Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Dominika Iks

Użytkownicy
  • Postów

    665
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Dominika Iks

  1. A jak rybki? Biorą? Heh, bez spodni za przynętę robisz:)))
  2. OK, Panie Ilionowski, będę Ciebie Ty-kać.:)
  3. Cóż, Panie Ilionowski, nadal czyta się doskonale. Pozdrawiam.
  4. Widzę, że jesteś wielbicielką bardzo ardzo małej formy. Ponownie czuję ogromny niedosyt. Nie wiem czemu, ale zaciekawiasz mnie. Może przez te metafory... :) Postaraj sie iść dalej. Główną myśl, przesłanie Twojego tekstu, jestem w stanie załapać, ale pozól czytelnikowi wejść dalej w etiudkę, którą prezentujesz. Pozdrawiam.
  5. Nawet mi się podoba Twoja teoria. Jako kobieta nie wypieram się damskich prowokacji. Po diabła miałabym męczyć się woskując łydki, gdyby nie fakt, że na nich spoczywa męskie oko (jeszcze...he he). Poligamia Mikołaja mnie nie zraża. Jestem za poliandrią! Popraw literówki, zwróć uwagę na interpunkcję. Chętnie poczytam dalsze Twoje wywody. Pozdrawiam.
  6. Coś w tym intrygującego jest,ale faktycznie brak rozwinięcia. Myślę, że masz pomysł na ciekawy sposób posługiwania się słowem- dość oryginalne metafory, ale odczuwam niedosyt. Co do języka- jedni wolą prosto, jak najprościej, inni delektują się frazeologią. Nad tym dyskutować nie będę. Pamiętam Twoj poprzedni tekst- masz swój styl,ale trzeba jeszcze popracować.Podzielam część uwag Marcepana.
  7. Oświadczam, że (jeszcze) nie ukradłam żadnemu facetowi spodni. Ale swój pomysł autorski , jakby co, zawsze mogę zrealizować- oczywiście,jeśli ewentualna ofiara zasłuży.:))) Wszystkie postaci są fikcyjne, aczkolwiek słowa postaci, sytuacje, również wątek lesbijski- są wynikiem moich obserwacji, rozmów i mają jakieś pierwowzory, które mnie zainspirowały. Ale żadna ze znajomych pań nie przyznała mi się do zabrania jakiemuś ze swoich kochanków spodni. No tak, na temat pozostałych par spodni można domniemać skąd się wzięły i w jakich okolicznościach bohaterka- fetyszystka je zdobyła. Kupuję pomysł rzucania spodniami w nurt rzeki w Noc Świętojańską :))
  8. A ja czekam z wypiekami na twarzy na Twoj komentarz. A na poprawę nastroju pożarłam całą tabliczkę czekolady. Oj, zebym jutro nie umierała! A pruskiego drylu nie uznaję. Chyba rozpuszczam swoją latorośl, jestem też niekonsekwentna i zbyt liberalna. Kiepska ze mnie matka. Ale najważniejsze dla mnie jest to, że mój dzieciak jest wrażliwym facetem i potrafi odróżnić dobro od zła. A że pyskacz...heh- wcale nie byłam lepsza. Trzeba przeczekać i tyle!
  9. Noc była ciepła i nadal nie zanosiło się na deszcz. Przeszła na drugą stronę ulicy, gdzie znajdowała się restauracja i parking. Otworzyła swój samochód, wsiadła kładąc na sąsiednim siedzeniu wykradzione spodnie, torebkę, papierosy i różę. Włożyła kluczyki do stacyjki. - Cholera! Cholera! Cholera!- wykrzyknęła i położyła głowę na kierownicy. Wiedziała, że ten stan nie pozwala jej na prowadzenie samochodu. Pragnęła jak najszybciej znaleźć się w domu. Mogła zawołać taksówkę, ale wtedy musiałaby jutro powrócić rano po auto. A tego chciała uniknąć. - Cholera, muszę się stąd wydostać!- wyjęła z torebki swój telefon i wyszukała numer Januarego. Miała nadzieję, że jeszcze nie śpi, że jeszcze nie zdążył dostać się z rozgłośni radiowej do domu. - A ty czego po nocy? – usłyszała zaczepny głos przyjaciela. – Spij kobieto i daj pić innym ludziom pracy! - Wybacz, ale potrzebuję twojej pomocy. Mam nadzieję, że jeszcze nie obudziłam ciebie?- spytała z nieukrywanym poczuciem winy. - Skąd, pół godziny temu wróciłem z radyjka i teraz raczę się przepysznym burbonem. W czym ci pomóc? Okno wypadło? Drzwi do piwnicy się zatrzasnęły? Mam podejść do ciebie? - Nie , nie ma mnie w domu. Jestem pijana w swoim aucie i nie mogę sama jechać. Myślałam, że może ty… - Kobieto, pijaczko, gdzie się szlajasz? - Jestem pod zamkiem, na parkingu pod restauracją. Cholera wie, jak się teraz nazywa. Dawna Niagara. - Ale sobie lokal wybrałaś! Trzeba było gościa do Hotelu Park zaciągnąć, tam się słono płaci i dobrze je!- usłyszała jego śmiech. - Nie żartuj, tylko przyjedź po mnie. Ja muszę natychmiast do domu! Błagam!- i zaczęła płakać w słuchawkę. - Martyna, uspokój się! Ja nie mogę, wypiłem, ale zrobimy inaczej. Kamil jeszcze nie śpi. Siedzi przy komputerze. Smarkacz od tygodnia ma prawo jazdy. Jeśli się nie boisz, to on ciebie odbierze, chcesz? - Tak, proszę! Wezwij mu taksówkę, jak przyjedzie, ja ureguluję. Proszę! - Mam też przyjechać? Chcesz? - Nie, dziękuję. Wolałabym nie. To obraz mojej klęski. Nie chcę zbyt wielu widzów. - Dobra, sąsiadeczko, rozłączam się i zaraz nagrywam wsparcie. - Dziękuję, jesteś ko….- nie skończyła, bo usłyszała sygnał zakończonej rozmowy. Włączyła radio, głucha cisza najbardziej ją teraz przerażała. Była sama, wokół żywego ducha. Ujęła w dłonie leżący obok podwiędły kwiat, zbliżyła go do ust. Po chwili odezwał się telefon. - Kamil już jedzie. Wyjaśniłem mu dokładnie gdzie jesteś. Nie wychodź z auta! O tej porze nie jest bezpiecznie- instruował ją troskliwym głosem.- Dałem mu pieniądze na taksówkę. Lepiej będzie, jeśli zostaniesz w środku. Zamknij się, tylko nie zapomnij wpuścić Kamila, jak przyjedzie!- dodał śmiejąc się. - Jak ja ci się odwdzięczę?- spytała. - Postawisz jakiś drobny trunek. Albo swoją wiolonczelką ubarwisz jakieś przyjątko Joannie. Ona lubi snobistyczne klimaty- rozłączył się. Zachciało jej się zapalić. Mimo ostrzeżeń przyjaciela, wyszła z auta i podpaliła papierosa. Zaciągnęła się. Efekt był piorunujący. Zrobiło jej się niedobrze. Podbiegła do barierki, wychyliła i zwymiotowała. A niech to- pomyślała- podzamcze z pewnością jest monitorowane. Zaraz zjawią się strażnicy miejscy, albo policja. Może to, co zrobiłam jest karalne? Wróciła do auta. Wyjęła z torebki chusteczkę, wytarła usta. Czuła ogromny niesmak. Chciała się czegoś napić. Przeszukała schowek i wyjęła gumę do żucia. Dobre i to- pomyślała wkładając ją do ust. Znowu zemdliło ją. Wybiegła z samochodu i jeszcze raz zwymiotowała. Po tym poczuła się znacznie lepiej. Siadła na swoim miejscu za kierownicą i przysnęła. - Ciociu, miałaś się zamknąć od środka!- ze snu wyrwał ją głos Kamila. Potrząsnęła głową, z trudem otworzyła oczy. Przed sobą miała szczupłą postać dziewiętnastolatka. - Zobacz, już mam!- machnął jej przed nosem nowiuteńkim prawem jazdy. - Gratuluję! – chciała się uśmiechnąć, ale jej usta przekrzywiły się w bolesny grymas.- Wskakuj, ja przesiadam się na miejsce obok kierowcy. Wyszła z samochodu, ustępując miejsca chłopakowi. - A nie opuścimy dachu?- Spytał z nadzieją w głosie. - Dzieciaku, innym razem. Dam ci pojeździć ile zechcesz, wtedy będziesz mógł opuszczać i podnosić dach do woli. Teraz azymut dom!- przesiadła się na miejsce obok kierowcy. Znajdujące się tam rzeczy położyła sobie na kolanach. - A co to jest?- spytał wskazując na zwitek spodni. - Nie pytaj. Lepiej powiedz, czy potrafisz obsługiwać automat!- rzuciła już pewniejszym siebie tonem. - Spoko, nie takie rzeczy już obsługiwałem. Parkowanie jedynie nie zawsze dobrze mi wychodzi. - To tak jak mnie- powiedziała. Chłopak zapalił stacyjkę. - Uważaj!- niestety było już za późno. Lekko otarli się o Land Cruisera. Chłopak zatrzymał wóz. - Nie czekaj, tylko jedź. Jutro zadzwonię do właściciela i pokryję straty. To nie twoja wina, źle zaparkowałam auto. Tego akurat nie miała zamiaru robić. Nie chciała ponownie kontaktować się z Krzysztofem, ale chyba nie będzie miała innego wyjścia. Teraz jednak postanowiła o tym nie myśleć. To problem na jutro- pomyślała. Po niespełna dziesięciu minutach bez trudu podjechali pod jej dom. Kamil zaparkował na rabatce z cyniami. - Nie przejmuj się, zawsze na nie się ładuję- powiedziała wręczając mu banknot pięćdziesięciozłotowy. - Ciociu, za dużo. Taryfa kosztowała tylko dwadzieścia osiem złotych. - To za fatygę i zawaloną noc. A za taryfę ureguluję jutro z twoim tatą. Zmykaj już spać. Dziękuję!- wyskoczyła z auta i zamknęła za chłopakiem drzwi. U progu domu cofnęła się. - Kamil, mógłbyś jeszcze wyprowadzi psy? Za to dodatkowa premia, proszę! - Dobra, nie ma sprawy. - chłopak za nią wszedł do wnętrza domu. - Jak wrócisz, klucze połóż na oknie w korytarzyku i zatrzaśnij drzwi. Same się zamkną- podała chłopakowi pęk kluczy. - Dasz sobie z nimi radę?- spytała ubierając w obroże wyżły. - A bo to pierwszy raz?- powiedział chłopak i odszedł ciągnąc za sobą dwie smycze zakończone rosłymi psami. Otworzyła drzwi do ogrodu. - Jonatan! Kici, kici!- zawołała. Natychmiast jej oczom ukazał się czarny kłębek sierści. Kot pomiaukując wbiegł szybko do domu, jakby się bał, że jego pani zaraz się rozmyśli i zamknie mu przed nosem drzwi domostwa. I nie mylił się. Była bardzo zmęczona. Poszła do kuchni. Odkręciła kran. Odczekała aż nieco spłynie woda i napełniła psią miskę świeżą wodą. Już miała udać się na górę, do swej sypialni, ale cofnęła się. Wyjęła ze zmywarki szklankę, napełniła ją wodą. Gdzie ja to położyłam?- zaczęła się rozglądać po korytarzu. Na podłodze leżała jej torebka, zwitek i róża. Wzięła kwiat i włożyła do szklanki z wodą. - Nie, za szybko mi umrzesz kwiatku!- zmieniła decyzję i włożyła roślinę do jednej z szuflad zamrażalnika. Zgarnęła z podłogi spodnie i ciężkim krokiem udała się na górę. Poszła do łazienki. Zrzuciła z siebie ubrania zostawiając je na kamiennej posadzce. Spuściła w sedesie wodę. Znowu po domu rozprzestrzeniło się głuche granie rur. - Cisza!- krzyknęła, ale rury nie zważając na jej krzyk, musiały zakończyć swoje akordy. W końcu w domu zapanowała prawie kompletna cisza. Do jej uszu dochodziło tylko tykanie starego zegara. Zdjęła narzutę z łóżka, odkryła kołdrę. Była naga. Z komody wyciągnęła Jego koszulkę sportową. Rozłożyła ją równomiernie na swojej poduszce. Już miała się na nią położyć, ale przypomniała sobie o zdobyczy. Wzięła spod drzwi łazienki porzucony rulon spodni. Rozwinęła go i starannie złożyła w kostkę. Wróciła do sypialni. Podniosła wieko wiklinowego kufra. Spoczywały tam już trzy pary różnego rozmiaru męskich spodni. Nową zdobycz starannie ułożyła na wierzchu. - To już komplet! Są wszyscy- powiedziała zamykając wieko. Natychmiast na to miejsce wskoczył kot. Zaczął mościć sobie miejsce do spania. - Pilnuj ich, jutro zastanowimy się, co z nimi zrobić. Kot odpowiedział jej porozumiewawczym mrauuu. - Może otworzymy galerię- pomyślała. Udała się w kierunku łóżka. Położyła na brzuchu, w miejscu, gdzie wcześniej ułożyła koszulkę polo. Nagle zerwała się. - Spadaj! Koniec z tym fetyszyzmem, koniec z tobą!- zawyła w bólu i wyrzuciła spod swoich piersi męską koszulkę. Zwinęła się w pozycji embrionalnej i zasnęła. Jej twarz odzyskała spokój. Koniec Lipiec, 2008 r.
  10. W ostatniej chwili coś mnie tknęło, żeby najpierw tu zajrzeć, zobaczyć co napisaleś. I dobrze sie stało, bo "Twoje" motto o spodniach chcialam umieścić przed ostatnią częścią Modliszki i podpisać Twoim pseudo :)) A jeśli chodzi o Twoje dzisiejsze wywody, to kompletnie jestem gruboskórna. Nic dzisiaj do mnie nie trafia, i nawet moje ADHD nie zachęca mnie do walki na ringu. A jeśli codzi o babskie zwierzenia i kącik porad- to akurat beze mnie. Wolę pogawędkę face to face z facetami- tu zdecydowanie cenię zupelnie inny punkt widzenia. Jesteście bardziej rzeczowi. A dołek mam nadal ale ten portal to chyba nie jest odpowiednie miejsce na ten temat.
  11. Hej! Co do vw rocznik 66, to uważam, że nie ma lepszego rocznika:). W końcu jestem dokładnie spod tej samej daty co Wasz busik. Zatem rocznik idealny. Co do gadatliwych żon...hm. Sama jestem gadułą, tyle, że nie z każdym i nie zawsze. Czasem wolę dialog na zasadzie: jedno milczy, drugie słucha. A wędkowanie akurat uważam za rewelację i super okazję to dialogu z samym sobą lub z ewentualną rybką. Sama parę razy wędkowałam i nie uważam tego za nuudę, chociaż głównie mam same brania. Za to oko cieszą foty, ktore mi kumpel, zapalony wędkarz, podsyła z Kanady, gdzie mieszka. Tam to jest ryba! Jedną rybką 10 osób nakarmisz! Motto przecudnej urody i niezwykle trafne ułożyłeś. Dokładnie o to właśnie chodzi!:)) Szkoda, że nie wypalił Ci urlop. Mnie też wena jakby opuściła. Jedynie kilka nędzniutkich limeryczków na RE umieszczonych. A poza tym toczę dialog (milczący) z samą sobą. Sporo mam do rozważenia, przemyślenia i ... Chwilowo udało mji sie tylko porozwalać i też mało umiejętnie. Pogoda nie nastraja zbyt optymistycznie. Dobrze, że chociaż wypad nad morze nam się udał i że pogoda dopisała.
  12. Solidarności jajników nie ma, Więc ostro oberwać musi Żenia! Cudzego chłopa się nie wielbi, Przecież to inne baby gnębi. Niech nie rusza nawet jego cienia!
  13. Dominika Iks

    Lim Eryk 2005

    Każda teściowa to skarb uroczy Zięciowi szybko na głowę wskoczy. Aby nie stracić tego złota Trzą ją obrzucić kupą błota Potem zakleić tej zmory oczy.
  14. Jakie autko? Już wiem, że niektóre marki to skarbonka. A miałeś wyjechać! Wybrałeś remont? Kiepsko!
  15. Znalazłam moje haiku. Twoje zdecydowanie lepsze gorzka czekolada tęsknota zmysłów marzenia otulone kroplą goryczy 7.08.07
  16. Mnie się podoba. Zwłaszcza ten srebrny u śmiech. Muszę swoje odgruzować, ale juz nie dzisiaj. Gonię spać- jutro rano wyjazd -może nad morze :)) Jeszcze tyle mam do spakowania, a za tlumik zbrodniarze wzięli 265 zł!!Ale juz nie poruszam się z hałasem pojazdu kosmicznego.
  17. Spoko, jeszcze stać mnie na spontaniczność. A co do kasy...za wszystko płaci karta Master card- aczkolwiek też ma ograniczone możliwości kredytowe, a ja nie cierpię kredytów. Wolę płacić za remonty z bieżących pieniędzy(czytaj uciułanych).A pieniądz rzecz nabyta. Zacznie się sezon, zwłaszcza październik , znowu będę miała kupę zamówień. Już powinnam przysiąść. Na igrzyska dmucham. Śledzę jedynie w prasie, gdzie nasi zd..pili, a gdzie jest medal.
  18. Z tą babą tak było faktycznie -czyniła to systematycznie. Jeśli chłopa się nie bije to on bardzo krótko żyje! Zatem trza go prać metodycznie.
  19. Czekolada?Gorzka? Owszem, owszzem. Też bardzoi bardzo. Nawet gdzieś, na jakimś pen drivie mam haiku o gorzkiej czekoladzie.
  20. Dzisiaj było znacznie lepiej, chociaż finansowo gorzej. Kupę kasy zgarnął mechanik( 400zł) a to jeszcze nie jestr koniec, bo w innym warsztacie robię jutro tłumik. Drugi dzień negocjacji z projektantem zakończony pozytywnie i nawet ze zniżką ceny za moją kuchnię (oczywiście zgarnął zaliczkę), poza tym zostałam szczęśliwą posiadaczką czegoś o nazwie zlewozmywak ale za to z kompletem noży w promocji(też diabelnie drogo- 4 klamki do citroena za to można), syfon i jakieś inne rurki. A pod wieczór miłe babskie spotkanko na Starówce i dwa piwa ścięły mnie kompletnie z nóg. Podlic zyłam budżet i stwierdzam, że mam wszystkiego dosyć i chyba śmignę z dzieckiem nad jakieś morze. Choćby na jeden dzien, ale muszę zmienic klimat.
  21. Skosztuj francuskiej- sama gorczyca- rewelacja! Świetna jako zaprawa na mięso przed pieczeniem.
  22. Ze Natalia tam ma punkt G, to mnie nie dziwi. Mój punkt G znajduje się na takiej żółtej skrzynce na ścianie mojego domu- tam jest zawór na gaz. Bardzo ważny punkt- nawet pamietam,gdzie mam od niego kluczyk! Widzisz, ma nawet zabezpieczenie, niczym pas cnoty! Natomiast wycieczki do galerii z ciuchami odbywam czasem,ale horrorem są dla mnie zakupy w supermarketach- NIE CIERPIĘ!!!! Najchętniej wysyłam innych. Wolę małe sklepiki z klimatem, gdzie nie jest się anonimowym, i gdzie cholernie przepłaca się za frnancuską musztardę.
  23. Patrz "Małgorzata" Ani Ostrowskiej- nikt nie chciał znać prawdy:)) Heh... ponoć Wielka Naiwna jestem! Ty chociaż jesteś oświecony, a ja nadal..."oj naiwna, naiwna, naiwna!". Ale są dwa dna. Czasem lepiej nie dociekać.
  24. Ja nie ryczę do poduszki. Nie potrafię. A poza tym, dzisiaj mam coś innego( apropos satyny), cholernie mnie gryzie- kupiłam to dzisiaj-straszne świństwo! A mówią, że nic tak jak shopping nie poprawia kobietom nastroju. Jutro wywalę świnstwo na śmietnik, bo nawet na szmatę do łap mojej suni się nie nadaje.
  25. Tylko przywal porządnie, żeby popamiętał! \A może my jesteśmy w piekle? Dzisiaj dołuję.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...