Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ruffle_puffle

Użytkownicy
  • Postów

    371
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Ruffle_puffle

  1. Chyba jestem "skażony kulturą zachodu", bo jakoś mnie to nie szokuje. Połykanie różańca chyba szokujące nawet nie miało być. W ogóle wygląda to jak jakiś pastisz swojej niewinności. A co do samej Gagi - [url]www.youtube.com/watch?v=yAd29GlCKf4&feature=related[/url] Nie jest tak, że ona nic nie potrafi. Nie do końca rozumiem tylko tę strategię. W mojej pseudo-psychologicznej teorii kobieta ta ma albo miała kompleksy. Nie jestem w stanie przywołać źródła (chyba to było jakieś radio typu radio Z), ale słyszałem, iż sama przyznała, że chce zdetronizować Madonnę. Pomijając kwestię ewentualnej ploty - ciężkie to zadanie (za panią M. stoi kawałek czasu), choć, jak na powyższym filmiku widać, śpiewa od niej lepiej :D Poza tym zdolności muzyczne tej... "Piosenkarki" nie są chyba na tyle wybitne, by coś szczególnego dzięki nim osiągnęła w skomercjalizowanym, nastawionym na plastik i photoshop, świecie zachodu. W końcu liczy się tyłek itp. W Ameryce znajdzie się mnóstwo kobiet o potężniejszym głosie, ale one są w cieniu. Usiłuje zatem zrobić show, nadrobić wizerunkiem. Nie uważam, że chodzi wyłącznie o tani szok. Uważam, że jej "dzieła" są niezupełnie udane. I również podoba mi się to, że nie jest "hiperlaską" i ma odwagę to pokazać. P.S. A jaki jest adres tego bloga o tandecie i sztuce wysokiej? Wpisuję "big cock" i "tylko w kategoriach: polski", ale wyskakuje wiadomo co, a teraz na tego typu strony ochoty nie mam :D
  2. [url]www.teledyski.onet.pl/10174,1434031,teledyski.html[/url] I czarnej wołgi.
  3. Powiedzmy sobie szczerze: nie kocham hip-hopu. Nie wychowałem się w środowisku tzw. "szarych blokowisk", choć bądź co bądź mam z nim jakiś kontakt. Uważam również, że nie mam odpowiednich narzędzi, by krytykować ten nurt. Mam (chyba niezły) przykład tego, że interpretacyjna i muzyczna otoczka potrafi wiele zmienić. [url]www.w329.wrzuta.pl/audio/0RFEecd34lF/renata_przemyk_-_samolot_rozbil_sie_przed_startem[/url] Np. w tej piosence. Są "moi starzy", klatki schodowe i w ogóle taki "blokowiskowy" klimat. Myślę, że ów tekst mógłby spokojnie wykorzystać jakiś raper (po nieznacznych modyfikacjach). Cóż, do mnie taka hip-hopowa interpretacja nie trafiłaby, ale nie uznałbym tego za dno i unga-dunga. Nie dla mnie bawienie się w wyrocznię i skreślanie interpretacji ze względu na jakieś skrajne subiektywizmy ;p Hermetyzm elit, jak i często spotykana hipokryzja tych warstw społecznych wkurzają mnie bardziej, niż rapowanie. Zwłaszcza, że u korzeni hip-hopu można się doszukać antykomercyjnych treści. To, że potem wielu poczuło kuszącą woń pieniędzy i śpiewa o hajsie lub pykaniu się z pustymi laluniami, to inna bajka. Komercja dotyka nie tylko hip-hopowców.
  4. Z krainy lubieżnych hamadriad, których strzegą łyse i oślinione ogry lubiące wzajemny pissing.
  5. Proszę bardzo: oczekuję jego nieistnienia :) Edit: chyba, że chodzi o cuda typu Kazimierz Dolny. Ach, to miasto jest cuuudne.
  6. Przepraszam za zwłokę, obowiązki wzywały :] Tutaj nie chodzi już nawet o to, by "pedantycznie" tłumaczyć Biblię, ale żeby się chociaż ten "K"ościół trzymał własnych zasad. Tzn. nie było takich rozłamów, jakie tworzą np. osobiste widzimisię księży - jeden będzie nauczał czegoś, co z kazaniem drugiego może się zupełnie nie zgadzać. Jako organizacja jest rozszczepiona na takie schizemki. Zostaje słuchać tych, którzy z ambon głoszą, iż grzech księży-pedofilów (o zgrozo, że też poruszam tę kwestię) jest co najmniej niezwykle ciężki i niemal nie do wybaczenia, jak i tych, co rozmawiając z Olejnikową każą wybaczać po chrześcijańsku. Tego typu przykłady można mnożyć. Generalnie nie wiem, co gorsze - jeden organizm, który jest ze sobą skłócony, czy jeden ultrazintegrowany (jak za średniowiecza - z inkwizycją i mnóstwem fanatyków). suindro - jak napisał Patryk Nikodem - jest to kalkulacja, a Twoja wiara jest jej wynikiem. Nie oszukasz Boga tym, że "wierzysz, bo się opłaca". Wiara jest ponoć darem. Bóg chyba woli, aby ktoś się ostatecznie odwrócił od niego, niż "niby" z nim był tylko dlatego, że mu się tak bardziej opłaca (te cytaty o zimnie lub gorącu). Wiara nie jest też jak wajcha, którą sobie można ot tak przeciągnąć na osi "wierzę/nie wierzę". Szybko i bezproblemowo. To może być długi proces. Dużo wypływa z czyjejś indywidualnej natury - predyspozycji do wiary, jej braku lub powątpiewania/poszukiwania. Posługując się w argumentacji zakładem Pascala (rozmawiając z osobą niewierzącą/"wierzącą inaczej"/w co innego): a) tracisz w jego oczach b) nie zdziałasz nic (chyba, że masz do czynienia ze słabym umysłem) c) nie zakładasz, że wierząc jednak coś tracisz. Ile energii życiowej poświęcasz, by wierzyć? Ile lat? Osoba prawdziwie wierząca powinna ponoć iść drogą wyrzeczeń, przebaczeń, samodoskonalenia się np. w niesieniu pomocy. I nie dość, że to wszystko można również spełniać nie wierząc, to jeszcze wypływa to wtedy z samego człowieka. Nie ma wtedy chęci zysku. No, różnie z tym bywa, ale spotkałem "wolontariuszy" ateistów. Jacek Suchowicz - To są kłopotliwe nieścisłości. Jak już wspomniałem - nie jestem za pedantycznym stosunkiem do Biblii, ale w takich fundamentalnych kwestiach - no zmiłujmy się. Takie niechlujne tłumaczenie nie dość, że wielu zniechęca i nakłania do niepoważnego traktowania wiary, to jeszcze pachnie lenistwem czy lekceważeniem. Bo skoro wierzą, to po co im jakaś logika? Ja jestem wychowany w tradycji katolickiej i siedząc w tym dość sporo czasu nie miałem okazji, by ktoś porządnie wytłumaczył co i jak. Tylko w takich właśnie kwestiach jakieś zasłony-mgiełki, omijanie tematu. Owszem, można powiedzieć - trafiłem na mało kompetentnych, ale to świadczy o powszechności tej małej kompetencji. I ciekawostka - byłem niegdyś świadkiem tego, jak pewien katolik zalecał kobiecie, która przytoczyła treść pewnego artykułu (dotyczącego wiary), aby lepiej sprawdziła, czy ma podstawy, aby temu wierzyć. Sam jednak nie pokusił się, by weryfikować np. Biblię, bo to przecież jest prawda i koniec. A gdyby nie takie weryfikacje, to by wierzono do dziś w apokryfy.
  7. Z góry przepraszam, jeśli wątek ten może wydać się "żerowaniem na okazji", ale wzięło mnie na amatorsko teologiczne refleksje. Cóż, pora ku temu chyba odpowiednia. Zaczęło się od dociekania czym dokładnie jest "szeol". Wyszło na to, że Starym Testamencie jest to "miejsce", w którym przebywają wszyscy zmarli - niezależnie od tego, czy byli sprawiedliwi, czy też nie; w Nowym Testamencie sprawa się komplikuje. Głównie przez to, że tłumaczenia Biblii traktują zamiennie słowa: "szeol", "gehenna", "piekło" czy nawet "hades". W katolicyzmie istnieje pogląd, iż natychmiast po śmierci dusza ma trzy możliwości "ujścia": niebo, piekło i czyściec. Pomijając już fakt, że Biblia wspomina o czyśćcu nad wyraz skąpo (żaden fragment nie mówi jasno, że coś takiego w ogóle istnieje, a słowa, które można przetłumaczyć na "czyściec" - nie ma) - mamy pewną niezgodność eschatologiczną. Jest to sąd ostateczny. Jaki jest sens sądu ostatecznego, jeśli już po śmierci wiadomo kto jest zbawiony, kto nie, a kto ma jeszcze pocierpieć? Jezus zapowiada raczej sąd, podczas którego wszyscy zmarli się jakby "obudzą" (przebudzą na ziemi - zostając "ściągnięci" z piekła czy nieba? To raczej absurd, bo ponoć wejście tam jest nieodwracalne). Ponoć dopiero przy końcu dni nastąpi podział na zbawionych i wyklętych. Co więcej - na mszy mówi się, że Jezus "zstąpił do piekieł, trzeciego dnia zmartwychwstał". Pamiętając z lekcji religii - wszyscy przed Chrystusem szli do piekła (tak głosił mój, świętej pamięci, ksiądz). Jezus wstąpił tam zatem, by uwolnić dusze sprawiedliwych. Ale przed Chrystusem był raczej "szeol" - "grób", "cmentarz", w którym stan człowieka porównywany jest do nieświadomego snu. Kolejna sprawa jest sprawą przecinka, jaki widnieje w jednej z ostatnich wypowiedzi Jezusa na krzyżu. Otóż, jak doskonale wiemy, obiecał dobremu łotrowi, że znajdzie się z nim w niebie już "dzisiaj". "Zaprawdę, powiadam ci, jeszcze dziś będziesz ze mną w raju. (Łk 23, 43)". W innych wersjach: "Zaprawdę, powiadam ci, dziś będziesz ze mną w raju" czy nawet (tu już "skaczę" chyba po wyznaniach lub odłamach): "Zaprawdę, powiadam ci dziś, będziesz ze mną w raju". Znów powołując się na lekcje religii - ksiądz głosił, że nieporozumienie to wynika z tego, iż zamiast przecinka istniała litera, jaką zaznaczano "pauzę" w tekście. I można interpretować to jako literę lub właśnie znak interpunkcyjny. Ze znanych mi źródeł internetowych (czyli również niesatysfakcjonujących) wynika, że przecinków czy pauz nie było - postawiono je "na wyczucie" podczas tłumaczenia. Do czego zmierzam - słowo "dziś" (oprócz ostatniej wersji) można więc traktować chyba tylko metaforycznie (jako: "za niedługo"?) - Jezus przecież zmartwychwstał dopiero po trzech dniach, wstępując "do piekieł" (czy może do "szeolu"). Owszem, wypowiedział także słowa "Ojcze, w ręce Twoje oddaję ducha mojego." (Łk 23, 46), ale nie jest to przecież równoznaczne z tym, że udał się od razu do nieba. Można mniemać, że całkowicie poddaje się woli swojego Ojca i zgadza z nią, cokolwiek się stanie. Potrzebuję kogoś, kto jest lepiej obeznany w tych "klockach", gdyż ostatnio nurtuje mnie ta kwestia, a moje materiały źródłowe są wątpliwej jakości (nawet w drukowanych pozycjach znajdują się błędy, a w Internecie to wiadomo).
  8. W wolnym tłumaczeniu będzie to coś w stylu: "miłość święta. religia święta", "miłość święta. religia skażona" (nieświęta itp.)
  9. Wygładzone do 13stu zgłosek. Zmieniona treść (po przeczytaniu nieco teologicznych wywodów). Wstawione z powrotem do warsztatu, gdyż publikacja minęła, a wiersz spadł.
  10. [u]Inspirowane Iwaszkiewiczem[/u] Amore sacro. Religione sacro Spojrzy na nich łaskawie Syn umiłowany, połączy dwie ich twarze i wplecie w monidło, przeprowadzi cierpiących - aż po kres wezbrany, żeby włoskie Madonny doszyły im skrzydła. Tam zobaczą anioła z galaktyką w dłoni, szeregi eremitów w drewnianych sandałach, oraz faunę edeńską na tle bujnej flory – wszystko to przejdzie ścieżką ostrą niczym pałasz. Bo ostry tamten koniec. Głownia obosieczna. Gdyż tam inaczej znaczą ich kościelne śluby, a pieczęci przysięgi złamie chłodność wieczna, co połączone wcześniej – rozdzieli cherubin. I nie wiadomo będzie, czy rajski konkubin wejdzie razem z nią w niebo – trochę jak w dwa piekła. Amore sacro. Religione profano Bogini ich okryje dziewiczym jedwabiem, postawi im na straży podwodne bałwany, gdy będą jakby śnili spływając korabiem. A potem dzień nastanie. Bóg. Syn i kochanek. Przywitają te brzegi nieznane cumując. Ona zdobna w tatuaż, pachnąca lawendą, on okryty porożem jelenim i skórą – spłodzą dzieci, zwierzęta i wieczne legendy. Nie ulękną się ciszy szczerej ani burzy, ni stepów wysuszonych, ni puszczy pękatych – tylko się w jedne, drugie – leniwie unurzą. Póki im będzie dane wędrować tym światem, gdzie się żywiołów kilka przeciw ludziom brata, i wędrować się musi. Ze śmiercią jak stróżem.
  11. Tak, a te wszystkie teorie Howarda Gardnera na temat rodzajów inteligencji są pitoleniem. Bullshit. Nie wmówisz mi, że wszyscy mamy identyczne predyspozycje umysłowe. O lenistwo sobie posądzaj (w sumie przyznaję się do niego otwarcie), ale może byś przestał używać jakichś złagodzonych wyzwisk (bo to tak, jakbyś zawinął kozie odchody w papier, spryskał tanim zapachem i rzucił komuś przed nos). Tu przestało chodzić zresztą o możliwość - to zadanie jest rozwiązywalne nawet dla mnie. Po czasie. Teraz go nie cofnę, niech już zostanie jak jest. W predyspozycjach chodzi głównie o czas, w jakim człowiek zdolny jest to zadanie rozwiązać. Im szybciej - tym bardziej analityczny umysł. Można się jedynie kłócić o kwestię wyćwiczenia pewnych schematów czy tam rozumienia aksjomatów, albo przeciwnie: kwestię oduczenia się od rozwiązywania tego typu zadań. Analityczny umysł potrzebny mi jest teraz niemal tylko do liczenia sylab. Do matmy mam kalkulator w komórce.
  12. Wchłania mnie to metro. Codziennie wchodzę do niego jak do pyska węża; całkiem samowolnie jak i mi podobne szkodliwe gryzonie. I nie żebym myślał, iż człowieka od szczura mogą różnić tylko malunki aniołów, sztuczne teogonie i słowa kreślone (na toaletowym?) nietrwałym papierze. Zresztą o czym ja piszę? Wiersze? Zbędna philosophia pauperum. Pełna tanich wzruszeń i rzekomych cudów. I nie przeproszę za to, że nie żyję jak asceta albo hedonista, ale wślizguję się we wnękę. Przecież od zawsze byłem tylko czarnym baranem w wilczej skórze, bez żadnych perspektyw na brak śmierci oraz ze szczurzą wiarą i twarzą, chociaż czasem widziałem mistycznego diabła po spłukaniu klozetu, kiedy urzeczana woda przestała się pienić, ale chyba częściej widzieli go we mnie i na mnie postronni. O czym już zresztą pisałem w wersie szesnastym, pisząc swoją philosophię pauperum w zatłoczonym, ciasnym i dusznym metrze, które hamuje na moim przystanku. Tytuł wymyśliłem w trakcie, a cały ten utwór zostawię z biletem co atrakcyjniejszej wchodzącej kobiecie. Niech poda go dalej. Tym, dla których jestem jak robot. Robotnik. Nikt. Ocierający się złodziej powietrza, który wysiada z metra jak z żywota i czuje ich ulgę.
  13. Zdecydowanie wybrałaś zbyt skromny i przezroczysty nick jak na swoje możliwości. Gratuluję :)
  14. [u]Inspirowane Iwaszkiewiczem[/u] Amore sacro. Religione sacro Spojrzy na nich łaskawie Syn umiłowany, połączy dwie ich twarze i wplecie w monidło, przeprowadzi w bólach aż po kres wezbrany, żeby włoskie Madonny doszyły im skrzydła. Tam zobaczą anioła z galaktyką w dłoni, szeregi eremitów w drewnianych sandałach, oraz faunę edeńską na tle bujnej flory – wszystko przejdzie ścieżką ostrą niczym pałasz. Bo ostry tamten koniec. Głownia obosieczna. Gdyż tam już nie są ważne żadne ziemskie śluby, a pieczęć przysięgi złamie chłodność wieczna, co połączone wcześniej – rozdzieli cherubin. I nie wiadomo będzie, czy rajski konkubin wejdzie razem z nią w niebo – trochę jak w dwa piekła. Amore sacro. Religione profano Bogini ich okryje dziewiczym jedwabiem, postawi na straży im rzeczne bałwany, gdy będą jakby śnili spływając korabiem. A potem dzień nastanie. Bóg. Syn i kochanek. Przywitają te brzegi nieznane cumując. Ona zdobna w tatuaż, pachnąca lawendą, on okryty porożem jelenim i skórą – spłodzą dzieci-zwierzęta i wieczne legendy. Nie ulękną się ciszy szczerej ani burzy, ni stepów wysuszonych, ni puszczy pękatych – tylko się w jedne, drugie – leniwie unurzą. Póki im będzie dane wędrować tym światem, gdzie się żywiołów kilka przeciw ludziom brata, i wędrować się musi. Ze śmiercią jak stróżem.
  15. Ach tak. W takim razie co oznacza "umysł zdolny"? Jest wiele dziedzin, do których można mieć smykałkę. Wynika ona (najprawdopodobniej i najczęściej) z wrodzonych predyspozycji. Zdolności językowe, plastyczne, literackie itp., itd. Ograniczanie do samej matematyki jest po prostu śmieszne. To tak, jakbym powiedzieć, że "nie wierzę w umysły zdolne, które nie potrafią porządnie pisać i czytać" (i nie chodzi tu nawet o zdolności literackie, ale normalną umiejętność nabytą czytania i pisania). Einstein ponoć był dyslektykiem. Są na to dowody, gdyż znamy jego notatki. Nie żebym się porównywał, ale to dość pocieszający fakt. Gdyby każdy był zdolny we wszystkim, to nastałby niezły chaos.
  16. Pisałem wcześniej, że nie interesują mnie jakieś zaawansowane twierdzenia/teorie. A ta opinia brzmi może i szczerze, acz bardzo wyniośle i pompatycznie. Ale rozumiem, za niskie progi.
  17. O. I zrobić taką piramidkę łamigłówek. Ale trzeba by wtedy wymyślić jeszcze co najmniej jedno następne pytanie, bo dwa to o jedno za mało.
  18. Powinszować!
  19. Dzięki Macieju za wyczerpującą wypowiedź. A teraz bóstwa (nawet fajne): Bóstwa Na pewnej wyspie Mórz Południowych stały obok siebie trzy posągi bóstw (w rządku), uważane za wróżebne. Bóstwa bardzo chętnie odpowiadały na zadawane pytania, ale pożytek z tego był niewielki - były to bowiem, choć identyczne z wyglądu, trzy różne bóstwa: bóstwo prawdy (które na każde zadane mu pytanie odpowiadało prawdę), bóstwo kłamstwa (które, jak łatwo się domyślić, zawsze kłamało) oraz bóstwo uniku (które mówiło albo prawdę, alb fałsz, przy czym nigdy nie było wiadomo, na co się zdecyduje). [Dodajmy, że Indianie nie wpadli na zadanie pytania, którego sprawdzalność jest łatwa - np. "ile mam palców u prawej nogi?". A nawet, jeśliby wpadli, to nie potrafiliby nadal rozróżnić bóstwa uniku od bóstwa prawdy]. Znalazł się wreszcie pewien mądry człowiek, który przyszedł do świątyni i zapytał bóstwo stojące po lewej stronie: "Powiedz, o bóstwo, kto stoi obok ciebie?". Odpowiedź brzmiała: "Bóstwo prawdy". Wówczas ów mądry człowiek zapytał centralną figurę: "Powiedz, o bóstwo, kim jesteś?" Odpowiedź brzmiała: "Bóstwem uniku". Wtedy człowiek zapytał bóstwo po prawej stronie: "Powiedz, o bóstwo, kto stoi obok ciebie?" Odpowiedź brzmiała: "Bóstwo kłamstwa". Po chwili rozważań mądry człowiek wiedział już dokładnie, jak ustawione są w świątyni poszczególne bóstwa. Jak? To w sumie proste i może brzmieć tylko jak ciężkie.
  20. Właśnie te uknute błędy są ciekawe. Wczoraj gość zaczął mi wkręcać, iż jest to czysty paradoks i takie tam. Ba, nawet doszedł do wniosku, iż na tej podstawie nie możemy dociec ogólnej prawdy o świecie i tak samo, jak nie potrafimy rozwiązać takich paradoksów, nie możemy dociec istoty boga itp. Absurd. A że godzina późna, to zacząłem się nad tym zastanawiać. Lepsze są zagadki nie polegające na wychwyceniu uknutego błędu, ale logiczne, sformułowane uczciwie. Ćwiczę sobie swój zakuty łeb tutaj :> [url]www.max3d.pl/forum/showthread.php?t=31098[/url] Coraz bardziej się wkręcam, może nawet wyjdę z tej ułomności. Dawajcie jakieś zagadki (tylko nie z całkami, pierwiastkami czy zawirowaniami czasoprzestrzennymi).
  21. Ponieważ jestem matematycznym tępakiem takie łamigłówki są dla mnie nie do rozwiązania. Ale prosiłbym o odpowiedź kogoś o ostrzejszym umyśle. Otóż: Było sobie trzech studentów. Niemal zawsze spóźniali się na zajęcia. Profesor kazał im kupić sobie budzik, bo jeśli nie, to ich wyrzuci z uczelni. Byli to biedni studenci, więc zabrali ze sobą po 10 złotych każdy i poszli do sklepu. Zapytali ekspedienta o najtańszy dostępny budzik. Ekspedient skłamał, że taki kosztuje 30 zł. Zapłacili więc tę sumę i udali się do akademika. Jednak po pewnym czasie ekspedient uczuł wyrzuty sumienia. Dał więc subiektowi 5 zł i kazał dogonić studentów. Subiekt był chytry i schował dla siebie 2 zł, oddając po złotówce studentom. Czyli zapłacili jakby po 9 zł. W puli cały czas jest 30 zł. 9 zł mnożone przez 3 daje 27. 2 zł zwędził subiekt. Gdzie jest złotówka?
  22. Dziękuję jurorom, że przychylnie spojrzeli i na moje tekściki. Zwycięzcom życzę niespoczęcia na laurach i rozwoju, a reszcie - motywacji. Oprócz spraw typu: "co", "gdzie" czy "kiedy" ciekawi mnie kwestia oprawy graficznej. Pasuje coś skromnego, acz z pomysłem i dozą wdzięku. No i musi być ona niezwykle "kosmopolityczna", aby pasować do tak różnych stylów.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...