Pomysł ciekawy, Aniu. Tekst zaintrygował mnie i wciągnął. Zwłaszcza, że również pracuję nad czymś, w czym uczestniczą Tuptusie (ciut przeraziłam się, że depczemy sobie po piętach). W Twoich tekstach podoba mi się to, że poza akcją są chwile,kiedy zatrzymujesz się na opisach- to wzbogaca tekst. Ale i mnie, zwłaszcza na początku, rzuciły się w oczy zbyt długie zdania. Długie zdania to pułapka. Jeśli nieodpowiednio posługujesz się interpunkcją, łatwo zatracić sens (sama czasem mam z tym kłopoty). Początek trudny do przebrnięcia,ale późniejszy rozwój akcji rekompensuje pierwsze niedociągnięcia. Proponowałabym Ci weryfikację tego zdania:
" Dopiero, co niemrawe słońce przetoczyło się z wysiłkiem na drugą stronę i chlupnęło za horyzont, a już głębokie cienie po obu stronach ulicy, gdzie nie docierało mizerne światło, rozstawionych nierówno nie wiadomo czyim kaprysem, brudnych latarni, rozlewały się coraz szerszą plamą, gasząc liszaje graffiti na murach i wypełniając mrokiem oczodoły koślawych bram."
Bardzo lubię Twoje metafory (tutaj: liszaje graffiti, oczodoły bram),ale w tak długim zdaniu wszystko popada w chaos. Trudno utrzymać zgodność rodzaju....i sama prawie się tu pogubiłam ("...cienie... rozlewały się"- ale musiałam przeprowadzić głęboką analizę zdania,żeby do tego dotrzeć). Zastanawiałam się,czy ciut tego zdania nie pociąć, ale tak, żeby nie zatracił walorów opisu, jakim w sposób malarski się posługujesz.
Czekam na Twoje kolejne teksty :)Pozdrawiam- świątecznie.
Agnieszka