Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Pedro Salazar

Użytkownicy
  • Postów

    279
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Pedro Salazar

  1. Nie dla mnie takie magnackie luksusy, chyba ze zrobiłbym skok na bank ;) "Jarzębinówka Przemarzłe nieco jagody podpiec trochę na blasze w letnim piecu, nalać dobrą wódką tyle, aby je objęła i postawić na słońsu na pare tygodni. GDy naciągnie zlac z jagód i uzywać niezaprawioną cukrem" "Miód do picia Garniec miodu rozpuścić w 5 garncach wody, następnie przecedzić przez worek flanelowy połowę tego płynu do wybielanego garnka, nazanczyć iność płynu, potem wlać reszte i gotować. Gdy sie wygotuje do naznaczonej ilości, dodać drugie tyle zimnej wody i wygotować do połowy włożywszy do worka funt szyszek chmielowych zawiązanych w worku. Gdy sie wygotuje przelać płyn do innego naczynia i gdy przestygnie włożyć łut drożdży nasmarowanych na skórke chleba i zostawić tak, nim zacznie fermentoeać, co odbędzie się w ciągu kilku tygodni. Po upływie tego czasu przecedzićpłyn przez worek flanelowy, wlać do beczułki dębowej i mocno zaszpuntować." źródło: Kucharz Warszawski rocznik nieznany str. 506 Miód najlepszy jest po trzech latach tzw. trójniak. funt to około 0,5 kilograma a łut to ok 1/32 funta
  2. Jesli się nie przesadzi to nie ma mowy o kacu, a cała sztuka polega na tym żeby zachować umiar. Co do kobiet to polecam wierszyk Morsztyna: Przyjaciółka Taką dziewczynę lubię do zabawy, Co mię nie strzeże, nie wgląda w me sprawy, Wnet się powadzi, wnet pojedna zasię, Czując, że przecię wiemy cosi na się. Niech mi się nazbyt cnotliwą nie czyni, Niech nie na długą namowę uczyni, Niech będzie gładka, żartem się nie brzydzi, Dać się obłapić przy ludziach nie wstydzi; Bo jeśli będzie czysta, bojaźliwa, Dbała na sławę, zazdrosna, cnotliwa, Do tej się serce moje nie przysiędzie (Brzydko i wspomnieć) - już to żona będzie. ;)))
  3. A może najpierw wino, a potem kobiety? Bo przecież nie ma brzydkich kobiet, tylko wina czasem brak ;P. Kobiety zawsze na pierwszym miejscu. Nie szkodzą na wątrobę i nie ma sie po nich kaca.;))
  4. A może triochę tradycji. Polecam artykuł o alkocholach: Łowiec Polski 1.2004 r. Nalewki staropolskie - chluba przeszłości, nadzieja przyszłości biesiady myśliwskiej W początkach naszej państwowości Polacy pijali głównie piwo. Jeden z Piastów nie poszedł na wyprawę krzyżową i to za zgodą Rzymu, gdzie uznano jego racje, gdyż nikt nie mógł mu zapewnić codziennych dostaw piwa; a jak tu wojować, jak nie ma polewki piwnej na śniadanie. Piwo stanowiło w postaci zupy piwnej najważniejszy posiłek nie tylko podczas wypraw wojennych, ale głównie podczas polowań. Piwo miało bardzo dużą zawartość ekstraktu i wysoką procentowość, co gwarantowało pożywny posiłek i to, że można je było bardzo długo przetrzymymać. Popularne dziś piwa nazywano by pogardliwie cienkuszem, jedynie dzisiejsze strongi uznano by za krok w dobrym kierunku. W czasach pierwszej Rzeczypospolitej oprócz piwa pijano: miody sycone, wina, najczęściej węgierskie, zwane węgrzynami, ciężkie włoskie i hiszpańskie, araki (liczne kontakty ze światem orientalnym), ale przede wszystkim polską specjalność - nalewki, w tym miody litewskie, dziś tak często mylone z syconymi. Ludzie ubodzy pijali czystą wódkę zwaną okowitą. Wszyscy inni najczęściej z okowity robili nalewki. Każdy dom, szczególnie na Kresach, mieszczański, szlachecki czy magnacki posiadał swoje pilnie strzeżone przepisy na najlepszą wiśniówkę, tarninówkę, dereniówkę, jarzębiak, śliwówkę, morelówkę, orzechówkę, piołunówkę, na liczne nalewki ziołowe na miodzie lub plastrach miodu, z dodatkiem ziół i różnych owoców świeżych i suszonych, zwanych miodami litewskimi. Nalewki te miały od 25 do 75% czystego alkoholu, częściej słabsze niż mocniejsze. Czas od nalania okowity na owoce i zaszpuntowania dębowej beczki do pierwszego zlewu wahał się od trzech miesięcy do trzech lat. Beczki przechowywano w piwnicach, wystawiano na słońce lub zakopywano w ziemi. W późniejszych czasach nalewki nastawiano w gąsiorach szklanych. Z nalewkami postępowano podobnie jak Francuzi ze swoimi koniakami czy Szkoci z whisky. Były one mieszane i doprawiane według przepisów znanych tylko wtajemniczonym, stanowiły pilnie strzeżoną tajemnicę domu. Po rozlaniu nalewek do butelek czekano z pierwszą degustacją pół roku. W ten sposób powstawały trunki, których przyjemność picia była nie mniejsza niż delektowanie się wspaniałym winem. Cóż warte byłoby staropolskie biesiadowanie bez nalewek! Nalewki były słodkie, wytrawne, półwytrawne, słabe i bardzo mocne (do 75% alkoholu), a gama smaków bardzo bogata. Bardzo ważne dla tego miłego sercu tematu jest fakt, że cukier w powszechnym spożyciu jest dopiero od niecałych 200 lat. Wcześniej był on bardzo drogi. Głowa cukru była prezentem iście królewskim, co często odnotowywali kronikarze. Nalewki staropolskie były więc albo dosładzane miodem, albo najczęściej całkowicie wytrawne. Dopiero kiedy cukier stał się tani i ogólnie dostępny, każdy chciał się poczuć bogaczem i zaczęto dosładzać nalewki bez umiaru, a oszałamiającą karierę zaczęły robić likiery. Układając więc menu przyjęcia, proponowano na przykład kieliszek piołunówki na apetyt, wytrawnej morelówki do bażanta, wiśniówki do pieczeni z dzika czy jelenia (szczególnie jak sos wiśniowy), tarninówki do pasztetu z zająca, kieliszek nalewki z czarnej porzeczki do kaczki. I tak dobierano trunki do smaków sosów, potraw, kończąc przyjęcie deserami, czyli fetami, do których podawano nalewki półsłodkie i słodkie (te na miodzie). Orzechówka nieomal ratowała życie po przejedzeniu, a opowieści o polowaniu nie miałyby swojej siły wyrazu bez pucharu miodu litewskiego, który podawano uprzednio zapalając, szczególnie w chłodne pory roku i na dowód właściwej mocy. Nalewki to trunki ze względu na swoje walory smakowe bardzo chętnie pijane przez panie i kieliszek nalewki podany do kawy uprzyjemniał niejedno spotkanie towarzyskie oczekujących na powroty z kniei. Nalewki są typowo polską specjalnością. Nie ma w słownikach tłumaczenia słowa "nalewka" na język angielski, chociaż za nalewkę należy uznać dżin. Po łacinie nalewka to "tinktura", tak dobrze znana każdemu aptekarzowi, gdyż tak przyrządza on lecznicze wyciągi alkoholowe z ziół. A więc apteczka domowa to początek kariery tych trunków. Staropolska nalewka to połączenie działania alkoholu z leczniczym czy profilaktycznym działaniem wyciągów alkoholowych z owoców i ziół. Termin "nalewka" jako dobro narodowe powinien być prawnie chroniony, jak nazwa "szampan" we Francji, aby nie można było w naszym kraju sprzedawać napojów alkoholowych, które z prawdziwymi staropolskimi nalewkami oprócz nazwy nie mają nic wspólnego. Te, które powstają w ciągu kilku godzin z soku i alkoholu oraz wiedzy technologów o barwnikach i sztucznych dodatkach smakowych, nie powinny nosić tej szlachetnej nazwy. Jarzębiak był chętnie pijany, gdy produkowano go z jarzębiny, ale po zmianie sposobu produkcji i zastosowaniu tak zwanej "nowoczesnej technologii" zniknął z rynku. Nalewki to klucz do sukcesu. Powinny stać się one dla nas tym, czym jest whisky dla Szkocji, koniak czy szampan dla Francji czy metaksa dla Grecji. Słynna dereniówka łowczego, tarninówka prezesa, orzechówka, cytrynówka czy śmietanówka powinny coraz częściej wypierać zwykłą czystą wódkę z naszego myśliwskiego życia. Wielkim grzechem w stosunku do przyszłych pokoleń byłoby zaprzepaszczenie szansy, jaką daje odtwarzanie nalewek, które powinny wrócić w całym swoim bogactwie po długich latach nieobecności na polskie stoły, wypierając z nich czystą, czego państwu i sobie serdecznie życzę Miód litewski, często krupnikiem zwany, robimy z miodu, który rozpuszcza się na gorąco spirytusem i wódką tak, aby moc ostateczna wahała się od 55 do 60%. Ilość miodu to sprawa uznaniowa. Trunek ten aromatyzujemy cynamonem, goździkami, imbirem i wanilą. Najlepiej te korzenie zawinąć w gazę i stosować jak saszetki z ekspresową herbatą. Tajemnicą smakowitości tego eliksiru jest zbalansowanie słodkiego smaku miodu kwaśnym sokiem z cytryny. Należy tylko pamiętać o tym, że przy długim przechowywaniu spowoduje on niesympatyczne zgorzknienie trunku. Dobrze smakują na zimno, ale najlepiej podawać taki miód mocno zagrzany, szczególnie w duże mrozy na rozgrzewkę, w kamionkach, zapalając go przed wyserwowaniem najwygodniej wacikiem na długim patyczku, jak kiedyś do stawiania baniek. Gasimy płomień nie dmuchając (dla brodaczy to naprawdę może być niebezpieczne), ale odcinając dopływ powietrza. Z termosu na ambonie w nocy mieści się w kategorii leków ratujących życie. Grzegorz Russak źródło: http://www.lowiecpolski.pl Aż sie człowiek błogo uśmiecha czytając o tych smakowitościach :))))
  5. TEmau komnetowowac nie będę, kiepsko on o tobie świadczy. Ale tekst " Temat może banalny, ale napewno każdy będzie miał coś do powiedzenia" jest prawie żywcem zciągnięty z moje postu o alkoholach, jesli ma to być jakaś osobisty przytyk to może wypowiedzał byś się jaśniej. W ten sposub możesz ośmieszyć tylko samego siebie. Dla mnie temat kwalifikuje się do kosza. nie pozdrawiam
  6. Mi by czuć sie przepitym wystraczyły zeszłoroczne wakacje we włoszech, do dziś gdy poczuje zapach wódki robi mi się niedobrze, a wypić moge tylko pare kiliszków do towarzystwa. Wyleczyła mnie troche Ukraina, tamtejszy kilmat dobrze n amnie wpływał. Piłem do późna, a rano wstawałem i zero kaca, tylko układ pokarmowy bardziej niz zwykle odmawiał posłuszeństwa, ale to chyba z odzwyczajenia. Znaczy się durchfal ;). Co do twórczości pod wpływem to chyba mało kto przebije Gombrowicza.
  7. JA do zeszłoroznych wakacji mogłem powedzieć, ze upiłem sie może ze 6 razy w tym raz do nieprztomosci, ale we włoszech upiłem się chyba z dziesięć razy i raz urwał mi się film. Podobno jeździłem windą hotelową. ;)
  8. Jeden ma siedemnastke i nie zna smaku wina, a drugi nioe pił do osiemnastki. Macie silną wolę, albo jesteście sknerusy. Ale jak sie utrzymaliście z wasza abstynencją w liceum, czy na wyjazdach, przeciez tam nie można nie pić, nie pić alkoholu na wyjeździe to grzech. JA wytrzymałem tylko do konca podstawówki, a od poczatku liceum zacząłemme ostro nadrabiać zaległości na wszystkich zagranicznych wymianach, obozach, zielonych szkołach czy innch wycieczkach.
  9. Słowo mówione schodzi na psy i tyle. JAkiś czas temu stojąc na balkonie zobaczyłem trzy dziewczynki w wieku ok 10 lat. Chyba sie o cos pokłóciły bo nagle jedna z nich popchęła druggą i nazwała ja "głupią kurwą". Słyszałem i widzałem wiele i niełatwo mnie zaszkowować, ale ta scenka zniesmaczyła mnie na dośc długo. Co do współczesnych wulgaryzwmów najbardziej wkurza mnie tekst "chuj ci w dupę", nie wiem czy ten kto mówi nie ma na to przypadkiem ochoty ;) ? Ale dobiła mnie piosenka, w której w refrenie powtarzał sie ten tekst, a nie był to hip-hop. Nie wiem co za koles stworzył to arcydzieło, ale moge mu tylko współczuć.
  10. Pije się w czasi sesji o ile ma sie kasę, a tego o sobie nie moge powiedzieć. A nie burżuje się, to ze lubie rum czy jasia wedrowniczka to nie znaczy, ze pije je często. nAjwyżej raz na rok, a jasia to piłem ostatnio ze cztery lata temu. MArri huana - Skoro preferujesz ciemne to może wiesz czy duża jest róznica między podróbka portera, oryginałem i czy daleko im do Guiensa ?
  11. Dobrą mineralką tez nie pogardze. Ale na popitę lepszy sok ;)))
  12. Temat może banalny, ale napewno każdy będzie miał cos do powiedzenia. Ja uwielbiam słodkie wino, np. bługarską Vitoschę, która ma az 17% i Tokaja (najleprze wino świata). Wermuty też lubię, ale koniecznie z cytryną. Wyjeżdzającym do włoch polecam Romanetti (1,6 euro) Niedawno odkryłem słodka i zmysłową głębie smaku ciemnego piwa, za sprawą polskiej podróbki Żywiec Porter, okocim palone jest przereklamowany i nie zachwycił mnie, choc i tak jest lepsze niż wersja jasna czy mocna. Z mocniejszych trunków preferuję rum (z podróbek najlepszy jest czeski) i wchisky (wszelkie podróki są do niczego, zwłszacza przestzegam wyjeżdzających do włoch przed Quinn Margot) , ale rzadko mnie na nie stać więc musze sie zadowolić zwykłą czystą. NA ogól pijam rzeadko i tylko w wakacje, ale moje obecne studia z dużą iloscia wyjazdów i wykldowcami lubiącymi sobie chlapnąć rozpijają mnie. pozdrawiam
  13. Narazie to ja mam egzaminy, ale pomyśle ;)
  14. CZarodziej chciał wyciagnąć od króla kase, więc musiał znaleźć kozła ofiarnego, a w końcu to grajek wyciągną królewnę z zamku, w prawdzie nieświadomie, ale na to nie miałby dowodów. Więc na niego padło. Biednemu zawsze witr w oczy wieje. GDyby to zrobił jakiś szlachetnie urodzony sprawa by pewnie sie załagodziła. GDyby mag przytszedł do zamku z wilczą padliną nawet nie wpuscili by go do środka ;) pzdr
  15. Zabawne choć pierwsza częsc podobała mi sie bardziej. pzdr ps Ja ci dam "jakimś tam Petrusem", ;)))
  16. Niesamowicie zmysłowe i tajemnicze. Doskonały tekst. Jedno zastrzeżenie: "jako samodzielna, tak zwana twarda sztuka, przez pracowników nawet zimną suką" W tym fragmencie cos mi nie gra. Chyba powinno być " jako samodzielna, tak zwana twarda sztuka, przez pracowników [zwana] nawet zimną suką. pozdrawiam
  17. A mnie sie bardzo podobało. TEmatyka juz może nieco wyświechtana, ale w twoim wykonaniu czyta sie dobrze. Opowieść jest pogodna i przyjemna. Mam jedną propozycję, gyby usunąć z tekstu infrmację o tym, że grajek wyjechał i zakończyć tekst tym, że bogacz juz nigdy go nie zabaczył nadało by opowieści pewnej tajemniczości. pozdrawiam
  18. MNie tez się podobało. Po tytule spodziewałem sie jakiejś banalnej miłosnej historyjki. I po przeczytanu kilku linjek byłem miło zaskoczony. Tekst jest lekki i przyjemny. Opisy ciekawe i nie banalne. Widać talent. W kwestii zalezności ubioru od charakteru zagadzam się z Leszkiem, to co ktos nosi nie musi światczyc o tym jaki jest i czego słucha. Znam wiele osób, które nosz glany i inne atrybuty metalowców w tym wiele psełdo-woskowych gadżetów, a są miłymi otwarymi ludźmi, którzy nie są wielkimi amatorami ostrego roka i osoby z dredami, które nie przepadają a reggae. pozdrawiam
  19. Ciekawa bajeczka i trochę zimnego dreszczyku sie wkradło ;)
  20. JEzeli to było przed zakopanem to nie ma tam na tyle wysokich gór żeby mogly zejść lawiny.
  21. Co tu dużo mówić , opowiadanie doskonałe. Momentami aż ciarki przechodziły po plecach. Opisy mocne i wstrząsające. Zakończenie wbija w fotel. pozdrawiam ps tyko jedno drobne merytoryczne mam zastrzeżenie. do zdania "przecież nikt nie poluje w środku zimy!" Sezon na polowania trwa od póżnego lata az do końca zimy. Więc w środku zimy tez użadza sie polowania.
  22. Ja zato bardzo polubiłem bohatera. Język zaś nie przeszkadza mi zbytnio, gdyby napisac to w sposub ułagodzony brzmiłao by sztucznie. W porównaniu do opowiadania Morderca k.s.rutkowskiego (czy innych jego opowiadań) jest to napisane bardzo delikatnie ;) CZyta sie doskonale. Dobry, stary kryminał. CZekam na dalsza część. pozdrawiam
  23. Nawet jeśli miała być to farsa, czy coś w stylu "w krzywym zwierciadle" to i tak nie śmieszy. Taka masa błędów i do tego w miejscach, gdzie nie specjalnie nawet można je zrobić, podsuwa podejżenie, że albo popełniłeś je umyślnie, żeby sobie z nas "jaja porobić", albo masz 10 lat. To zdanie dobiło mnie: wynika z niego, że niedość, że nie umiesz odmieniać przez osoby to nie słyszałeś nawet o czymś takim jak przypadki. "Z mahoniowej karocy,która szedła na czele pochod,wyszedł sławetny magnat z Sandomierz-Florian Tenczyński" Rozbawiły mnie zato przypisy, a najbardziej tłumaczenie co znaczy liberum veto ;)))
  24. To nieco wyjaśnia, ale czytając tekst można zrozumiec, że te nie wybredne teksty sa skierownane do tego który własnie czyta i to może zniechęcić nim dojedzie sie do kończ i część przynbajmniej sie wyjaśni. Dlatego jestem na nie.
  25. TEkst świetny i doskonale się czyta. Może znajdzie się w twoim piekle miejsce dla mnie jako ducha konkwistadora ;))) pzdr
×
×
  • Dodaj nową pozycję...