Przeglądałem, co po nim zostało na forum i natrafiłem na wiersz, który opublikował pierwszego listopada ub.r., zatytułowany O.
Nie wiem czy mogę, ale pozwolę sobie zacytować:
Choć odpychane, musiało nadejść,
powstrzymać nie da się przeznaczenia.
Telefon zbudził lęki nad ranem,
padło w nim jedno zdanie milczenia.
Słów pożegnania zabrakło ciepłych,
nadzieja żyła jeszcze wieczorem.
Wciąż zaskakują niedobre wieści,
przychodząc do nas zawsze nie w porę.
Jak przygotować się na te chwile?
Na żal, na rozpacz, na ból, na ciszę?
Na to, że nie da się nigdy więcej
kogoś zobaczyć, dotknąć, usłyszeć...
Świat nie zna na to żadnej recepty,
każdy z nas własną musi wynaleźć.
Dobrze jest wierzyć, że tam jest lepiej,
bo cóż innego nam pozostaje?
Pozdrawiam