
Boskie Kalosze
Użytkownicy-
Postów
3 551 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez Boskie Kalosze
-
skalecz mnie mocno do ostatniej nocy
Boskie Kalosze odpowiedział(a) na Pan_Biały utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Świetne "człowieczeństwo potrzebuje nicości". Za to słabsze (a może dlatego?) np. "pędy gdzieś na skraju rozsądku" (zwłaszcza "gdzieś"). Jednak "człowieczeństwo potrzebuje nicości" tak dobre, że... reszty może już nie być :-) Pozdrawiam. -
Bracie
Boskie Kalosze odpowiedział(a) na Leokadia_Koryncka utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Krzyś; wiersz mówi o odchodzeniu z minuty na minutę, bliskiej mi osoby. Zgadzam się z Krzysztofem. Ta znaczy: nic takiego nie ma w tekście, żeby jednoznacznie widzieć w nim śmierć. Równie dobrze może to być zupełnie co innego, np. ... ślub brata jak sugeruje (tylko!) tytuł. Klucz żurawi oznaczałby wówczas zamknięcie dzieciństwa - opustoszałe rodzinne gniazdo. Pozdrawiam. -
teksy a(ute)ntyczne
Boskie Kalosze odpowiedział(a) na Boskie Kalosze utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Ja też je lubię jakoś szczególnie :-) Pozdrawiam. -
teksy a(ute)ntyczne
Boskie Kalosze odpowiedział(a) na Boskie Kalosze utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Dziękuję raz jeszcze. A drozdka nie ma co żałować - mało to ich jeszcze naprodukowano? Co z tego, że beze "mnie" i laborantki Dorotki? ;-) Pozdrawiam. -
Wszystkie historie, poczynając od życia i śmierci, są z natury bosko proste. Reszta jest nasza, tak ludzka aż wygnana z Raju. Dziękuję i pozdrawiam.
-
Nawet drozdek taśmowy, pozornie identyczny jak wszystkie, różni się od drugiego kiedy skonfrontować go z naturą. Choćby (a może zwłaszcza?) laborantki Dorotki ;-) Fajnie, że wpadłaś Magda i nad krewką drozdka westchnęłaś :-) Pozdrawiam.
-
teksy a(ute)ntyczne
Boskie Kalosze odpowiedział(a) na Boskie Kalosze utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Magduś, smutno dziś jakoś na dworze, więc zapraszam tu: www.poezja.org/debiuty/viewtopic.php?pid=892704#892704 -
Pracowałem kiedyś w drozdowni i nie chwaląc się, niezłe drozdy wtedy robiliśmy. Zarząd nie żałował jeszcze kasy na upierzenie, a każdy drozd zanim opuścił drozdownię był dokładnie testowany, nawet w dupki drozdom laborantka Dorotka zaglądała, czy czasem nieba na wylot nie widać? Najlepiej można było zarobić na produkcji drozda kwiczoła przeznaczonej na zagajniki i łęgi śródpolne i do tych kwiczołów to żeśmy się naprawdę z chłopakami przykładali. Niektóre na zimę nawet nie odlatywały, jeśli obsadziło się im teren rokitnikiem, głogiem, czy jabłka niezerwane w sadzie tu i ówdzie zostawiło. Gorzej już było z drozdem śpiewakiem - tu mogłeś się człowieku jak głupi natyrać a potem okazywało się, że laborantka Dorotka całą partię zwracała bo niby a to jeden za nisko śpiewa, to znowu drugi za wysoko. Rzadko udawało się za pierwszym razem zrobić drozda, który by śpiewał akurat i do tego jeszcze jak prawdziwy drozd. Wadliwe musieliśmy z pierza skubać, ugniatać na nowo w dupkę co rusz zaglądając, czy nieba za bardzo na wylot nie widać i drżeć pod koniec miesiąca, żeby laborantka Dorotka znów jakieś skazy na ptakach nie znalazła. Ale babsko wyjątkowo upierdliwe było, aż w złości żeśmy jej kiedyś bociana raz dwa na nocnej zmianie wystrugali i między gotowe już drozdy do gniazda podłożyli. Przychodzi Dorotka, patrzy na bociana i spokojnie, jakby nic mówi: - Pomóżcie no chłopcy, podnieść mi tego drozda do góry, bo ciężki jakiś a sprawdzić trzeba, czy i nieba na dodatek nie będzie widać? Poskoczył ten i ów zaraz i podniesiono bociana wysoko, aż dziobem o sufit drozdowni wyrżnął a Dorotka tak się przez niego w gwiazdy zapatrzyła, że bachora na wiosnę jej przyniósł. Nastało kilka miesięcy spokoju, bo odtąd bardziej zajęta była badaniami, którego to sprawka ten bocian, niźli produkcją samego drozda. W końcu złazi któregoś dnia z laboratorium na dział drozda obrożnego a każdy od razu piwo chowa i za młotek łapiąc oklepuje głośno swojego ptaka, że niby taki zapracowany. Ale ona tylko stanęła przy mnie i gapi mi się na ręce? Z nerwów łebek ukręciłem prawie gotowemu drozdowi obrożnemu, a Dorotka nic. Postała tak wymownie dobrą godzinę, przez cały czas nic nie mówiąc. Wreszcie wystękała, niby do siebie - No tak... coś trzeba będzie teraz z tym zrobić... - zakręciła się na pięcie i wyszła. Chłopaki otoczyli mnie zaraz i z przejęciem wołali jeden przez drugiego, że koniec z tobą bracie, przesrane masz przez tego bociana i na drozdach to ty już sobie nie zarobisz! Nic nie odrzekłem, tylko fartuch zdarłem z siebie nawet guzików nie rozpinając, rzuciłem o posadzkę drozda obrożnego bez łebka aż huknęło serduszko jego maleńkie i wybiegłem z drozdowni. Nigdy już tam nie wróciłem, nawet żeby rozliczyć się, nawet po drozda na odchodne co to go każdy dostawał od zarządu jeśli przepracował co najmniej 5 lat. Słyszałem potem, że drozdownia zaczęła podupadać, coraz mniej drozdów schodzi z produkcji i coraz słabsze są - świstają nurkując jakbyś mokrym styropianem o szybę tarł w te i we wte, aż ludziom zęby zgrzytają ze złości na te drozdy ostatnie.
-
Bajka o Pani Bozi
Boskie Kalosze odpowiedział(a) na Marat_Dakunin utwór w Proza - opowiadania i nie tylko
Dopiero zajrzałem i żałuję! Oczywiście, że dopiero :-) Zabawne a zarazem wszędzie odnajduję korzenie greckie, nawet w tej krwi. Nie wiem na ile to było zamierzone, ale całość bardzo fajnie się czyta a bajarza to nawet miałem ochotę parę razy zamordować, że tak odwleka to co chcemy usłyszeć ;-) Pozdrawiam. -
teksy a(ute)ntyczne
Boskie Kalosze odpowiedział(a) na Boskie Kalosze utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Dziękuję Magda i zapraszam zawsze a nawet częściej :-) -
jeszcze bez tytułu
Boskie Kalosze odpowiedział(a) na Agata_Lebek utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Podoba mi się i ja jak zauważyłem - naturalnie lubię Twoje wiersze :-) W pierwszej strofce widzę podróż, np. poprzez "powrót", "przemijanie". W drugiej cel podróży, którą wyraża "polana" ale też fajne "cicho sza". Szkoda, że nie ma tytułu... i tu jest myk! :-) Otóż jest tytuł, właśnie: "jeszcze bez tytułu" jest tytułem! A jeśli ktoś ma wątpliwość że to tytuł, ośmielę się wstawić w jego miejsce np. takie słowa: ło matko! autobus szarpie ta z brzuchem w końcu znalazła miejsce na czyichś kolanach szyby zaparowanym szeptem coś o deszczu nie słucham myślę żeby już dojechać a utobus szarpie czego ty właściwie chcesz dziewczynko mógłbym wpaść w przepaść rozbić się o drzewo połknąć bombę przełamać punkt o dwunastej albo przez kwadrans płonąć z pełnym brzuchem tyle możliwości ilu dożyją wszyscy na świecie a ty dziś tylko dojedziesz -
teksy a(ute)ntyczne
Boskie Kalosze odpowiedział(a) na Boskie Kalosze utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
w których podaję może zupełnie inne ale prawdziwe wersje znanych wydarzeń Mahomet Góra nie przyszła do Mahometa bo już szła do nieba. A, że jeszcze idzie - Mahomet dotarł pierwszy i czeka aż góra do niego przyjdzie. Tak oto śmiertelność staje się przewagą i szybciej zmierzamy, gdzie jest kres wszystkiego. Gdzie czas nie gra roli, a jeżeli nawet - podrzędną dla śmiertelnego. wniebowstąpienie Penelopy Więc czeka na niego. Co wieczór patrzy w morze jak rybacy z mewami wracają do domów; Na godziny i dni ich dobrze policzone dla wrogów i przyjaciół, marzenia i połów. Rozkwitają raz po raz oliwkowe gaje, starzeją się rolnicy tuląc do snu żony, a ona - wciąż samotnie na brzegu wystaje i ma już tysiące lat! godzin nadliczbowych. Tysiące lat. Wieżowiec. Pod chmurami piętro i czeka już tylko na listonosza z rentą. Prawdziwa pieśń o Kasandrze Nie śpiewaj poeto pieśni o Kasandrze w których przepowiada Troi koniec rychły. Odkąd zrozumiała, że udział w zagładzie wszystkich miast na świecie bierze: stan dziewiczy. "Koń drewniany - bardziej płodny!" - krzyczała do tłumu ale różnych takich, co poległ w nich rozum jest po każdej wojnie więcej niż zabitych i nie słuchał Kasandry wywodów tłum zwycięstwem i winem opity. Tej nocy Kasandra chciała zmienić życie, skończyć raz na zawsze z nałogiem dziewictwa: "Kim byliby Grecy, gdyby im Achilles nie zrodził się nigdy, bo matka - prawiczka? Koń drewniany - bardziej płodny!" - krzyczała do tłumu ale różnych takich, co poległ w nich rozum jest po każdej wojnie więcej niż zabitych, więc nie słuchał Kasandry wywodów tłum zwycięstwem i winem opity. "Wam i Miastu synów podaruję, którzy będą go bronili kiedy wrócą Grecy..." - kusiła Kasandra, lecz tymczasem tłumy przebywały w tzw. stanie nietrzeźwym. "Koń drewniany - bardziej płodny!" - krzyczała do tłumu ale różnych takich, co poległ w nich rozum jest po każdej wojnie więcej niż zabitych, i nie słuchał Kasandry wywodów tłum zwycięstwem i winem opity. Gdyby ciąża konia trojańskiego trwała dwadzieścia parę lat - kto wie, wtedy może synowie Kasandry już by strzegli miasta i jej poświęcenie zbawiłoby Troję? "Koń drewniany - bardziej płodny!" - krzyczała do tłumu ale różnych takich, co poległ w nich rozum jest po każdej wojnie więcej niż zabitych, więc nie słuchał Kasandry wywodów tłum zwycięstwem i winem opity. historia Naturalna Odyseusz nie wrócił nigdy na Itakę, nawet nie miałby po co. Jego Penelopa co rok rodziła syna, zaś komu? - nieważne jeśli na zalotników patrzyła z wysoka, skoro jej nie widziano w towarzystwie mężczyzn, w domu usługiwały jej inne niewiasty. Zdrada nie jest już zdradą, jeśli - są z niej dzieci rozpraszają swym śmiechem dawne grzechy matki. Kochała wszystkie równo, bez względu na ojca wierna, do śmierci wierna - dzieciom - Penelopa. -
Właśnie! Dziś znowu zimna i paskudna pogoda, a co lepiej rozgrzewa niż stary dobry... :-) kankanek Ja dla ciebie tak się cielę na powszednie dni niedzielę tylko jeden dzień a pół co schowane mam pod stół w dni powszednie czeka ciebie (zamiast refrenu kankanek) Lecz niedzielą mimo: nie-dziel! to pod stołem z dala siebie w lewą w prawą abyś mógł czar obydwu poznać nóg w dni niedzielne jest podzielne (refren, czyli kankanek) W poniedziałek aż do piątku drugie pół czeka w porządku mimo szefa merca kół lewe pół jest z prawym pół lub pod biurkiem robi zbiórkę (kankanek, czyli refren) O sobotę... się nie pytaj bo ten dzień z tygodnia wypadł na bazarki i butiki bym się z sobą mogła liczyć gdyby kiedyś z twego pół wyszedł mi w niedzielę null (kankanek i na bis same kankanki do rana i już bez zwrotek) www.youtube.com/watch?v=U3GqEpfbyu0
-
etiuda c-moll op. 10 nr 12
Boskie Kalosze odpowiedział(a) na Boskie Kalosze utwór w Fraszki i miniatury poetyckie
Emocje i oddanie rozfalowanej niespokojnie wody w stawie/na jeziorze. Co do: ?? ? - postawiłem tu na eksperymentalny obraz. Czyli zamiast napisać np.: "błysnęło" - w pierwszym wersie miniaturki niczym na grobli stoją "wierzby z prześwitem" :-) Wyobraź sobie burzę, wówczas pierwszy wers brzmiałby powiedzmy "trzask gromu" ("trzask" jest jednym z najczęściej używanych przy "gromie" określeń). Czyli mielibyśmy burzę w czasie realnym, a`la Gałczyński i "Kronika Olsztyńska": [...] Grom daleki uderzył z tej strony od Karwicy. [...] Zaraz po błyskawicy słychać donośmy trzask gromu. Obserwator patrzy w tę stronę (powiedzmy Karwicy ) i widzi, że jedna z wierzb nad stawem upadła/przełamała się na pół. W każdym razie odruchowo liczy wierzby. Wiatr, który w tym samym czasie przygina je po kolei do ziemi, też jakby sprawdzał czy wszystkie są na swoim miejscu. Zrezygnowałem z zapisu "błysnęło", "trzask gromu" itp. na rzecz moim zdaniem o wiele ciekawszej wersji, która zawiera te znaczenia a zarazem je poszerza, Jest też obrazem samym w sobie: ?? ? Prawda, że widać teraz w pytajnikach wierzby? :-) Pozdrawiam. -
mazurek g-moll op. 24 nr 1
Boskie Kalosze odpowiedział(a) na Boskie Kalosze utwór w Fraszki i miniatury poetyckie
Masz rację, że "rodowy" - u Chopina doszukano się nawet echa kujawiaka: "Czemu nie orzesz, Jasieńku, czemu nie orzesz?" W każdym razie mazurek g-mol Chopina dobrze oddaje moim zdaniem jakby "refleksje odcentralne" biegnące od rozświetlonego kandelabra, lub kogoś kto przechodzi od portretu do portretu i patrząc na nie - sięga myślami w głąb swojej pamięci. Powracający u Chopina ni stąd ni zowąd kujawiak też jest takim echem, dawnym wspomnieniem. I mazurek... też, masz rację :-) Wszystkiego w nim (a raczej na nim) po trochu, no i kojarzy się baaardzo... rodzinnie. Tak jak napisałaś: "Mazurek i Wielkanoc". Dziękuję i pozdrawiam :-) -
etiuda c-dur op.10 nr 7
Boskie Kalosze odpowiedział(a) na Boskie Kalosze utwór w Fraszki i miniatury poetyckie
Przyznam, że to żartobliwy utworek :-) Ale kto wie, jaka była prawda? Może wcale tak nie było, jak mówią i w ferworze zwycięstwa Filippides też pomylił ulice a nawet Miasta i wcale nie umarł z wycieńczenia, tylko ze wstydu? Pozdrawiam. -
etiuda cis-moll op.10 nr 4
Boskie Kalosze odpowiedział(a) na Boskie Kalosze utwór w Fraszki i miniatury poetyckie
Witam. Widzę, że zaczynasz lubić moje lancelotki, jak nazywam w myślach swoje miniaturki :-) (od szybkich cięć lancetem) I dziękuję za inspirację - zastanawiając się, jak sam bym to ujął, myślałem najpierw o fusach i wierszach. Pusta noc bo bezproduktywna, nie zostaje po niej nic produktywnego, choć ktoś tyle nocy prześlęczał nad wierszami, jednak te w ostrzu krytyki... Są jak fusy po kawie lub herbacie, czymś co jest już niepotrzebne - nikomu innemu nie zdadzą się na nic choć komuś posłużyły wcześniej do przyrządzania aromatycznych i pobudzających wyobraźnię ożywczych trunków. Potem jednak przyszło mi do głowy, że w nieco inny sposób można uzyskać ciekawszą korelację. Więc nie "wierszy i fusów" tylko: pusta noc wierszy o tobie pełny kosz Mamy teraz fajny kontrast L1 z L3: pusta noc/pełen kosz. Ale zarazem, w innym czytaniu uzyskujemy nowy wymiar i pusta noc albo pełen kosz stają się produktywne! Ponieważ... wierszą. Tak jak ja wierszę, ty wierszysz, on wierszy i wierszył będzie :-) Otrzymaliśmy podświadome - czasownikowe znaczenie słowa "wiersze" które doskonale podkreśla przekaz. Zarazem przez wypaczone znaczenie wyrażenia "pisze wiersze" - nowopowstały czasownik "wierszy" trafnie podkreśla coś nienaturalnego dla PeeLa, sytuację w jakiej się znajduje: pustą noc (bo bez kogoś drogiego) i pełen kosz (nie pisał przecież dla kosza). Są też oczywiście inne korelacje na bazie podstawowej. Bardzo wiele korelacji. Dziękuję i pozdrawiam. -
etiuda cis-moll op.10 nr 4
Boskie Kalosze odpowiedział(a) na Boskie Kalosze utwór w Fraszki i miniatury poetyckie
Przepraszam za może zbyt ostrą replikę i dziękuję bo wpadłem na pomysł naprawdę fajnej miniaturki: stary kosz w wiosennym wietrze drży ucho Pozdrawiam i życzę dobrej nocy. -
etiuda cis-moll op.10 nr 4
Boskie Kalosze odpowiedział(a) na Boskie Kalosze utwór w Fraszki i miniatury poetyckie
Powiedziałbym raczej, że daleka droga od haiku. Niby to samo ale niuans haikowy, prawda? ;-) A póki nie napiszę haiku po japońsku, piszę tak jak wszyscy w pozostałych językach: haiku dzisiaj - kigo i kogo to obchodzi *)daleka droga do Haiku ...3-5-3 to miałam na języku ...zabrakło parę kroków do 5-7-5 i tyle. Nie róbmy krzyku po co budzić haiku śpiące w koszyku. Ja umiem liczyć sylaby :-) Na tyle dobrze, żeby czasem robić z tego metaforykę pozawerbalną i nawet napisać kilka unikalnych wierszy w skali nie tylko krajowej. Toteż proszę mi nie imponować, że potrafi się liczyć do siedemnastu. Owszem, udało się powyżej. ale co z tego? Aha, to że mamy początek roku szkolnego a to zapewne etiudka świeżo upieczonego adepta arytmetyki? Gratuluję :-) i pozdrawiam. -
etiuda cis-moll op.10 nr 4
Boskie Kalosze odpowiedział(a) na Boskie Kalosze utwór w Fraszki i miniatury poetyckie
Nareszcie ktoś dostrzegł w tym piękno! :-) Piękno wiszące na włosku... znaczy się na nitce makaronu. Ale ta jeszcze bardziej od włoska (włosek/spaghetti - fajne skojarzenie, prawda? ;-)) jest delikatna, krucha - w każdej chwili może się zerwać a przecież na końcu czeka być może coś najpiękniejszego w życiu i dłuższego niż samo spaghetti. Dziękuję i pozdrawiam. -
etiuda cis-moll op.10 nr 4
Boskie Kalosze odpowiedział(a) na Boskie Kalosze utwór w Fraszki i miniatury poetyckie
Powiedziałbym raczej, że daleka droga od haiku. Niby to samo ale niuans haikowy, prawda? ;-) A póki nie napiszę haiku po japońsku, piszę tak jak wszyscy w pozostałych językach: haiku dzisiaj - kigo i kogo to obchodzi -
sonta f-moll op. 57 nr 23 cz.2
Boskie Kalosze odpowiedział(a) na Franka Zet utwór w Fraszki i miniatury poetyckie
Naprawdę ładne :-) L1 bardzo dobrze współgra z L3 (listopad - nic nie ma) i zmiana środkowego wersu wprowadziła więcej ruchu: teraz PeeL zagląda niecierpliwie na pocztę, nawet nie czeka już na listonosza. Więc... może teraz pójść jeszcze dalej? :-) I wrócić... do Twojego listonosza, ale jako zaprzeczenia tego co wynika z L1 i L3. Powiedzmy: złoty liść-listonosz mówił-nic nie ma. Mamy L1 z L3 (złoty liść - nic nie ma) ale w środku postawiliśmy listonosza, więc jakby dla niego nic nie było. Jego zdaniem, bo dla PeeLa - jest! Złoty liść jest tak samo wartościowy, jak list na który się czekało. Jest - w zamian. Przemiana tego co było zielone, niedojrzałe i świeże w złociste, doświadczone i gasnące ale - równie piękne! Wesołość zieleni zamieniona w smutną kolej rzeczy. Alchemia. Mielibyśmy też fajną korelację: listonosz mówił / zloty liść - JEST. Wyraża coś więcej poprzez milczenie i swoją obecność niż mowa (listonosza). Taki zapis oddawałby też stan emocjonalny PeeLa i ten sam ruch co przy lataniu na pocztę ("na poczcie mówią") - listonosz mówił ale... ale PeeL jednak zajrzał potem do skrzynki na listy, jakby nie wierząc czy to listonoszowi, czy temu co wydawało się, że usłyszał (że nic nie ma - żadnego listu). Oczywiście tylko podpowiadam, więc nie bij ;-) W tej formie jak zapisałaś powyżej już jest bardzo fajna miniaturka. Ale czemu masz pisać tak jak wszyscy? Napisz więcej - całą powieść o miłości, życiu i przemijaniu w 11 sylabach :-) Pozdrawiam. -
Bardzo, bardzo Ci dziękuję. Jesteś kochana i... nie zapomnij nigdy przynajmniej o tym, że byłaś :-)
-
Dziękuję :-)
-
Pewnie, że chcę! Wiesz, cały dzień ta modlitwa chodziła za mną. Aż Wstrenty mnie wykopał z siebie i napisał coś takiego, o zanikaniu z dedykacją dla La Fée Verte bo go natchnęła swoim imieniem i wierszem o Poganinie www.google.com/images?q=La+F%C3%A9e+Verte&hl=pl&client=opera&hs=tin&rls=pl&prmd=iv&lr=lang_pl&um=1&ie=UTF-8&source=univ&ei=jhl9TMvVM4GUjAfGkMXSDg&sa=X&oi=image_result_group&ct=title&resnum=4&ved=0CEcQsAQwAw Pomyśl tylko... Zielona Wróżka! Nasza Planeta, którą każdy z nas chce okraść, zniewolić, odrzeć ze świętości. Każdy z nas jest takim Poganinem i nie raz sięgnął ręką po to, co nie jego. Nawet (zwłaszcza!) bezwiednie (korzysta z prądu, spala ropę, używa drewna, itp.) Zielona Wróżka i śpiący przy jej boku mąż - Księżyc. I ja - poganin, który chce wkraść się w jej sny a Ona rok po roku, wiek po wieku, eon po eonie oddala się coraz bardziej obca. Dematerializacja, zanikanie jak start rakiety, odliczanie ile zostało (każdego z nas - Poganina): 9,8,7,6,5,4,3,2,1,0... Zielona Wróżka Niech swoim językiem wypowie ziemia do wody, ogień w wietrze że jesteś, bo dla mnie: najświętsza, a ja twojej świętości - nie chcę! W snach zdzieram z ciebie sukienki, z wierszy okradam pergamin: pijany, meta-fizyczny w podprożach świtów - poganin. Jakie masz usta, jakie westchnienia skrywasz w sobie? Jakie piersi rozgrzane w żądzy przed-potopowej? Jakie kraje zdobyć, zamki spalić jakie by wynieść z pożogi - ciebie na rydwanie? Pierwszy kur pieje wiatr zaczął brzozy: po rosach szedłem w sen nie-proszony. Po trawach po ganin/eta po jąć/żar/kłos po rozniecać. A ty - nie śnisz o mnie, w twoim śnie spokojnie obok śpi mąż. Rok w rok w dal mkną twe ci che sny c h r y . . . . Chciałem Ci podziękować za wklejenie tego odnośnika bo zaczałem inaczej patrzeć na świat. W ogóle - bardzo fajny wątek :-) Pozdrawiam.