Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

janko

Użytkownicy
  • Postów

    257
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez janko

  1. Cieszy mnie, ze mój wiersz Ktoś czyta na głos i kilka razy. Domyślam się, że to bardzo uważna(y?) czytelniczka. Ktoś, czyje słowa mogę brać poważnie i dziękować, bo są wyrażone w sposób przemyślany i życzliwy. A to najbardziej cenię. Bardzo dziękuję i pozdrawiam.
  2. dziękuję. nie skorzystam.
  3. "Nie jest łatwo znaleźć szczęście w sobie, ale nie można go znaleźć nigdzie indziej." Agnes Repplier szkic czwarty kobieta podąża wraz z rzeką. i gra w zielone. bezradnie patrzy jak nurt wyrywa korzenie i głazy rzuca w otchłań samotność jak przepaść przy drodze przychodzi i biczuje jest wciąż okłamywana i sama się okłamuje. ukrywa zło i nie potrafi pogodzić się z myślą że będzie tak jak jest kiedy chce jej się płakać śmieje się a kiedy jest szczęśliwa płacze. targuje się z życiem z bogiem z samą sobą. czepia kurczowo byle źdźbła. zamyka w pustej sali rzeczywistości księżyca blask rozpada się na tysiące iskier. lampa płonie a jedyną drogę ucieczki blokuje zapach kwitnących orchidei szkic piąty kobieta całuje żabę. mnóstwo razy. nie potrafi wyzwolić się spod jej uroku. żaba przemawia ludzkim głosem i obiecuje koronę a przecież nie może jej ufać. musi wyznaczyć granicę by nie wskoczyć razem z nią do stawu. magiczne zaklęcia nie działają tak samo jak klątwa Tutenchamona przywołuje świerszcze i obmyśla taniec który uleczy i uniesie jak we śnie o fruwaniu. na próbę przemienia wino w wodę by poczuć smak podróży i płomyk szaleństwa w spadaniu nad otwartą rafą koralową. zaciskanie powiek nie ułatwia ani życia ani snu. gdy coś jest martwe trzeba to pogrzebać szkic szósty kobieta budzi się. zanurza pędzel w morzu i zaczyna malować kwiaty rosną na czubkach palców. rozświetlone zachodem dzwony kołyszą pieśń. z gałęzi na gałąź przelatuje spłoszony lęk. obraz jest ciągle nieskończony. zaczyna się tam gdzie się kończy i kończy tam gdzie się zaczyna
  4. dlaczego? chciałem pokazać dojrzewanie; od żartu, flirtu, uśmiechu, młodzieńczej naiwności - poprzez owoce miłości i trudy jej pięlęgnowania, walkę z przeciwnościami, aż po utratę marzeń i rezygnację. gdy przychodzi pewna dojrzałość, to zmienia się również filozfia życia, stąd próba ogarnięcia tego co do tej pory, znalezienia sensu i nowych wartości, zrozumienia i akceptacji. Punktem odniesienia mogą stać się słowa: Nie jest łatwo znaleźć szczęście w sobie, ale nie można go znaleźć nigdzie indziej. Agnes Repplier o tym zawyżaniu, to oczywiście żart; czytałem tutaj mnóstwo dobrych wierszy :-)), ale nie mniej jest mi miło, czytać Pana komentarze pod moimi tekstami. Taki odbiór pozwala na rozpoznanie czy: język giętki potrafi wyrazić, co pomyśli głowa. bardzo dziękuję. pozdrawiam
  5. Bardzo serdecznie dziękuję. Wszystkim komentującym życzę w Nowym Roku bardzo dobrych wierszy i... tak przychylnych komentatorów jak P. Bogdan, P. Stanka, P. Rafał, P.Wstrentny.
  6. szkic pierwszy kobieta używa czerwonej farby zanurza zielony język w ziemi. szuka odpowiedniego smaku. wypluwa pestki wydrapuje ślady na spękanej korze. splata warkocze zlizuje kryształki soli. rozmieszcza ptaki na drzewach śmieje się. przypina skrzydła i spada na trzy raty rozpuszcza włosy. maluje paznokcie. karmi irysy czeka uśmiecha się. mówi słonko. mówi rybko. mówi kocham czyta Rilkego i zostaje w łóżku. jest dobra przez cały dzień strzepuje popiół. postanawia oddać spinki i białą koszulę srebrny nóż i czarny wachlarz trzymają ją z dala od mostu szkic drugi kobieta myśli o odejściu. coraz częściej kładzie na szali eksponaty: gałązkę oliwną cierń tarniny owoc głogu waga ani drgnie. szuka złotego środka a znajduje miotłę i kołyskę księżyca. huśta się do rana jak wtedy w obcym parku gdy ojciec zostawił ją na huśtawce zastanawia się jakie znaczenie ma brak jednej zmarszczki na świeżo wyprasowanym obrusie i dlaczego listki mandarynek zwijają się w brązową spiralkę gdy tylko odwróci się plecami prasuje i układa nieprzespane noce na koszulach w kratkę zwija wełnę aż staje się kłębkiem kolczastego drutu szkic trzeci kobieta zanurza się w ciemność. każdego dnia coraz głębiej pozbawiona szmaragdu łyka zielone fasolki o smaku piołunu już nie znajduje żaru ani światła w tunelu. nie podnosi wzroku ponad ślad własnego cienia. jest jak harfa z zerwaną struną znalazły w niej schronienie czarne kruki. nocami ostrzą skrzydła
  7. janko

    kobieta maluje świat

    Dziekuję wszystkim za komentarze i uwagi. I zapraszam do kolejnych. :-)
  8. janko

    kobieta maluje świat

    Dzięki, to miłe. :-) Również pozdrawiam.
  9. janko

    kobieta maluje świat

    A jaką ma Pan pewność?
  10. janko

    kobieta maluje świat

    Dziękuję za Twóją wariację, ale bardziej podoba mi się własna... Każdy sobie rzepkę skrobie.
  11. janko

    kobieta maluje świat

    świetny wiersz. gratuluję B. dziękuję. Wiem, że jednym się podoba, innym na odwrót, ale mnie to zupełnie nie przeszkadza. ;-)
  12. janko

    kobieta maluje świat

    Bardzo mi się podoba B. dziękuję
  13. janko

    kobieta maluje świat

    myślałem, że to komentarz ... niestety, to tylko zez.
  14. janko

    kobieta maluje świat

    Tyle mi zostaje ;) w pierwszej ładnie pan 'poetyzuje', potem zaczyna się opis codziennej banalności, nie za bardzo jest to nośne, owszem - jakieś dwa wersy dla klimatu, ale nie tyle, żeby cała zwrotka. Szkoda, że nie zamknął pan 1 zwrotki jakoś fajnie, że nie przeszła ona do drugiej. Można to poprawić? pzdr. b nie, nie można:-(
  15. janko

    kobieta maluje świat

    kobieta używa czerwonej farby zanurza zielony język w ziemi szuka odpowiedniego smaku wypluwa pestki wydrapuje ślady na spękanej korze splata warkocze zlizuje kryształki soli rozmieszcza ptaki na drzewach śmieje się przypina skrzydła i spada na trzy raty rozpuszcza włosy maluje paznokcie karmi irysy czeka uśmiecha się mówi słonko mówi rybko mówi kocham czyta Rilkego i zostaje w łóżku jest dobra przez cały dzień strzepuje popiół postanawia oddać spinki i białą koszulę srebrny nóż i czarny wachlarz trzymają ją z dala od mostu
  16. Już wtedy powinnam wiedzieć, że przegrałam. Jechaliśmy z moim bratem i wtedy powiedziałeś coś takiego (po latach, nawet nie pamiętam co), że chciałam już, ale to natychmiast, wyskoczyć z pędzącego samochodu. Gdyby nie zgrzyt hamulców i krzyk brata... Las był stary, ogromny; drzewa pokryte gładką korę, zbyt gładką, bym mogła się wdrapać nawet na najniższy konar. Spędzałam tam długie godziny. Znałam każdą ścieżkę, każdy liść paproci na mocnych łodygach, pozwijanych w dziwną spiralkę, ekspansywnie zajmujacych wolną przestrzeń zielonego mchu. Las niósł ukojenie, jak przyjaciel szeptał słowa otuchy. Mogłam płakać, krzyczeć, a on cierpliwy, dziwnie milczący, silny i spokojny rozumiał mnie bez słów. Czasem echo naśladowało moje skargi, przedrzeźniało tak długo, aż zabawa kończyła się śmiechem. Mogłam wracać, nasączona łagodnością jak ziemia po burzy. Rowerowe wycieczki, niemal o zmierzchu, kończyły się na moście. Spiętrzona woda z szumem przedzierała się przez szpary w drewnianych zaporach i z łoskotem uderzała o kamienny brzeg. Długie godziny, słuchając jednostajnej muzyki, patrzyłam w spieniony nurt rzeki, rzucając od czasu do czasu liście, gałązki, które spadając, chwilę tańczyły i zikały bez śladu. Potem były kolejne dni, kiedy przekonywałam się, że wystarczy popełnić jeden błąd, by z takim mozołem układana piramida rozsypywała się jak sól z dziurawej torebki. Dlaczego brnęłam dalej? Jak zabłąkany wędrowiec na bagnach, zanurzałam się po szyję, nie oczekując z nikąd pomocy. Choć muszę przyznać, że była jedna, prawdziwa próba wyrwania się z tego zaklętego kręgu. Jeszcze wtedy nie miałam nic do stracenia, prócz połamanych skrzydeł, które tak naprawdę nie były mi przydatne, a jedynie przeszkadzały stać równo na rozkołysanej ziemi. I oczywiście, byłam zdecydowana, ale... postanowiłam wybaczyć, dać szansę, kolejny raz uwierzyć? Nawet moja matka zostawiła mi wtedy wolny wybór. Sama miałam podjąć decyzję, i...uległam: obietnicom, namowom, przeprosinom, obiecankom. O święta naiwności!!! Po cóż nam taka wiara, która ufać każe, w bezkres prowadzi i w złudne miraże - coraz piękniejsze podwoje otwiera? Minęły kolejne trzy miesiące, w trakcie których przyrzeczenia i obietnice rozpłynęły się jak jesienny klucz żurawi. W trakcie wizyt były zdziwione spojrzenia znajomych a szczególnie rodziny i mój tajemniczy uśmiech, że dokonałam rzeczy niemożliwej. Ale to trwało chwilę, jedno mgnienie oka, dopóki nie zbladły atramentowe obrączki na moich połamanych skrzydłach.
  17. kurza twarz, tak się wzruszyłem czytając wczoraj na onecie historię niejakiego Przemka i komentarze do: "przeczytajcie - szczególnie ci co piją" a Wy jak ten żubr w reklamie telewizyjnej :"wieczorem podchodzi bliżej" ;-) Lenko - miał być taki "bidny" i nieszczęśliwy, przegrany i zagubiony jednym słowem - współuzależniony. Wesoły grabarz - no wybacz - nie wyszło;-)) uuu.... Jaro Sław - dzięki za podobanie - trochę mnie podniosłeś na duchu:-) MN - okrutniku, woda (powiadasz), to największy dar;-) No cóż wybaczcie, wracam do fotografowania. Pozdrawiam.
  18. może jest już za późno ale przecież wierzyłem że potrafię rozwinąć skrzydła w locie wyprostować konary zamienić bieg strumieni a nie udało się uratować choćby jednego człowieka przywiązany jak pies próbuję gryźć swój strach odgrzebuję błędy i winy szukam początku a może końca mija północ znikają światła w oknach i każdy skrawek mroku czeka na wiosenny świt
  19. Dziękuję wszystkim czytelnikom. Zgłoszone poprawki i uwagi zostaną przemyślane i ewentualnie zastosowane w nowej wersji. Dziękuję jeszcze raz. Pozdrawiam:-)
  20. odkrywanie tajemnic znów byłem tam gdzie rośnie cisza i drzewa szumią najbezpieczniej. pod gruszą cień znajomy usiadł i rozmawiałem z nim jak dawniej ukryte ścieżki pod łopianem i wierzby w chmurach krążą ptaki: "hej nic nie mam nic nie mam woda mi zabrała a tylko mi dziewczyna na lądzie została" lecz zniknął kamień co przez lata strzegł progi domu przed złym losem. już go nie chroni płot i brama furtka na haczyk zamykana wzniosły się krztusząc żrącym dymem beżowe kafle potrzaskane i rozsypana sterta cegieł odsłania splot kamieni polnych wianuszkiem w murze zatopionych okrągłych jak orzechy włoskie widziałaś - zobacz skąd się wzięły (ciekawy powód ich istnienia) czy miały równać otwór szybra. nikt nas nie słyszy cienie znikły i milczą gruzy ty zamyślona robisz zdjęcia
  21. janko

    tam gdzie mnie nie ma

    rownież serdeczności. dzięki - pozdrawiam
  22. janko

    tam gdzie mnie nie ma

    Co do pierwszej frazy, to może nie jest aż tak konieczna, ale jest zaznaczeniem zwrotnego momentu w postrzeganiu peela. Dopiero po latach wracamy pamięcią "do tych miejsc wyśnionych", bo kiedy one były, nikt nie myślał, że mogą tak szybko zniknąć. "dzieciństwo - pierwszy okres życia człowieka, lata dziecięce." Być może ta fraza poprawnie powinna wyglądąć tak:= ponad kwitnące sady wspomnień z dzieciństwa= (bo skoro już jesteśmy dorośli to wspomnienia nie są "dziecięce". czy o to chodzi?) Cóż, czasem kieruje mną nie poprawność języka, a brzmienie, ale zawsze chętnie, przeanalizuję taką nieścisłość. I mam nadzieję, że w tym przypadku aż tak nie razi? Choć zasiałeś wątpliwości. Dzięki za cenne uwagi. Doceniam Twoje spojrzenie :) Pozdrawiam b. serdecznie.
  23. janko

    tam gdzie mnie nie ma

    Cieszę się, że tak to odebrałaś. Dokładnie, tak jak postrzegasz. To utwierdza mnie w przekonaniu, że ten rodzaj "wierszowania" trafia do serca? Budzi wyobraźnię i odnajduje wspólne ścieżki, a nawet pozwala współodczuwać? Pozdrawiam i b. b. dziękuję.
  24. janko

    tam gdzie mnie nie ma

    Dzięki za podobanie. Nie trzeba się znać - czasem wystarczy zobaczyć, odczuć. Pozdrawiam.
  25. janko

    tam gdzie mnie nie ma

    To miłe, gdy z okazji kolejnego wiersza czytelnik(czka), pamięta jakiś wcześniejszy wiersz (ten chyba sprzed czterech miesięcy). Bardzo dziękuję, gorąco pozdrawiam. :)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...