Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Marek Hipnotyzer

Użytkownicy
  • Postów

    780
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Marek Hipnotyzer

  1. W naszych mieszkaniach pochłaniamy ciała żarłocznymi oczyma głodnym wzrokiem Kim jest ta chydra wielogłowa Co każe nam jeść i popijać alkoholem W środku dnia we śnie mówisz do mnie oddaj mi siebie stań się przedmiotem Wypełniasz dzień każdy wypełniasz sny ...Wtorek, Środa, Czwartek Ty. A ja nie chcę być papugą lub Chrystusem narodów lecz zdusić chydrę co wpierdala nas co dnia Wtorek Ja. Środa Ja. Czwartek Ja.
  2. Dzięki wszystkim. Dzięki asher, ale "aowszem" jest napisane tak celowo...dziwne to słowo, ale w locie się zlewa...
  3. ile będę znaczył bez związku? bezsenny, bez związku ze snem bez ciebie tak bezpłciowy bez szefa, jak dziecko we mgle bez kolegów, bez normy jakości bez wypłaty, bez solidarności przyjaciół, bezdzietny w dodatku bez zapłaconego podatku nawet bezsens bez sensu nie będzie bez związku z jakimkolwiek sensem śmiech mój pusty usłyszych wszędzie i "bez związku" rzucanie mięsem jak menel spod budki z piwem wciąż "zdradzony przez Wałęsę" wypchany menelskim rymem z menelsko skrojonym bezsensem
  4. Nie, wcale mi się nie wydaje. Tylko tego ranka wstałem tak pomieszany, że tak jakoś rzutem na taśmę rzuciłem się z balkonu mojego apartamentu na dwudziesty piątym piętrze. Lot był przyjemny, aowszem. Rzeczywiście czasoprzestrzeń uległa małej deformacji, małej, bo pomimo wydłużenia się tych dziewięciu sekund do kilkunastu godzin, był to krótki lot, także subiektywnie. Leciałem jak karp w galarecie – już martwy, a jednak z drugiej strony ciągle nie skonsumowany. Czekający na swoje trawienie, jak na los przyjęty, lecz niespełniony. Bez nadziei już, a jednak. A jednak: ciągle widzę twoje blond włosy, tak często myte, że aż zimne z tej czystości. Ciągle pragnę twoich żywych sutków, ciągle oziębłych, a jakże podnieconych, i widzę twoją nocną koszulkę, o tak, jakże chciałbym w nią wpaść bardziej i bardziej niż w tę zbliżającą się ziemię pełną petów. Boże, boże, coraz mniej rozumiem, coraz bardziej puste i puste wydawało się twoje imię, jak zawołanie o kurcze, o cholera, o boże. W reklamie lodów cię widziałem ostatnio, w lodów reklamie. I w głosie tego mnicha, co mnie uczył zen medytacji, buddyzm solarny jak shuty mówił, buddyzm analny. Bo nauka medytacji od szóstej do ósmej mieszałamisię z pornosami namiętnie oglądanymi od dziewiątej do dwudziestej trzeciej, z jogurtem jedzonym przed snem, z durnymi reklamami, jak bardzo żałuje. Ale czego? Życie było bez sensu, bo gdyby sens miało. Oj, tobym nie skoczył, nieskoczyłbym ojoj. Na wymioty zbieralomisię ilekroć widziałem krwawiące rany za młodu, ilekroć też w akademii kroiliśmy przedramiona denatów, tak było do drugiego roku. Teraz nie czuję nawet mdłość, mimo że zaraz rozwali mi się mózg, bo jakżeby inaczej, tak właśnie skaczę, głową w dół. Radykalizm do końca, chcę po prostu zjeść mój mózg, niech zleje się z zębami, niech to będzie koniec nie ma nic potem nie ma nie ma anioły diabły krzyże półksiężyce bóg szatan bariery zasady nie nie nie nie nie nie. Nie.
  5. Poeto Smutnego Oblicza! Wciąż z igieł, którymi Świat Cię kłuje, robisz widły swojej wrażliwości! Marzysz o innym świecie, kochasz najgorszych z ludzi! Lwem jesteś na pustyni, szaleńcem wśród normalnych! Sam nie wiesz co zrobiono z twoim Niebem i Twoim Piekłem! Wymyślono je na nowo A Ty straciłeś wiarę w Siebie! dziś masz już tylko małe litery i brak interpunkcji wzruszenia intelektualne i marne (za chwilę martwe) kalambury poeto smutny poeto znam to jeśli użyję metafory i powiem że słowa zawinięte w metafory jak w kołdrę układają się do snu po czym nie ma z nimi kontaktu to okaże się że ktoś już tak powiedział… etc. etc.
  6. taki duży, taki mały lubi lody jeść lody koral! po owocach je poznacie! wczoraj egzorcysta wypędził ze mnie ducha dzisiaj mam uśmiech od ucha do ucha taki duży, taki mały! idę zrobić sobie kawy 3 w 1 albo 2 w 1 ( bez cukru!) potem poczytam Beigbedera Stasiuk mówił że gdy oglądał na żywo w TV tragedię WTC to powtarzał w myślach "Jeszcze, kurwa, jeszcze!" jakby to był film akcji poparzone języki nie czują smaku a programy telewizyjne robią z 17 - latek sexbomby po owocach je poznacie z czego to cytat? z reklamy lodów owocowych! wsadźmy nasze języki w te lody z czekoladową końcówką chciałabym żebyś mnie nauczył przyjemności Kinder błeno! nie tylko dla dzieci!
  7. choć to, co napisałaś - nie seksowne, lecz urocze boję się, że niektórym zareagować może krocze nie każdy "cats" czytał lub "hustlera" za młodu ale wie, że "kotki" to te, co trudne są od przodu komentując tym wywodem męsko szowinistycznym chcę powiedzieć wszak, że utwór twój fantastycznym widzę, znajduję i opinię podtrzymuję o Tobie dobrą, profetyczną - jak czas pokaże subtelna twa poezja - bardziej niż komentarze
  8. Krzyczał staruszek z Wezuwiusza, iż nic go ten widok nie wzrusza. chociaż od tej lawy wysychają stawy na ramię nie skacze mu dusza
  9. zamiast mówić mi coś czego nie chcę słyszeć zamiast mówić mi coś czego nie chcę wiedzieć powiedz mi coś czego nie wiem powiedz że jesteś zwierzęciem takim do ustrzelenia a na pewno Cię ustrzelę jak ustrzeliłbym jelenia rozedrę Ci serce zardzewiałym gwoździem a chwilę potem pogłaszczę Cię po głowie bo ja jestem po drugiej stronie czekam spadam pytam napastliwie mała wiara zjada mnie łapczywie chcę wiedzieć!
  10. Nawet zapach kawy wywoływał we mnie mdłości. Mm... MMmmddłł... mmmeeee.....Leżałem w łóżku a wokół widziałem mój rozmyty, ciemny pokój. Zamknąłem oczy i starałem się o czymkolwiek pomyśleć, choćby o Baczyńskim ginącym w powstaniu, choćby o wierszu "Do generałów", o nosie Tuwima... nic. Mdłości zamiast wniosków - myślenie bolało...Myślałem tylko o ciemności...Słońce było bogiem ( Bogiem?) - dawcą życia, naszą genezą, no i jest dalej - nawet Zaratustra coś o tym bąkał... Dzieci w USA rozpoznają lepiej c l o w n a z McDonaldsa niż Chrystusa...Big, Super Size Me...Jakieś stuki, stukotanie...I co z tym słońcem? No! Sprawia że wszystko rośnie, a noc? Noc to śmierć, nie wiesz czy żyjesz, śnisz, myślisz, kogoś pieścisz, ale czy to jest życie? Ciemność = Śmierć... Włączam więc telewizor...Reportaż pt. "Ze Śmiechem nie ma Żartów!" - cipka z telewizji szczeka szybko jak katarynka-psinka: "...Powiedzenie -zaśmiać się na śmierć (?) - jest niewątpliwie, bywa niewątpliwie przerysowującą rzeczywistość paran... metaf...Nie bywa prawdziwe, lub...bywa nieprawdziwe...hehehehehe...." ( o kurwa ) W tym momencie zmienia ją bardziej profesjonalna koleżanka: "...Pewien mężczyzna o homeryckim wręcz śmiechu...na pewnym poznańskim przyjęciu usłyszał dowcip...dowcip ten wywołał w nim lawinę drobnych i potężnych drgań strun głosowych oraz przyśpieszony bieg krwi w odcinku żuchwowo-dziąsłowym - zwany potocznie śmiechem...Śmiech ten trwał dokładnie 6 minut 48 sekund, po czym mężczyznę z arytmią serca przewieziono do pobliskiej kliniki kardiologicznej...Jak państwo widzą, ze śmiechem nie ma żartów... Justyna Podhalkę - --- --- --- ( mija regulaminowe 5 sekund ) --- FUCKTY--" Tak, tak, zbierało mi się na mdłości, a przede mną był jeszcze obiad u Kasi i jej brata - mam nawet gdzieś zapisany ich adres, ale na razie nie będę się przemęczał pisaniem dalszego ciągu tej opowieści, zdradzę wam tylko pokrótce, jaka będzie jej fabuła... Teraz pytanie - lepiej to zrobić w punktach, czy streścić, np. "Były student prawa, zabija sąsiadkę siekierą. Ale to dopiero początek jego perypetii..." - streszczenie "Zbrodni i kary"? Streszczę to najlepiej byle jak. Byle jak: 1. Idę na obiad mocno spóźniony. Kasia i jej brat ( nie pamiętam jak mu było ) mieszkają najwyraźniej w mrocznym domu na odludziu, czyli przedmieściu. Swoją drogą, przedmieścia pełne są blokowisk, gdzie nawet zamach terrorystyczny byłby atrakcją, bo wszyscy tam żyją jak owady w bursztynach... 2. Do domu wprowadza mnie Kasia. Patrząc na kilka par butów na wycieraczce - mówi: "Chyba jest komplet. Musimy zachowywać się cicho, żeby nie obudzić mamy" 3. Siedzimy przy zastawionym na kilka osób stole. Ja, Kasia, brat Kasi nieopodal, jak krakowski poeta lub inny pseudo-ałtsajdersi świr. O czymśtam rozmawiamy, nieważne... 4. Aż tu nagle! 5. Aż tu nagle gaśnie światło i jest ciemno jak w dupie u jakiejkolwiek rasy człowieka, bo u każdego jest tak samo ciemno, a to głupie powiedzenie, jest ukrytą aluzją rasistowską... 6. Jest ciemno i zastanawiam się, czy w związku z tym - jeszcze żyje. Chciałbym żyć, bo przez Kasię jest mi ciepło na sercu i czuję się potrzebny, Wcześniej czułem się jak "urządzenie, które robi " 7. Gdy światło się zapala ponownie, przy stole siedzą już rodzice Kasi. Jej matka od 6 dni nie żyje - zmarła na raka i jej rozkładający się trup siedzi przy stole... Robi mi wykład o tym, żeby do 3 dni nie zakopywać nieboszczyków, bo zwykle 75% się budzi... I przez kolejne godziny umierają w męczarniach ponownie, z braku powietrza i wody...Jej nikt nie zakopał... 8. Nie mam pomysłu na dalszy ciąg. Dobranoc
  11. Po którymś z kolei końcu świata jak zwykle znalazlem się w środku życia miałem może 15 lat może 20 jak rozłupane piorunem drzewo na wzgórzu starałem się świat swój uczynić symetrycznym mówiłeś o wściekłych psach szalejących w mrokach mojej piwnicy słowa slowa słowa words, words, words na początku prawie utonąlem w bagnie i musiałem się chwycić ostrych skamieniałych słów skaleczyłem ręce lecz było warto w pierwszej chwili ocalenia spojrzenia były wodą na pustyni a każda wymieniona z człowiekiem myśl nawet pusta i głupia była jak pierwszy łyk piwa od tego czasu minął jakiś czas
  12. dzisiaj zacząłem pisać dziennik w swojej głowie by nie miał nic wspólnego z teraźniejszością ze światem by czas mógł go pognieść jak kartkę jak pogniótł twarz ukochanej dziewczyny chłopaka któremu rozwaliłem głowę brunetki w różowym kostiumie sprawi że będzie między mną a wami dźwiękoszczelna szyba przez którą będę starał się przebić z moją złością może tak będzie lepiej może tę nienawiść wyładuje przyjemniej kiedyś na swoich dzieciach znam te wszystkie złe rzeczy które chcesz mi zrobić gdy zagryzasz wargi łapiąc do nich wstręt wiem że świat tak własnie się kończy nie przez wybuch lecz przez jęk umieram spadam gasnę powoli nie chwycę w powietrzu za nogi anioła
  13. Pewna panienka w Bajerce lubi jeść serca w panierce głównie starszych panów a nie don juanów młodych - więc kocha się w Belce
  14. a jaki to jest temat?
  15. lubię ciemne tunele podmostne przestrzenie miejsca które istnieją po to by odwrócić od nich wzrok lubię milczenie otwartych pól przy autostradzie i przez bezchmurne niebo wywołane cierpienie lubię miejca które czekały na stworzenie trochę dłużej niż marne siedem dni lubię iść długą drogą bez skrótów by zobaczyć wszystko co ukryto przede mną w dekoracjach życia w dekoracjach uśmiechów i łez w dekoracjach żebrzących stale o pieniądze i chleb chcę zobaczyć miejsca gdzie nie dotarła dusza gdzie nieshańbiona myśleniem trwa natura
  16. Pewien ksiądz ze wsi Bajerka raz zapragnął zagrać w "berka z gołymi tyłkami" wraz z ministrantami lecz nie znalazł tam frajerka
  17. umrę więc lepiej trumnę mi dajcie drewnianą zbitą pożądnie błyszczącą - tak wypolerowaną by przejrzeć się w niej mógł sam Pan Bóg lub raczej sam Pan Stolarz jak zwać Go inaczej możesz - jeśliś dumny bo on jest Tym co ostatni do trumny wbija gwóźdź i dłonie twe przebija codziennymi gwożdziami wątpienia i męczy dręczy zmienia wyrzutami sumienia gdy kres mego istnienia zbliżać się zacznie z wolna wtem wskoczę do strumienia gdzie strumyk płynie z wolna stokrotka rosła polna a nad nią szumiał gaj zielony gaj w tym gaju tak ponuro że aż przeraża mnie chwyciłam więc za pióro bo mnie samotnej źle chwyciłam więc za pióro bo mnie samotnej źle spotkałam Wergiliusza co wrócił właśnie z Chin on wzrusza się i zmusza bym w Piekło poszła z Nim on wzrusza się i zmusza (mnie) bym w-piekło-poszła-z Nim właśnie z Nim! na bramie zaś piekielnej ktoś machnął Grafitti "przeze mnie droga wiedzie gdzie nie ma nadziei,,, przeze-mnie-droga-wiedzie gdzie-nie-ma-na-dzie-i
  18. opowiem wam o najnieszczęśliwszym dniu mojego życia poszedłem odwiedzić świątynię z jakiejś głupiej tęsknoty za ludźmi wpatrzony w kapłana przez dłuższy czas zacząłem zauważać szwy na jego słowach na jego gestach i beznamiętnej twarzy gdy wróciłem do domu poczułem pustynny piasek między palcami stóp i na piętach od tej chwili moje życie nie jest spokojne opuściłem matkę by opowiadać przypadkowym ludziom o kwiatach bez ubrań strojnych o ptakach nigdy nie głodnych o jutrze nieistniejącym mogłem zachować to dla siebie mogłem nie iść do świątyni mogłem nigdy jej nie opuszczać mogłem napisać wiersz
  19. jak są be, to nie czytaj ;P na prozę trzeba mieć czas i nastrój pozdr.
  20. Był szaroniebieski poranek. Matowy blask dogasającego słońca momentami przeciekał przez chmury, niezacerowane jednak smutkiem świata do końca. Albert stał na dachu bloku, myśląc o wszystkich złych chwilach, które w nim przeżył; myślał o swojej żonie - wielko biuścistej Lidce, która dzień wcześniej zdradziła go z listonoszem, który przyniósł Albertowi list. Zalakowana szczelnie koperta czekała na Alberta na jego stoliku nocnym, gdy Lidka z listonoszem uprawiali swoje przerywane rozkosze, gdyż ona nie uznawała takich świństw jak prezerwatywy. Ciekawe, gdzie on się podziewa? - pytała na głos zidiociala Lidka, która zwykle, będąc samą w domu, plotła takie bzdury, że kwiatkom więdły liście. Co to za list? - dodała za chwilę, powtarzając to pytanie po raz dziesiąty od wyjścia listonosza. Po raz dziesiąty, nim łóżko zdążyło ochłonąć i wyschnąć po ich wielokrotnych razach...- pewnie on kogoś ma...- powiedziała i jakby mimowolnie rozerwała kopertę... "Kochany Albercie! Te dwa dni w remizie były dla mnie naprawdę fascynujące. Wspólne, nagie zjeżdzanie po strażackiej rurze - rozkoszne...Wspólne prysznice i pranie bielizny, wspólne wypady na pożary...ale tak naprawdę tylko ty, twój sprężysty tyłek...i Twój twardy, mięsisty...(...)" Tu Lidka zemdlała - rozpoznając charakter pisma Radka, kolegi Alberta z pracy. Gdy powstała z omdlenia, poczęła w szale palić list, który pisany był na wyjątkowo grubym, kredowym papierze.Papier ten tlił się powoli, a Lidka oszalała, w pierwszym w życiu napadzie autoagresji, wyszła na klatkę schodową i szybko złapała windę. Pojękiwała z cicha przez całą samotną drogę windą na X piętro bloku - kabina windy była coraz bardziej zakopcona. Papier płonął i płonął i płonął, aż się ściemniło. Było to ok. 18.30, więc Lidkę dopadła jeszcze większa melancholia. Cisnęła więc niedopalonym kawałkiem listu w kierunku narożnika dachu, od czego zajęły się śmieci, pozostawione tam przez głupie dzieci... Lidka skoczyłaaaaaaaaaaaaaAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!! Bęc Nikt tego specjalnie nie zauważył, bowiem wszyscy skupili się na rozszerzającym się w tempie silni matematycznej pożarze...Na szczęście remiza była niedaleko. Bohaterscy strażacy ewakuowali szybko dwa górne piętra i poczęli swoją znojną, całonocną walkę z pożarem, która miała się skończyć dopiero nad ranem. Jednak dwaj strażacy byli najodważniejsi...Albert i Radek, zresztą dowódzcy. Był szaroniebieski poranek. Matowy blask dogasającego słońca momentami przeciekał przez chmury, niezacerowane jednak smutkiem świata do końca. Albert stał na dachu bloku, myśląc o wszystkich złych chwilach, które w nim przeżył; myślał o swojej żonie - wielko biuścistej Lidce, która dzień wcześniej zdradziła go z listonoszem, który przyniósł Albertowi list. Zalakowana szczelnie koperta czekała na Alberta na jego stoliku nocnym, gdy Lidka z listonoszem uprawiali swoje przerywane rozkosze, gdyż ona nie uznawała takich świństw jak prezerwatywy.
  21. proszę peela traktować osobno on nie miał doła, ani nie ma takiej filozosi życiowej wiersz to myśl oderwana od autora dzięki za uwagi zastanowię się nad zakończeniem pozdr. ps. proszę wziąć pod uwagę "podwójne przeczenie" w języku polskim ( które jest bez sensu )
  22. czasem mam Nic do powiedzenia Nic prócz milczenia przeczenia podwójnego potrójnego nowotestamentowego za Nic dają zbawienie i karę Nic z podpisem papieża z przerwą na reklamę Nic z ulic i ust z ambon i wież usłyszane lecz dziś nie powiem wam Nic Niczego nie usłyszy spocona masa nie będzie się bielić ma tabula rasa w słońcu ani flaga z balkonu biała ani dym z komina (więc Bogu chwała!) Nic ma długie na całą Europę ramiona w jego cieniu moja dusza wykarmiona z jego łona pragnie rzędu dusz co nadstawi swe ucho by do niego raz ostatni zwymiotować na sucho
  23. to jest konstruktywna krytyka niektóre rzeczy tu robiłem świadomie
  24. pani z telewizji mówi ...walka z obecnością osób pijanych w miejscach publicznych przypomina walkę z wiatrakami ...jednak walka z zaśmiecaniem terenów wypoczynkowych to walka z wiatrakami tak tak walczę wciąż z moimi pragnieniami choduję je w sobie całymi dniami potem wracają konkretne nocami trójwymiarowe pragnienia nafaszerowane wspomnieniami budzę się w nastroju straconego życia myślę "wszystko co dobre już dawno za nami" każda chwila bez sensu nie wróci nie wróci to co było to co tkwi tak we mnie latami ach! wciąż te czarne tylko czarne oczy już ich nie przeoczysz nigdy nieeee! znam bardzo ładny sklep z pamiątkami nazywa się "nostalgia" pełno tam plastikowych gówien serduszek barwionych plakatówkami nie ma nic bardziej niż burdel wzruszającego wypchany nastalgicznymi dziwkami choć mogłem napisać prostytutkami przyciąga "klientow" ostatnio w autobusie ktoś prawie na mnie zwymiotował to dopiero nostalgiczne chyba zamienię się niedlugo w tego faceta z "siedem" stworze własną religię będziemy się modlili do bożka kupionego w "nostalgii"
  25. jedyne co mam do zarzucenia temu wierszowi to głupi, strasznie głupi, cholernie głupi.... komentarz oyeya pod spodem
×
×
  • Dodaj nową pozycję...