zaczepiał księżyc latarnię,
sławiąc jej smukłość, urodę,
bo chciał ją namówić na spacer
nocą, koniecznie przed wschodem.
a ona nagle spłonęła
tak purpurowym cieniem,
że aż się w pełni wyzłocił
i zniżył z zadowoleniem.
a ja to widziałam przez okno
i zanim się świt rozchmurzył
zapamiętałam ich portret
w oprawnych ramkach kałuży.