
Dominika Iks
Użytkownicy-
Postów
665 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez Dominika Iks
-
Potrafisz. Zaczynaj od końca. Znaj zakończenie. Albo pracuj na tzw. "rybkę".
-
On czyli ja (Moja ostatnia powieść XXXIII)
Dominika Iks odpowiedział(a) na Sceptic utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Uff, przeczytałam! Strasznie musiałam się koncentrować. Ciut chaotycznie, chociaż w tym chaosie jest logika. Chaos akcji- ok, ale chaos zapisu ciut mniej. Bardzo podobał mi się wątek o matce lepiącej ciasto. -
StereoTypy i Mercedes- Benz
Dominika Iks odpowiedział(a) na Dominika Iks utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Jarek. Najprzystojniejszy facet w firmie. Na dodatek wolny! Co tam, że secondhand, ale do wzięcia! Jego smukła sylwetka, mimo skończonej pięćdziesiątki, robiła na niej wrażenie. Jeszcze bardziej zachwycał ją jego mózg! Właśnie, mózg! Wprost uwielbiała męskie mózgi stojące znacznie wyżej w ewolucji niż u pierwotniaka. Lubiła obserwować jak z pozorną ignorancją, zawsze półleżąc na krześle i trzymając ręce w kieszeniach nieśmiertelnych jeansów, prowadził swoje wywody. Jego niewielka wada wymowy (lekkie jąkanie) wprowadzały ją w trans. Kiedy zastanawiał się nad odpowiednim doborem słów, niezwykle zmysłowo przeciągał to swoje ą ,ę i y. Uważała go za ideał mężczyzny. Jego pewność siebie wzbudzała w niej podziw i onieśmielenie. Wprawdzie mężczyzna cieszył się w biurze opinią sknery i egoisty (palił cudzesy, zawsze właśnie skończyła mu się kawa), ale ona miała inną na ten temat teorię. Jej zdaniem takie osobowości po prostu nie przywiązują wagi do spraw błahych. A Jarek bezsprzecznie ciekawą postacią był. Czerwiec Upał dawał się wszystkim we znaki. Kiepska klimatyzacja sprawiała, że wszyscy jak najszybciej chcieli opuścić pomieszczenia biurowe. Niczym wyrok spadła na pracowników wiadomość, że w tej części budynku zachodzi konieczność wyłączenia prądu. Powodem był bliżej nieokreślony remont. To oznaczało koniec i tak kiepskiej klimy i koniec jakiejkolwiek pracy przy komputerze. -Proszę powyłączać komputery!- rozległ się z korytarza krzyk administratora budynku.- Za chwilę wyłączamy prąd. Nie minęła minuta, a prądu już nie było. - Cholera jasna!- dobiegł do niej krzyk Jarka i trzaśnięcie drzwiami. -Nie wypełniłem do końca aplikacji projektu, a dzisiaj mija termin- rzucił wpadając do jej gabinetu. - Masz coś do palenia? – nie czekając na odpowiedź sięgnął po paczkę jej mentolowych papierosów- ale świństwo palisz! -Jareczku, tu się nie pali. - Mam to w dupie, jestem wkurzony! - W takim razie chodź na dół, do holu, razem tam zapalimy- usiłowała go nakłonić. Wyszli. Mężczyzna trzęsącymi się rękoma podpalał sobie papierosa. Pierwszy raz widziała go w takim stanie. - Słuchaj, wszystko straciłem! Cholera, nie zdążyłem zapisać!- odrzekł podając jej zapalniczkę. - Przecież możesz odnaleźć w odzyskanych- podjęła próbę pocieszenia go. - Tak, ale kiedy? Przecież nie przewiozę stacjonarnego komputera do domu. - To wcale nie taka zła myśl- uśmiechnęła się. - A ty swoje już zrobiłaś? No tak, ty zawsze wszystko na czas yyyy i w terminie- dorzucił nie czekając na jej odpowiedź. Nie była pewna, czy to było stwierdzenie faktu, ironia czy zarzut. -Mogę ci pomóc- zaproponowała. Czuła, że jest jej go żal. Sama nie wyobrażała sobie co by się z nią działo w takiej sytuacji. - Aluś, możesz?- spojrzał na nią pełnym nadziei wzrokiem.- Przecież to kupa roboty! - Część wniosku jest taka jak u mnie. Mam wszystko zapisane na PenDrive. Tyle mogę ci dać. Resztę można jakoś wspólnie ruszyć, chyba cokolwiek pamiętasz z tego co zrobiłeś? - Oj, Aluś, jesteś kochana! Mam propozycję. Yyyy, przyjedź do mnie. Ja muszę być w domu. Psa nie wyprowadziłem i boję się, że będzie katastrofa. Dał jej adres i umówili się, że jak ona pozałatwia w domu swoje sprawy, to zaraz do niego przyjedzie. Planowała tego popołudnia zrobienie większych zakupów. Jej lodówka domagała się wypełnienia. Jednak zmiana planów nie była dla niej większym problemem. Lubiła Jarka, podziwiała i okazja wizyty w jego domu ucieszyła ją. Wbiegła do swojego chłodnego mieszkania. W takie upalne dni zawsze doceniała walory starego budownictwa- upały były zdecydowanie łatwiejsze do zniesienia. Niemal na stojąco zjadła część wątróbki z wczorajszego jeszcze obiadu i pobiegła pod prysznic. W międzyczasie do mieszkania weszła córka. -Hej, hej! Ty już w domu?- wykrzyknęła, kiedy ujrzała matkę w drzwiach łazienki. - I tak, i nie. Zaraz jadę dalej- rzuciła w pośpiechu i ruszyła w kierunku szafy. Wyjęła kwiecistą, podkreślającą figurę sukienkę. - A gdzie tak się stroisz?- rzuciła z zaciekawieniem dziewczyna. – Randka, czy co? - Nie, nie randka. Jadę do kolegi z pracy, popracujemy. Zapnij mi proszę zamek z tylu- podeszła do córki. - No, no! W tej obcisłej twój zadek całkiem, całkiem się prezentuje. Fajny misiek z tego kolesia?- zapytała droczącym się tonem. - Oryginał, reszta trudno powiedzieć- nie chciała ujawniać przed córką swego zachwytu nad kolegą a raczej zawartością jego mózgu.- Spadam kochanie. Wątróbka w lodówce. - Znowu?- doszedł do niej zbuntowany głos córki. - Zjedz z chlebem, albo obierz sobie ziemniaki. Nie wiem kiedy wrócę. Nie czekając na odpowiedź pobiegła do samochodu. Wjechała na jedno z dusznych, betonowych osiedli miasta. Blok Jarka szybko zlokalizowała. Większym problemem było znalezienie miejsca do parkowania. Długo krążyła, aż w końcu wypatrzyła na czymś, co kiedyś było trawnikiem, kawałek wąskiego miejsca dla siebie. Zaparkowała dość niefortunnie. Nie mogła otworzyć drzwi, gdyż za mało było miejsca na wyjście. Jej skoda stała za blisko innego samochodu. Przez chwilę zastanawiała się, czy jeszcze raz nie podejść do parkowania. Jednak duchota auta, i kiepskie umiejętności w zakresie parkowania, zniechęciły ją do dalszych prób. Przecież prawo jazdy miała zaledwie od miesiąca i parkowanie ciągle sprawiało jej trudności. - Trudno, wyjdę od strony pasażera- zadecydowała i wykonała duży krok. Trach!- do jej uszu dobiegł trzask pękającej sukienki. Nie było wyjścia, krok już wykonany, więc wycofać się nie można. Z trudem wycisnęła się z auta. Zdenerwowana obejrzała stan sukienki. - Na szczęście poszła tylko na szwach- pocieszała się i skierowała w kierunku Jarka bloku. - O, wreszcie jesteś- wykrzyknął na powitanie. Momentalnie jego spojrzenie padło na pękniętą na całej długości uda sukienkę- Ciekawy strój! - Miałam drobny wypadek. Fatalnie zaparkowałam i musiałam wysiąść od strony pasażera. A że i tam ciasno..no to sam widzisz. Już się boję na myśl, jak w ogóle wyjadę z tej ciasnoty! - Zaraz zrobię coś do picia. Tylko yyyy, nie mam czystych szklanek. Pomożesz? – zapytał wskazując zawalony brudnymi naczyniami zlew. Niektóre z naczyń najwyraźniej tam się na dobre zadomowiły. Zaschnięty brud był dowodem ich co najmniej tygodniowego leżakowania. Z niechęcią obrzuciła wzrokiem ten stosik usiłując wyszukać szklanek. Jarek w tym czasie zginął w drzwiach łazienki. - Umyj też jakieś talerze, to będzie na czym położyć melona- wykrzyknął zza drzwi łazienki. - Cholera, nie przyszłam tu zmywać!- pomyślała.- Co on robił przez ten czas zanim tu przyjechałam? Czekał aż przyjadę pozmywać?- zastanawiała się szukając gumowych rękawiczek, których nie znalazła. - Jarku, umyję szklanki, reszty nie ruszam!- wykrzyknęła.- Mam alergię na detergenty, a te naczynia bez jakiegoś silnego środka nie puszczą brudu. Jarek nie odpowiedział. Podszedł do lodówki i wyciągnął sobie puszkę z piwem. Wziął sporego łyka. - Chcesz?- rzucił zauważając jej badawcze spojrzenie. - Piwo? Przecież prowadzę auto! W umytych przez nią szklankach zaparzył kawę. Talerzy nie tknął, zatem melon nie pojawił się. Szybko zabrali się za pracę. W trzy godziny uwinęli się z robotą. Chwilę pogawędzili o wspólnych znajomych, ale rozmowa wyjątkowo nie kleiła się. Mężczyzna coraz częściej zerkał na zegarek. W jej odczuciu zachowywał się tak, jakby czekał na kogoś, a jej obecność zakłócała te oczekiwania. - A może po prostu już jestem zbędna? -pomyślała.- Murzyn zrobił swoje, Murzyn może odejść. Wstała od stołu i ruszyła w kierunku drzwi. W pewnej chwili przypomniała sobie o beznadziejnie zaparkowanym aucie. - Jarku, czy możesz mi pomóc wyprowadzić samochód? Boję się, że sama nie dam rady. - Wezmę psa, zobaczę co tam narozrabiałaś- chwycił smycz i przywołał psa. - Nie uważasz czasem yyyy, że wszyscy inni w naszym biurze to idioci?- zagaił zajęty zakładaniem smyczy. Nie odpowiedziała. Nie wiedziała skąd to pytanie. Nie wiedziała też, czy w ogóle mężczyzna jest zainteresowany jej sądem w tej sprawie. Ale tak postawione pytanie zirytowało ją. - Nie uważam- w końcu wyrzuciła z siebie.- Chodźmy już. Pies najwyraźniej miał silną potrzebę załatwienia swoich spraw, gdyż zaraz po wyjściu na dwór zaczął ciągnąć swego pana w kierunku pobliskiego zagajnika. - Aluś, dasz sobie radę. Zobacz, on musi się gdzieś wysikać! - Proszę, podejdź ze mną. Parkowanie to dla mnie taki stres- nalegała. - Gdzie stoi twoje auto? Będę tam za chwilę, jak Ben załatwi swoje sprawy- nie czekając na jej odpowiedź oddalił się. Podeszła do swojego auta. Szybka ocena sytuacji- nic się nie zmieniło. Auto nadal zaparkowane fatalnie, ale tym razem od strony kierowcy stał inny wóz i zostawił jej więcej przestrzeni. To umożliwiało jej normalne wejście do środka. Weszła. Wewnątrz panowała duchota. Nie licząc na powrót Jarka postanowiła sama wyprowadzić auto. Sama nie wie jak to się stało. Wycofywała bardzo powoli. Jedynym dyskomfortem dla niej była ciasnota i… but na wysokim obcasie, który ślizgał się na pedale hamulca. Auto powolnie toczyło się a ona we wstecznym lusterku, jak na filmie, obserwowała bieg wydarzeń. Wysoki krawężnik trawnika sprawił, że auto pokonując jego opór, stoczyło się w dół ocierając o mercedesa zaparkowanego po drugiej stronie wąskiej osiedlowej uliczki. Teraz dopiero poczuła duszności. W jednej sekundzie zalał ją pot. - Rany boskie, Mercedes- Benz! Stuknęłam mercedesa!- przeraziła się. Jej auto stało w poprzek jezdni, tyłem opierając się o mercedesa. Wyłączyła silnik, zaciągnęła ręczny hamulec i wybiegła. Do jej mózgu dobiegał sygnał: mercedes, mercedes, mercedes- bęc! Nieszczęsny mercedes miał porysowany tylny bok. Czuła jak jej serce w przyspieszonym tempie wystukuje staccato: bęc, bęc, bęc! - I co teraz zrobisz? Nawiejesz?- za jej plecami wyrósł Jarek. - Chyba żartujesz- wściekła odburknęła.- Nie wiem tylko co w takich sytuacjach się robi. Przecież tu nie ma właściciela auta. - Yyyyyy, zacznij od przestawienia samochodu. Możesz zaczekać na właściciela, albo yyyyy… zostaw mu swoje namiary- odwrócił się ciągnąc za sobą psa.- To na razie! - Zrobię to drugie- powiedziała do siebie, bo Jarek oddalił się. Miała o to do niego żal. Zostawił ją w takiej sytuacji! - Cholera, wjechałam na mercedesa!- myślała z przerażeniem. – Mercedes to kasa. Właściciel na bank jest facetem z krótką szyją, łysą głową, nadmiarem muskulatury i testosteronu. I jeszcze pewnie w dresie! Jak nic da mi po mordzie! Wystraszona wsiadła do swojej skody. Tym razem zaparkowała w innym miejscu, żeby mieć gwarancję późniejszego bezkolizyjnego startu. Siedziała w dusznym wnętrzu zastanawiając się , co dalej robić. Poczuła ohydny smród spalenizny. - No tak, nie puściłam hamulca ręcznego!- Wyszła z auta i wyciągnęła papierosa. Łapczywie zaciągnęła się nikotyną. – Cholera, czekać nie będę. Facet równie dobrze może zjawić się jutro- przydeptała obcasem niedopałek i otworzyła szeroko drzwi swojego auta. Szpargały z torebki wyrzuciła na siedzenie. Z jej wnętrza wysypała się niezwykle bogata zawartość. W pośpiechu otworzyła kosmetyczkę. Poza typowo kobiecymi szpargałami wypadły aż cztery PenDrive`y, trzy zapalniczki, ale ani jednego długopisu. Ani notesu, ani długopisu- to niemożliwe!- pomyślała. W portfelu znalazła swoją wizytówkę- to już sukces, mam przynajmniej na czym pisać- pocieszała się. Pozostaje jeszcze problem: czym!? Można zawołać Jarka, ale już nie mam ochoty tego dupka oglądać- pomyślała. W pewnej chwili wpadła na genialny pomysł. Wśród rozrzuconych na siedzeniu drobiazgów odszukała karminową konturówkę do ust. Jej cienki sztyft pozwalał na napisanie wiadomości na odwrocie wizytówki. Tylko co napisać? Po namyśle wykaligrafowała: Stuknęłam Pana auto. Proszę o kontakt. Krytycznie przyjrzała się koślawym literkom. – Trudno, lepiej się nie da- oceniła swoje dzieło i włożyła wizytówkę za wycieraczkę poszkodowanego auta. Nagle ujrzała postać zbliżającą się w jej kierunku. Był to średniego wzrostu mężczyzna. Na rękach trzymał małe dziecko. Za nim szła młoda kobieta. Alicja badawczo obrzuciła go wzrokiem. Nie miał jeszcze trzydziestu lat. Ubrany był w luźno opadające dresowe spodnie. Z rękawów bawełnianej koszulki wyrastały muskularne, lśniące świeżą opalenizną ramiona. - Czy to pana auto?- zapytała czując jak załamuje jej się ze strachu głos. - Owszem. A w czym mogę pani pomóc?- skierował do niej uśmiech uzbrojony w śnieżno białe zęby. - Bo.., proszę pana…- nie wiedziała jak zacząć. W końcu wyrzuciła z siebie potok słów.- Wycofywałam i wpadłam niefortunnie na pana. Nie wiem jak do tego doszło. Ale pokryję wszelkie koszty. Właśnie tu, pod wycieraczką, jest moja wizytówka. Bardzo proszę ocenić straty. Obiecuję wszystko panu zrekompensować, tylko nie wiem jak to zrobić. Bo widzi pan… ja jeszcze nigdy… Mężczyzna podał towarzyszącej mu kobiecie dziecko i zaczął badawczo przyglądać się swemu autu. - Rany boskie! Ubije, ubije jak psa! Już po mnie!- pomyślała wprzerażona i czuła jak się kurczy ze strachu. - Niech się pani nie denerwuje- mężczyzna uspokajał ją odgadując jej przerażenie.- Gdzie ta rysa? - Ja już nie wiem, nie pamiętam. Gdzieś z tyłu. O tu!- wskazała jakąś rysę. W tym momencie jej oczom objawiła się niezliczona ilość wklęśnięć i obrysowań. - Boże, to niemożliwe! Aż tyle ja?!- wykrzyknęła. - Skąd! To stare. Przecież widzi pani, że ten samochód to jedna wielka kupa nieszczęścia- odparł sięgając po wizytówkę włożoną za wycieraczkę. Jego twarz zaczęła drżeć ze śmiechu a rysy wskazywały, że jest odprężony i bynajmniej nie ma żadnych wrogich wobec niej zamiarów. Alicja zdezorientowana nie wiedziała co ma rejestrować- czy wygląd dwudziestoletniego auta, czy rozbawionego trzydziestolatka. - Jak mogę panu zrekompensować straty?- ponowiła pytanie. W odpowiedzi dobiegł do niej coraz większy rechot. - Marek, odpowiedz pani, przecież widzisz, że jest zdenerwowana- ponagliła mężczyznę jego towarzyszka. - Ha, ha. Pierwszy raz widzę, żeby ktoś szminką pisał komuś wiadomość o kolizji. Nie miała pani długopisu? - Nie! Tylko cztery PenDrive`y- dorzuciła jakby to miało w tej chwili jakikolwiek związek ze sprawą. - Niech się już pani nie denerwuje. A co z pani autem? – spytał z nieukrywanym zainteresowaniem. - Nie wiem, nie przyglądałam się. Byłam tak wystraszona, że nawet nie pomyślałam o tym. - No, na szczęście tylko mała ryska- ocenił przyglądając się jej skodzie.- Dobrze się pani czuje? Halo, proszę pani?- w tym momencie jego wzrok zatrzymał się na pękniętej sukience, a na jego twarzy ponownie zagościł szeroki uśmiech. - Tak, dziękuję- jej zdumienie nie miało granic. W ogóle nie przewidywała takiego przebiegu sprawy. Zaaferowana zdarzeniem nie zauważyła, że poszkodowane auto było owszem, mercedesem, ale nadgryzionym zębem czasu. Natomiast facet z krótką szyją okazał się przesympatycznym mężczyzną. - Wie pani co? Wiem jak możemy sprawę załatwić. Kiedy się pani uspokoi, to wsiądzie do auta i… pojedzie do domu. Resztą proszę się nie przejmować. Jedna rysa więcej, jedna mniej, to bez różnicy. Ale… - na chwilę zawahał się zastanawiając nad doborem słów- … mam do pani jedną prośbę. Wielu rzeczy spodziewałem się po kobietach, ale nie tego, że szminką będą pisać wiadomość o wypadku samochodowym. Proszę mi ją zostawić na pamiątkę. Obiecuję nie wykorzystać nigdzie pani danych personalnych. Wjechała na swoje osiedle. Kiedy zaparkowała usłyszała sygnał komórki- dostała esemesa. Sięgnęła po telefon. Na ekranie wyświetliło się imię jej, już nieaktualnego, ideału mężczyzny- Jarka. Odczytała wiadomość: Dałaś sobie radę? Martwiłem się o Ciebie. A poza tym zabawnie wyglądałaś na tym parkingu. I ta sukienka! - Spadaj, Rycerzyku!- rzuciła do komórki zatrzaskując drzwi auta. -
Dzień, w którym wróciły bociany
Dominika Iks odpowiedział(a) na Dominik Pisarski utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Hej, Ziomal!(punkty za Olsztyn:))) Jak na debiut, to rewelacja. Mnie akurat aż tak bardzo powtórzenia nie raziły, chociaż coś tam było. Trochę brak w niektórych zdaniach zgodności w zakresie formy gramatycznej.Trochę z interpunkcją miałam zgrzyty. Ale normalka, własnych błędów nie zauważamy. Gratuluję udanego startu:) PS. Swoją drogą interesujące- syn przedwojennego dyplomaty zostaje hydraulikiem w PRL-u.Cóż, polskie drogi... -
Smutne. Toksyczne relacje...wszyscy w nich uczestniczymy. Mały błąd ort.- pożądanie.
-
Nie chciałabym za Nike "robić"- babochłop i na dodatek marźnie!
-
Pomysł przedni. :)
-
"seksualne wizje"
Dominika Iks odpowiedział(a) na makowiec utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
oj... no to współczuję...wspaniałe doznania Ciebie ominęły...w rzeczywistości. :))Ale wszystko przed Tobą! Pozdrawiam:) -
"seksualne wizje"
Dominika Iks odpowiedział(a) na makowiec utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
No właśnie, za bardzo dosłownie i fizjologicznie, za mało zmysłowo. No i brak fantazji. A może spróbuj na makowcu- jak w Magnacie- słynna scena B. Lindy z kim...Szapołowska to była? W każdym razie jakaś kobieta. Scena: kuchnia, stół z makowcami i szalony,namiętny seks. A, i jeszcze podsłuchujący te frywolne igraszki Nowicki- to dopiero emocje!!!! Tak, tam zdecydowanie było więcej emocji. -
Lżejsza od tej mniej lżejszej ;)
-
Ktooooooooooooooooo?
-
A mnie się tekst podoba! Taka Masłowska w męskim wydaniu w fuzji z Wojaczkiem- tyle że prozą. Na początku denerwował mnie brak wielkich liter,ale skoro konsekwentnie trzymasz się tej konwencji, to jest ok. Styl ciekawy, barwny. Przesłanie jest. Widzę, że lubisz eksperymentować. I dobrze. Szukasz! Pozdrawiam i czekam na kolejne Twoje teksty. Gdzieś dopatrzyłam się błędu,ale już mi się nie chce szukać- nie z czasownikami- pisz oddzielnie. Pewnie gapowe.;))
-
życie podziemne kobiet cz.1
Dominika Iks odpowiedział(a) na Atena utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
"Chcącemu nie dzieje się krzywda". -
Hm... tym razem, bardziej niż na warsztat, zwracam uwagę na wymowę semantyczną. Dążenie do autodestrukcji też jest metodą- tzw. teoria dna- jest się od czego odbić. Zatem zakończenie wcale nie musi byc tragiczne. Zastanawia mnie pewien dysonans... chitynowy pancerzyk o alkoholowej powłoce. Ale jest w tym sens. Aczkolwiek chitynowy pancerz mi zgrzyta- z uwagi na "zużycie" w użyciu. Pozdrawiam. A.
-
Selinunte
Dominika Iks odpowiedział(a) na Jabłecznik Wódz utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Mnie w tym przypadku patos odpowiada. Widzę,że autor jest zainspirowany klimatami śródziemnomorskimi. -
Skromne pisanie powiadasz... Ale błyskotliwe i mądre. To ja dziękuję za dobry tekst, który zainspirował mnie do rozważań i małej wędrówki intelektualnej.
-
Dziękuję, Aniu:)
-
Przepraszam, komu polecasz? Mnie czy autorce? Może nam? Wszystkim zainteresowanym :)) Czeski film i czeska literatura są godne uwagi. Pozdrawiam:)))
-
Opowieść Małpiego Króla
Dominika Iks odpowiedział(a) na Andrzej Figowy utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Warto, czy nie warto pisać opowiadania? Sądzę, że źle postawione pytanie. Nie piszemy dla zysku (przynajmniej nie na tym portalu), a w znacznej mierze (tu odwołuję się do swojego punktu widzenia) z potrzeby. Potrzebę tę można również różnie klasyfikować- ale już nie wnikajmy w to. A dla kogo? Nie trzeba pisać dla wszystkich. Zaczynasz od siebie, a kończysz na tych, którzy chcą być Twoimi odbiorcami. Tu nie ma przymusu. I to jest w tym wszystkim najpyszniejsze! A czytając nasze komentarze oddzielaj ziarna od plew według własnej misiologii i obranych wcześniej kryteriów potrzeb- tak dla higieny psychicznej. Twój tekst zatrzymuje, budzi ambiwalentne wrażenia- i to jest dobre! -
Dobry tekst. Zmusza czytelnika do myślenia, sięgnięcia do "źródeł" i...zadumy. Przeciwstawność postaci- bezkarny i okrutny Tyberiusz oraz platoński Daimonion...chociaż zastanawiam się, czy nadto nie poszerzyłeś kompetencji tego ostatniego...był wszak tylko sumieniem. Przepaść Tyberiusza- tam ponoć można dotknąć wieczności. Przypomniał mi się jeden z felietonów Kapuścińskiego- Lapidarium III. Fantastyczna optyka, prezentacja ludzkich zachowań. Chętnie zajrzę do innych Twoich tekstów. Pozdrawiam.
-
dość fizjologicznie i brutalnie, ale oryginalnie. p.s. co z tą receptą? już masz?
-
Autorze Tomaszu, najwyraźniej jesteś wzrokowcem o niezwykłej wrażliwości. Ja,niestety, mam wrażliwość dziecka z ADHD. Jako kinestetyk (dodaj jeszcze wspomniane ADHD) miałam ogromne trudności z koncentracją. Zabrakło tego, co preferują przedstawiciele czuciowego kanału percepcji- odrobinki, ociupinki ruchu, zapaszków, uszczypnięć, cmoknięć . Tak, żeby poza rozkoszą wzrokową można było jeszcze nasycić inne zmysły.No, ale mężczyźni ponoć są wzrokowcami. Oby wszyscy mieli taką wrażliwość i posiadali Twój dar malowania słowem. Bo chylę czoła nad Twoimi opisami ( ja tak nie potrafię). Ale... zważając na mój nieokiełznany temperament nie mogłam usiedzieć w miejscu usiłując rozszyfrować sens niektórych zdań.Sens jak najbardziej był, tylko nie pod moją percepcję. Przejdę de meritum- zdania tasiemce męczą. Zwłaszcza jeśli dotyczą opisów (patrz inne kanały percepcji). Oto jeden z tych nieuzbrojonych, dlatego w końcu przebrnęłam: "Krańce tych pól opadają stromymi zboczami ku rzekom, a całe ich bogactwo form życia pulsuje, szumi, brzęczy, to znowu zastyga bez ruchu w południowym skwarze, zdając się czekać na te letnie okresy, kiedy rzeka wylewa się pod ich stopy błyszczącymi w słońcu jeziorkami, aby mogły przeglądać się w nich i prowadzić chaotyczne rozmowy z szumiącą nieśmiało na dole wodą." Dżdżownice ponoć można ciąć, więc chyba i zdania :)) Portalu nie zmieniaj. A tak abstrahując , to czytając ten Twój obraz przecudnej urody miałam przed oczami inny i słowa jednej z pieśni Nowaka "Dzieciństwo moje szło przez pola z psem..."- sielsko, anielsko, ale mi to gra. Wprawdzie jako miastowa sielskość mam tylko w wyobraźni, ale ten Twój kawałek krzaka chętnie bym zobaczyła. Andrzejewskiego "Bramy raju" czytałeś? Książka zawiera się w 2 zdaniach.
-
Czerwone Marlboro
Dominika Iks odpowiedział(a) na MARCEPAN 30 utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Rewelacja. Nic dodać, nic ująć. Szkoda tylko, że to był tylko jeden pet, a nie cała paczka fajek- noc byłaby zabezpieczona.:)) PS Ostatnio obserwowałam kloszarda, który z konteneru na śmieci wyciągał pety. Ale on miał świetną technikę- z kilku niedopałków i kawałka papieru robił porządnego fajka.Całej tej operacji, w ogromnym skupieniu i wyczuciu powagi sytuacji, przyglądało się jego trzech kolegów z branży. -
A ja myślę, że to konsument. Chce brać, a nie dawać. Tu czytamy siebie wzajemnie. Czytamy otrzymane komentarze,ale też z innymi dzielimy się swoimi spostrzeżeniami.
-
Weekendowy luzik
Dominika Iks odpowiedział(a) na Ania_Ostrowska utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Witaj, Aniu. Oj chciało się chciało!! W końcu to mój powrót po kilku miesiącach. Nie tylko przez ten czas nie bawiłam się w literaturę,ale również nie zaglądałam tutaj. No, może raz...chciałam zobaczyć, czy żyjecie:)))Ale weszłam i...uciekłam.