
Barbara_Pięta
Użytkownicy-
Postów
1 171 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Barbara_Pięta
-
Zapytaj mnie proszę..., cz. IV
Barbara_Pięta odpowiedział(a) na Barbara_Pięta utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Adamie - bardzo dziękuję za ciepły komentarz. Cieszy mnie, że zaskoczyłam, przyznam się również że... szykuję następną niespodziankę :-)), ale o tym sza! ;-). Pozdrówka/B. -
nowy dział zamiast innego
Barbara_Pięta odpowiedział(a) na Espena_Sway utwór w Forum dyskusyjne - ogólne
Witam serdecznie. Ja tylko powiem tyle: odwiedzam dział Z stanowczo za rzadko (biję się w pierś). Jest tam wiele tekstów, które zasługują na uznanie. Możemy z nich czerpać, jak z wodopoju i dzięki temu doskonalić swój własny warsztat. Pozdrawiam/B. -
Wzrusza, zmusza do refleksji, w pierwszym radość, w drugim smutek, bezsilność... ściskanie w dołku. Prawdziwe życie. Pozdrówka w barwach jesieni/B.
-
Zapytaj mnie proszę..., cz. IV
Barbara_Pięta odpowiedział(a) na Barbara_Pięta utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Don Cornellos - ja też czasem mam ochotę się wyżalić. To całkiem naturalne. Pozdrawiam raz jeszcze/B. Jay Jay-u - pomyślę nad tą wyliczanką. To taki opis, jakby mała odskocznia od rzeczy dziejących się w środku. Może nie do końca wyszło tak jak być powinno. Cieszę się, że zaskoczyłam, bo to chyba Twoja specjalność, co Mistrzu? Okręcasz czytelników wokół własnej osi i znienacka częstujesz takimi kąskami, że palce lizać :-))) -
Pojadę do siostry
Barbara_Pięta odpowiedział(a) na Barbara_Pięta utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
Dziękuję Ci Stasiu bardzo cieplutko. Muszę jeszcze popracować nad tym wierszydłem, ale nie mam czasu. Pozdrówka/B. -
W optyce funta - felieton abo co...
Barbara_Pięta odpowiedział(a) na asher utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
No, no... kogo moje piękne oczy widzą! :-))). Kłaniom się piknie i czekam na następne teksty w tym stylu. Można się, kurde czegoś ciekawego dowiedzieć ;-). Pozdro/B. -
Zapytaj mnie proszę..., cz. IV
Barbara_Pięta odpowiedział(a) na Barbara_Pięta utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
No cóż, panie Don Cornellos - jeśli znajdę jakiś błąd ortograficzny to zwracam uwagę, natomiast w innych kwestiach jestem raczej ostrożna. Przyznam szczerze, że czytam teksty zamieszczone na tym forum również w celach edukacyjnych. Jest taka mnogość stylów, że naprawdę można wyłowić wiele interesujących rzeczy dla siebie. Bardzo dziękuję za odwiedziny w moich skromnych progach i pozytywny komentarz. Wydaje mi się jednak, że mój koń chyba jeszcze trochę wierzga ;-). Kłaniam się :-)/B. Veggo - strasznie się cieszę, że dalej intryguje :-))). Stokrotne dzięki za znalezienie literówki (a to skubana, przemknęła cichaczem ;-)). Pozdrawiam ciągle jeszcze słoneczną jesienią/B. -
Świetny kawałek! Dowcipny, płynny, rozbawił mnie. Dwa błądki się zakradły: zdażają się - zdarzają się kamyszek - kamyczek Pozdrawiam :-)/B.
-
Zapach gruszek
Barbara_Pięta odpowiedział(a) na Małgorzata Bryl utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Jak wyżej :-). Pozdrawiam słonecznie/B. -
Pojadę do siostry
Barbara_Pięta odpowiedział(a) na Barbara_Pięta utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
O kurcze toś mnie zastrzeliła :-)). Nie wiem :-(/B. -
Rozsypane koraliki? Czemu nie, a jaka uciecha podczas zbierania. Lubię takie krótkie malowanki. Pozdróweczka/B.
-
Album emocji (cz. III)
Barbara_Pięta odpowiedział(a) na Vegga utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Mocny ten koniec, jak diabli. Aż mnie dolna warga zabolała :-))). Potrafisz zaskawiwać, tyle Ci powiem. Pozdróweczka :-)/B. -
[przepierzenia] (poprawiony)(?)
Barbara_Pięta odpowiedział(a) na Ona_Kot utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
Witam :-) "Zatrzymaj się w tym miejscu, popatrz. Sklejaj swoją jesień z liści i wody, na zapas marynowane lato. Drzewa już wiedzą. Widziały ją wcześniej." - niezwykle malowniczo, ale działa również na pozostałe zmysły. Czuję ten cierpko-kwaśny smak wodno-liściastej marynaty. O kurczę... odjazd! "Kroimy miasto bez lukru, a świeczki -wieże. Nie zdmuchnie wiatr, jeszcze będą ciepłe." - zapadnie na dłużej w pamięci. Ogólne wrażenie bardzo sympatyczne, no i ta marynata. Poproszę kilka słoików :-))) -
Zapytaj mnie proszę..., cz. IV
Barbara_Pięta odpowiedział(a) na Barbara_Pięta utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Witam Cię Kocico serdecznie i dziękuję za odwiedzinki. Będzie ciąg dalszy - już się powolutku kleci. Pozdróweczka/B. -
Pojadę do siostry
Barbara_Pięta odpowiedział(a) na Barbara_Pięta utwór w Warsztat - gdy utwór nie całkiem gotowy
Pojadę do siostry której nie mam a ona powie mi to czego nigdy nie chciałam usłyszeć. zawsze tak jest ludzie mówią: lubić nie znaczy mieć to sprawa gustu - każdy ma to co chce za rogiem znowu ta sama muzyka strącam z kolan pyłki tak niewidzialne że aż mnie oczy bolą. wczorajsze nuty zwisają na krawędzi rzęs tłumiąc oddechy mrugnięć niespokojnych. nocą zagłębiam się w sen współtworząc istnienie rzeczy niematerialnych zasypuję ostatnie gruszki w popiele -
Zapytaj mnie proszę..., cz.III
Barbara_Pięta odpowiedział(a) na Barbara_Pięta utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Kasieńko - dłuższe części mówisz... hm... no niby wyjściowo w rękopisie tego jest dużo. Potem zaczyna się przepisywanie i cięcie, cięcie, cięcie i sama widzisz, co z tego wychodzi - takie biedne "króciutkowce". Ale postaram się, obiecuję. Tymczasem dzięki za ciepłe słówko, pozdrawiam/B. Wiesz Pedro, dumam właśnie nad tym, co mi napisałeś. Chyba już wiem, co zmienię: - przede wszystkim zdania nie zaczyna się od "A" - troszkę przetasuję ten dialog, daj znać, czy tak będzie lepiej Dzięki Wodzu i pozdrawiam serdecznie/B. "- Jeśli chodzi o stare sprawy... - Daj spokój - przerwałam zdecydowanym gestem - zamknięty rozdział. - Jasne - skinął pojednawczo - gdybyś jednak chciała... - ciągnął z uporem maniaka. Spiorunowałam go wzrokiem. - Zamknij się wreszcie i róbmy ten obiad" - coś w tym rodzaju, będzie lepiej? :-) Jay Jay-u - witam i o zdrówko pytam :-))). Co do "pojednania" hm... mam nadzieję, że dalsze losy tej niewydarzonej eks-pary trochę Cię zaskoczą, ale... o tym sza! :-))). Przychodzą mi do główki różne dziwaczne pomysły. Dzięki, pozdrówka ślę/B. -
Zapytaj mnie proszę..., cz. IV
Barbara_Pięta odpowiedział(a) na Barbara_Pięta utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Misiek zacisnął usta, a jego czoło pokryły dwie głębokie, pionowe bruzdy. - Wycofaj się z tego, dobrze ci radzę – przekonywał mnie, gdy opowiedziałam mu o rozmowie z Kleczkowskim – Wyczuwam tu jakiś podstęp. W myślach przyznawałam mu całkowitą rację. - Nie mam zielonego pojęcia, co robić... – rozłożyłam bezradnie ręce. Zaczęłam krążyć po kuchni. Wreszcie, powstrzymując tę błędną, podszytą strachem dreptaninę, oparłam dłonie o parapet, pozostając w chwilowym bezruchu – cholernie dziwna sprawa – dodałam obserwując życie tętniące za oknem. Dwie otyłe kobiety siedziały na ławeczce przy placu zabaw i żywo o czymś dyskutowały. Wychudzony pies z nosem prawie przyklejonym do ziemi zbliżył się do kosza na śmieci. Podniósł łapę i zaznaczył swoje terytorium. Kobieta z wózkiem pokręciła głową z dezaprobatą i spoglądając z niepokojem na zwierzę zaczęła przywoływać dziecko bawiące się w piaskownicy – minęło przecież czternaście lat – odwróciłam się w stronę Michała, zostawiając cały ten kram za oknem. - Właśnie. Dlatego wolałbym, żebyś nie jechała. Nie wiem... wymyśl coś – namawiał mnie do zmiany decyzji. - Heh – mruknęłam z powątpiewaniem – myślisz, że to coś da? Wątpię – byłam pewna, że ludzie zaangażowani w tę sprawę, tak łatwo nie zrezygnują. - Sam już nie wiem. Rób, jak chcesz – Michał był wyraźnie zawiedziony – chyba, że... – w jego głosie pojawiła się nadzieja - ...pojedziemy razem? – pytanie zawisło w przestrzeni. Czułam się w obowiązku natychmiast zerwać ten ciężki owoc, pod którym uginała się gałąź oczekiwania. - Bardzo chętnie, jeśli ci to nie sprawi kłopotu. Odetchnął głęboko, uwalniając płuca z nadmiaru powietrza. - Kłopotu? – zdziwił się – absolutnie. O której jesteście umówieni? - O czternastej. - Świetnie. Wystarczy więc, jeśli wyruszymy w południe. Będę punkt dwunasta. – oznajmił. Jego twarz promieniała. Nie mogłam się nadziwić, że tak szybko potrafi zmieniać nastrój. Wstał i zaczął zbierać się do wyjścia. - Będę już leciał. Mam jeszcze trochę zaległej roboty. Do zobaczenia jutro – podszedł bardzo blisko i nachylił się, ja jednak gwałtownie się odsunęłam. Nie musiałam nic mówić. Zrozumiał. Podał mi tylko rękę, uśmiechnął się smutno i wyszedł. Zatrzasnęłam zasuwę i wróciłam do kuchni. Ogarnęłam całość wzrokiem i trochę zmarkotniałam. Na stole i w zlewie panował nieopisany bałagan. Podłoga wręcz kleiła się od brudu. „Nie ma rady – najpierw zmywanko” – pomyślałam, wrzucając gary pod wodę. Kończyłam myć podłogę, kiedy wróciła mama. Opowiedziałam jej w skrócie o nieoczekiwanej wizycie Michała. Wspomniałam też o jutrzejszym wyjeździe, zatajając jednak cel naszej podróży. Nie chciałam jej martwić. Zapytałam tylko, czy mama zgodzi się zaopiekować w tym czasie dziewczynami. Z ochotą przystała na moją prośbę, myśląc zapewne, że wybieram się na dłuższą randkę. Wiedziałam, że życzy mi jak najlepiej. * Do biura detektywa dojechaliśmy przed czternastą. Firma mieściła się w trzypiętrowej, masywnej, lecz trochę zaniedbanej kamienicy. Domofon był uszkodzony, o czym uprzejmie zawiadamiała karteczka umieszczona w szklanej gablocie. Weszliśmy na górę. Michał wdusił przycisk dzwonka wyzierającego ze środka ozdobnej, drewnianej obudowy. Usłyszeliśmy przeciągły dźwięk, a raczej świst imitujący ptasi świergot. Zza drzwi dobiegł szelest, zaraz potem szczęk odsuwanej zasuwy. W drzwiach ujrzeliśmy drobną kobietę w bliżej nieokreślonym wieku. - Tak? – obrzuciła nas pytającym spojrzeniem. - Dzień dobry. Magdalena Wrzesień – przedstawiłam się, przybierając uprzejmy ton – ja do pana Kleczkowskiego. Byliśmy umówieni. - Ach, tak. Witam panią – spojrzała wymownie na Michała. - Ten pan jest ze mną – wyjaśniłam pośpiesznie. - Rozumiem – uśmiechnęła się – proszę wejść. Znaleźliśmy się w dość obszernym, wyłożonym mahoniową boazerią przedpokoju. Spełniał on również rolę poczekalni – bezpośrednio pod drzwiami gabinetu ustawiono kilka krzeseł i mały, okrągły stolik, na którym piętrzył się stosik równiutko poukładanych, kolorowych magazynów. - Proszę, niech państwo usiądą – wskazała miejsca przy stoliku. Złożyła wypielęgnowane dłonie – pan Kleczkowski jest już w drodze. Czy napiją się państwo czegoś? - Poproszę kawę – miałam nadzieję, że kofeina postawi mnie na nogi. Nie czułam się najlepiej. - Dla mnie herbatka – odezwał się Michał – koniecznie z mleczkiem – zaakcentował. Sekretarka zniknęła za drzwiami. Michał sięgnął po jedno z czasopism i zatopił się w lekturze. Założyłam nogę na nogę i kiwając rytmicznie stopą, rozejrzałam się wokoło. Zaczęłam badać strukturę boazeryjnych listew, zastanawiając się, kim tak naprawdę jest detektyw Kleczkowski i co wiąże go ze sprawą mojego ojca. Szczęk filiżanek wyrwał mnie z tego stanu. Wciągnęłam aromat świeżo zaparzonej kawy. Michał odłożył gazetę i zatopił dwie czubate łyżeczki cukru na dnie delikatnego naczynka, wypełnionego gorącym napojem. Energicznie zamieszał. Lubiłam to charakterystyczne dzwonienie, podświadomie kojarząc je z jakimiś bardzo przyjemnymi przeżyciami. Misiek spojrzał na zegarek. - Piętnaście po drugiej – uniósł brwi – mam nadzieję, że się wyrobi. Odwróciłam się i zaczęłam studiować tabliczkę wiszącą na drzwiach. BIURO DETEKTYWISTYCZNE Kleczkowski&Wittoch GODZINY PRZYJĘĆ Od 10” do 20” NIEDZIELE – NIECZYNNE - Sugerujesz, że możemy tu tkwić do dwudziestej? – przeraziłam się. - Nie, niee – energicznie zaprzeczył - odnoszę wrażenie, że to poważny gość – rozejrzał się wymownie – ma porządne biuro. - Phi – parsknęłam – trzepie kasę ze zleceń, więc na brak forsy nie narzeka. Tego typu usługi są bardzo drogie. - Fakt – Michał przyznał mi rację. - No – kiwnęłam głową – wiem coś na ten temat, bo sama pracowałam kiedyś w takim biurze. Misiek zakrztusił się herbatą. Wytrzeszczył oczy ze zdziwienia. - Co? – zapytałam z miną niewiniątka. - Eee... zaskoczyłaś mnie – wymamrotał, wgapiając się we mnie, jak sroka w gnat – długo tam pracowałaś? - Prawie dwa lata – trochę minęłam się z prawdą, nie miałam jednak zamiaru rozwijać tego tematu – fajnie było, ale się skończyło. Nie ma o czym gadać – machnęłam lekceważąco ręką. W gabinecie zabrzęczał dzwonek telefonu. Stukot obcasów dobiegający zza ściany, przeniósł się do drugiego pomieszczenia. Próbowałam wsłuchać się w rozmowę. Bezskutecznie. Zniecierpliwiona już miałam zaproponować Michałowi krótki spacer po mieście, kiedy z trzaskiem otwarły się drzwi gabinetu. Blada, jak kreda sekretarka wtoczyła się do przedpokoju. Bezwładne ciało runęło na podłogę. - Jasna cholera! – zaklął Michał i zaczął energicznie cucić kobietę. - Zadzwonię po karetkę – wystukałam numer pogotowia. Kobieta powoli odzyskiwała przytomność. Kiedy jednak powiodła wzrokiem po naszych twarzach, jakaś straszna rzecz, którą zapewne usłyszała niedawno, dotarła do jej świadomości. Wyszeptała z trudem łapiąc oddech: - P...pan Kleczkowski nie żyje. Jego samochód wyleciał w powietrze. -
Zapytaj mnie proszę..., cz.III
Barbara_Pięta odpowiedział(a) na Barbara_Pięta utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Uff, dopiero z pociągu wróciłam, ale spieszę z podziękowaniami za komentarze. Jutro wpadnę na dłużej, (bo dzisiaj jestem lekko padnięta :-)))) to podziękuję bardziej szczegółowo. Pozdrawiam i miłej nocki życzę/B. -
Zapytaj mnie proszę..., cz.III
Barbara_Pięta odpowiedział(a) na Barbara_Pięta utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Natalio - już tam biegnę, muszę to obadać i na sali operacyjnej wykonać zabieg :-). Dzięki za przeczytanie wszystkich części i ciepłe słowo. Póki co trzymam Venę za kołnierz i jakoś leci, ale się skubana wyrywa. Taka niepokorna :-))). Pozdróweczka/B. -
Zapytaj mnie proszę..., cz.III
Barbara_Pięta odpowiedział(a) na Barbara_Pięta utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
No, już poprawiłam. Chyba będzie dobrze :-)) -
Zapytaj mnie proszę..., cz.III
Barbara_Pięta odpowiedział(a) na Barbara_Pięta utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Veggo - masz całkowitą rację. Cholerka, że na to nie wpadłam :-)). Dzięki stokrotne za plusa i konstruktywne uwagi (bardzo wskazane!). Zaraz się biorę za poprawianie. Kłaniam się i liczę na dalszą pomoc, papatki/B. -
Słońce z pocztówki
Barbara_Pięta odpowiedział(a) na agnieszka sm utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Ojej! Śliczna ta pocztówka :-)). Pozdrawiam ciepłym słoneczkiem/B. -
Hm... tytuł dwuznaczny "to be" albo nie być :-))). Wiersz bardzo dosadny, szczególnie pierwsza strofa - ostro wywijasz pędzlem wyobraźni. Plusowo pozdrawiam/B.
-
Bartoszowe wywody na temat polityki cz. I
Barbara_Pięta odpowiedział(a) na Bartosz_Cybula utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Rewelacyjne! Naprawdę; ale żonglerka słowna, ja pikole :-))). Gratuluję wyobraźni i poczucia humoru! Pozdrawiam/B. -
Zapytaj mnie proszę..., cz.III
Barbara_Pięta odpowiedział(a) na Barbara_Pięta utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Krótka myśl, niczym błyskawica, pojawiła się w mojej świadomości: "Obiad. Nie zdążę zrobić obiadu!" Owinięta ręcznikiem, wykonałam szybki zwrot, otwarłam drzwi łazienki i wyszarpnęłam z wieszaka gruby, turkusowy szlafrok. Misiek wśliznął się do przedpokoju i zamknął cichutko drzwi. Zignorowałam go. Poczłapałam do kuchni, wyjęłam szybkowar i nastawiłam wodę. "Przynajmniej zupa będzie na czas" - skwitowałam w myślach. Mój eks-amant stał w przedpokoju i słał ukradkowe spojrzenia w moją stronę. - No i czego się gapisz? - gruchnęłam prosto z mostu - jak już wlazłeś to chodź do kuchni - ponagliłam go. Skinieniem głowy wskazałam taboret przy kuchennym stole - siadaj. Kawy, herbaty? - Może być kawa - przytaknął wpatrując się we mnie - blado wyglądasz. Parsknęłam śmiechem. - Biorąc pod uwagę fakt, że moja kąpiel trwała ponad dwie i pół godziny, cóż... chyba nie jest tak źle, hm? - zaserwowałam jedną z moich błazeńskich min. Zsiniała z zimna, w szlafroku za dużym przynajmniej o dwa numery i kapturem zarzuconym na głowę, musiałam wyglądać komicznie. Michał nadal lustrował mnie od stóp do głów. Siłą woli powstrzymywał uśmieszek tlący się w kącikach jego ust. Zaparzyłam kawę i postawiłam dwa parujące kubki na stole. Zajęłam miejsce po lewej stronie Michała. Byliśmy zwróceni do siebie pod kątem dziewięćdziesięciu stopni. Ostatnia rzecz, jakiej pożądałam w tej sytuacji to bezpośrednia konfrontacja. Siedzieliśmy przez chwilę w milczeniu, popijając aromatyczny napój. Powoli docierało do mnie, że właściwie nie powinnam się już gniewać na Miśka. - Dzięki - zagaiłam. - Za co? - zrobił wielkie oczy. Wiesz... - upiłam kolejny łyk - ... gdyby nie twój upór, finał tej kąpieli mógłby wyglądać mniej ciekawie - spojrzałam na niego uważnie, uświadamiając sobie powagę tego zdarzenia. - Najważniejsze, że wszystko dobrze się skończyło - skomentował Michał. - No, fakt. Myślałam, że to kościelne dzwony - zachichotałam. Odwzajemnił uśmiech. Wstałam i podeszłam do szafki pod zlewem - wiem! - wykrzyknęłam z miną odkrywcy - w nagrodę pomożesz mi obrać ziemniaki - wręczyłam Miśkowi nożyk, uśmiechając się zawadiacko. - Jasne - przystał ochoczo - rozumiem, że obiad też wchodzi w skład tej oferty? - Tak jest, prezesie. - Jeśli chodzi o stare sprawy... - Daj spokój - przerwałam zdecydowanym gestem - zamknięty rozdział. - Jasne - skinął pojednawczo - gdybyś jednak chciała... - ciągnął z uporem maniaka. Spiorunowałam go wzrokiem. - Zamknij się wreszcie i róbmy ten obiad. * Kończyłam smażyć placki z jabłkami, kiedy do przedpokoju wparowała Majka. Maks zerwał się ze swojego posłania. - Jeeeeść! - zawyła przeciągle, przykładając do ust dłonie zwinięte w tubę. Zajrzała do kuchni. - O! - uniosła brwi, prezentując mały oceanik na czole - dz...dzień dobry - wydukała niezgrabnie. - Cześć mała - Misiek wyciągnął rękę na powitanie - ale wyrosłaś - pokręcił głową z niedowierzaniem - No - skwitowała Majka, pakując do buzi ogromnego placka. - Chwila! - skarciłam ją - najpierw zupa. Ręce umyłaś? - ze zgrozą patrzyłam, jak oblizuje brudne palce. - Ee... nie. Już idę. - pobiegła do łazienki. Pies ruszył w ślad za nią. Pięć minut później zjawiła się zdyszana Olka. - Sorki za spóźnienie, zagadałam się z Agatą - rzuciła plecak na podłogę i przywitała się z Michałem. Nie mogłam wyczytać z jej spojrzenia, czy jest zaskoczona obecnością Miśka. Jeśli tak - doskonale to maskowała. Wkroczyła w wiek, kiedy nie uzewnętrznia się już wszystkich swoich uczuć wobec dorosłych w tak otwarty sposób, jak robią to małe dzieci. - Nalewam zupę, siadajcie. - oznajmiłam. Dymiąca waza zajęła centralne miejsce na stole. Popołudnie upłynęło w dość miłej atmosferze. Dziewczyny, jak zwykle dogryzały sobie wzajemnie, a Michał nie mógł się nadziwić, że to już "takie wielkie pannice". No cóż... w ciągu dwóch lat bardzo się zmieniły. Olka wydoroślała, Maja przeżywała okres wielkiego buntu. Typowe nastolatki. Jedna rzecz zakłócała ten sielski obrazek; mój sobotni wyjazd do Kalisza. Byłam zła na siebie. Teraz, kiedy już ochłonęłam, dziwiło mnie, że tak łatwo dałam się namówić na wizytę u Kleczkowskiego. Czułam potrzebę podzielenia się tym wszystkim z Michałem.