Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

adolf

Użytkownicy
  • Postów

    2 741
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez adolf

  1. Niech się świat ten Ojcze, w czystość, w biel obróci lśniącą a bez ciała niczym białe kości bo to ciało grzeszy właśnie jego ucisk poskramia nam duszę, bez niej chcąc uprościć cały świat "do zewnątrz" gdy wnętrza nie widać jak szkielet ukryte - ach, ty sępie modlitw wyjedz całe ego a kośćcowi wydaj licencję na Buddę uśmiech czaszki w roli wiecznych błogostanów, oto ujarzmienie dualizmów zmysłów: posąg-medytacja wbrew ciepłocie ciała, co jest jak zaćmienie Po prostu, za bardzo, żyjąc rozróżniamy nic nie ma i teraz, i po śmierci. (Racja?) złudzenie zaś tworzą kontury i ramy
  2. I W-Końcu zdejmie maskę, złoży atrybuty kurtyna opadnie, mikrofon wyłączą blask mu przyrdzewieje, jasność zmierzchnie u tych co mu zaklaskali - nie uwierzą oczom że on nigdy nie był wcale doskonały w huku gromów silny, bez nich - bardzo blady lekko przygarbiony, zagubiony - starły wszelkie się w nim lęki, pełen natręctw na tym "przecież" własnym świecie, biblijną pewnością robił dobrą minę, do gry swej, przegranej gdy dawno koronę (papierową!) pociął bo chcieli mieć władcę - tak więc był im Panem odgrywał to dobrze, i nie mówił (po co?) że jest najsilniejszy - ale wrażliwością
  3. Grafo 1 Rozdzielaj świecie nas powoli rozrzedzaj jak rozrzedzasz sny powieki tylko nam naoliw by nie-skrzypiąco wyjść gdzieś z serc zatopionej atlantydy zalanej zwykłym prostym ciałem lecz nie mów o tym ześ był przy tym że stałeś przecież, ze tam stałeś drzew tysiącami, wiatrem w polach lecz ręki wtedy nie podałeś a ptaków myśl rozkojarzona krążyła, krąży na znak natręctw samego nieba, straszny widok lecz czy się skończy, ba, zapętli zapędzi w róg - to znaczy okrąg na jednym palcu jednej ręki? Grafo2 Na ile jeszcze dłoni starczy ile to jest: na wyciągnięcie czy w rękach mieszczą się przyjaźnie jak znaczek kiedy list w kopercie ach piec jest przecież niedomówień zduplikowanych - bo bezpieczniej w niedomówienie siebie uwierz i tak myląco wpatrz się we mnie Odeślij w inne prostsze strony zbyt zakrzywiony świat, poranek skomplikowane rzeczy poniż wróżbicie karząc na dłoń nanieść linie miłości, linie nasza i dlugość jej wylicz stokrotnie może ją mrówczo zdąrzę zacząć ciebie wygladam, stojąc w oknie Grafo3 Na ile jeszcze nieba starczy datę ważności chcę znać gwiazd chciałbym jak kiedyś świr z lamanczy szukać na świecie smoczych gniazd byłbym rycerzem ale nie wiem czy gdzieś tam w górze ma ktoś wenę prosi o termin krzycząc: szefie żyć im wymyślać więcej nie chcę i control-c i control-v ach ziemia ma miliony lat bo oryginalnym to był śwat gdzieś na początku, teraz ma setki powtórek, wcieleń więcej i tak mijamy zyj-trwaj-zgin już moja nawet nic nie przędzie gotowe importuje z chin
  4. @bazyl_prost to fakt powoli popadam w manieryzm własnej twórczości :|
  5. Berło słońca małoświetlnie opada chyli się władza dnia dla roślin następuje bezkrólewie najstarsze drzewa parkowe w niemocy uciekąją w przygnębiające myśli konarów w pośpiechu upuszczając biżuterię zagłuszają syk uchodzącego powietrza z serc zakochanych zielone porządki przemijają dyktat parasoli przejmuje aleje w lśniących monoklach kałuż ogniskuje ultimatum chmur dla najdrobniejszych kwiatów "zapamiętajcie jak najwięcej wszystkie twarze" nim ostatni kasztan wyprze się swojego drzewa to nam pozowoli na koniec odnaleźć każdego ( nam ludziom pozostaje zatem zanurzyć w ponad-niebie białego gołębia ufności) jest czas na przemianę i znikanie by w płaszczu iluzjonisty skryć się a na końcu zostać odnalezionym w naj-odleglejszej skrzyni przy gromkim brawie gwiazd
  6. co myślicie o rytmice, melodii, rymach w tym wierszu? Czy nie-nazbyt monotonny, czy warto przypsieszyc spowolonic, urozmaicić wyrownac? Zasadniczo nie chodzi mi o treść (bardzie pytam czy metafory sa plastycznr?) bo ta tu nie ma znaczenia a sam tekst powstal jako proba, dawno nie pisałem rymowanych myslalem ze się ich pozbyłem na zawsze z glowy i z mojego stylu :) ale ostatnio przypadkie wpadly mi do rei wiersze Lesmiania i wzelo mnie na napisanie baśniowych sonetów? :) wariacje o księżycach, poecie i jego śmierć Zaszumiały litery pod tej twarzy księżycem a ćma powiek w biel jego trzepocząco się wkradła gdy czytanie jest tańcem, szałem, skutkiem zaiskrzeń zaś obrazem są cienie gdzieś zza głowy - widziadła pełnią czaszki jest czoło w sumie krążek na środku księżyc życia ach kula, lecz nie stroną od-lufy ta nie skupia uwagi woli czernieć na końcu bo jej z ziemi nie widać, Bóg ją widzi zza-burty I Tak w cichym konaniu gdy w poczuciu baśnienia krew się cisnie na usta wszystkich jego gdzies-lasow hen w piwniczce na dole jakieś wino dojrzewa ktore z wody wyrosło, rocznik tyle-lat-ile i wilgotność pot ziemi, ziemia nie ma dystansu do spraw swoich-przyziemnych, a strach nie da pomyśleć czy jej wolno mu mówić per-trup?
  7. Nad przepełnioną czekaniem pustynią (cmentarzyskiem klepsydr, przesadnym zegarem słonecznym) czarna łupina nocy pęka wysuszona smutkiem (teraz rozumiesz: gwiazdy to kryształki soli) niebo się pogodnie otwiera wchodzi w nas światło, jak kłos wchodzi w swoją dojrzałość rękę siewcy idącego przez pole przed planowanym zbiorem -- ojciec gładzący policzek syna na pożegnanie a dookoła ślady naszych stóp jak ptaki krążą licząc na udziały w ziarnie Tu jest twoje teraz, chleb twojego czasu spożywaj je miedzy tymi, który są stacjami jakie góry są niecierpliwe nie przeliczają siebie na najdrobniejsze ziarenka nie rachują żmudnie pysznie wychylają się, wyciągają po swoje a przecież tylko ci najdrobniejsi dostaną
  8. nie za bardzo się zharmonizowałem z tekstem, ejszcze przeczytam i pomyślę :)
  9. nastrojowy , wiersz nic odkrywczego gdy przypomnę od wieków prawdy niektórym znane każda namiętność ma swój koniec to było piękne zakochanie :) pozdr.
  10. żeby jeszcze naprawdę ta wiosna się pojawiła, : ) a wiersz ładny, rytmiczny i melodyjny jak lubię choć już nie-praktykuję okresowo :) przyjemnie się czyta :) najbardziej "kominek zieleni" i bochenek słońca przypadły do gustu, a ze strof to druga :) po dzisiaj po jutro po tydzień po zaraz w promiennym skowycie zmarzniętych nadziei podnoszą się trawy gdy ziemia się stara z godnością napalić w kominku zieleni pzodr. :)
  11. Pociąg już z-Dawna przejechał staroświecki, parowy ten jest zaledwie niktą dymu, w którą spruł się komin, i do tego mija się ze stacjami, jak z prawdą, by minąć wszystko się okaże, jak bilet - do kontroli Rytmicvzny stukot o tory to odpukiwanie by nie zapeszyć pewnością: na dziewiata dotrzesz sobie szlaki bez gwarancji na nic rezerwacje miesjcówki to tylko złudzenie porządku szyby przymierzają widoki zza okien gdy ty przymierzasz swoje przemyślenia w ciele nim na wyjściu alarm odezwie się w bramce Ochroniarz zgani wzrokiem - ciało nie jest twoje! wysiadujesz życie, nagle pisk, coś pęka wykluwasz się z pociągu na warszawie wschodniej
  12. I Delikatnymi opuszkami kropel deszcz czyta z naszych okien samotność szarość ścian, wyblakłw tynki, smętną prozę ery konsumpcji Może to dobrze ze jest niewidomy? lecz chłód jest dla niego niezwykle sugestywny płaskość szkła - naszych oczu, nie-głębi, jak wzrok meduzy zamienia go w ciało stałe - białą lodową rzeźbę, zaklęty w biały las nie-wyrażenia czeka aż światło zabierze go z powrotem w Serce II Łąka pamięta już coraz bardziej przez mgłę trawę, źdźbła, kwiaty, pasikoniki łagodnie zdyspergowany w powietrzu alzheimer zabiera jej osobowość Tak samo i my żyjąc, z każdym dniem zapominamy o sobie coraz bardziej, tak mocno, że pewnego dnia po prostu nas już nie ma -- kamiennym stukotem stenogramy grobów coś próbują sobie przypomnieć
  13. /zimowej podrózy pociagiem/ Delikatność mleka niebieska pierś karmi przystawione drzewa pada śnieg. Matki, gdybyście mogły przez chwilę powrócić, znów stać się matkami Ojcowie, odnajdźcie w sobie dawne ojcostwo zamarznięta woda, wzorzosty lód to powstaje dagerotyp widoku na szkle szyby jak za starych lat Nie wymieniajmy pojęć na nowe nie wymieniajmy czynów na słowa niech się powoli pojawiają szablonowo, czano-białe na starej kliszy serca, naświetlane w baśniach już czas spać, w kołysce pociągu gdy chłodny klasycyzm zimy zamyka przeciąg przestrzeni niech wszystko zostanie czym było za nami ?
  14. Kolejne liczby zakreślone w kółkach - krople schodzą w dół ściany drogą kalendarza, strugami spływają kolumny tygodni przez pokój idzie – burza przemijania Kałuże zdjęć, pogiętych kartek, nienapisanych wierszy i chłód, który jest uniwersalnym językiem znikania za oknem wiatr popadł w chorobę sierocą buja się w przód i w tył, a z nim całe pole Każde źdźbło jest wieżą z bajki, wszystkie się kołyszą śpiące w nich królewny przez to bardziej zapadają w sen I świat nie nie może się zbudzić do Końca! Nie otwierajcie książek, bo będzie przeciąg -- Niech zatęchły, duszący obraz dnia spalającego się w słońcu Drażni waszą wyobraźnię, zaczadzi ją – bez-wonnie, bez-emocji. Ty, który żyjesz powinieneś wiedzieć że robisz to tylko przypadkiem ja, który cię stworzyłem wiele rzeczy tworzę - - - po nic,
  15. Przygarnij miłość wywłaszczoną z ziemi Na której zieleń nikt nie zna sposobu koroną kwiatu na wzór ptasich dziobów Po gąsienice wciąż sięga promieni Aby odfrunąć na skrzydełkach rąk U ciebie zasiąść na włosach w ten wianek. Nasze znaczenie w tajemnice zwiąż W ludzkim natręctwie nadawania znaczeń Gdy biała karta jakiejś zimy spadnie Przykrywszy rozdział przeczytany właśnie Odleci przed nią, wreszcie będąc kluczem Do czegoś więcej, do zamka Księżyca Otworzy siebie na drugą półkulę Różowym ciałem nieoświetlonego Serca,
  16. Więc piszę do ciebie, list ten, już ostatni Wiem że za strof parę wygaśnie ci wiza lecz nim mnie zapomnisz, znienawidzisz zanim przeczytasz - pamiętaj - że ci tylko zwisam (gdzieś tam z twego nieba) Sam Kiedyś pytałeś: czym w sumie się różni Pan Bóg od Natury, czy to nie to samo? Tak - wedle niektórych; Dla mnie: pogląd bzdurny Ziemia ma nas w dupie -- Bóg kocha za-nadto Noc wpija w nas gwiazdy, jest niczym drapieżca z sawanny, krwi żądny; gdy wtem, po omacku z gwiazd sylabizuje Miłość w dziełach Wieszcza, Nie wiemy co robić, wciskamy w koszmarze swe głowy w poduszki zimnych katafalków pytając: Żyjemy, czy nam się wydaje?
  17. Hej Sokratex, akurat muszę wyjechać na 3 dni, powiem tak: wiersz twoj skonsumowałem właśnie, o wrażeniach napisze jak worce bo nie chce tego robic na szybko i w sposob wymuszony, acz rzecyzwicie tez pasuje do mojrgo obrazu :) wszyscy poeci siebie dopelniaja w poezje :) dzieki za wglad, caly czas szkuam wlasnego ja w poezji :) pozdr
  18. ...Paidós w drodze do marketu mijam codziennie siedzącego na murku boga dzisiaj machał nogami rysował krowy i gwizdał marsyliankę tradycyjnie zapytał o ogień potem klasnął w dłonie i stała się słuszność paliliśmy przez chwilę w milczeniu nagle wesoło zeskoczył oznajmiając że musi już iść po nową przymiarkę echa nad gwoździami Jak twój wiersz dopełnia mój. Mój stwierdza, że każdy ma prawo widzieć Boga tak jak chce, bo miara jest pusta sama w sobie, w twoim idziemy o krok dalej i wręcz utożsamiamy drugą osobę z Jej Bogiem, co ma sens, bo przecież każdy został stworzony na podobieństwo Boga :) Dwa dopełniające się obrazy.
  19. przyznaję ta definicja jest tylko [u] chwytem retorycznym [/u], lecz jakby na to nie patrzeć każda miara i definicja takim jest. Rozumiem, że możesz uważać inaczej :) chodzi o to, że ja przeczytałem nie tylko Pismo, ale i wiele publikacji dot. naszej świadomości i podświadomości. Mogłoby się zatem wydawać, że widząc jak oczywistą funkcję pełni nie tylko kościół ale i wiara w kontekście naszej podświadomości powinienem wykreślić Go jednoznacznie :) ale wydaje mi się, czemu chciałem dać wyraz w tym wierszu, że kwestia tkwi w mierze. Ucząc się matematyki na coraz wyższym poziomi i dostrzegając jak wiele abstrakcyjności niesie za sobą miara, jestem skłonny naprawdę uznać ją... za nieistotną w kontekście bardziej zasadniczych spraw, dlateog nie uważam by każdy nie mógł mieć sowejgo Boga, jednocześnie jest to cały czas ten sam Bóg :) ?
  20. ustosunkowałem się juz do komentarza i niedługo postaram si,e poprawić, przerobić wiersz : ) choć moze nie zupelmie w zgodzie z komentarzme ;)
  21. Pamiętam moją sąsiadkę, taką starszą, lekko sfrustrowaną panią, raczej dewotkę, (ksiądz, kościół, świętość – te rzeczy. Skowronki dzwonów wpajały ją wręcz w wiosenno-liturgiczne upojenie.) Często naśmiewałem się z moim Panem Bogiem z jej Pana Boga: starszego dziadka, z długą siwą brodą, lekko niedołężnego ciskającego w gniewie pioruny na przerażone miasto skulone pod pościelą nocy. (A tak odnośnie pościeli: ile radości sprawiało Mojemu Panu Bogu patrzenie jak Pan Bóg tej pani wygrażając ręką zaglądał pod pościel jej syna.) W sumie to nawet kiedyś próbowałem się umówić na piwo z Jej Bogiem ale on raczej z tych nie-pijących. Mój Bóg należał do tych, co to raczej nie przywiązują wagi do wizerunku. ( Nie wiem czy pamiętał przynajmniej kiedy ma urodziny.) Był spontaniczny i beztroski, często mu zarzucali inni Panowie Bogowie, że zachowuje się jakby nie-istniał albo nie był Bogiem. Bo On w ogóle lekko był niesprecyzowany. Raz targany wątpliwościami zebrałem Ich wszystkich i zapytałem: czy jest sens Boga? skoro każdy ma własnego to równie dobrze mogłoby go nie być a i ciężko nie wytłumaczyć wiary konstrukcją podświadomości (tu odsyłam do książek, czy modnego w tych czasach NLP) Usłyszałem (a może mi się zdawało, bo sam sobie odpowiedziałem?) Każdy ma swojego Boga bo Bóg po prostu jest ( tak Go definiuje Biblia ) Woda jest wodą niezależnie od tego do jakiego naczynia ją nalejesz.
  22. wersja 2 Z pobytu w Turcji /dla ap/ wer.1 Przyleciałem do Turcji z przestrzelonym na wylot Sercem. Przypominało czerwony czarczaf. Przez otwór wyglądały smutne oczy-obrazu już po drugiej stronie, po plecach rozstania spływało ich światło. Tak, to Antalya! Miasto, które przeszło siebie na wszystkie strony; więc leży zdeptane na podniesienie ducha i człowieka nie ma co liczyć, mało kto podnosi z ziemi, chyba że turysta - żeby zrobić zdjęcie na fejsbuka. Ach "my" - miasta bliźniacy. Teraz widzę, że więcej się ma kiczu w sobie niż się myślało. Kończy się sezon więc trzeba wracać do jakiejś tradycji jeśli się ma (lub wymyślić) I wskazującym palcem minaretu odwoływać się do lub od nieba
  23. /dla ap/ wer.1 Przyleciałem do Turcji z na wskroś przestrzelonym Sercem. Przypominało czerwony czarczaf. Przez otwór wyglądały smutne oczy-obrazu już po drugiej stronie, po plecach rozstania spływało ich światło. Tak, to Antalya! To miasto już przeszło siebie na wszystkie strony, więc leży zdeptane na podniesienie ducha i człowieka nie ma co liczyć, mało kto podnosi z ziemi, chyba że turysta - żeby zrobić zdjęcie na fejsbuka. Ach "my" - miasta bliźniacy. Teraz widzę, że więcej się miało kiczu w sobie niż się myślało. Kończy się sezon więc trzeba wracać do jakiejś tradycji jeśli się ma (lub wymyślić) I wskazującym palcem minaretu odwoływać się do nieba po dostawę na następny raz. ?
  24. Pod jednookim niebem w krainie cyklopów gdzie wzgórza mają w garści niemal wszystkie gruzy z echem przestrzeni - światłem, w szczątkach wraca Efez złego losu nie pragnął wyciągnąć jak wróżył Gdy nagły hałas, rwetes na nogi go zerwie ulice w-Staną w ludziach zająwszy się życiem znów będą chodzić słuchy (p)-o-nich każdy pewien siebie: Tu z przemijaniem, polis się minęło. Lecz gwar w końcu ucichnie, gdy wzmoże się gorąc powietrze zacznie drżeć: to delirium tremens tak za każdym razem ucieka przed sobą. W cztery ściany dnia, w siebie, gdy wszystko minęło go już kilkakrotnie, pozostała nostalgia "samotność historii samotność pamiętania."
×
×
  • Dodaj nową pozycję...