze zmarłych. Otóż nie. Właśnie teraz głośnym szeptem daje o sobie znać wiatr co dzień odwiedzający te strony. Obok największego grobowca rośnie kilkudziesięcioletni świerk, dający w dni upalne upragniony cień tym, którzy tęsknią za bliskimi. Pomimo tego, że słońce już zaszło, drzewo nie kończy swego wieczornego tańca z przybyszem – wiatrem. Gałęzie będą kołysać się w rytm podmuchów, aż do pierwszego porannego promienia. Na pozór ten cmentarz jest najzwyklejszy. Każdego dnia albo odwiedzają go żywi, albo szukają na tym osiedlu mieszkania ci, którzy odeszli do wieczności. Jednak tą zwyczajną monotonność przerywa ławeczka ustawiona tuż obok bramy obrośniętej długim powojem. Każdego wieczoru, właśnie w to miejsce, już od jakiegoś czasu przychodzi zadumany człowiek, wcale nie umarły. Udaje się tutaj, by porozmawiać z samym sobą, poszukuje sensu życia. Ale czy można go znaleźć tu, gdzie wszystko ma swój ziemski koniec? Ten młody człowiek o rysach delikatnych, obliczu spokojnym na co dzień, tutaj tylko znajduje wytchnienie i szuka odpowiedzi na zagadkę życia. Każdego dnia w tym miejscu sam nie wiedząc po co, oddaje się głębokiemu rozmyślaniu. Siedzi pochylony na starej ławeczce a myśli krążą nad głową zamgloną przez problemy jak nieznośne komary letnią porą. - Po co żyć? Czy to jest takie ważne? Przecież i tak zbliżamy się do nieuchronnego końca. Ktoś mi kiedyś powiedział, że rodzimy się po to, żeby umrzeć. Wtedy kłóciłem się z nim, lecz teraz dostrzegam w tym sens. Więc po co żyć? Po co wciąż bać się każdego kroku? Pochowałem na tym cmentarzu matkę, a dwa lata później ojca. Włóczę się tutaj tak samotny już od pięciu miesięcy, nie wiedząc co z sobą zrobić. Gdy tata żył, sąsiedzi rozmawiali ze mną, a nawet czasami chwalili. On był wspaniałym człowiekiem. Jeśli tylko ktoś poprosił o pomoc, nie ważne czy wróg, czy przyjaciel, mój ojciec bez wahania jej udzielał, w miarę swych możliwości. Jacy ludzie są podli! On nie patrzył na zysk, nie czekał zapłaty. Sąsiedzi wiedzieli o tym i wykorzystywali każdą sposobną chwilę, żeby chociaż trochę skorzystać na tej życzliwości. O jakże byli mili i jakie piękne słowa rzucali wprost pod nogi tacie. Mnie też to nie ominęło. Tak było aż do tego smutnego wieczoru, gdy podczas naprawy ciężkiej maszyny ojciec został przygnieciony jej metalową częścią. Pobiegłem po sąsiadów. Oni nawet się tym nie przejęli. Wtedy straciłem zaufanie do ludzi. Jedynym pocieszeniem, które usłyszałem tego dnia miało być chyba w mniemaniu tych wyzyskiwaczy tylko udzielenie rady, ażeby zadzwonić po pogotowie. Ale przecież oni nie mieli sprzętu, żeby wyciągnąć ojca spod ciężkiej maszyny. Byłem zrozpaczony. Dlaczego ludzie są tacy? Przyjechała karetka. Nie było rady. Ktoś rozsądny zadzwonił po strażaków. Dzielni bohaterowie wydobyli ojca, ale było już za późno. Wiem, że gdyby wtedy sąsiedzi pomogli, on żyłby nadal. Dlaczego?! Dlaczego na świecie jest tyle zła? Na Ziemi kilka miliardów ludzi, a ja sam jak palec. Nie mam przyjaciół, a najbliższa rodzina daleko stąd. Czuję się tak opuszczony, jak gdybym już nie żył. Ale przecież o zmarłych ludzie nawet czasem pamiętają, przychodzą na te nieme groby. Czy ja nie zasługuję na to? Co złego uczyniłem, że świat odwraca się ode mnie plecami? Mam już dość udawania, że wszystko jest w porządku. I tak uważają mnie za nawiedzonego, bo plączę się po cmentarzu. Mam dopiero 25 lat. Nie chcę być żywym trupem w oczach innych. Po co więc żyć? Czym tak naprawdę jest życie? Marnym złudzeniem, pogonią za zyskiem? Kilka lat temu mój stary profesor powiedział, że życie i fizyka nie różnią się o wiele w teorii, bo każde z tych pojęć rządzi się swoimi prawami. W praktyce jednak wspólne jest im tylko prawo grawitacji. Jak rzecz rzucona w górę musi kiedyś spaść, tak człowiek w życiu ma uniesienia i chwile radości, ale zawsze spada potem w dół, czasem nawet na samo dno. Wtedy śmialiśmy się z profesora. Teraz dostrzegłem, że miał rację. I znowu gadam do siebie. Zrobiło się późno. Czas powrócić do tego pustego domu. Ale po co tam wracać? Po co żyć, gdy nie ma dla kogo? -Dla siebie - rzekł jakiś głos za jego plecami. Mężczyzna odwrócił się z przestrachem. Czyżby to była zabłąkana dusza kołysząca się o tej porze na wietrze grającym w tej sośnie rosnącej nieopodal? -Kim jesteś zjawo? Po co mnie napominasz? - zapytał młodzieniec. -Nie jestem zjawą - odpowiedziała nieznajoma. -Więc kim? Przecież ludzie nie przychodzą na to miejsce tak późno. -Nieprawda. Pan tu przychodzi. -To tylko ja. Mną nikt się nie przejmuje. Nie znam pani. Pani jest stąd? -Wprowadziłam się kilka dni temu to tego domu nieopodal cmentarza. -Do tego opuszczonego, o którym mówią, że tam straszy? -Tak - odparła ze śmiechem - A pan dlaczego siedzi sam w tych ciemnościach? -Pani także sądzi, że jestem idiotą? -Nie, tylko zagubionym młodym człowiekiem. Przepraszam bardzo, ale podsłuchałam pański monolog i zainteresowałam się pytaniami postawionymi przez pana. -Tak? Myślę, że nie ma się co zastanawiać nad moim losem. -Sądzę, że jednak jest. Panu potrzebny ktoś, kto pomoże zrozumieć to wszystko co jest tak skomplikowane i pokaże sens życia. -Pani nic nie rozumie. Nie mam przyjaciół, jestem sam. Niby jak mam znaleźć kogoś, kto mi wszystko wyjaśni? -Zobaczy pan. Trzeba tylko wierzyć, a w końcu się uda. -Ja już straciłem wiarę we wszystko. Po co mi pani zawraca głowę takimi sprawami. To nie pomoże w niczym. -Właśnie, że nie ma pan racji. A na koniec powiem tak. Każdy ma swojego anioła stróża, który nad nim czuwa. Czasem to może być drugi człowiek. Śmierć jest nieodłącznym towarzyszem człowieka. Żyjemy, więc powinniśmy być wdzięczni Bogu. Niech pan to przemyśli. Żegnam. Kobieta zaczęła znikać powoli za cmentarną bramą, a młody człowiek zamyślił się głęboko. -Anioła stróża? Co ta kobieta wygaduje? Po krótkiej chwili zerwał się jednak z pośpiechem i pobiegł w stronę znikającej postaci. -Niech pani zaczeka! Nie zapytałem nawet jak ma pani na imię. -Elżbieta, a pan? Mężczyzna podbiegł bliżej. -Jestem Piotr. Miło mi panią poznać. Przepraszam, nie powinienem się tak zachowywać. -Rozumiem pana. Sama kiedyś przez coś takiego przechodziłam, ale znalazłam życzliwych ludzi i uwierzyłam. Gdyby pan chciał porozmawiać, to zapraszam w każdej chwili do mnie. -Dziękuję bardzo, ale raczej nie skorzystam. To moje problemy i nie chcę nimi obarczać innych. -No to trudno. Ale gdyby pan zmienił zdanie, to propozycja wciąż aktualna. Do zobaczenia. -Niech pani jeszcze nie odchodzi... Odprowadzę panią. Mam do pani jedno pytanie. -Nie boję się ciemności... ale jak pana coś nurtuje to bardzo proszę. -Niech pani nie uzna tego za natrętność z mojej strony, ale... -Słucham... -Dlaczego pani chodzi w nocy po cmentarzu? -Dlaczego? No dobrze, powiem panu prawdę. Zauważyłam, że już kolejny raz wlecze się pan taki przygnębiony w to miejsce. Chciałam sprawdzić, o co w tym wszystkim chodzi. Na co dzień rzadko pana widzę wśród ludzi. Przepraszam, że się wtrącam w pana sprawy, chciałam tylko pomóc. -Nie gniewam się, ale nie potrzebuję pomocy. To tutaj prawda? -Tak. Dziękuję za towarzystwo. -Mieszka pani sama? -Jeśli naprawdę nie ma tu żadnych duchów, to tak. -Ma pani poczucie humoru. -Wiem. Ten drewniany dom znajdował się jakby w magicznym gaju. Dookoła rosły drzewa, a podwórko nie było jeszcze uprzątnięte. Domek był parterowy, z jednymi wejściowymi drzwiami i czterema oknami, których drewniane okiennice prosiły się o odmalowanie. Na zewnątrz świeciło się jaskrawe światło, które pozwalało ujrzeć każdy szczegół tej niecodziennej budowli. Dach pokrywała beżowa dachówka, a białe drewniane ściany odbiegały kolorem od pokrycia. Piotr przyjrzał się uważnie. Dom wcale nie wyglądał na nawiedzony. Wręcz przeciwnie. Wydawał się być bardzo przytulny, chociaż wymagał remontu. -Ma pani zamiar odremontować ten dom? -Tak. Tylko jak na razie nie znalazłam jeszcze nikogo, kto by się tego podjął. Trzeba pomalować okiennice, uprzątnąć te drzewa z podwórza, zmienić pokrycie na dachu i odmalować cały dom, tak na zewnątrz jak i w środku. Sama sobie z tym nie poradzę. -Oczywiście, że nie. Takie zajęcie nie jest dla kobiet. Nagle Piotr zamyślił się. -Gdyby pani chciała, to ja mogę pomóc. -Byłby pan na tyle uprzejmy? Nie chcę zabierać pańskiego wolnego czasu. -Wolnego czasu?! Przecież pani widzi, jakie myśli mnie nachodzą, gdy nie mam zajęcia. Akurat szef namówił mnie na tygodniowy urlop, bo w biurze zamieszanie spowodowane ustawianiem nowego sprzętu i mebli. Pracownicy nie mieliby nawet gdzie usiąść, więc zostało ich tylko kilku dla załatwienia co ważniejszych spraw firmy. Stąd mam dużo wolnego czasu. Mogę przyjść nawet jutro z rana. Nie będę pani przeszkadzał. Wezmę się za te drzewa zagracające podwórze. -Dziękuję panu. Jestem bardzo wdzięczna za to poświęcenie, ale chyba nie powinnam pana o to prosić. -Mimo wszystko przyjdę jutro rano. Dobranoc. -Dziękuję i dobranoc. Elżbieta weszła do domu i zapaliła światło w pokoju po lewej. Piotr chwilę przyglądał się drzewom rosnącym wokół. Rosły tam klony, brzozy, a nawet dwa małe dęby. Najwięcej miejsca zajmowały cienkie o średnicy sięgającej może do pięciu centymetrów młode drzewka. Młodzieniec myślał chwilę i doszedł do wniosku, że najlepiej będzie najpierw pozbyć się tych cieńszych. Nagle ogarnęło go osłupienie. -Co ta kobieta sobie pomyśli? Stoję tutaj już dłuższą chwilę. Czas wracać, bo przede mną pracowity dzień. Może dzięki pracy zapomnę o problemach, śmierci i samotności. Tak samotności. Samotności? A czyż dzisiejszego wieczoru byłem samotny? Przecież ona przyszła i nie pozwoliła mi na to. Chyba jednak naprawdę chce mi pomóc. A jednak są jeszcze tacy ludzie. Z przyjemnością jej pomogę przy tym remoncie. Ona jest inna niż ci sąsiedzi, którzy wyzyskiwali ojca. Potem przemknęła mu przez głowę myśl, która dopiero teraz postanowiła się ukazać. -Dlaczego ona jest samotna? Taka piękna kobieta nie powinna być sama. A jaka dobroć przemawia przez nią. Jej ciemnobrązowe włosy tak ślicznie kontrastują z jasnoniebieskimi oczyma. A ten uśmiech, który nie schodzi z twarzy. Ona jest szczęśliwa pomimo samotności. Jak to możliwe? Czyżby już do tego przywykła? Cieszyć się życiem nawet wtedy, gdy jest się samym? Czy to możliwe? A jednak. Ależ ona mówiła, że o problemach należy rozmawiać. Chyba nie miała na myśli tego mojego dzisiejszego monologu. To brzmiało tak jakby chciała powiedzieć, że w samotności też można znaleźć pokrewną duszę. A może ona jest tą duszą... Pełen nowych sił do życia wracał polną drogą do swojego pustego domu. Wiatr wiał coraz mocniej, a drzewa obok pobliskiego wąwozu uginały się pod jego podmuchami. Po chwili młodzieniec ujrzał błysk i usłyszał uderzenie pioruna. To był początek burzy. Ruszył szybciej i zamyślił się przez chwilę. -Po co ja się tak śpieszę? Wszyscy się gdzieś śpieszą i przez to nie ma zgody, tylko same kłótnie. A każdy tak naprawdę biegnie w stronę śmierci. Istny wyścig szczurów. Chociażby i nawet dogoniła mnie ta burza, to co? Zmoczy mnie troszkę, a w domu przecież się wysuszę. W domu... Nie chcę tam wracać. Na jego widok przychodzą na myśl tylko złe wspomnienia. Czuję do niego większy wstręt niż ludzie do tamtego nawiedzonego. Dlaczego ta kobieta wybrała właśnie takie miejsce na mieszkanie? Przecież musiała od samego początku wiedzieć o tych pogłoskach. Ona wróciła z zadowoleniem do swojego domu, chociaż podobno schodzą się tam zabłąkane dusze. Chyba muszę zrobić tak samo. Przecież u mnie nie straszy. Miała rację. Czuję się o wiele lepiej. Czasem trzeba porozmawiać z kimś o problemach. Ale czy to wystarczy na długo? Gdy pomyślę, że jutro znowu przejdę obok tych obojętnych ludzi... Na horyzoncie ukazał się murowany jednopiętrowy dom z balkonem z którego zwieszały się długie liście doniczkowych kwiatów. Budynek wyglądał na zadbany. Ściany miały jasnopomarańczowy odcień, a blaszany dach był jasnoróżowy. W tym mroku przy świetle kolejnych błyskawic dostrzec można było kolejne niewielkie okna i brązowe drzwi od ganku. -Co by powiedziała, gdyby zobaczyła mój dom? Jest o wiele piękniejszy od jej drewnianego mieszkanka. Dlaczego ja go tak nienawidzę? Chyba nie mam powodu nie lubić tego domu. Pani Elżbieta zadowoliła się czymś o wiele biedniejszym. Czyżby rzeczy materialne wpływały na człowieka negatywnie? Jakby się nad tym głębiej zastanowić to tak. Czym więcej posiadamy tym bardziej pragniemy czegoś nowego. To gubi ludzi. Po co posiadać więcej? Przecież nie weźmiemy rzeczy materialnych w zaświaty. Mój dom nie jest jakiś najgorszy, ale nie potrafię się nim cieszyć. Może to przez te wspomnienia, otoczenie... Piotr wyjął z kieszeni klucz i włożył do zamka. Po chwili drzwi otworzyły się i młodzieniec znikł we wnętrzu tej pustej budowli. Nad cmentarzyskiem rozszalała się burza. Gruby deszcz stukał o marmurowe pomniki wybijając smutny rytm. Wiatr przesuwał krople na odpowiednie miejsca, jak palce, które naciskają właściwe struny gitary. W miejscu z pozoru cichym i mrocznym rozpoczął się koncert na nieskończenie dużą ilość instrumentów. Krople deszczu spadając na coraz to inny z nagrobków, na różne ich płyty, wystukiwał za każdym razem dźwięk oryginalny. Melodia płynęła po cmentarzu. Wydawać by się mogło, że temu deszczowi ktoś pomaga. Jakby zabłąkane dusze grały melodię pieśni o samotności i niespełnieniu. Dom Elżbiety także nawiedził burzowy deszczyk. Drzewa uginały się jakby oddawały ukłony tej starej budowli ukrytej wśród gąszczu. Chmury zakryły gwieździste niebo i otoczyły ciemnością to odludne zacisze. W małym okienku zapalone światło informowało o tym, że ktoś nad czymś rozmyśla w tą burzową noc lub chce przeczekać, aż minie najgorsze. Przecież najmniejszy piorun mógł zagrozić biednemu domkowi. Drzewa na około tylko czekały, ażeby spaść na budowlę. Śmierć wisiała w powietrzu. Za długim wąwozem murowany budynek stał nieporuszony. Burza szalała wokół niego, a on odpierał wszelkie ataki. Cisza we wnętrzu zapełniała pustkę wokół. Ciemność ogarniała dom tak szczelnie, że z odległości kilku metrów trudno było go dostrzec. Wokół wirowały tylko dwa dźwięki przeplatające się i współgrające. Huk pioruna i stuk deszczu o szybę. Scenografia jak z mrocznego filmu, kazała wierzyć, że we wnętrzu mieszka człowiek, od którego lepiej trzymać się z daleka. Czyżby świat odwrócił się od niego tylko dlatego, że on nie chciał go zrozumieć? Poddał się. Czy nie za szybko? Twardy sen objął mocno Piotra jakby kleszczami. Nie słyszał burzy... -
obscure
Joanna_Janina odpowiedział(a) na Melancthe MENczarka utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Droga MENczarko dawno mnie tutaj nie było, ale widzę, że klimat niewiele się zmienił. Myśl ciekawa :) Pozdrawiam cieplutko i wiosennie Janina