
Dominika Iks
Użytkownicy-
Postów
665 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez Dominika Iks
-
Człowiek z Baalbek III
Dominika Iks odpowiedział(a) na Samuel L. JAckson utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Wciąga coraz bardziej. Chociaż odczuwam lekki chaos- dotyczy przeskoków akcji. Ale zrzućmy to na karb mojego ADHD i trudności z koncentracją uwagi. Zatem mamy tu też olsztyńskie klimaty! Troszkę pogubiłeś znaki diakrytyczne no i ciąglenie łączysz partykuły "by". Zamiast :"podzielił by" sugerowałabym "podzieliłby". Oczywista czekam na dalszy ciąg. -
Taaaa, facet dość brutalnie, ale otworzył jej oczy :) A dzieje spodni ciąg dalszy już wkrótce.
-
HORROR - na sezon ogórkowy - dalej piszcie sami:)
Dominika Iks odpowiedział(a) na Liryczny_Łobuz utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Myślę, że zrobiłbyś to znacznie lepiej. Ale swoją drogą ciekawe by było jakie zakończenia zaproponowałyby różne osoby- i czy zadowoliłyby Ciebie. Zapewne umieściłabym tam jakiś krwawy pierwiastek połączony z istotami zza światów- może trup jej byłego?? Miłość po grób! Ha, ha! - sprawdzian wierności :) -
Bo ma obstrukcję pani owa. Istniała przeciwko niej zmowa: nakarmiono ją gruszkami gdy lekko była na bani. Maczała w tym łapy teściowa.
-
Limeryk nr 295 o niestosownej propozycji
Dominika Iks odpowiedział(a) na Henryk_Jakowiec utwór w Limeryki
To zapewne tylko dlatego mój bardzo przemiły kolego, że drugą pierś wystawiła by osą ją ukosiła. -Poszła w karierę na całego! -
HORROR - na sezon ogórkowy - dalej piszcie sami:)
Dominika Iks odpowiedział(a) na Liryczny_Łobuz utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Raaanyyy, ale horrorek tu daleś. Jak ja teraz zasnę? Heh...ale wciaga! Nie lepiej było zaczekać z tym do Zaduszek? Czemu nie zamierzasz tego skończyć ? -
Człowiek z Baalbek III
Dominika Iks odpowiedział(a) na Samuel L. JAckson utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Hej, Kapitanie! Naostrzyłeś już noże? Właśnie wrzuciłam Twoją ulubioną Modliszkę. Wiem,że z utęsknieniem czekasz na dalsze przygody mojej bohaterki. Zaraz zabieram się za Twoje dzieło. Pewnie całości nie dam dzisiaj rady, ale jutro z pewnością dokończę i wrzucę swój komentarzyk. Pozdrawiam! -
Do jej uszu dotarły delikatne dźwięki „Over the rainbow” w wykonaniu nieznanego wokalisty. Nie jest to najlepsza aranżacja- pomyślała. Wolała inne. Zlokalizowała już źródło dźwięków, ale była za leniwa, żeby wyłączyć radio. Poza tym ten utwór zawsze wprowadzał ją w melancholijny nastrój. Czasem sama miała ochotę sięgnąć tęczy, znaleźć się po drugiej stronie. Chciała przejść w stan niebytu. Uniosła się. Poczuła niesmak w ustach i tępy ból głowy. No tak, wypiła sporo! Rozejrzała się wokół. Pod lustrem toaletki paliła się mała lampka. Wokół porozrzucane ubrania, a na podłodze butelka z niedopitym szampanem. Do jej świadomości zaczęły dochodzić zdarzenia z ostatniego wieczoru. Była naga, obok niej leżał pochrapując Krzysztof. - Dochodzi druga. Pożegnam się z państwem, życząc spokojnej nocy…- dotarł do niej znany głos prezentera. No tak, January ma dzisiaj dyżur, stąd ta muzyka. Wychyliła się w kierunku nocnego stolika i usiłowała znaleźć odpowiednią gałkę, aby wyłączyć radioodbiornik. W końcu ją znalazła. W hotelowym pokoju zapanowała kompletna cisza. Wstała. Zgasiła lampkę i usiadła na łóżku. Coraz więcej z wczorajszych zdarzeń zaczęło docierać do jej świadomości. Ciało pod kołdrą poruszyło się. - Witaj, ulubienico Marsa!- przyciągnął ją silnym ramieniem w swoim kierunku. Pogładził po udzie.- Boska! Rzuciła wzrok w kierunku okna. Rozchylona firanka odkrywała czyste gwiaździste niebo. Żadnych oznak deszczu- pomyślała. - Niebo gwiaździste nade mną…- nie skończyła. - Błagam, nie filozofuj!- przerwał jej.- Tutaj masz być milusia, nie koniecznie mądra. Na taką rolę zgodziłaś się wychodząc za Janka i dlatego zostałaś sama. Zdominował cię kompletnie. Miała ochotę krzyknąć, uderzyć go, ale zamarła. Jeszcze bardziej zaczynała nim gardzić. - Bez urazy, Martyno, ale ty cały czas o nim myślisz! Jesteś wielką kupą nieszczęścia! - Chcesz powiedzieć, że z litości spotkałeś się ze mną?- zapytała zaczepnie. - Nie, wciąż jesteś atrakcyjną kobietą. Tylko, cholera, przyznam ci się do czegoś- zawiesił na chwilę głos, jakby zastanawiał się nad doborem słów. - Przed czterema laty, kiedy płonęłaś szczęściem u boku Janka, marzyłem o tym, żeby zbliżyć się do ciebie. A ty, po moim odejściu od Marii, zaczęłaś traktować mnie z pogardą. Solidarność jajników, cholera jasna! – wyjął papierosa z pudełka leżącego na stoliku nocnym i podpalił.- Też masz ochotę? Usiadła skulona na łóżku i w milczeniu słuchała jego wywodu. Wyjęła mu z rąk papierosa i zaciągnęła się. - Gardziłaś mną, a tak naprawdę ja byłem uczciwszy od Janka. W chwili, kiedy zauważyłem, że jej nie kocham, że bardziej interesują mnie inne kobiety, uczciwie przyznałem się do tego i odszedłem.- Wstał i sięgnął po stojącą na podłodze butelkę. - Wiem, że wtedy byłaś blisko z Marią i solidaryzowałaś się z nią. Napijesz się?- pociągnął sporego łyka i podał jej butelkę. - Nawet to rozumiem, ale to były moje sprawy i Marii, a ty ostentacyjnie okazywałaś mi odrazę. Tolerowałaś mnie w waszym domu tylko z uwagi na to, że byłaś głupio posłuszna Jaśkowi. Czy wiesz, że już wtedy on utrzymywał tę kobietę? Regularnie płacił za jej mieszkanie, zachcianki. Kupił jej auto, wprawdzie używanego golfa, ale utrzymywał jego eksploatację. Wiesz, prowadził potrójne życie. Ją też zdradzał. Obie byłyście ślepe, bo tak wam było wygodniej. Martyna czuła, że coraz bardziej się kurczy. Usłyszała to, czego nigdy nie chciała przyjąć do swojej świadomości. W tej chwili z całych sił nienawidziła Krzysztofa, chociaż była świadoma tego, że on ma rację. - Właśnie patrząc na was, na ciebie i Janka, teraz z perspektywy czasu, stwierdzam, że małżeństwo, to zalegalizowana forma prostytucji. Wy, żony, milczycie przymykając oczy na niewierność mężów. Nie przyjmujecie tego do swojej świadomości, żeby broń boże nie zawalił się wasz bezpieczny światek. Przecież on niemalże oddychał za ciebie! - Dlaczego mi o tym mówisz?!- krzyknęła i czuła, że zaraz złość sprawi, że zacznie cała drżeć.- Po co ta farsa? Po co ściągnąłeś mnie tutaj? - Martyno, wszystko, ale po kolei! – zabrał jej papierosa, podając butelkę- Pij! - Po co ta farsa? Bo kiedyś gardziłaś mną. A teraz mam ciebie jak na dłoni, skuloną, bezbronną. Dalej piękną, kuszącą, cholera, nawet świetną w łóżku, ale…- oderwał od pudełka z papierosami wieczko i na nim zgasił peta.- Teraz ta zdobycz już nie cieszy. Chciałem zobaczyć, jak to jest, kiedy wreszcie sięgamy tego, co było zawsze dla nas niedostępne. - I? - I nic. Żal mi ciebie. Naciągnęła na siebie kołdrę, nie była w stanie z siebie wydobyć żadnego dźwięku. Czuła złość, żal i upokorzenie. - Wiesz czemu odszedł od ciebie? – pociągnął ostatniego łyka z butelki.- Bo dusiłaś go. Wy, kobiety jesteście jak modliszki. Zabijacie swoich mężczyzn, tyle, że nie podczas ekstazy miłosnej. Wy zabijacie nijakością. Dusicie swoim uzależnieniem i przewidywalnością. Poddałaś mu się bezwzględnie, przez co zrobiłaś się dla niego nudną partnerką. Co ja mówię, nie partnerką, a podopieczną. Nic sama bez niego nie potrafiłaś zrobić. Nie potrafiłaś podjąć żadnej decyzji. Byłaś przez to nudna, jak przeczytana po raz setny książka. Cieszyła się, że ciemność zakryła jej twarz. Myśli kłębiły się w jej głowie. - Myślę, że poszłaś ze mną do łóżka wyłącznie z zemsty. Nawet nie odwzajemniałaś mi swojego zainteresowania. Bardziej fascynowały cię dwie lesbijki, niż ja, skoncentrowany na tobie. Mam rację? Miał rację, ale nie odpowiedziała mu nic. Milczała. Jego słowa bardzo bolały ją, chociaż zaczynało do niej docierać to, że nadal nic nie zrobiła ze sobą, nie poczyniła żadnych zmian. Przybrała rolę męczennicy, bezradnej męczennicy wywołując we wszystkich mężczyznach poczucie winy. To była jej osobista zemsta- wywołać poczucie winy. Tyle, że ofiarą tej zemsty nadal była ona. - Krzychu, ja go kochałam! - W to wierzę. Ha! Ty pewnie nadal go kochasz, tyle, że już mniej bezkrytycznie. I właśnie dlatego ci to mówię. Zacznij żyć własnym życiem! A tyłeczek masz niesamowity! Uderzyła go w twarz. Zaraz po tym skuliła się w kłębek. Zaczęła kwilić jak małe dziecko. - Ja go nie dusiłam, robił co chciał!- skamlała. Nie ograniczałam go, był wolny! - Właśnie, i wybrał wolność! Posłuchaj, on był już nawet odpowiedzialny za to, jak oddychasz. Prawdziwego faceta, nie podnieca kobieta, która jest mu uległa, która nie ma własnego zdania, która nie ma odwagi samodzielnie oddychać. - Umawiając się z tobą, usiłowałem sobie wyobrazić sytuację, kiedy znajdziemy się w hotelu i będę trzymał w ramionach kobietę, która emanuje kobiecością, dumą, niedostępnością. Kobietę, która jest nagrodą. Tymczasem mam kobietę... żałosną! Zerwała się z łóżka. Zapaliła lampkę i odszukała swoje ubrania. Chwyciła je w garść i pobiegła w kierunku łazienki. - Gdzie uciekasz, Martyno!- wychylił się z łóżka w jej kierunku. - Czas chyba na mnie. Wszystko już zostało powiedziane!- wykrzyknęła wchodząc do łazienki. - Ależ, Martyno, zostań! Jutro, po śniadaniu, jeśli nie zechcesz dłużej zostać, odwiozę cię do domu. Teraz tego nie zrobię, bo za dużo wypiłem. - Chcesz zatrzymać w łóżku żałosną kobietę?- krzyknęła z łazienki spoglądając w lustro. Faktycznie, wyglądała teraz żałośnie: potargane włosy, rozmazany makijaż. - Nie jesteś żałosna, ale zachowujesz się tak! Zostań, proszę. Wybacz, jeśli cię uraziłem, ale uznałem, że ktoś musi ci otworzyć oczy. - Dzięki za szczerość, ale na taką szczerość stać tylko drania! Zamknęła za sobą kabinę prysznica. Odkręciła strugę zimnej wody, chciała jak najszybciej wytrzeźwieć. Woda była zbyt zimna. Uregulowała temperaturę wody i starała się z siebie zmyć cały brud dzisiejszego spotkania. Zaczęła namydlać się hotelowym żelem. Nagle zmiana decyzji- muszę stad jak najszybciej wyjść! Pośpiesznie spłukała z siebie mydło. Wytarła ręcznikiem ciało, pozostawiając na nim resztki niedomytego makijażu. Ubrała się. Weszła do pokoju. Krzysztof zasnął. Rozejrzała się. Zobaczyła jego jasne spodnie od letniego garnituru. Szybko chwyciła je. Przejrzała kieszenie. Upewniwszy się, że są puste, zwinęła je w rulon. Włożyła pod pachę. Odnalazła jeszcze swoją bransoletę. Była zbyt cenna dla niej, żeby ją stracić. Już miała wyjść, kiedy jej wzrok padł na stolik nocny po stronie jego części łóżka. Leżała tam podwiędła róża. Na palcach podeszła do stolika i zabrała kwiat. Z drugiego stolika zabrała swoje papierosy. To już chyba wszystko- pomyślała i bezszelestnie opuściła hotelowy pokój. Przechodząc obok recepcji schyliła głowę. Dziewczyna siedząca za kontuarem podniosła wzrok. Obrzuciła ją badawczym spojrzeniem. Pewnie przyzwyczajona jest do takich obrazków, kiedy w nocy kobiety ukradkiem opuszczają pokoje hotelowych gości- pomyślała, żałując, że nie ma przy sobie ciemnych okularów. Z pewnością było widać, że jest w opłakanym stanie. Opuściła hotel. cdn
-
Moja ostatnia powieść VIII
Dominika Iks odpowiedział(a) na Sceptic utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Mnie też się podoba. A Ilionowski ostatnio chyba wszystkim nie szczędzi "pochwał". Może i gniota napisałam,ale wszystkie Jego ostatnie komentarze na tym forum są na tę samą modłę. -
Limeryk nr 295 o niestosownej propozycji
Dominika Iks odpowiedział(a) na Henryk_Jakowiec utwór w Limeryki
Patrzyłam na sprawę z ukosa- samczykiem jest z pudła osa! Tylko żądełko niewielkie tycio ukłuło panienkę... w jej stopę- bo była bosa. -
Dziękuję Tygrysku :)) Widzisz...ja mam dziurawe ręce- nie nadążam ze zbieraniem. Czemu dar urodzakju? Pamiętasz czasy późnego Gierka i "klęskę urodzaju"? Mnie wprawdzie sznur do snopowiązałek zbędny (tego wówczas rolnikom brakowało), ale za to zabrakło mi zapału do ciągłego zbierania owoców. Poza tym ile mozna smażyć dżemiki?!- W piwniczce jeszcze leżą zapasy z 2006 roku. Nie przerabiam tego! A latoś obrodziło! Pozdrawiam :)
-
Pewna paniusia z Olszyny miała bieliznę z satyny. Koszulka była kusa istniala więc pokusa by puścić się z nią w maliny.
-
przed usmażeniem zwinęły naleśniki ser i rodzynki :) Jak naleśniki, to koniecznie z serem i rodzynkami- do tego przyprawy według upodobań: cynamon, lub wanilia. Marmoladkę jabłkową robię z myślą o zimowej szarlotce na kruchym cieście. Do tego tylko kandyzowana skórka pomarańczy, garść rodzynek (czy rodzynków???- chyba to pierwsze), ćwiartka rumu i.... mniaaaaam! :))) Skosztruj wątróbkę w winie- z gruszką, kwaśnym jabłkiem i morelami-wyborna!
-
Ze złotych myśli Kubusia Puchatka- misia o miłym obejściu i bardzo małym rozumku: „Najlepsza jest chwila przed zjedzeniem miodu” PS Idę smażyć wątróbkę- pora na kolację.
-
Ale, ale! zdjątko w kolorze. Pdszukaj czarno- białej fotografii.
-
trudną jest sztuką trafić w samą dziesiątkę nie chybi snajper PS Cel jest daleki tylko dla kaleki:))
-
pewien myśliwy nadwyrężając myśli pomyślnie uwiódł
-
A cóż to?! Zmiana image??? Czyżbyś zadawał się z kumplami od PR? Wolę Lirycznego:)). zabrał na drzewo zabrał nas starą łódkę a potem uwiódł :))
-
zmęczone drzewo złamie się pod ciężarem człowiek zszedł z drzewa lub: zniszczyło drzewo homo sapiens recensis świat zalał beton lub zabrał mi drzewo zniszczył wszystkie gałęzie Lirycvzny Łobuz :)) Wiem, ledwo sie kupy trzymają te moje grafomańskie wyczyny Pozdrawiam.
-
Lecz suczkę z Łomży schędożyć zdąży więc pies na babki zaciera łapki i ku niej dąży. Pozdrawiam Heniu! Kopę lat!
-
zmęczone drzewa pomiędzy dwoma pniami ja na hamaku :)- Tak mi się marzy, bo hamak gdzieś w szpargałach piwnicznych zatonął.
-
Pozwolę sobie, Boskie Kalosze, na poważniejsze podejście do Waszego powyższego haiku taką oto "siedemnastką": chwila zadumy -- z pożółkłych fotografii mama i tata Dlaczego moje nie jest poważne, hm? Wystarczy napisać: mama i tata, żeby było tkliwie ale sroka na czarnym czarno białym zdjęciu podkreśla nietrwałość innych kolorów. Po czasie wszystko jest tylko czarne albo białe. Pozdrawiam. szpargały dziadka na czarno- białłym (lub: z pożółkłych fotografii) wnętrze komina. I po konflikcie- ciemno jak w de... u Murzyna :)) Zdjątko nadal aktualne. Pozdrawiam!
-
Modliszka część II
Dominika Iks odpowiedział(a) na Dominika Iks utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Czy nie przesadzasz? Ale masz prawo do własnego zdania. Dzięki za poświęconą mi uwagę. PS. - A jeśli to się zdarzyło? -
Wiem, w haiku nie powinno być personifikacji.... Ale urodzaj!
-
zmęczone drzewo wypuszcza z rąk owoce - dar urodzaju