Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Marek Hipnotyzer

Użytkownicy
  • Postów

    780
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Marek Hipnotyzer

  1. czasem dla siebie gdzieś poza przerwą na reklamę myślą poza tę wiecznieciasną przestrzeń w czaszce ta czaso-przestrzeń twoją gwiazdą niech się stanie w tę czaso-prze-strzeń wlej całą swoją magię i weź mnie jako siebie weź mnie życie całe weź mnie nieskończenie weź mnie wiecznietrwale
  2. no, dzięki za uwagi i opinie :)
  3. sweet :) Nie zarymuję, bo zmęczyłem się wreszcie. wychodzi mi tylko, jak nie ma Cię w mieście. pozdr.
  4. Później Otwocka Balbina chcąc chronić cnotę jej syna kupiła akwarium 'miast do seminarium wysłać - gdy grzeszyć zaczynał
  5. Pewna Balbina z Otwocka miała syna, który w klockach nie gustował wcale lecz oglądał stale SAT EINS już po dobranockach
  6. I On ją na pewno zdradza, droga pani ostatnio se przyjął nową pracownice od razu z nią hultaj był na dyskotyce Dziś nawet nie założył rajtuz do spodni a na zewnątrz jest chyba minus pięć stopni bez rajtuz łatwiej, to hultaj, moja droga zero moralności, nie boi się Boga a mówią, że jak chłop kilku dał radę przed ślubem, to nie ma na zdradę ochoty - głupoty!- zawsze mają ochote na wódeczkę, dupeczkę, no i robotę bo z tego pieniądze, a z tego przyjemność a do żony i dziecka nie istnieje namiętność w ich głowach, tam tylko świństwo się tai I On ją na pewno zdradza, droga pani choć jego zdrady są ostrożne ukartowane! - Skąd pani to wszystko wie? Słyszałam przez ścianę...
  7. Dzięki. Prócz literówek raczej nic nie zmienię. Kolor Proroka mówisz? Pewnie masz racje, ale przecież nie zastrzegł praw autorskich. Ja słyszałem, że w okolicach pustynnych to jest kolor strachu i agresji - bo kojarzy się z dżunglą - pewnie dlatego Hamas go używa. pozdr.
  8. Znowu siedzę w małym pokoju. Jestem stary i już tu nie mieszkam, ale chciałbym to miejsce zapamiętać. Spędziłem tu trochę czasu; kawał dzieciństwa; a dzieciństwo to najpiękniejszy okres życia, prawda? Pokój jest mały, pomalowany na biało, z przeciętnymi do bólu meblami i wielkimi oknami wychodzącymi na duży sklep z artykułami biurowymi. Leżę na kanapie i gapię się w ścianę. Nie jest pusta, wiszą na niej, powieszone w równym rządku ikony tego domu. Nad nimi wisi w doniczce wybujały „kwiatek”, lecz to naprawdę jakiś zielony chwast, a nie kwiatek. Kto powiesił go nad ikonami? W centrum ołtarza wisi największy portret. Portret przedstawia moich rodziców, od pasa w górę, stojących „na ślubnym kobiercu”. Portret jest rozmazany, nierealny, realne są tylko twarze, których pokrewieństwa nie jestem się w stanie wyprzeć. Reszta tułowia to coś, co ktoś po prostu domalował do głów. Matka mówi, że nie pamięta, żeby miała taką sukienkę i ten, jakmutam, welon. Dała po prostu kiedyś jakiemuś „malarzowi” zdjęcia, swoje i ojca, a on zrobił z tego portret ślubny. Ciekawa ikona przeszłości powstała. Po latach chyba pamiętamy same „głowy” zdarzeń minionych, czyli to, co uśmiechnięte i nigdy nie zdradza, jak się wtedy czuliśmy. Przypominam sobie jakąś taką „głowę”. Jedziemy, ja i mój brat, w pociągu relacji Warszawa – Toruń, to chyba był przystanek po drodze do nudnego jak flaki z olejem Ciechocinka. Bawimy się dobrze w przedziale drugiej klasy, popijamy kolę, opowiadamy sobie „kawały”. Nasi rodzice jednak jadą pierwszą klasą – to kilka wagonów do przodu, jestem więc skazany na „opiekę” brata. Ale czemu, do cholery, nas tu posadzili? Po prawej stronie od „portretu” rodziców wisi namalowany w czerwono-pomarańczowych barwach Jezus Chrystus. Wygląda na to, że w przypadku tego obrazka nie było nawet głowy, bo nie było przecież żadnego zdjęcia. Zaszedł tu widocznie proces daleko posuniętej idealizacji. Artysta nie miał żadnego odniesienia prócz kiepskiej pod względem opisowym biblii, ale czy na pewno ją czytał? Pewnie „skopiował” coś co już było kopią kopii, kopii, kopii i tak dalej. Teraz jest to ikona, czyli przedmiot do wierzenia. To też część dzieciństwa, zupełnie poza kontrolą weryfikacji. Po lewej stronie wisi Matka Boska Częstochowska z tymże Jezusem, który jest jeszcze mały i wygląda jak mały muzułmanin, ona zresztą też wygląda jak muzułmanka. Samotna muzułmanka z dzieckiem – przez chwilę nawet zastanawiałem się „Gdzie jest ojciec?”, ale od razu przypomniałem sobie popularny dogmat. Muzułmaninem był Salem, który miał 14 lat, gdy zginął. Był małym Palestyńczykiem, który mieszkał w Strefie Gazy, czyli na samej granicy z Izraelem. Po jego placu zabaw jeździły buldożery, przygotowujące teren pod Izraelskie osiedla. Salem, wraz z kolegami, rzucał w te buldożery kamieniami, że niby prowadzą swoją „małą” wojnę. Padły strzały ze strony żołnierzy „ochraniających” koparki. Salem zmarł tego dnia, trafiony w miednice. Wokół niego uwijał się łańcuszek lekarzy, a on bladł i mówił jak go boli. Przypomniałem sobie jak kiedyś skaleczyłem się w dłoń, krojąc bułkę. Zobaczyłem odrobinę krwi i kość. Zemdlałem, a potem cały dzień wymiotowałem do plastikowej miski. Salem był blady, jakby widział już śmierć w pomarańczowo-czerwonych barwach. To są barwy paniki, gdy przestajesz czuć ciało, gdy wszelkie „żarty” o samobójstwie zastępuje marzenie o spokojnej starości i śmierci bez bólu, o ile taka jest możliwa. Salem walczy jeszcze kilka godzin i umiera. Szybko zamienia się w męczennika, przykrytego zielonym całunek Hamasu, staje się przez moment herosem dla braci wołających, że „Allach jest wielki” i że święte dziewice się nim zaopiekują w Raju. Salem staje się jednorazowym newsem dla Al-Dżaziry, w której napisy pod transmisją lecą z lewej strony. Arabowie bowiem piszą od-prawej-do- lewej strony. Chrześcijanie piszą odwrotnie, od-lewej-do-prawej - jest to kierunek natarcia krucjat w średniowieczu. Muzułmanie zaś piszą w kierunku, w którym lecą samoloty, szczególnie interesują terrorystów z Arabii Saudyjskiej. Tak też banda idiotów reprezentuje Koran i Biblię, czyli nasze kultury. Czemu jedziemy tym cholernym pociągiem tak daleko od rodziców? - zastanawiam się i……..przypominam sobie. Matka i ojciec są na mnie obrażeni, bo jakiś czas temu narobiłem im wstydu na całe osiedle. A mój brat mi towarzyszy, bo był starszy i mnie nie dopilnował. W tym czasie miałem przyjąć pierwszą komunię, a przed pierwszą komunią musiałem pójść do pierwszej spowiedzi… Jak zły duch wlazły wtedy we mnie wszystkie paskudne, antyklerykalne poglądy, które mój ojciec z taką wielką swobodą wygłaszał w domu. Poszedłem więc do spowiedzi i gdy ksiądz zachęcał mnie do wyznania grzechów ( bo oczywiście nie nauczyłem się „formułki”) , odparłem: - Ksiądz pierwszy!!!
  9. Był Sławeczek z Nowej Chatki Co mówił: "ruszajcie się dziadki... Na co służba zdrowia? Kto dziś chce chorować? Trzeba obniżyć podatki"
  10. Bardzo dobre. Smutne i prawdziwe, czyli tak jak lubię. mniam.
  11. Nic nie zmienię, choć przy następnej okazji dłużej się zastanowię nad słowami. Nie jest to jednak wiersz satyryczny - jak można się domyslić, wypłynął z najczarniejszych uczuć ;)
  12. jestem człowiekiem nie będę przepraszał za to kim jestem nie będę przepraszał za to czego chcę jestem człowiekiem w końcu odnajdę takiego pana b. który odpowie na każde pytanie jestem człowiekiem nie jest mi przykro że codziennie topię anioły w bagnie mych pragnień jestem człowiekiem zapitym zaćpanym wydupionym gwałcicielem zabójcą i upiorem dziwkarzem brutalem lachociągiem bezmyślnym synalkiem i do tego warszawiakiem jestem
  13. Bardzo sugestywny i przejmujący obraz miesiączki. Momentami miałem uczucie, jakby narratorka się pocięła, ale potem poczułem się przez moment jak kobieta. Świetne! ;)
  14. początek: gdzieś w połowie pełny szukam ust, co wydadzą wyrok i jadę po drodze zdradliwej do Ciebie wypowiadasz zbyt głośno moje imię środek: milczę, zaprzeczam interioryzuję strach Twój, mój, jego - wszystko jedno płonę i widzę przyszłość dziwną, może prawdziwą lecz już czuję, że wylewam się w sobie zatrzymuję się na progu kazdego pragnienia jest teraz koniec: czuję lepsze i gorze węże i drabiny póki język za zębami świat nie będzie już inny Wiersz przeniesiony do działu Poezja - Forum dla początkujących poetów. MODERATOR
  15. nie pytaj mnie czemu odchodzę tak wcześnie zrozum, jesteś zamknięty w kuli odpowiedzi szybszej niż pytanie nie jesteś tam sam, jest tam wielu innych ludzi zapytaj, gdy spojrzenia ich będą jak noże wbiją się, bo zawsze lepiej wiedzą a ja będę spokojnie patrzał na nie bo zawsze wiedziałem, że w ogóle nie istnieją szczęśliwe zakończenia musisz odejść na pustynie rozpłynąć się jak w winie w poczuciu że czułeś, kochałeś i śmiałeś robić to na oczach innych
  16. Zatrząsł się powiat pułtuski Gdy pewien producent ruski Spytał Anatola Czy na plan pornola Mógłby dostarczać mu kluski
  17. Łowi Anatol z Pułtuska Czeka, a spławik się pluska a na to mu żona: "Anatol, bo skonam! Zakochał żeś się w tych łuskach?"
  18. Tatuaż na sercu to nie przesada Już wam prawdę metafory pokażę To co trwałe - naprawdę odpowiada Uczuciu, co go psychiatra nie zmaże Stoi w pamięci zaleta i wada Dwuwierszem tym mężczyzn myśli wyrażę: Mimo tak wielkie płci naszej chojractwo Gdyśmy zakochani, wabim się "biedactwo"
  19. delikatnie od głowy przez nogi ściągnij ze mnie skórę nagiego i krwawego zobaczysz mnie wreszcie ten porządek bladej skóry spokój stawów i mądrość obserwowanego są nie do zniesienia są poczekalnią śmierci choćby nie wiem jak były podziwiane a ja nie jestem artystą życia tylko czasem czuję że kryję się w cieniu a ta skóra zebrała pod sobą już tyle odrażającego brudu kazdy jest chory nosi w sobie świnie psa małpę wodę ogień przede wszystkim jednak brudną duszę bo to coś tak skore do uzależnień ten kamień wewnątrz co sprawia że naszego ciała portret to klisza prześwietleniowa to nie daje nic tylko śmierć a na pewno NIE zbliża do Boga
  20. W IPN-ie byłem dosłownie przed godziną i przeszukiwałem listę z żednącą miną bo w necie wcześniej widziałem zupełnie inną taką z Herodotem, Judaszem, Dalajlamą i przede wszystkim ze mną, tatą oraz mamą przez ten krótki moment znów byliśmy rodziną dzięki Ci, Bronku, za tę krótką chwilę w Niebie za nią chyba bukiet kwiatów wyślę do Ciebie nie chcesz dorwać Ubeków, lecz cele masz inne chcesz tylko odbudować uczucia rodzinne
  21. ech! fajnie, że temat erotyczny i w ogóle o kobiecie ale trochę to wszystko koślawe jakby miłości tam raczej nie ma, bardziej sublimacja jakieś górki, wrota ( męskości ?) generalnie uważam, że nie warto pisać, tylko do dzieła ! :)
  22. herbata wzięła i wystygnęła niezapażona nikt dzisiaj chyba nie rzuci mi się w ramiona jak tytka w herbate nie wpuści esencji swej mogę tylko jęczeć i wołać ojej ojej na szczęście mam mócg młodość i członki a po łące skaczą bardzo chętnie jelonki a ten wers dopełnia tę kompozycje potem go się wyprę i przejdę na opozycje
  23. jakoś źle widmowe gry prowadzi cień głupi cień ze mną spoglądam na siebie przekutego w cień normalnie Quasimodo zgarbiony cień nietylko prawe ramie opadło na lewym siedzi diabeł do ucha szepcze z prawego kochanie właśnie spadłaś ty póki nie przyjmie się przeszczep twojego uśmiechu jakoś źle
  24. Pamiętam dobrze dzień, w którym pierwszy raz spotkałem Fryderyka. Od tego czasu tkwi jak rozrastający się nowotwór w mojej głowie - nie Fryderyk, lecz ten dzień. Pamiętam jakby każdy dziwny szczegół, mniej więcej tak, jak pamięta się sen zaraz po przebudzeniu... każdy niedorzeczny szczegół, a tych szczegółów jest coraz więcej i więcej, mnożą się jak fabuły w mózgu chorego psychicznie pisarza - wezmę więc niewielką dawkę litu ( dwie malutkie - jak tabletki antykoncepcyjne - pigułki ) i zaczynam opowiadać... Szczegół pierwszy: godz. 6.05 Siedzę zaraz po śniadaniu na kanapie. Na przeciw mnie siedzi moja mama i stara się obudzić do końca. Popijam mocną kawę i patrzę na zegarek tarczowy...to ważne, że jest tarczowy, bowiem zaraz fakt ten wywoła sporą kontrowersję. Słuchaj, ten zegar idzie nie w tę stronę, co powinien, mówię do matki. Ona wzrusza ramionami, a ja nie wiem, o co chodzi - nagle orientuje się, że chyba jednak, gdy długa wskazówka jest na jedynce, a krótka wskazuje prawie dokładnie szóstkę, to wszystko jest w porządku? - ale matka wzrusza nadal ramionami - cholera, myślę, ale nie przyznaje się, że się pomyliłem... Szczegół drugi: godz. 6.35 Jadę autobusem na uczelnie. Obok mnie siedzi Marcin i nic nie mówi. Wyszedłem bardzo późno z domu, ze względu na kontrowesje czasowe. Ledwo co dobiegłem do autobusu,ale na szczęście kierowca zlitował się nade mną. Zaraz potem spotkałem Marcina i on zapytał mnie, co powiedziałem kierowcy zaraz po wejściu. Ja mu na to, że "Dziękuje" - a kierowca odpowiedział "Rozglądałem się po autobusie i brakowało mi pana". Na pewno, odparł Marcin. Kierowca wpuścił mnie drzwami najbliższymi jego stanowiska...potem, gdy zatrzymywał się na kolejnych przystankach, zwykle wpuszczał ludzi tylnymi, lub tymi drzwiami, ktorymi wcześniej i mnie wpuścił...drzwi srodkowe były ciągle zamknięte, zatrzaśnięte, musiały się popsuć...właściwie to sam próbowałem nimi na początku wejść, a potem się zorientowałem, że muszę przednimi. Przez cała drogę razem z Marcinem obserwowaliśmy parę głupich nastolatków, którzy natrząsali się z ludzi próbujacych wejść na kolejnych przystankach środkowymi drzwiami. Pamiętam, że na którymś z przystanków, półprzytomny i poirytywony, wstałem i zapytalem na cały głos "Czy CI LUDZIE się nigdy nie nauczą???!!!!" Wszyscy spojrzeli na mnie jak na idiotę... Szczegół trzeci: godz. 8.30 Siedzę w kiblu. W sąsiedniej kabinie ktoś sra, a zaraz potem wychodzi, nie spuszczając wody. ( to skąd wiem, że srał? - zaraz...) Kończę, lecz chcę jeszcze chwilę podumać. Nagle jednak, przerażony napisem na białych drzwiach kabiny, wybiegam z ubikacji, nie dopełniając moich wszystkich powinności chigienicznych. Potem stoję na korytarzu i zastanawiam się jak idiota, po co wybiegłem. Uspokajam się i nagle... w kiblu eksploduje petarda, spora...może to nie była petarda? W kazdym razie wszystkie ściany kibla zamalowane są na gustowny, jasnobrązowy pigment naturalny... Doskonale pamiętam ten kolor i napis, który przeczytałem kilka minut wczesniej na wewnętrznej stronie drzwi kabiny...był to wulgarny żart napisany przez kogoś...a zresztą...brzmiał on: SRAJ I SPIERDALAJ Byłem pod duzym wrażeniem tego wydarzenia i rozważałem w jaki sprytny sposób mój język się zwulgaryzował - gdy nagle - spotkałem pierwszy raz Fryderyka... Szczegół czwarty: godz. 8.49 Spotkałem Fryderyka. Nie pamiętam, jak wyglądał, co wtedy robiłem, ani gdzie dokładnie stałem, wiem tylko, że była 8.49 na moim zegarku tarczowym...po co to opisywać? Najważniejsze, że go spotkałem.
  25. Między wierszami jest tylko zieleń dzięki Tobie słowa nie są napięte choć przeciąć nimi jestem gotów wszystko Holocaust kukurydzy w kinie mózgu wakacje na głupim filmie armia bezmózgich żołnierzyków igrzysko Raz Jim Morrison cicho jęczał zanim się zachlał i ostro zaćpał A my jesteśmy dziećmi idiotów wszystko Człowiek boże igrzysko? nie obchodzi mnie wszystko potrząśnij dziecię dywanem tym zasranym światem świat jest Twoją pieluchą ktoś mi szepcze na ucho byle tak dalej, byle-byle tak dalej!
×
×
  • Dodaj nową pozycję...