Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

janko

Użytkownicy
  • Postów

    257
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez janko

  1. janko

    modlitwa

    Dziękuję: Magdaleno,Marcinie, Aleksandrze, Jacku. Pozdrawiam i proszę o więcej:-)
  2. Ewie dni jak latawce nikną pod ołowianym niebem chwytam koniec sznurka. kruszy się jak liść życie ma sens. słyszę twój głos i śmiech. piszesz już coraz krótsze noce. ponad dachami schylone nieruchomieją sosny. przytulam brzozy. czekam pociągi przejeżdżają jak widma. wtedy płaczę żaglówki z nasturcjami połyka niebieska mgła ołowiane ranki nierozpakowane. nie jest dobrze będzie dobrze będzie dobrze będzie dobrze
  3. janko

    modlitwa

    niebo nad głową roztrzaskuje się jak filiżanka z porcelany a cały porządek ugładzonego świata zamienia w strzęp pomiętych prześcieradeł życie przetacza się korytarzami przewodów jak słońce ku zachodowi kroplą stygnącej krwi modlisz się żarliwie o przedwczorajszy dzień o jeszcze jedno spojrzenie na cichą zatokę z żaglem łopocącym na słoneczników złote pole i niechby już wrócił dawny ład kiedy świty i zmierzchy splatały się jak pasma warkoczy zegary wirowały jednostajnie można było przywyknąć zrozumieć teraz nie wystarczą prośby ani obietnice jak zmyć lepki popiół nocy zawrócić na tamten brzeg zapomnieć już nie zmarnuję żadnej z chwil tylko daj mi szansę jeszcze raz
  4. i ja tu byłem - miód i wino piłem:-) takie wesele, a ja tylko jeden walc przetańczyłem;-(
  5. janko

    obława

    był plan: wywęszyć przeczesać wykopać tu dom tam las gdy ciemność i głusza przed świtem strach przed świtem krzyk błysk ognia huk i upadł był młody głos łamał jak kolba kolana no nie płacz już nie płacz to na nic nie objął - ramiona w potrzasku jak brama zamknięte z łoskotem i łańcuch u nóg świt szklany jak mleko jak szafir pęknięty gdzie głębia gdzie poręcz rozdarta i wir zabrali i przepadł jak kamień do rzeki jak śmiech pukiel włosów zapętlił i śnił
  6. janko

    nieuchronność

    ojcowie odchodzą wcześniej. niespodziewanie jakby w interesach odbywali kolejną podróż po jakimś czasie wietrzeje zapach wody kolońskiej i białe koszule nie szeleszczą na sznurze matki wydają się być ze stali. przynajmniej do czasu można im podrzucać wnuki jak kukułcze jajka uskarżać się na parszywy los. opowiedzieć tajemnicę której i tak się domyślały. zrozumieją. wybaczą są święte. ale o tym dowiadujemy się zbyt późno jeszcze próbujemy przekupić je kolejnym stentem platynowym implantem. tytanową protezą. bezskutecznie odchodzą w obce światy. dręczone szponami rurek w przerażającej plątaninie przewodów i zapachu lizolu bezradnie oczekując na uścisk bliskich dłoni
  7. janko

    nadzieja

    skąd ta nadzieja że jeszcze raz dotknę oczu twych płomień barwę słów usłyszę a puls księżyca w poświacie wieczoru będzie jak wtedy z mgły wyławiał ciszę jak piórko ptaka zgubione na wietrze niepostrzeżenie przebiegłaś mi drogę niosąc w ramionach żar słodkiego lata i chwile szczęścia tak bardzo mi drogie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...