Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Jacek_P.

Użytkownicy
  • Postów

    781
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Jacek_P.

  1. W moim odczuciu, Antoś, ten wiersz nie jest zbyt udany. Wydaje mi się, że z założenia miał być trochę prześmiewczy, dystansujący się od nastroju cichego skupienia panującego przy grobach. Jednak wiele sformułowań jest wg mnie nieporadnych, wysilonych, co w znacznej mierze psuje efekt. Podobają mi się dwa pierwsze wersy. Nie przemawia do mnie drapanie deszczu. Starte blizny - też niezbyt. Prędzej zatarte, może zamierzchłe? i może kapie?. Takie rozdrapywanie ran deszczem, no - jakoś nie bardzo. Dalej: "zaś grzebią dziś" też jest dla mnie jakieś nieporadne. Czemu zaś? Deszcz drapie, zaś człowiek grzebie - ta przeciwstawność dla mnie jest nieuzasadniona. Chyba, że "zaś" użyłeś w znaczeniu "znów" - czasem spotykam taką formę. Bardziej bym tu jednak widział "znów", bo to wprowadziłoby element powtarzalności. Dalej trochę mnie razi pewna personifikacja grobów zawarta w słowie "im". Potem: niebieskie igliwie? Szafir jest raczej kolorem niebieskim złamanym tylko w kierunku zieleni. No, ale niech Ci będzie. Dalej - przyszłe znaczenia w płytach nagrobnych wydają mi się nielogiczne. Kwaśna mina jest jakby trochę z wierszyka dla dzieci. Niepoczute płacze? Czuje się raczej chęć do płaczu, a słowo niepoczutych bardzo mi odstaje. I w końcu puenta. Wydaje mi się, że zrobiłeś tu małą mieszankę - przestawiając sztucznie słowa dla uzyskania rytmu. Czyli, że chodziło o znaczenie: Nie lubię zmarłych, bo w nich męczy mnie moja prywatna śmiertelność. I dlatego wyszło niezbyt zrozumiale. Coś trochę pokombinowałem, ale to dalej chyba nie jest to: Jesień. Wiatr liści szary papier wtrąca przechodniom między słowa. Deszcz na zatarte blizny kapie, ludzie znów grzebią dziś przy grobach. Tafle spękane i nadżarte, zdobią w igliwia zwiędły szafir, jakby stroili je na tańce lub do trumiennej fotografii. Nie widzę w płytach głębszych znaczeń, skupionej nie obnoszę miny. Każdy z niezaistniałych płaczy jest jak przyznanie się do winy. Niech was nie zmyli płomień świecy; nie łamcie w raju rąk nade mną! Nie lubię grobów, bo w mnie męczy udowodniona w nich śmiertelność. Teraz parę słów co do całej powyższej dyskusji. Bardzo nie podoba mi się styl komentarza: "Żle piszesz, popatrz jak ja piszę i bierz przykład" Wyrywanie wersów z kontekstu i kłucie nimi w oczy autorowi też nie przynosi chwały komentującemu, nawet gdyby miał rację co do pewnych w nich niedociągnięć. "Kilkuzwrotkowe limeryki" wynikają z niewiedzy komentującego, że dział limeryki/pisakownica nie ogranicza wklejanych utworów wyłącznie do limeryków, tylko jest to miejsce na utwory po prostu lekkie i żartobliwe. Nie bronię tu Antosiowych limeryków, bo z nimi mocno różniaście bywa, ale udowadnianie autorowi, przy tym tak otwartemu na uwagi, że w czambuł jest beznadziejny nie jest sensownym działaniem. Proponuję zatem zakończyć sprawę. Wiadomo, że każdy piszący ciągle się uczy, chce się doskonalić, uczyć się patrzeć na swoje utwory przez pryzmat odczucia czytelników. Problem w tym, żeby mu te odczucia przedstawić w sensowny i zarazem kulturalny sposób. To tyle w skrócie. Z pozdrowieniem Ja.
  2. Trwający aż do rana wieczór wybitnie był udany. Królowa z Książniczką sympatyczność swoją roztaczały promiennie, wspomagane On-Klaudiuszowym majestatem. Płeć przeciwna - przeciwna zupełnie nie była. Życie studenckie na Studenckiej urokliwe jest i niewinne, choć winność - to kaj, jak kaj, ale tam smakowała jak nigdzie. Bezecności zacne jak zawsze. Dzięki Wam było wspaniale, więc dzięki Wam! Ja.
  3. Dla mnie OK. z maleńką uwagą: oboje wrastają coraz bardziej w ziemię choć każde inaczej (jeżeli to zdjęcie i dusza - tak to rozumiem) Natomiast - ewentualnie - jeżeli to ona i dusza - to: obie wrastają coraz bardziej w ziemię choć każda inaczej Tak mi się widzi. Pozdrówko! Ja.
  4. Mnie się też po babsku ;)) bardzo podoba i po męsku oczywiście też! Pozdrawiam Ja.
  5. Każdy kowal, niebożę, jak może kuje kosy, siekiery i noże. Miewał kowal strych - metą? Jednak nie był kobietą; więc niebogą być raczej nie może. ;)
  6. Żabojeż - ten dziwny zwierz, kiedy zlezie ze swych wież, może już mieć przechlapane, gdy stanie przed żabobocianem. Żabobocian - straszna rasa, co wśród młak i rżysk wciąż hasa i na obiad, czy wieczerzę lubi zeżreć żabojeże. Lecz nie martwcie się kochani, bowiem ród żabobociani w ciągu latek dwóch do pięciu, bedzie już na wyginięciu. Bowiem tak się rzeczy mają, że się same pożerają. Więc już nic ich nie ocali, przez ten autokanibalizm.
  7. Jacek_P.

    limeryk magiczny

    Magik-prawnik spod Konina ma moc, która wszystko zgina Przez to, bardzo żwawo, wciąż nagina prawo. Nawet lewo - już zaczyna! ;**
  8. Ani głowy, ani skrzydełek obrywać się, myślę, nie będzie. Ciekawa prespektywa. Podoba mi się. Wiersz z nawiązaniem do wiersza, tylko czyjego? Oświeć niedouka! A może - ogólnie do ikarologii w poezji? Pozdrowieństwa Ja.
  9. Mnie się również podoba pomysł, choć trochę bym przystrzygł: wczoraj widziałam jak mróz czulił się do liści obejmował je pieścił i całował zachłannie a one w omdleniu kładą się dziś na nagiej ziemi obejmują pieszczotą rumienią się coraz bardziej jakby w zawstydzeniu i cichną a ona niewzruszona Pozdrawiam Ja.
  10. Jacek_P.

    narator

    A ja chyba jestem nie kumaty. Jakieś dziwne się robią klimaty. Miast satyry, rządzi tutaj satyr! A narator? - to taki, co na raty?
  11. Dobrze, że to Zochy serce też nie było i w rozterce. Przy kolejnej grzesznej gierce, i związanej z nią usterce, mogłoby się znaleźć w erce!
  12. Zgniłych jabłek zwykłe jeże jeść nie będą na wieczerzę. Wierz, lub nie wierz, jeśli chcesz, jabłka zeżre żabo-jeż, i w kolczasty kształt się skuli, Gratulacje śląc dla Julii, która chociaż raczej mała, tak go pięknie opisała. Gratulacje, to się wie, też przesyła Jacek P.
  13. Tak po mojemu, to forma powinna odpowiadać treści, powinna z nią współpracować na zasadzie podobieństwa, czasem - odwrotnie - na zasadzie kontrastu. Ale, jak słusznie zauważyli PT Przedmówcy sama treść bez formy nie jest wierszem, natomiast wiersz bez istotnej treści nie znajdzie oddźwięku. Czyli zgadzamy się co do równoważności obu. Ja.
  14. A ja bym bronił reprezentowania. Bo cały ten dwuwers jest innobajkowy. On oddziela peela - czyni go obserwatorem całego tego październikowania po to, żeby końcowa integracja była tym wyrazistrza. I w świetle tego - zupełnie mi pasuje. Pozdrowionka! Ja.
  15. De gustibus... A ja znowuż, jeżeli już, to lubię wulgaryzm finezyjnie przemycony, bez kawęnaławienia. Przykładem może być limeryk Szymborskiej o rybaku na Gwadelupie: Pewien rybak żył na Gwadelupie, co był zdania, że to bardzo głupie znać do wyspy tylko jeden rym i w szalupie popisywać się nim przy biskupie lub w grupie przy zupie. Albo np. mój ulubiony limeryk prof. Jacka Balucha o kowalu z miasta Löbau: Żył raz kowal w pobliżu Löbau, co się ognia ni młota nie lękał, ale cne te zalety gasły wobec kobiety. Młot wypadał mu z ręki i klękał. Pozdrawiam. Ja.
  16. Jacek_P.

    Poliglota

    Aż wieść się niesie: Koło Sosnowca coś pełznie polem w skos po manowcach. Martwią się kmiecie: Już po budżecie! Toż to know-how jest Pana Bankowca! :(
  17. Hm. Pewnie masz rację, że użyłby takiego sformułowania. Ale wszak pisanie wiersza niekoniecznie polega na dosłownym przedstawianiu rzeczywistości. W moim odczuciu w sformulowaniu "gubi się w szczgółach" zawarte jest dokładnie to, co Ty chcesz powiedzieć dosłownie. A cała finezja w tym właśnie niedopowiedzeniu. Jak w tym kawale tramwajowym: Panie, co się pan tak pchasz na chama! - Och! przepraszam! Nie wiedziałem na kogo się pcham! Pozdrawiam Ja.
  18. Na początku - powtórzenie "dosyć" Któreś bym wyrzucił. Jednak "panta rhei" - tak jest u Kopalińskiego - to chyba oryginał po grecku, więc cytując trzeba go się trzymać. Nie lubię "iż", jakieś jest takie napuszone. Wolę, "że". Co do szyku z biciem skrzydłami, to rozumiem, że chciałaś uniknąć rozpoczynania dwóch wersów od "nie", i chyba słusznie. Ale myślnik w moim odczuciu - niepotrzebny. Trochę mnie gryzło powtórzenie "po": "po ramieniu, po przyjacielsku". Ale może to było zamierzone? "o strumieni wysychaniu" Rozumiem, to jako cytat tytułu przypowieści. Ale jednak trochę razi ten archaiczny szyk. Może by go wobec tego kursywą? Albo jednak zwyczajnie? Ogólnie - plus oczywiście. Pozdrowieństwa! Ja. był strumień o strumieniu pisać łatwo płynie przemija nawet Heraklit mimo że dosyć stary skąpał się w prostocie i każdej z mokrych łydek krzyknął panta rhei więc piszę jako przemoczona Nike z załamanymi rękoma ze straconą głową nie wspominam o łzach bo to uderza o patos i banał bić skrzydłami powietrza nie chcę ani nadstawiać policzka przecież i tak zwyciężam brakiem wystarczy że poklepałeś mnie przyjacielsko po ramieniu dzielnie udaję dumę choć takich kobiet już nie ma są mity a ja jak wróbel pokornie czekam na spełnienie przypowieści o wysychaniu strumieni
  19. A mnie się podoba! Już bez przesady z tą Częstochową. Wcale nie jest tak źle. Wierszyk całkiem zgrabnie napisany, z humorem, trochę jak u Brzechwy. Może ostatnią zwrotkę można by trochę dopracować. Pozdrawiam. Ja.
  20. Mnie też się podoba pomysł, choć sama forma, moim zdaniem, wiele do życzenia pozostawia. Nawet nad takim prościutkim wierszykiem trzeba się zastanawiać, poprawiać, szlifować. Wulgaryzm, uważam, nie dodaje mu nic, raczej odwrotnie. Spróbowałem przeróbki "po Jacusiowemu": Obieram ziemniaki w upale przy piecu, już dał się we znaki palący ból pleców i palce mnie bolą, gdy dłubię i drobię, kartofle miętoląc kunsztownym sposobem. A w radiu ktoś drętwy się gubi w szczególe, gdy ja z nożem tępym wciąż pitwam te grule, aż w głowie się kręci; kolejny do gara obdarty już z łęcin. Najgorsza to z zaraz. Lecz teraz wam mówię otwarcie i szczerze, bo przez tę harówę mam nastrój do zwierzeń: Nie cierpię w obierkach tak długo się grzebać, lecz przecież, cholerka, coś w końcu jeść trzeba! Pozdrawiam Ja.
  21. Mnie się podoba z tym powtórzeniem siadania. Tylko nieco bym zmienił wersyfikację. I przecinki przy wpadaniu. Podkreśli to w moim odczuciu nostalgiczną melodię. Zachwiał się, ukradkiem potarł nos. Nad moimi brwiami zamieszkała linia prosta w całym majestacie zdziwienia, które miała reprezentować. Śmiał się, zacinał deszczem, ni stąd ni zowąd klął siarczyście, siadał nawet w mojej dzielnicy. Przez okno siadał, torami lśnił, jak rzędem zębów. Kiedy tak wpadał, wiatrem wypadał, mgłą ponaglał, popędzał, plątał. Wiązał się. Supeł; zupełnie jak ja. I może jeszcze średnik zamiast przecinka w ostatnim wersie? Pozdrawiam październikowo (jeszcze) Ja.
  22. Owszem. Rymy są ciekawe, piękne. Tylko trzeba umieć z nich korzystać. Pisać rymem na poważnie nie jest łatwo. Łatwiej jest pisać żartobliwe, lekkie wierszyki. Ale i tu nieraz trzeba się dobrze nagłowić żeby utrzymać rytm nie stosując słów "zapychaczy", żeby uniknąć rymów zbyt bnalnych, gramatycznych. Twój wierszyk jest żartobliwy, stylizowany na dziecinny (słoneczko, buzia) - typu wpisu do pamiętnika, albo liścika miłosnego. Sympatyczny, choć można by wiele dopracować. Pozwoliłem sobie trochę się pobawić: Gdy słoneczko w końcu zaszło kiedy objął nas Pan Mrok jest coś przy czym gwiazdy gasną: to rozkosznych marzeń krąg. Więc, gdy wtulę się w podusię, będę widział Twoją buzię, będę czekał z utęsknieniem, by Cię spotkać znów na Tlenie. Potem szybko zerknę w mapę i do Ciebie wnet przyczłapię! Pozdrawiam. Ja.
  23. Czując dreszcze za kołnierzem, ważek szczep wciąz drży przed jeżem. Lecz, gdy w rzecz się żaba wchrzani, rżyskiem brzęczy wrzask bociani. Przeto wszyscy kończą sprzeczkę i pryskają w skos przez rzeczkę.
  24. To dla jeża problem ważki, na wieczerzę wciąż żreć ważki. Lecz jeżeliś jeżem, tym żarłocznym zwierzem, żryj je zamiast kaszki.
  25. Jacek_P.

    limeryk nie-dla-dzieci :-)

    Narwany poeta w Wierchowie Był szybki i w czynie i w mowie. Swą muzę zmysłowo wciąż chwytał za słowo. I za to dostawał po głowie.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...