w prześwitach drzew blaski
nieśmiało gładzą korę
łamiąc szorstkie cienie
ułomnie pustych dni
oddychając w próżni wiję
powoje w jedną stronę
na lewym boku wykuwam
cicho prośbami o jutro
namaluj swój portret
olejem co ufnie przywiera
do gruntu jak skała
przetrwa wszystko