Czuję się, jakbym była co najwyżej w I klasie liceum, czytając posty o kolorze oczu, pięknych dłoniach i ułożonych bądź nie (bo jeszcze metroseksualny z tego wyjdzie) włosach. A mi się zawsze wydawało, że to się nie liczy, i że jak już się z kimś jest, to ta osoba jest najpiękniejsza na świecie, niezależnie od tych wszystkich elementów.
pozdr