
Barbara_Pięta
Użytkownicy-
Postów
1 171 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Barbara_Pięta
-
Zapytaj mnie proszę...cz. VII
Barbara_Pięta odpowiedział(a) na Barbara_Pięta utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
To się cieszę Leszku. Pomyślę nad tą zmianą, pa:-)) -
Zapytaj mnie, cz. VI
Barbara_Pięta odpowiedział(a) na Barbara_Pięta utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Poprawiłam Leszku - rzeczywiście, tak będzie lepiej. Pozdrówka :-) -
Zapytaj mnie proszę cz. V
Barbara_Pięta odpowiedział(a) na Barbara_Pięta utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Leszku, Ty to masz wzrok sokoli :-))), pozdro :-) -
Zapytaj mnie proszę..., cz. IV
Barbara_Pięta odpowiedział(a) na Barbara_Pięta utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
heh :-))), witaj w klubie! :-))) -
Zapytaj mnie proszę..., cz.III
Barbara_Pięta odpowiedział(a) na Barbara_Pięta utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Łokej, szafa gra :-))))) -
Zapytaj mnie proszę..., cz. II
Barbara_Pięta odpowiedział(a) na Barbara_Pięta utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
He he, lecisz jak piorun Leszku. Dziękuję za wskazówki, papa/B. -
Zapytaj mnie proszę, co wtedy myślałem...
Barbara_Pięta odpowiedział(a) na Barbara_Pięta utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Dzięki Szefie, ja też lecę dalej :-)))), hop... (ale błędów narobiłam hehehe) -
Na łopatki mnie Veggo powaliłaś, w bawełnę kuźwa nie będę owijać. Tekst tak realistyczny, niesamowity, powalający. Dosłownie zatrzęsło mną :-). Pozdrówka i więcej takich ognistych tekstów poproszę! Pozdróweczka/B.
-
Zapytaj mnie proszę...cz.VIII
Barbara_Pięta odpowiedział(a) na Barbara_Pięta utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Się normalnie cieszę, że Cię widzę Jacek. Dzięki za ciepłe słówko. P.S. A kaj Tyś się stracił, co? :-)))) -
Zapytaj mnie, proszę. Cz. IX
Barbara_Pięta odpowiedział(a) na Barbara_Pięta utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Piotrze, jak się zrobi bardziej gorąco to wykorzystam którąś z Twoich propozycji. Szczególnie ta "zdzira' i "małpa" przypadły mi do gustu. Oj będzie się działo! :-))). Pozdróweczka/B. -
Zapytaj mnie, proszę. Cz. IX
Barbara_Pięta odpowiedział(a) na Barbara_Pięta utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Wow! Dzięki Adamie, normalnie, że też mi coś takiego do głowy nie wpadło. Łoj - coś za mało czytam ostatnio. Basia popraw się hehe... pozdrawiam/B. P.S. Padło na "widmo kobiecości" :-))))) Thanks :o] -
Zapytaj mnie, proszę. Cz. IX
Barbara_Pięta odpowiedział(a) na Barbara_Pięta utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Kurka wodna, dumam i dumam. Te wszystkie określenia są super, tylko... nie mają takiego ładunku emocjonalnego, o jaki mi chodzi. Ta osoba występuje tutaj jako bohater negatywny. No nic pomyślę jeszcze. Pozdrówka/B. -
Zapytaj mnie, proszę. Cz. IX
Barbara_Pięta odpowiedział(a) na Barbara_Pięta utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Kurczę to musi być niezbyt ciepłe określenie, ale dzięki za pomoc - ewentualnie jeszcze ta niewiasta by mi tu pasowała. Jeszcze raz dzięki, pa:-))) -
Zapytaj mnie, proszę. Cz. IX
Barbara_Pięta odpowiedział(a) na Barbara_Pięta utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Dziękuję Wam Piotrze i Adamie za odwiedziny w moich progach. Tak, tak... wiem - te motyle są bleee, postaram się zastąpić je czymś bardziej wyrafinowanym, obiecuję :-). Jeśli chodzi o dziewoję to poprostu już nie wiedziałam, czym zastąpić ciągle powtarzające się "dziewczyna" czy "kobieta". I takie cuś mi wyszło, hihi :-))). Chylę czoła z pokorą wobec Waszych uwag i wskazówek - zawsze mile widziane. Tekst pójdzie jeszcze do obróbki. Pozdrawiam nocną porą/B. -
Zapytaj mnie, proszę. Cz. IX
Barbara_Pięta odpowiedział(a) na Barbara_Pięta utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Dziewczyna zaprowadziła mnie do czarnego, małego, lśniącego złowrogo samochodu. Wsiadłam zrezygnowana, usadawiając się na tylnym siedzeniu. Umiejętnie instruowałam kobietę, gdzie ma jechać. - proszę skręcić w lewo – rzucałam komendy z miną znawcy terenu – o tam – wskazując palcem – tam będzie mały skwerek, w każdym razie powinien być. - Gdzie teraz? – chłodne, metaliczne zgłoski wydobywały się z gardła dziewczyny, jak zardzewiałe spinacze. - Prosto – warknęłam – czekać na instrukcje – dopóki nie usłyszałam głosu, jakoś znosiłam obecność tej wielce niesympatycznej osoby. - Dumna i uprzedzona... - Uprzedzona? – udałam zdziwienie – na dzień dzisiejszy nie potrafię wyjaśnić, dlaczego pani nie ufam. Jednak w najbliższym czasie uczynię wszystko, co w mojej mocy, aby udowodnić swoje racje. Pomimo utraty pamięci mam jeszcze coś takiego, jak intuicję. Proszę mi wierzyć – posiadam niezwykle rozwinięty szósty zmysł. Proszę się zatrzymać, jesteśmy na miejscu – wskazałam pobliskie osiedle bloków mieszkalnych. - Zaczekam tu na panią – wymamrotało widmo kobiecości. O razu rozpoznałam właściwy blok. Nie wiedziałam wprawdzie, na którym piętrze jest moje mieszkanie, ale zupełnie mi to nie przeszkadzało. Ufałam swojej intuicji. We właściwym momencie podpowie mi gdzie iść. Stało się tak, jak oczekiwałam. Weszłam do mieszkania i zobaczyłam śmiesznego kudłatego psa, który na mój widok wywiesił jęzor i zapamiętale merdał ogonem. Zaraz za zwierzęciem pojawiły się w przedpokoju dwie urocze dziewczynki mniej więcej w wieku 13 i 16 lat. „To pewnie moje dzieci” – pomyślałam i serce mi się ścisnęło. Musiałam się bardzo pilnować, żeby nie zdradzić swojego stanu. Nie chciałam ich wystraszyć. Postanowiłam udać, że zostałam napadnięta gdzieś, uderzono mnie w głowę i okradziono. Chociaż właściwie po części była to prawda. Dziewczyny podbiegły do mnie i rzuciły mi się na szyję. - Mamo, co się z Tobą działo? Wszyscy cię szukają. Babcia pojechała na komisariat z panem Jackiem, żeby zgłosić zaginięcie. „A więc jest jakiś pan Jacek, czyżby to mój mężczyzna, czy tylko sąsiad” – poddałam się gorączkowej myśli. - Miałam mały wypadek, potrącił mnie samochód i ukradziono mi wszystkie rzeczy, dokumenty, dosłownie wszystko – mamrotałam przytulając córki do siebie – no ale już wszystko w porządku – uśmiechnęłam się do dziewczyn. - Oj, dobrze mamusiu, strasznie się bałyśmy – wytrajkotała z szybkością karabinu maszynowego młodsza z córek – musimy zadzwonić po babcię i pana Jacka – dodała rezolutnie. Pomyślałam, że mam bardzo mądre, inteligentne dzieci. „Tylko matka im się trafiła trochę ten tego...” – skwitowałam z ironią. Usiadłyśmy w kuchni. Starsza córka wykonała telefon do babci i w skrócie wyjaśniła sytuację. Położyła aparat na stole i podeszła do kuchenki. - Zrobię herbatki, dobrze? Wyglądasz na bardzo zmęczoną – uśmiechnęła się do mnie córcia i pomyślałam sobie, że ja to mam dobrze. - Dzięki córeczko – powiedziałam ciepłym tonem, obejmując jednocześnie młodszą latorośl wślizgującą się na kolana. Wszystkie lody w mojej pokiereszowanej, zamrożonej duszy zaczęły topnieć. Wiedziałam, że będzie dobrze. „Odnaleźć i poznać na nowo swój dom” – gra warta jest świeczki, pomyślałam wzruszona. Jak strudzony wędrowiec dotarłam do kolejnego punktu mojej wędrówki, w miarę cała i zdrowa. Owszem, czekało mnie jeszcze wiele pracy, odkrywania niegdyś dobrze znanych faktów, imion i przeżyć. Wiedziałam też, czego w swoim życiu nie chcę. Ta kobieta czekająca w samochodzie... ** Niestety musiałam powiedzieć dziewczynkom, że wracam do szpitala. Wolałam poczekać z tym jednak do powrotu babci i pana Jacka. Byłam bardzo ciekawa, jak wygląda ten mężczyzna. Czułam, że coś mnie z nim łączy, ale nie były to jeszcze na tyle silne odczucia, abym mogła wysnuć konkretne wnioski. Jak zwykle moja podświadomość pracowała w swoim tempie, nie zasypując mnie naraz zbyt wieloma informacjami. Właśnie wchodziłam do łazienki z zamiarem wzięcia prysznica, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Do przedpokoju weszli dwaj mężczyźni i starsza kobieta. „To zapewne moja matka” – skojarzyłam – „a tych dwóch?” – zlustrowałam ich krótkim spojrzeniem i już wiedziałam. Starszy z mężczyzn podszedł do mnie i spojrzał mi głęboko w oczy biorąc mnie za rękę, w sposób bardzo osobisty. Poczułam niezwykłe ciepło. Z tym mężczyzną z pewnością coś mnie łączyło, czułam, że to coś bardzo silnego. Nogi powoli zaczęły się pode mną uginać. To nie było zwykłe trzęsienie ziemi. Cekiny wiecznego niepokoju zostały rozsypane... Poddałam się całkowicie gestom człowieka, który trzymał mnie w objęciach. A więc to był mój Jacek. Zamknęłam oczy. -
Zapytaj mnie proszę...cz.VIII
Barbara_Pięta odpowiedział(a) na Barbara_Pięta utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Jay Jay-u, dzięki za wyłapanie błędu - pierwsze "leżałam" zmieniłam na "tkwiłam". Nie będzie się tak gryzło. Sama jestem ciekawa jak to wszystko rozegram, hihi:-))). Pozdróweczka/B. To dalej do roboty!;-) -
Zapytaj mnie proszę...cz.VIII
Barbara_Pięta odpowiedział(a) na Barbara_Pięta utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Dzięki Piotrze za plusik. Dawno Cię u mnie nie bylo. Do psychiatry można sobie pójść, jak się ma ochotę, albo potrzebę. Ja nawet byłam kiedyś, prywatnie. Facet wypalił pół paczki papierosów i zasłonięty gęstą chmurą papierosowego dymu słuchał z wypiekami na twarzy moich opowiastek. Miał śmieszną minę i w ogóle śmiesznie wyglądał, co na niego spojrzałam to wybuchałam śmiechem. Ogólnie było przezabawnie. Po wyjściu z gabinetu zastanawiałam się nawet, czy nie ma on większych problemów niż ja. Pozdróweczka:-))). P.S. Może napiszę kiedyś serię o samych psychiatrach ;-). -
jasne strony? - no, jasne że...
Barbara_Pięta odpowiedział(a) na stanislawa zak utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
Ola la!Stasiu, ale zmiany, nowa "styl-szata". Ładnie Ci w niej :-)). Pozdronetki z Rybniczka ;-)/B. -
Zapytaj mnie proszę...cz.VIII
Barbara_Pięta odpowiedział(a) na Barbara_Pięta utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Witam Adamie. Jeśli chodzi o te niezrozumiałe dla Ciebie słowa w kontekście zaniku pamięci to wygląda to mniej więcej tak: bohaterka przeżywa potworne, rujnujące ją uczucia. Fakt, ma chwilowy, wybiórczy zanik pamięci, ale podświadomie wie, iż jest on spowodowany właśnie tymi destrukcyjnymi emocjami. Wie, że aby wrócić do stanu normalności musi poddać się owej operacji przerwania kilku połączeń w mózgu odpowiadających za przeżywanie niszczących uczuć. W przeciwnym wypadku pozostanie na zawsze wyalienowana. A więc rozpoczyna walkę o życie... dłużej już nie jest w stanie dźwigać tego ciężaru. Dzięki za odwiedzinki i pozytywne słowa. Pozdrowionka/B. -
Zapytaj mnie proszę...cz.VIII
Barbara_Pięta odpowiedział(a) na Barbara_Pięta utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Witaj Veggo - myślę, że tych części będzie jeszcze z kilkadziesiąt, bo są króciutkie. Mam nadzieję, że czytając dalsze kawałki nie zanudzisz się ;-). Póki co - dzięki gorące za słowa otuchy i pozytywny komentarz. Tego mi teraz trzeba. Pozdróweczka/B. -
Samotni we dwoje (cz.II)
Barbara_Pięta odpowiedział(a) na Vegga utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Sama esencja, tego, co potrafi stać się pomiędzy dwojgiem ludzi. Smutne, ale prawdziwe. Jakbym film oglądała Veggo. Doskonały kawałek. Pozdrowionka wieczorkowe :-)))/B. -
Jeden dzień
Barbara_Pięta odpowiedział(a) na Jay Jay Kapuściński utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Witam Jay Jay-u. Ode mnie duży Plus! Potraktuję ten tekst jako studium warsztatu dla mnie. Rozwijasz się w zawrotnym tempie. Ja nie zauważyłam błędów, czy czegoś co by mi w jakiś sposób przeszkadzało. Treść i Twoja umiejętność wciągnięcia czytelnika w swego rodzaju grę ludzkiego umysłu, sprawiła, że żadnych niedociągnięć nie zlokalizowałam. Aby do przodu :-)). Pozdrawiam, ciągle jeszcze pod wrażeniem tej "Mrocznej Krainy". -
Podejmę korzystne decyzje. Oferty kierować na...
Barbara_Pięta odpowiedział(a) na Barbara_Pięta utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
Dziękuję pięknie Kasiu i pozdrawiam/B. Rzeczywiście ostatnio mniej czasu... poprawię się :-))) -
W trasie czI
Barbara_Pięta odpowiedział(a) na Piotr Rutkowski utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Dobrze, że będą następne części, bo mnie wciągnęło. A w ogóle to fajne imiona: Dżou, Leny. Martwią mnie tylko te narkotyki... Co będzie z Dżou? Pozdrawiam/B. -
Zapytaj mnie proszę...cz.VIII
Barbara_Pięta odpowiedział(a) na Barbara_Pięta utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Do dziś nie potrafię ustalić, jak długo tkwiłam na podłodze. Gdy się ocknęłam – moje ciało było mocno wyziębione. Leżałam pośrodku wejścia z głową i ramionami wysuniętymi na zewnątrz, gdzieś na wysokości kości ogonowej czułam dotkliwy ból, spowodowany wrzynającą się we mnie ostrą krawędzią progu. Reszta ciała rezydowała po drugiej stronie. Podniosłam nieznacznie głowę i wytężając wzrok usiłowałam dojrzeć jakieś kontury postaci czy czegokolwiek, co przypomniałoby mi o zaistniałej sytuacji. Na próżno. W pobliżu nikogo nie było. Krople lodowatego potu spływały cienką strużką z czoła, kilka z nich, znajdujących się pomiędzy brwiami runęły prosto na powieki i zahaczając o rzęsy, wsączały się powoli w głąb oczodołów. Wstrząsnął mną spazmatyczny dreszcz. Doznania kinestetyczne stawały się intensywniejsze. Młot pneumatyczny bezlitośnie wyrąbywał w mojej czaszce morderczą pieśń. Otwarłam usta, licząc zapewne, że tą drogą wyzionę część przepełniającego cierpienia na zewnątrz. Stopniowo zaczęło do mnie docierać, że znajduję się w innym, nieznanym miejscu: jakieś brzydkie, odrapane ściany, porozrywane firany, zamiast terakoty, czy chociaż jakiegoś dywanu – zwykły, zimny, odpychający beton. Wszechobecna pustka i całkowita głusza. I ten ból, przeszywający i pozbawiający nadziei na przyszłość. Powoli zaczęłam wstawać, najpierw na kolana, a potem przytrzymując się ścian ustawiłam ciało w pionie. Ból głowy jakby złagodniał, podeszłam do okna, zabitego w połowie mnóstwem zardzewiałych gwoździ. Na szczęście druga część była na tyle sprawna, że mogłam bez obaw wpuścić trochę świeżego powietrza. Obrzydliwy, kwaśny odór wydobywał się ze wszystkich szczelin. Stanęłam w otwartym oknie. Co za ulga. Fizyczne cierpienie ustąpiło ogólnej apatii i poczuciu bezcelowości. A co najważniejsze – uświadomiłam sobie przyczynę owego stanu. „Nigdy więcej” – zawzięcie przekonywałam samą siebie – „Trzeba przerwać to błędne koło”. Dojrzałam, a powzięta decyzja zagnieżdżona bardzo głęboko mojego jestestwa domagała się natychmiastowej realizacji. Oglądałam sceny filmu, toczącego się w rozgorączkowanej wyobraźni. Stałam z boku i obserwowałam kolejne kadry. Widziałam postaci, przemieszczające się w zawrotnym tempie. Nie posuwały się one do przodu lecz wstecz. Rzecz przedstawiała się mniej więcej tak, jakby ktoś cofał video film. Zamknęłam okno i wyszłam z budynku. Rozejrzałam się uważnie nie dostrzegając jednak żadnych znajomych elementów krajobrazu. Zignorowałam ten fakt, ponieważ miałam wewnętrzne przekonanie, a nawet przeświadczenie o celowości tego zjawiska. Emocje ewoluowały, przekształcając się, zmieniały natężenie a ja poddawałam im się, nie czując żadnej presji. Wciągnęłam łapczywie spory haust orzeźwiającego powietrza i pomaszerowałam w wiadomym kierunku. * - Chcę poddać się operacji mózgu – oznajmiłam stanowczo po wejściu do gabinetu, nie czekając nawet, aż lekarz poprosi mnie bym usiadła – wiem, że jest to możliwe – dodałam widząc, jak powoli otwierał usta ze zdziwienia. - Skąd taka decyzja? – zapytał, wpatrując się we mnie zbyt intensywnie. Wyjaśniłam pokrótce, o co chodzi. Odwrócił się w stronę komputera i wyłączył monitor – nie mam żadnych pani danych. Nawet nie znam nazwiska, a pani nie jest w stanie sobie nic przypomnieć. - Nie szkodzi – odparłam sucho – mojemu mózgowi to nie przeszkadza – zamilkłam na chwilę, aby zebrać myśli – po prostu chcę przestać czuć – zakomunikowałam zdecydowanym tonem. Uniosłam głowę i starając się wytrzymać świdrujące spojrzenie neurologa powtórzyłam głośno – ja muszę przestać czuć. - No tak.... ale w ogóle, czy ... tak wybiórczo? – doktor cedził powoli słowa, splatając i rozplatając wypielęgnowane dłonie nad blatem eleganckiego biurka. - ?? - Wie pani, na przykład ktoś chce się pozbyć bardzo uciążliwych uczuć, emocji, które rujnują mu życie, rozumiemy się? – spojrzał wyczekująco. - Tak proszę pana, pozbyć się rujnujących emocji – pokiwałam głową na znak aprobaty – dokładnie to miałam na myśli. - Dobrze – lekarz westchnął przeciągle – a nie myślała pani o psychoterapii, czy pójściu do psychiatry? – zawiesił głos – współczesna psychologia może poszczycić się doprawdy sporymi osiągnięciami w tej dziedzinie. Na przykład NLP, czyli neurolingwistyczne programowanie. To jedna z najnowoczesniejszych metod psychologicznych, a co najważniejsze bardzo skutecznych. Jest wielu wysokiej klasy fachowców specjalizujących się w tej dziedzinie. - Nie jestem pewna, ale wydaje mi się, że korzystałam już ze wszystkich możliwych metod i technik. W przeciwnym wypadku z pewnością nie przyszłabym do pana, panie doktorze. - Rozumiem, że jest pani bardzo zdeterminowana. Jednak w obecnej chwili skierowanie pani na taką operację, ba nawet wykonanie odpowiednich badań jest najprościej mówiąc niemożliwe. Przykro mi. W tej chwili kwalifikuje się pani tak czy inaczej do leczenia psychiatrycznego, przynajmniej do czasu odzyskania pamięci i ogólnej orientacji. Wie pani na przykład, czy ma rodzinę? - Jestem pewna, że tak. Nie znam adresu, ale wiem, że tam trafię. Najpierw chciałam się spotkać z panem - Pani... – rozłożył bezradnie ramiona – nawet nie wiem, jak się do pani zwracać. Proponuję zastępcze imię, powiedzmy Natalia. Co pani na to? - Owszem, całkiem miłe – skinęłam na znak aprobaty – ale niebawem poznam swoje prawdziwe imię, jak tylko spotkam się z rodziną – odparłam z uśmiechem. - Naturalnie – energicznie przytaknął - ...zdaje pani sobie sprawę, że nie powinienem jej stąd wypuścić samej? - Ależ panie doktorze – obruszyłam się – ja tu wrócę, obiecuję – zapewniłam go żarliwie – zresztą ... może pan jechać ze mną, albo kogoś przydzielić. To nie potrwa długo. Wrócę tu i omówimy mój przypadek. - Przekonała mnie pani, zawołam pielęgniarkę. To zaufana osoba, proszę się nie obawiać. Lekarz zniknął za drzwiami i pojawił się po chwili w towarzystwie dziewczyny. Miała ciemne, krótkie włosy i nierówno przystrzyżoną grzywkę. Okulary w cienkich oprawkach wyostrzały rysy twarzy. Uśmiechała się, ale jej oczy były bez wyrazu. Oblepił mnie paraliżujący lęk.