Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Boskie Kalosze

Użytkownicy
  • Postów

    3 551
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Boskie Kalosze

  1. "Absynt, papierosy i dym"... jak to ładnie brzmi. Tak, tak... klasycznie: Konrad Wallenród - Chmury (fragment ukrywanej przez belfrów prawdziwej wersji "Konrada Wallendroda" A.Mickiewicza w której Wieszcz przewiduje rozwój przemysłu tytoniowego i pełne bitew gry strategiczne) Gdy Mistrz praw świętych pozamykał księgi I lekcję skończył - siadł do komputera. Miecz i krzyż wielki, znamiona potęgi, Gry wojennej okryła wnet chmura Siwego dymu; wkoło okiem strzelił, W którym się radość na pół z gniewem żarzy, I niewidziany gość na jego twarzy, Uśmiech przeleciał, słaby i znikomy: Jak blask, co chmurę poranną rozdzielił, Zwiastując razem wschód słońca i gromy. Ten zapał Mistrza, to groźne oblicze, Napełnia serca otuchą, nadzieją; Widzą przed sobą bitwy i zdobycze I hojnie w myśli krew pogańską leją. Takiemu władcy któż dostoi kroku? Któż się nie zlęknie jego szabli, wzroku? - Wiwat, Settlersi! już się chwila zbliża, Gdy z klawiatury błyśnie znamię krzyża. Nadzieje próżne. - Cieką dni, tygodnie, Upłynął cały długi rok w pokoju; Litwa zagraża, Wallenród niegodnie Ani sam walczy, ani śle do boju; A gdy się zbudzi i cóś działać zacznie, Stary porządek wywraca opacznie. Woła, że Zakon z świętych wyszedł karbów, Że bracia gwałcą przysiężone śluby; "Módlmy się - woła - wyrzeczmy się skarbów, Szukajmy w cnotach i pokoju chluby!" Narzuca posty, pokuty ciężary, Uciech, wygody niewinnej zaprzecza; Lada grzech ściga najsroższymi kary Podziemnych lochów, wygnania i miecza. Tymczasem matka, która już z dala Poczuła zapach dymu od stolicy Syna, znając, że ten co noc podpala Papierosy ojca albo okolicy; Pod całym domem dumnie się przechwala, Ze idzie zaraz po księdza z kaplicy; Pierwszy raz dzieci z rodziców swych progu Zadrżały na dźwięk matczynego rogu. Kiedyż być może czas lepszy do wojny? - Litwa szarpana wewnętrzną niezgodą; Stąd dzielny Rusin, stąd Lach niespokojny, Stąd krymskie chany lud potężny wiodą. Witołd, zepchnięty od Jagiełły z tronu, Przyjechał szukać opieki Zakonu; W nagrodę skarby i ziemie przyrzeka I wsparcia dotąd nadaremnie czeka. Szemrają bracia, i rodzinna rada, Mistrza nie widać; Dziadek stary bieży, W kuchni, w sypialni nie znalazł Konrada: Gdzież on? - zapewne u narożnej wieży. Śledzili bracia nocne jego kroki; Wszystkim wiadomo: każdego wieczora, Gdy ziemię grubsze osłaniają mroki, On wzrokiem błądzi po szkle monitora; Niemal klęczący, przyparty do muru, Okryty kocem aż do białej zorzy Świeci z daleka, jak posąg z marmuru. I przez noc całą senność go nie zmorzy. Często na cichy dzwonek "Motoroli" Wstaje i tęskne daje odpowiedzi; Brzmienia ich z dala ucho nie dośledzi, Lecz widać zaraz z nadymanych woli, Rąk niespokojnych, podrywanej głowy, Że jakieś ważne toczą się rozmowy.
  2. Fajnie, że wróciłaś, czy też wpajęczyłaś się w ten tekst :-) Pozdrawiam.
  3. Gdzie mi tam do Kubicy? ;) Dziękuję, Magda
  4. Lubię te Twoje zabawy słowem :-) Interpretacje oczywiście są przemożliwe i trudno je wszystkie ogarnąć, więc podam tylko jedną lekko naginając Twój tekst i nawiązując do tutejszego "graficznego wątku" o przeniesionym krzyżu, jednocześnie obrazując to samo a zarazem o wiele więcej słowami: kaczka dziennikarska podzieliła niepodzielność niedzielną wreszcie Przynajmniej mi Twój tekst nieco kojarzy się z obecną sytuacją (podzielić-->scalać-krzyżować Pozdrawiam ;-)
  5. Ciekawy i dobrze napisany wiersz. Nastrój, metafory, wszystko jak lubię, Zatem pozostało tylko podziękować za lekturę :-) Pozdrawiam.
  6. Ech, nie zawstydzaj mnie, proszę... Bardzo.
  7. Ech, ja i Coelho? Jakby się dowiedział, pewnie znów by trafił do szpitala psychiatrycznego pojąwszy, że tak mało osiągnął :-) Ale, zważywszy na bliskie zeru szanse, że się dowie - bardzo dziękuję za tak uskrzydlający komentarz! I serdecznie pozdrawiam.
  8. "Jednak będziemy mieć dziecko." Fajnie to zabrzmiało, jakby ci z wiersza zdecydowali się w końcu na... nieśmiertelność, która jest życiem poza sobą. Przedłużeniem ich własnego umierania (potem ich dziecko zrozumie to samo i będzie miało dziecko, itd. aż po kres śmiertelności nieśmiertelność). zamieram kiedy mówisz o umieraniu bo cóż mogę zrobić w tej sprawie? zrobię ci dziecko łopatką do tortu oczy będzie miało po czerwonym winie zrobię ci dziecko nasze umieranie zostawimy jemu Pozdrawiam ;)
  9. Pisałem o tym sonecie ze strony poezji Współczesnej. ale ten też nie jest o deszczu - samego deszczu tu brak i w miejsce tego jest porównanie do deszczu gwiazd, co zresztą jest czymś starym jak świat, vide deszcz meteorytów (kiedyś uważano je za spadające gwiazdy). Na końcu jest mowa o związanym człowieku jako widzu, co dość dziwnie koreluje ze sznurkami ze wstępu. Tym bardziej w obecności takich określeń wobec niego: "I lekko się unosisz". Zauważ z kolei, że takie zwroty jak: "tu związany czeka, zaklęty w zmartwychwstanie" są tylko Twoim własnym odautorskim wnioskiem, a na pewno nie wynikają z wcześniejszej treści i gdybyś napisał na odwrót, np. "tu czeka wolności zakuty w zmartwychwstanie" to niewiele by to nie zmieniało. Uogólniając: wiersz został napisany jakby metaforyka była jego najważniejszym środkiem. Reszta się nie liczy, stąd "Nie znosi nikt próżni" gdzie nie bardzo wiadomo o jakiej próżni mowa? O pustce? W takim razie: żyłki, deszcz, krople, gwiazdy i pozostałe gadżety temu zaprzeczają! Kuglarskie jest najbardziej podejście do tematu bo zanim Czytelnik się spostrzeże, już Autor wręcz twierdzi, że "I z każdą nocą czujesz, że bardziej się skraplasz" czyli - mam nadzieję - że jest on sam owym deszczem który nie spadnie? W innym kontekście, brzmiałoby to wręcz zabawnie, nawiązując do nocnego moczenia ;) Za dużo porównań, jakby opierać wiersz na tym, że monitor to guzik z dziurkami przez które - każde przez swoją - co noc patrzą na siebie zakochani :-) Albo: Deszczu nie było. To motek z DNA zsunął się z kolan, których też już nie ma. Ależ ja jestem! Dotknij mnie kochany: czujesz, jak jestem? Jestem, choć niema. Żartuję, ale chodzi mi o to, że baaardzo umownie wypowiadasz coś a potem się tego trzymasz jakby na siłę starając się to ubrać w logikę. Przypomina to filozofię scholastyczną, charakterystyczny sposób rozumowania dla Średniowiecza, jeszcze przed przyjęciem newtonowskiego rozumienia świata jako obowiązującego. Czyli powiedzmy ktoś stwierdzał, że w łebku szpilki zmieści się ni mniej ni więcej tylko 200 diabłów, a potem na siłę to udowadniał. Większość Twoich wierszy zaczyna się od podobnych wniosków a potem... potem już się jakoś to toczy i nawet na koniec mamy rzekomo logiczne podsumowanie. Coś w rodzaju literackiego twierdzenia, które trzeba udowodnić, nieważne jakimi argumentami a te przybierają postać metafor (zazwyczaj są przeniesieniami określeń z jednych rzeczy na drugie, jak: morze-linieje, gawiedź czyli tłum, dużo dużo ludzi i niewidzialna) Przynajmniej dla mnie jest to zbytnie nagromadzenie umownych figur, a co najgorsze, jakby na siłę wyprowadzone na ich podstawie wnioski (stąd pewne skojarzenie ze scholastyką) Na plus, że i tak piszesz co najmniej o 4 promile nieba lepiej niż kiedyś, także pod względem technicznym! W odróżnieniu od niejakiego Tango ;-) Pozdrawiam.
  10. Jednak sonetem nie odda się wszystkiego. Przykładem jest Twój o wodzie, który pozostaje tylko słowami o wodzie ale nie oddaje jej natury. "Jak kamień w wodę" mnogością słów (mawia się przecież: "potok słów", "tonąć w słowach" i ja nie potrzebuję już tego pisać) oddaje bezmiar oceanu a ich ilość staje się metaforą. Podobnie jak, jeśli chodzi o uchwycenia samej myśli, nastoju - najlepszą formą jest haiku, ewentualnie miniaturka. Metafory same w sobie, podobnie jak przenośnie najwięcej radości dawały mi w przedszkolu (mamo, ten tramwaj ma czerwone skrzydła bo sam jest tylko osiemnastką, itp. wydziwiania - jak je nazywali rodzice) i obecnie nie są celem samym w sobie. Pozdrawiam i cieszę się, że cię widzę, że nie dałeś się najgorszym - bo wydumanym przez siebie - wrogom :-) Pozdrawiam.
  11. Witaj! Bardzo mi miło, że zajrzałaś :) [quote]Piszesz w jednym ze swoich komentarzy do tego wiersza 'pewien monolog, powiedzmy kogoś po latach kogo miłość stopniowo kamieniała' Hm ... i stąd? Bezdzietność wielokrotnie pokonywała największą miłość. Dlatego u mnie jest metaforą kamienienia, powolnie narastającego zobojętnienia. Aż po powiedzenie: "zimny jak głaz" (w środku) [quote] 'Ja w międzyczasie wyświadczałem jej te wszystkie usługi o których wspominałem wcześniej oczywiście dodając do tego nowe usługi' Usługi nie mają szans w kwestii odkamieniania miłości. Może woda z octem i zagotować? Na czajniki to działa ... Owszem :-) Ale w ten sposób oddaję czekanie. Oczekiwanie na owoce (a przynajmniej jeden) miłości jakimi są dzieci. W międzyczasie statki (jedzenie i picie), przypływy i odpływy (miłość fizyczna zależna od cyklów miesięcznych), wystawy kotów (powiedzmy jej hobby, jako nieświadoma próba załatania pustki bez dzieci. I tak transyberyjskie oddaje podróże po rozmaitych wystawach jak i, powiedzmy, że jej ulubione - koty syberyjskie www.google.com/images?hl=pl&client=opera&hs=ZFU&rls=pl&q=koty+syberyjskie&um=1&ie=UTF-8&source=univ&ei=ooBiTJmAC4_KjAeFovm3Bw&sa=X&oi=image_result_group&ct=title&resnum=1&ved=0CCoQsAQwAA&ei=pYBiTLqLJNCRjAfUk9GPCQ&gbv=2 ) [quote] Bardzo mi się podoba ten wylew słów. Są jak morze sięgające do kamienistej plaży. Natchnienie cofa się i wraca, pozostaje sól, a jednak nie przesalasz. Świetnie to odczytałaś! Zalew słów jak powiedzmy Wiślany ;) [quote] Chyłkiem dochodzimy do siebie i park maszynowy. Nie uważasz, że lepiej by było 'Chariel zerdzewiła je potem w swoim pamiętniku' niz 'zardziewiała'? Zardzewiała bardziej oddaje to, że to ona pisała te wiersze/kartki pamiętnika. [quote] Nietoperze. Panujesz nad słowami. Pozdrawiam:) Jak choćby ten na stronie 666... Bardzo dziękuję za komentarz (dzięki takim komentarzom sam zaczynam lepiej, czy też pełniej rozumieć, co napisałem ;)) i pozdrawiam.
  12. Byłeś, więc tym samym przyznajesz, że już nie jesteś. Dlaczego w takim razie umieszczasz napisane przez mnie wiersze jako swoje? Jakoś specjalnie nie zależy mi na tym Tango, ale wiesz czym mi podpadłeś? Wtedy tym Leśmianem, który nie może się już bronić...
  13. Wybaczyłbym, gdyby to był przypadek. Ale potrafiłeś swojego czasu wkleić tu nawet tekst Leśmiana o poezji jako swój. Dopiero po nagabywaniach raczyłeś dodać cudzysłów. Wybaczyłbym, gdyby to był przypadek, ale oto wklejasz w Warsztacie kolejny mój sonet jako swój, który napisałem do rzekomo twojej sentencji: "Czasami szczęściu trzeba pomóc" (fraza wpisana w Google daje: "Około 43,400,000 wyników (0.48 s)") I to przekręcając po swojemu układ i słowa bo nawet ich do końca nie rozumiesz: www.poezja.org/debiuty/viewtopic.php?id=113571#dol Widzę, że zamiast [b[najpierwprzeprosić mnie a zwłaszcza Czytelników tego Forum, zacząłeś usuwać swoje rzekome utwory z Portalu? Podany przez mnie powyżej link już nie działa, ale gdyby ktoś chciał się zapoznać z jego treścią, stąd może ściągnąć sobie plik z rzutem ekranu: www.wrzuc.to/Rl0enh.wt Poza tym są robione kopie wszystkich umieszczanych na Forum wiadomości (w świetle prawa powinno tak być) więc nie myśl, że udała ci się ta kolejna podła sztuczka!
  14. Korekta twoich wierszy polegała przede wszystkim na wytykaniu błędów ortograficznych bo o sensie trudno było nawet mówić. Przykładem kolejny mój sonet zamieszczony jako własny w Warsztacie: www.poezja.org/debiuty/viewtopic.php?id=113564#dol To co spłodziłeś sam, brzmiało tak. Przytaczam razem z komentarzem p. Oxyvii: [...] Trzeba było nie wklejać wiersza przed poprawkami, bo teraz to ja Ci je zrobię i nie masz prawa protestować! O! Jak zwykle za dużo słów. Wyrzuciłam niepotrzebne i poprawiłam błędy gramatyczne: Lilianna Szymochnik napisał: Lilianna Szymochnik napisał: Gardzisz mną!...czym tobie zawinił nosząc skryty afekt w głębinie marzenia? Może dla innych objęć oddałbym wór cały złota. Wabiła cię moja kieszeń, tak fortecę twoją zdobyłem. Przyciągał oczy brzdęk monet, alem garścią nie sypał; za złoto kupić twój wdzięk - głupiego to byłaby robota. Dla chwili żądnej ciała, upragniona była twoja pieszczota; masz do mnie wstręt, gdyż cię zwiodłem,a jednak się w tobie zakochałem. Przez twoje skąpstwo już się ciebie, miła, nawet boję; w myśli natrętnej, w sercu i w ręce szukasz mojego portfela. Dla zabawy innych powabów chcesz? - o nie! szantażujesz mnie, wiem. Jam tobie rymy śpiewał - układał i na kartce pisał miłosne wiersze. Choćbym nawet zdobył góry szczyt i stanął w korony chwale, Ty tylko o jednym myślisz. Dlaczego? - bo znasz moją słabość do ciebie. Ostatnio edytowany przez Oxyvia J. (2007-06-17 04:44:56) Dnia: 2007-06-17 04:41:13, napisał(a): Oxyvia J. [...] Poniżej mój sonet w oryginale, moje ujęcie tematu (a pisał o tym choćby sam William Shakespeare) ale na pewno nie jest to twój wiersz! Gardzisz mną. Ale wówczas i cnota moja jest winna wielbiąc cię nadto! Innym bym chętnie oddał wór złota, ale cię kusi nagłe bogactwo; brzęk monet, a nie miłości płomień wdzięk twój rozsławia bardziej niż słowa - i jest twój dotyk jak nocny złodziej, którego wiedzie kruszcu pozłota. Przez skąpstwo twoje, aż strach cię kochać! gdy w sakwie szukasz wiarygodności, rachunkiem słonym jest twa pieszczota a moje rymy, pieśni miłości - masz za nic. Jednak - godzę się na to, cieszę, że mam cię choć za bogactwo.
  15. Aha, i z tego co widzę po 3 latach nawet nie potrafisz się zbliżyć do napisania podobnego sonetu? Brniesz w kłamstwie i grasz w zaparte, tymczasem potrafię to udowodnić bo zarchiwizowałem sobie tamte wątki.
  16. Wybaczyłbym, gdyby to był przypadek. Ale potrafiłeś swojego czasu wkleić tu nawet tekst Leśmiana o poezji jako swój. Dopiero po nagabywaniach raczyłeś dodać cudzysłów. Wybaczyłbym, gdyby to był przypadek, ale oto wklejasz w Warsztacie kolejny mój sonet jako swój, który napisałem do rzekomo twojej sentencji: "Czasami szczęściu trzeba pomóc" (fraza wpisana w Google daje: "Około 43,400,000 wyników (0.48 s)") I to przekręcając po swojemu układ i słowa bo nawet ich do końca nie rozumiesz: www.poezja.org/debiuty/viewtopic.php?id=113571#dol A oto oryginał (bez tytułu, po prostu sonet) Czasami szczęściu też trzeba pomóc, jak małe dziecko wyjść na ulicę, wtem zamknąć oczy i czekać w słońcu na Królewicza. - A jak się mylę? Czasem po szczęście trzeba się schylić, wspiąć się samotnie na szczyt K-9 i patrzeć w przepaść, może się mylić, po kres żywota dla Kogoś siedzieć? Często się zdarza, że ktoś tak ginie idąc za Znakiem het, w górę jezdni, lub w przepaść lecąc macha rękami i nikt go nie łapie. A jak mylę się, ich krew tylko jest dla bezpiecznych, dla moich oczu? - Szczęściu czasami...
  17. Właśnie zastanawiam się, co z tym zrobić? Jeśli ów osobnik jest dorosły i ma po kolei w głowie, czeka go sąd i w najlepszym razie pluton egzekucyjny. Chyba, że istnieje na tu, Portalu jakaś Komisja badająca podobne przypadki nadużycia i sama go ukarze. W końcu zdjęte zostały stad nawet wiersze uznanych Poetów, ponieważ okazało się ,że nie mogą być bez ich zgody (lub ich reprezentantów) powszechnie publikowane. Oto oryginalny wiersz tego osobnika, zatytułowany "Słodkiego życia na ziemi mi zabrakło": Słodkiego życia na ziemi mi zabrakło słodkiego życia Panie gdzie jesteś o Boski, żeby mnie skrzydłami anioł w te niebo, swoim szczęściem dotknął i objął z miłości. A sercu spłynęło uczucie i zdrojem wybiło w czysty balsam rozlało-ulżyło ciału w kąpieli w tą spragnioną duszę,bo mi wody wciąż mało napił bym się chętnie,tej Boskiej młodości. Słodkie życie w marzeniach moich,to"widmo" z koła fortuny życiem kręci i bije taranami. Pluję śmierci w oczy w uśmiechu szyderczo. A niebo wiecznie milczy w nieśmiertelności; szukam tego światła-błądząc idę w ciemno. Kto mi oczy otworzy?i sercu zapuka do drzwi. Mój wiersz (bez tytułu) był próbą pokazania, jak mógłby wyglądać sonet szekspirowski (angielski) na taki temat po dodaniu do niego rymów i - przede wszystkim - sensu: Słodkiego życia mi tutaj zbrakło. Słodkiego życia - więc zgódź się, Boski, aby mnie anioł skrzydłami natchnął i szczęściem tknięta, umrę z miłości. Spłynę po śmierci ku Tobie zdrojem użyczać chłodu ciału w kąpieli - w słońcu, co zbiegło z Sierra Leone niebo i ziemię jak kwiat rozbielić. Bo słodkie życie w marzeniach moich, to śmierć, by odtąd być tylko z Tobą i pluję śmierci w oczy szyderczo - lecz Niebo milczy w nieśmiertelności, lecz Ziemia nie chce bym była wodą, a Ty? - Ty nie chcesz, żeby im przeszło. Proszę zauważyć, że mój sonet jest nie tyle odniesieniem do kociokwiku o niczym wyżej wspomnianego osobnika, co dialogiem PeeLki (!) z PeeLem z wiersza Edwarda Stachury "Zobaczysz". Fragment: A ziemia, zobaczysz, Ziemia to nie będzie ziemia: Nie będzie cię nosić. A ogień, zobaczysz, Ogień to nie będzie ogień: Nie będziesz w nim brodzić. A woda, zobaczysz, Woda to nie będzie woda: Nie będzie cię chłodzić. Tutaj całość: www.youtube.com/watch?v=QmH69DUwJxg
  18. Warto więc jeszcze troszkę dopracować i zrobić z tego wiersza wzór dla kolejnych adeptów liryki. Na przykład w ostatniej strofce wystarczy zamienić miejscami raptem dwa słowa, żeby otrzymać idealne metrum _ /_ / _ /_ / _ wiatr srebrem muśnie słońca progi otworzy wrota brzasku dotyk masywnych kotar ciężki posąg z lekkością sfrunie niczym motyl Bardzo mnie cieszą Bernadetto Twoje postępy :-)
  19. Dziękuję :-) Co do słów, prawdopodobnie są już na wyczerpaniu, podobnie jak surowce cywilizacyjne. Zwłaszcza, odkąd to wymyśliłem a nawet zaproponowałem utworzenie czegoś w rodzaju kryterium do kontrolowanie pisanych przez Autorów słów, tak żeby trochę ich zostało dla potomnych ;)
  20. Witaj, Michale :-) Dziękuję, że zajrzałeś i pozdrawiam.
  21. Staram się, żeby moje wiersze w jakiś sposób różniły się od innych. Kiedy człowiek napisze, powiedzmy 20 wierszy - spostrzega, że zaczynają być podobne do siebie. Pozostaje brnąć w to dalej, albo - co o wiele trudniejsze - szukać nowego spojrzenia i ujęcia tematu. Przede wszystkim dla własnej satysfakcji. Dziękuję i pozdrawiam.
  22. Witaj Andrzeju :-) Miło wracać do takich Czytelników i Poetów. Tak, wiersz był kiedyś w Warsztacie i cieszę się, że go zapamiętałeś. Pozdrawiam.
  23. Przyznam się, że w pierwotnym zamierzeniu miało to być haiku ;) Potem dodałem to i owo, a co nieco rozwinąłem. Pozdrawiam
  24. Bardzo Ci dziękuję za ten komentarz :-) Liryka wyznania? I owszem, zamierzeniem był pewien monolog, powiedzmy kogoś po latach kogo miłość stopniowo kamieniała. Bociany jako symbol narodzin, odniesienie do tego, że bocian przynosi dziecko. Tutaj tylko przylatywały i odlatywały, przylatywały i odlatywały... Można skamienieć, zapaść się w swoich smutnych myślach jak kamień w mule, gdy żaden owoc nie narodzi się z miłości, nie pozostanie po niej widoczny ślad. Pozdrawiam.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...