Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

zdzisław dyrman

Użytkownicy
  • Postów

    227
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez zdzisław dyrman

  1. W podobny sposób można powiedzieć o każdej wymianie argumentów. I zamknąć wszelkie dyskusje i spory. Jakoś nie podzielam Pani punktu widzenia. To są sprawy poważne, które wymagają publicznej dyskusji. W mediach masowych ogranicza się ona do tego, że telewizja podaje sondaż, według którego większość Polaków jest za niepodległością Kosowa. Załatwić po wierzchu i przejść do następnego tematu. Mówi Pani, że nie jest ważne, co powie. Jednak uznaje Pani za stosowne przyłączyć się do kiepskiej satyry. Nie powie mi Pani chyba, że robi to dla jakiegoś innego celu niż zabawa? I jakaż to jest zabawa na kanwie wieloletniego konfliktu, który pochłonął wiele ofiar ludzkich? Z Bośni też się Pani śmiała? Dyskurs publiczny jest konieczny, proszę Pani. I to nie jest aż takie istotne, czy prowadzony przez osoby ze świecznika, czy przez tak zwanych "zwykłych ludzi". Na koniec: Czyli pewność siebie jest pochodną narodowości? Nie potrzebuję być Serbem, ani Albańczykiem, by być pewnym w kwestiach, które owocują ludzkimi tragediami. Nie muszę tam być. Wystarczy, że się w swoim czasie naoglądałem w telewizji bałkańskich wojen.
  2. Pan mówi: zły. Ja mówię: desperacki i jedyny, jaki ktokolwiek zaproponował. Negocjacje serbsko-albańskie utknęły, delikatnie mówiąc, w martwym punkcie. Albańczycy ogłosili, że jeśli czegoś ktoś nie zrobi ogłoszą niepodległość. A wszyscy chyba pomyśleli: nie odważą się! Odważyli się. I niewiele konstruktywnego z tego wynikło jak na razie, bo spotkało się albo z obojętnością, albo oburzeniem.
  3. O Boże (sic!) Panie prowokatorze, jeśli Pan chce rozpętać kolejną dyskusję, to ja się zapisuję, ale z góry rozczaruję Pana, że ze mną akurat to się Pan tutaj nie pokłóci.:D Mimo że notorycznie używa Pan sofizmatów. O wierszu powiem tyle, że puenta jest rozbrajająca.
  4. fajnie, ale przydałoby się powiedzieć dlaczego Właśnie z powodu różnych warunków, w których mniejszości funkcjonują. Również z tego powodu, że Albańczycy w Kosowie są większością. Nie trzeba precedensu, by się domagać jakiejkolwiek wolności. Uzyskać ją to kwestia raczej siły, lub słabości tego, kto niewoli. O ile w ogóle jest mowa o jakimkolwiek zniewoleniu A Rosja Czeczeńców. Mołdowa Naddniestrze. Słowacy boją się Węgrów. Rumuni tak samo. Do tego mamy: Osetię, Abchazję, Karabach, Quebec, Ligę Flamandzką, Ligę Północną we Włoszech i całe mnóstwo innych mniej lub bardziej fortunnych pomysłów. Co z tego? Pan sądzi, że Kosowo to jest naprawdę taki precedens? Zresztą. Pan polemizuje ze zdaniami wyjętymi z kontekstu. Tak się zastanawiam już całkiem, o co Panu chodzi i wydaje mi się, że tylko się Pan wymądrza albo przekomarza. Bo gdzie Pan ma dyskryminację religijną? Religijne argumenty to raczej nie pod moim adresem, to chyba bardziej do Pana Piasta. Ja się na dyskryminacji religijnej nie znam, jednak jakoś tak wychodziło zawsze, że ludzie odmiennych wyznań i religii średnio potrafili się dogadać. I tyle. Nazywa Pan dążenia niepodległościowe wichrzycielstwem. Nie mam zamiaru z tym polemizować, bo nie jest moim celem prezentacja praw narodów. Mnie chodzi o system myślenia, który nie uwzględnia pogromów, masakr, ludzkiego nieszczęścia, przedkładając historyczne zaszłości. Wie Pan, mnie bulwersują różne rzeczy. Nadaktywność świata w niektórych rejonach i bierność w innych są co najmniej zastanawiające. Nie widzi Pan tego dopingu dla takich Kanadyjczyków, czy Hiszpanów, żeby wreszcie w sposób cywilizowany rozwiązać problem Kosowa? Powtarzam, że moim zdaniem to państwo nie ma żadnych szans na przetrwanie. Nie ma ani przesłanek politycznych, ani gospodarczych, że jest w stanie samodzielnie sobie poradzić. I można być pewnym, że nikt im w tym nie pomoże.
  5. Panie Piaście. Wystarczyłoby napisać: "proszę sobie odwrócić tę sytuację" i nie rozszerzać jej o jakieś wynurzenia poetyckie na temat Workuty i Syberii w ogóle. Pan pyta, co bym powiedział w podobnej sytuacji. Poszedłbym do tych, którzy dali mi to mieszkanie i powiedział, żeby coś z tym zrobili. Nie jest moim problemem niesprawiedliwość dziejowa i to, że ktoś rozporządza czymś, co do niego nie należy. A gdybym został zignorowany, prawdopodobnie dobrowolnie bym mieszkania nie oddał. Bo też miałbym prawo tam być. Z całym współczuciem dla wywłaszczonego walczyłbym o swoje. Nie chodzi o to, kto z której strony się znajduje. Istotą jest niezbywalne prawo do walki o swoje. Albańczyk nie wybiera? Właśnie wybrał niepodległość. Tak nakazywała mu logika jego sytuacji, stwierdził, że takie posunięcie będzie z jego punktu widzenia najkorzystniejsze. Zgadza się, że zostaje dzięki NATO, ONZ i innym coraz bardziej dziwacznym organizacjom. Ale co by było, gdyby tych organizacji zabrakło? Co by się stało? Ginęliby ludzie, proszę Pana, w dużych ilościach. Prawdopodobnie Serbowie w końcu dokonaliby eksterminacji Albańczyków, niedobitki wygonili i byłoby po sprawie. Pozamiatane, jak to mawiał detektyw Rutkowski. I Pana by takie rozwiązanie cieszyło? Sprawiedliwości stałoby się zadość? Pan uważa, że ta sprawiedliwość (co do której nie jestem do końca przekonany) jest tego warta? Ja rozumiem Albańczyków. Rozumiem też Serbów, mimo że lata 90-te w ich wykonaniu sympatyczne nie były. Ale nie rozumiem Polaków, którzy w imię jakiejś dziwnej solidarności godzą się na rzeź w Kosowie. Pan porównuje historię Polski do historii Kosowa i popełnia przy tym kilka nadużyć. Po pierwsze, Pan pisze tak, jak gdyby niepodległość Serbii była właśnie likwidowana. Pisze tak, jak gdyby ktoś miał plan eksterminacji serbskiej nacji. To jest z kolei propaganda serbska. Do tego nie wiem, po co Pan przywołuje komunizm, tym bardziej, że Polska po roku 1945 to kraj właściwie jednorodny etnicznie. Paradoksalnie dzięki przesiedleniom nie ma u nas tego problemu. Pan czuje więź z Serbami - proszę bardzo. Dobrze by jednak było, by Pan tego uczucia nie przenosił na wszystkich Polaków. Bo nie dla wszystkich taka więź jest oczywista, dla mnie na przykład nie. Jasne - Słowianie, język podobny, ale poza tym? Co nas łączy? Nawet historycznie? O wiele więcej mamy wspólnego pod tym i innymi względami z Węgrami. Wymienia Pan różne sprawy. Będę polemizował z dwoma stwierdzeniami, bo najbardziej mnie uderzyły. "Serbowie i Polacy przez wieki najmocniej powstrzymywały agresję muzułmanów na Europę." Zapomniał Pan o Węgrach. Ale nie wiem, na jakiej podstawie używa Pan określenia "najmocniej". Może chodzi o rozmiar przeciwnika, jakiego kolejno napotykali Turcy? Pod tym względem Serbowie jednak Węgrom ustępują. Następna rzecz: ludobójstwo. Pan zapomniał, albo celowo przemilczał, masakry dokonywane przez Serbów i kreuje ich na niewiniątka, wręcz ofiary. Stosuje Pan zaiste naiwne zestawienie dwóch nacji na zasadzie zły-dobry. Czy Pan wyznaje wiarę, że jedna nacja składa się z gorszych ludzi niż inna? I rozlicza narody z przestępstw na ludzkości? A może instytucje też? Zlikwidujmy zatem kościół katolicki, który jest jedną z najbardziej zbrodniczych organizacji w historii, bo ofiary jego działalności są niepoliczalne. Ale co ja będę pisał o ofiarach, skoro Pan się zgadza na ludobójstwo w Kosowie (oczywiście to słuszne, czyli zmasakrowanych Albańczyków), ewentualnie na masowe przesiedlenia. A propos, czy Pan nie sądzi, że gdyby myśleć Pańskimi kategoriami, przesiedlenia w ramach "sprawiedliwości historycznej", przepychanki, rewanże międzynarodowe i inne tumulty nigdy by się nie skończyły? Pisze Pan: "I nie ma znaczenia, czy kierujemy się rzeczywistościa polityczną (jak pan pisze) sprzed 600 lat, czy 300 lat, czy 20, czy 5 lat. Bo ile wynosi ta granica???" No właśnie, ile? Do których czasów powinniśmy się odnieść, aby zrekonstruować mapę polityczną Europy? Czy Pan się w ogóle nad tym zastanowił? Pisze Pan: "Nie można budować szczęścia jednych na krzywdzie drugich." Nie można. Ale nie tylko nie można budować na krzywdzie Serbów, ale także i na krzywdzie Albańczyków. Bo nawet gdyby ich obciążyć odpowiedzialnością za turecką politykę wobec mniejszości, to mnie nie wydaje się, żeby było zasadnym karać za to dzisiejszych mieszkańców Kosowa. Taka mentalność prowadzi do wniosków niebezpiecznych i dla Polski. Bo w takim razie można faktycznie uznać, że Skarb Państwa Polskiego powinien wypłacać odszkodowania Niemcom za majątki pozostawione na Ziemiach Odzyskanych. Przecież Polacy skorzystali na tych wysiedleniach, czyż nie? Pan zakrzyknie: To były prastare piastowskie ziemie! Zaiste, prastare. Jednak co z prawem własności jednostki? Na koniec pisze Pan: "Bo byli (Serbowie) na tych ziemiach od IX wieku". A ja odpowiadam: a teraz ich nie ma, i to od dłuższego czasu i ponawiam pytanie: co Pan zrobi? Wymorduje teraźniejszych mieszkańców, czy ich przepędzi? A Albania? Że powstała w 1912 roku? A Ukraina w 1991. I co z tego wynika według Pana? Że Kosowo nie ma prawa ogłosić niepodległości i że to hańba... Prawda jest taka, że w historii prostych analogii nie ma. Nie ma też prostych odniesień sytuacji politycznej w danym okresie do sytuacji dzisiejszej. I nie jest hańbą to, że Kosowo ogłasza niepodległość, nie jest zdradą wobec Serbów zgoda na tę deklarację. Hańbą jest to, że społeczność międzynarodowa ma Kosowo i problem, który stanowi, głęboko w poważaniu.
  6. Jeżeli koniecznie potrzebuje Pani zredukować dysonans poznawczy... ale najlepiej to się w język ugryźć. A że w tym nie jest Pani lepsza, zatem kamieni proszę nie rzucać.:)
  7. Szminka, kotek, futerko, mrrrau. Tekst zapiera dech w piersiach swoim infantylizmem. Taka radosna twórczość, do zaprezentowania u cioci na imieninach, ku wielkiej uciesze dorosłych. I jest to zabawne, wszak póki autor jest anonimem. Gorzej, gdy okazuje się, że autor to dojrzały, ukształtowany człowiek. Wtedy zgroza.
  8. Rozumiem, że to do mnie. Ciekawe rzeczy Pan pisze. Źródła demograficzne podają, że z nieco ponad dwóch milionów mieszkańców Kosowa powyżej 90% to Albańczycy. Zresztą w ogóle nie o to chodziło w mojej wypowiedzi. Jeżeli coś jest bzdurą to pewne sposoby myślenia. Jeden z nich to naiwna i niczym nieuzasadniona wiara, a wręcz przekonanie, że o stosunkach międzynarodowych powinna decydować historia. Otóż gdyby tak miało być, Europa byłaby areną niekończących się wojen. Kolejną bzdurą jest zbytnie przykładanie wagi to zagadnienia niepodległości w dzisiejszej Europie - to pojęcie przemija, a przynajmniej w sposób drastyczny zmienia się jego znaczenie. I wreszcie bzdurą jest przekonanie, że wystarczy znaleźć grupę etniczną w obojętnie jakich warunkach i podać jej przykład jako analogię do Kosowa... Ale przecież na tym portalu nie chodzi o kulturalny dyskurs, ale o to, by w trzech linijkach napisać komuś, że pisze bzdury (bez dania racji). Przeczytać, napisać, porechotać się. Szybko, łatwo i przyjemnie. Jest oczywistym, że na całym świecie, w wielu krajach istnieją wyspy etniczne, nawet bardzo liczne i wpływowe. Nie można wykluczyć, że mogłoby się tak zdarzyć, że za dwieście lub trzysta lat mniejszość turecka w Niemczech opanowałaby jakiś obszar i zdecydowałaby się odłączyć. Jednak z pewnością nie w sytuacji, gdy emigracja turecka w Niemczech liczy sobie kilkadziesiąt lat i w gruncie rzeczy asymiluje się w przeciwieństwie na przykład do mniejszości muzułmańskiej we Francji. Wszak jeżeli rozpatrywać Kosowo w kategoriach albańskiej wyspy etnicznej na terenach serbskich, to jest to bardzo duża wyspa. A nawet jeśli założymy, że ci Pańscy Cyganie ogłaszają niepodległość. Zabroni im Pan? Mogą sobie ogłosić, co tylko chcą. Będzie Pan protestował, czy tylko się śmiał? A może takie drastyczne działania są po prostu desperackim sposobem zwrócenia na siebie uwagi? Czy w takim razie jest z czego się śmiać? Często śmieje się Pan z ludzkiej bezsilności? Bo chyba nie uważa Pan, że w Kosowie istnieją środowiska, które wyobrażają sobie niepodległość. Jeszcze inna sprawa to zwrócenie uwagi na to, które państwa jak dotąd ogłosiły, że Kosowa nie uznają. To dość ciekawe towarzystwo: Rosja, Białoruś, Kazachstan, Słowacja, Rumunia, Serbia, Hiszpania, Mołdowa, Wietnam, Sri Lanka, Argentyna, Boliwia, Wenezuela... to absolutna czołówka światowa, jeśli chodzi o podejmowanie konstruktywnych prób rozwiązywania problemów międzynarodowych... I wszyscy zapominają, że niczym się nie zmusi kosowskich Albańczyków do stanowienia części "Wielkiej Serbii", można próbować, lecz skończy się to tylko nowym konfliktem, podobnym do czeczeńskiego. Pozdrawiam
  9. To ja dam taki przykład. Moją rodzinę wypędzono z domu rodzinnego. Ja się tam urodziłem, stawiałem pierwsze kroki i z tym domem zwiazana jest rodzinna historia. Dziadkowie musieli uciekać, aby nie zostać zesłanym na Sybir. Bardzo kochali swój dom, swoją Ojczyznę i swoją ziemię. Dom ten zasiedlono rodziną, która dostała przydział z kwaterunku, prawdopodobnie w nagrodę za przynależność do partii jedynie słusznej. Dzisiaj przychodzę do tego domu z wyrokiem sądu i mówię, że to jest mój dom i chcę się do swojego domu sprowadzić. - W miejsce "Piast i moja rodzina" wstaw "Zdzisław dyrman i moja rodzina". To ja dam taki przykład. Rodzinie Dyrmanów zabrali mieszkanie. Z kwaterunku przydzielili niejakiemu Piastowi. Tam się wychowały jego dzieci, bardzo się do tego miejsca przywiązały i dla nich z tym miejscem związana jest rodzinna historia. Potem syn Piasta w nowych czasach wykupił to mieszkanie. Przychodzi niegdyś wywłaszczony Zdzisław Dyrman z wyrokiem sądu i mówi, że... No... co mówi Zdzisław Dyrman? Chciałbym wiedzieć, co Zdzisław powie mojemu synowi? Pozdrawiam. p.s. "... Przychodzi niegdyś wywłaszczony..." - a ja uzupełnię od siebie, bo zapomniałeś dopisać, albo nie wiesz o tym - - Przychodzi niegdyś wywłaszczony ( jedyny, ocalały z transportu na Workutę, który pod warstwą trupów przeleżał dwa dni w syberyjskim lesie, a potem pieszo przyszedł do Polski, w której następnie przesiedział w więzieniu 25 lat jako wróg ludu i szpieg ) posiadacz z wyrokiem sądu i mówi... A, nota bene, z kosowskimi Albańczykami jest całkiem, ale to całkiem inaczej... Po tym, co piszesz widzę, że twoja znajomość spraw, o których mówisz, jest zerowa, wręcz żałosna.; Nie bardzo rozumiem, co oznacza cały ten początek. Lepiej jest pisać bardziej składnie, bo inaczej samemu wychodzi się na niewiedzącego, co pisze, i przy okazji wymawiającego to samo innym. Nie bardzo wiem, co ma do rzeczy transport na Workutę i zamiana Piasta na Zdzisława Dyrmana. I chyba sam Pan nie wie. Prawda jest taka, że Albańczycy w Kosowie żyją i są w większości. Zdecydowali się na niepodległość. I nic nie da Pańskie biadolenie o jakiejś bliżej nieokreślonej "sprawiedliwości historycznej". Coś takiego nie istnieje, nigdy nie istniało i nigdy nie zaistnieje. Zatem takie gadanie jedynie podsyca wrogość pomiędzy grupami i jest niezawodnie inspirowane przez ośrodki, które starają się zbić kapitał polityczny na konfliktach międzygrupowych. Nie chodzi mi w tym momencie o Kosowo, ale raczej o styl myślenia, który Pan niewątpliwie stosuje codziennie. Co do Kosowa. Pan by chciał, żeby rząd polski i ludzie na całym świecie kierowali się faktem, że kiedyś tam w Kosowie żyli Serbowie i by wszyscy zgodnie oprotestowali tę niefortunną deklarację niepodległości. Tylko po co? Żeby Serbom zrobić dobrze? Co kogo obchodzą Serbowie i Kosowo? Mnie niewiele. Jeżeli Pana tak dalece obchodzą, to w sumie Panu zazdroszczę, że nie ma Pan innych problemów, w imię których mógłby Pan równie płomiennie występować. Ale niech będzie, i tak składam to na karb niezrozumiałej dla mnie solidarności panslawistycznej. Jeżeli Pan twierdzi, że moja wiedza jest żałosna, to ja to przyjmuję z pokorą; pragnąłbym jednak dowiedzieć się bliżej, co jest w niej żałosnego. Jak na razie jedyną pożałowania godną rzeczą, którą tutaj zobaczyłem, jest poziom Pana polemiki, która wydaje się, że została gdzieś w transporcie pod Workutą. Notabene ciekawym jest, że nie zaprotestował Pan wobec niezbyt inteligentnej analogii, jaką jest porównanie Małopolski do Kosowa, natomiast niezwykle żywo zareagował na wyśmiewanie projektu obrony Serbów przed dziejową niesprawiedliwością. Symptomatyczne są te podwójne standardy i chyba nie wymagające komentarza. Uświadomię Panu coś - Serbowie nie wrócą już do Kosowa. Bo może to zaowocować na dwa sposoby: albo Albańczycy ich zaczną wyrzynać w ramach sąsiedzkich stosunków (i to nie dlatego, żeby Albańczycy mieli rzekomo być tymi złymi, ale dlatego, że będzie ich więcej), albo dojdzie do masowych przesiedleń ludności albańskiej, na co chyba nikt się nie zgodzi. Ale nawet gdyby, to zastanawiam się, którą ewentualność Pan woli, chociaż obydwie wiążą się z poważnym przelewem krwi. A miałoby do tego dojść, dlatego że wieki temu Serbowie zbudowali sobie w Kosowie stolicę i parę cerkwi, a potem ktoś ich stamtąd przegonił. Inna sprawa, że Serbowie nie byli tam od zawsze, oni z kolei przegonili kogoś innego i to nawet nie Słowian, bo wcześniej to były tereny bizantyjskie i bułgarskie. Ale Pana to wszystko nie obchodzi, bo Pan ma swoją "sprawiedliwość dziejową", przy której będzie trwał jak błędny rycerz do samego końca, jego lub jej. Nieważne, że nawet nie był Pan uprzejmy wytłumaczyć, dlaczego taka rewindykacja Serbom się należy, a innym narodom nie bardzo. Taka konkretyzacja nie jest przecież konieczna, wystarczy, że "racja po naszej stronie". Gott mitt uns. Pamięta Pan to hasło? A jeśli innym też się rewindykacja należy? to zróbmy ze świata jeszcze większy burdel na kółkach po to, by ustalić, kto gdzie był wcześniej. Pisałem już o tym, ale do tego też nie był Pan łaskaw się ustosunkować, zamiast tego uznał za stosowne wypisywać jakieś łzawe i niezbyt jasne historyjki o Workucie, a na koniec napisać, że moja wiedza na temat jest żałosna. Szanowny Panie, otóż może i jest. Ale poza dogłębną wiedzą o historii Kosowa jest jeszcze coś takiego jak zdrowy rozsądek i w miarę dorzeczne rozeznanie w sytuacji międzynarodowej. O czym Pan najwyraźniej zapomniał. Kłaniam się
  10. A ja sądzę, że się Pani fatalnie wyraża po polsku. Podejrzewam, że nie tylko ja. Ale co zrobić, mamy demokrację i każdy może kaleczyć język ojczysty bez żadnych konsekwencyj. Zostaje tylko wstyd i hańba.
  11. Dziękuję za uwagi. Są cenne. Od siebie dodam, że bardziej skupiłem się na innych skojarzeniach. Pozycja łyżeczek jest uznawana za znaczącą. Kwestie dominacji jednej ze stron, roli opiekuna itd. To może specyfika mojego myślenia: introspekcja to naiwne narzędzie, lecz wydaje mi się, że ja nie myślę obrazami. W każdym razie nie mam automatyzmu w obrazowaniu. Stąd też nieraz w ogóle wyrzucam ze świadomości taki element wrażeniowy. To poważny defekt, przyznaję. Nie myślę o tym, co czytelnik sobie obrazuje, zamiast tego myślę o parametrach znaczeniowych. Abstraktach, konotacjach, skojarzeniach, zestawieniach, zrostach itp itd:D Myślę, że to proces bardzo techniczny. Pozdrawiam
  12. Pozdrawiam i tym bardziej nie wierzę w ten dystans. Myślę, że Pani chyba też nie.:]
  13. Płacz jest ważny w kontekście całej sytuacji lirycznej. Powtarzalność może powodować poczucie stagnacji, bezruchu, smutku, frustracji. Mogłem użyć agresji. Ale wolałem płacz. Jest pod wieloma względami lepszy lirycznie. No i do agresji musiałbym tekst nieco przeredagować, bo w tym tonie, w jakim jest napisany, brzmiałaby groteskowo. Fałszywie. Skonfrontujmy sobie to z Eklezjastą, który z uporem maniaka i spokojem iście trupim powtarza "vanitas". Rzecz kompletnie nieżyciowa. A dziś ludziska mają daleko idące oczekiwania wobec życia. Chcą mieć wszystko. Mieć ciastko i zjeść ciastko. I nie tak łatwo jak kiedyś poddają się rożnego rodzaju naciskom społeczno-obyczajowym. Są to rzeczy, które obserwuję na co dzień. Myślę, że wielu widzi takie postawy. Pars pro toto. Każdy staje w pewnym momencie przed wyborem, który implikuje jakieś poświęcenie. Jeszcze o poukładaniu. To poukładanie pozorne. Właśnie ze względów powyższych. Zatem płacz jest jedynie symbolem, a raczej symptomem. Między dwojgiem ludzi dzieje się wiele emocji, najczęściej ukrytych. A bez względu na ich skomplikowanie objawiają sie na dwa sposoby: płaczem, bądź agresją. Mam nadzieję, że wyjaśniłem. Pozdrawiam
  14. Tak, proszę Pani. Bo jeżeli trudno z wiersza zbudować spójną i konsekwentną całość, jeżeli trudno stwierdzić, o co autorowi chodzi, po co jakieś środki i co one mogą oznaczać, to nie zostaje nic innego niż odczucie i wrażenia. Tyle że trudno mieć o to pretensje do czytelnika. I trudno, żeby wymyślał interpretacje i całymi stronami doszukiwał się ukrytego znaczenia kodów prywatnych, albo zwykłego zgrywu. Zastanawiam się, czy Pani nie ma poczucia, że traci czas. Bo nic twórczego z takiego pisania nie wynika. Poza tym, że może się Pani za darmo poprzekomarzać, a nic konstruktywnego z tego się nie wykluje. Ja rozumiem bunt, który każe zignorować własną inteligencję, zdolności, czas. Też taki przechodziłem. Lecz w końcu przyszedł moment, gdy trzeba było zarabiać pieniążki i bunt znalazł się w parze alternatywnej ze śmiercią głodową w kartonie. I jakoś wtedy zacząłem cenić nawet ten czas, który spędzam na rzeczach pozornie błahych i nie owocujących korzyścią wymierną. Konieczność życiowa oduczyła mnie błazeństwa, choć nie pozbawiła ironii. Tym optymistycznym akcentem, rodem z ambony kaznodziejskiej, zakończę swój udział w dyskusji. Pozdrawiam ps. Wie Pani, ostatnio pochłaniam zachłannie (ładne, prawda?) felietony Boya. I nie mam poczucia, że tracę czas. Ćwiczę styl, umiejętność wypowiedzi. I to, że się dobrze bawię, ma przy okazji stronę praktyczną. Jest też strona ekologiczna. Jako że felieton w oryginalnym kształcie wymarł, mam cel by choć drobną jego cząstkę umieszczać na portalu poezja.org Fakt, to było błazeńskie, proszę o wybaczenie.
  15. Jasne. A Rosji w to graj, bo mają kolejny powód do sprzeciwu. Zresztą sprawa Kosowa to od lat jedno wielkie zaniedbanie. Pan Piast nawet sensownie napisał o NATO (chociaż Slobo był mi nienawistny, choćby ze względu na fizjonomię), ale zapomniał, że przez lata społeczność międzynarodowa nic nie zrobiła w kwestii wojny na Bałkanach. A przecież zaczęło się to mniej więcej aktualnie do agresji Saddama na Kuwejt i powszechnie mówiono, że gdyby w Jugosławii była ropa, to reakcja całego świata byłaby natychmiastowa. A tak, przysyłali tylko wojska pokojowe, które miały takie dyrektywy od swoich zwierzchników, że niemal można było je powystrzelać, a ci żołnierze z ostatnim tchnieniem mieli prawo wypuścić jedynie gołąbka pokoju. Słynna sprawa z tymi Holendrami, co to się przyglądali masakrze, już nie pamiętam, gdzie. Ja myślę, że to nie kwestia tego, że kosowscy Albańczycy chcą mieć swoje państwo w Kosowie. Podejrzewam, że są do tego kompletnie nieprzygotowani i w ogóle mam wątpliwość, czy takie państwo może przetrwać. Jednak ktoś musiał coś zrobić, bo sytuacja jest w impasie już długo. Może teraz ktoś zacznie z nimi rozmawiać na temat rozwiązania problemu. Może ktoś się tym zainteresuje na poważnie. Ale w sumie kto? Unia zazwyczaj umywa ręce. Amerykanie średnio interesują rejony bez bogactw naturalnych i o niewielkim znaczeniu strategicznym, a Rosja, cóż, w tej sprawie nawet można by na nich liczyć. Ale nie na rosyjskie umiejętności dyplomatyczne. Postraszą Kosowo, że wycelują w nich rakiety, albo nakrzyczą na Amerykanów, że to ich robota wymierzona w Rosję. Zatem tak. Chodzi tu o interesy większych. A raczej o brak interesów.
  16. To ja dam taki przykład. Moja rodzina dostała mieszkanie z kwaterunku, które ja w nowych czasach wykupiłem. Jestem do niego przywiązany, tu mnie wychowali, urodziłem się, z nim związana jest rodzinna historia. Przychodzi niegdyś wywłaszczony posiadacz i wyrok sądu mówi, że nie mogę się w tym mieszkaniu czuć jak u siebie. Mam albo stamtąd pójść, albo zostać i respektować podrzędność wobec właściciela. Tak samo jest z kosowskimi Albańczykami. Problem Serbów jest innego rodzaju. Im się przez wieki marzyła Wielka Serbia, ale byli "za ciency w uszach". Najpierw dla Węgrów, potem dla Turków. Serbowie niepodległości sobie nie wywalczyli, dostali ją w San Stefano i to tylko dlatego, że Rosja miała w tym interes. Dlaczego my nie mamy Lwowa, chociaż to polskie miasto (było)? Wilna (było)? Wskutek przesiedleń już nie są. I co zrobić. Chocim, Cecora. Dlaczego te tereny nie należą do Polski? Był taki czas, że należały, a to miejsca ważnych potyczek oręża polskiego w obronie "Narodu i Krzyża". Co decyduje? Kto był wcześniej? To wywalmy z Europy Węgrów i Bułgarów, bo przyszli najpóźniej. Słowianie byli wcześniej, te tereny powinny być słowiańskie!!! Wytnijmy Niemców, którzy zamieszkują Łużyce i sprowadźmy tam Słowian. Przywróćmy prastare Państwo Wielkomorawskie. I oddajmy mu Małopolskę. Takich sofizmatów można wymyślać na pęczki. I są wymyślane, przez środowiska Młodzieży Wszechpolskiej. Niestety nie kierują się one logiką, bo inaczej sami zakwestionowaliby swoje istnienie i rozwiązaliby się. Kierowanie się rzeczywistością polityczną sprzed ponad 600 lat jest niczym innym jak idiotyzmem. I skończmy już z dzieleniem i rządzeniem, przeganianiem całych mas z miejsca na miejsce. Zacznijmy się zachowywać po ludzku i nie dajmy manipulować jakimiś resentymentami. Ja rozumiem, że jakieś miejsce jest ważne ze względów narodowych. Ale jeśli to ma być zarzewie konfliktu, w którym zginą ludzie i to w ilości niemałej, to ja nie wiem, czy to warte. Pozdrawiam
  17. Zadałem sobie trud i przekopałem się przez ten tekst. I co w związku z tym? Jak to się ma do "obrażania wierszy"? Proszę Pani, to nie jest polemika. Tak nie dyskutują ludzie poważni i proszę mi nie podawać argumentu w stylu "a tamten to zbił murzyna", bo to jeszcze gorsze. Nie wiem, co to ma do rzeczy. I nie wiem, skąd te dane, zwłaszcza dotyczące inteligencji. Robiła Pani badania? Pani nie rozumie, że tutaj nie chodziło o treść wiersza, czy ktoś go rozumie tak, czy inaczej. I ta dyskusja nie dotyczy interpretacji. Norwid napisał kiedyś: "odpowiednie dać rzeczy - słowo". Nikt nikomu tu nie płaci za eufemizmy. Warunkiem jest uszanowanie dóbr osobistych. A wykładnia jest taka, że wiersz do nich nie należy. Jest różnica między powiedzeniem: jesteś syfem, a: ten wiersz to syf. To drugie stwierdzenie może jest mało eleganckie, ale nie dotyczy autora. Kropka. Nie ma żadnego powodu moim zdaniem, aby autor miał więcej praw niż komentator. Zatem jeżeli opublikował coś, co ktoś uznaje za syf, powinien liczyć się z tym, że ten ktoś powie to publicznie. Zmysłowe komentarze zostawiam dla żony. Nie widzę powodu, abym miał nimi obdarzać obcych ludzi. Za terapię, empatię i delikatność nikt mi nie płaci. Skoro istnieje słowo "syf", to zapewne istnieje coś, co można nim nazwać. Dziwne. Ja nie zauważyłem tego prześcigania się, niestety, bo taka rywalizacja mogłaby prowadzić do ciekawych efektów twórczych. Ocena wiersza, którą Pani tak piętnuje w moim odczuciu nie wynikała z gustu jedynie. Nie wiem w ogóle, skąd pomysł, że wiersze ocenia się podług gustu. Gust to jeden z licznych elementów i powinien być jednym z ostatnich w kolejności. Z tego, co obserwuję, Pan Krzywak hołduje tej zasadzie. Zgadzam się. Strach, nienawiść, agresja. Przejawem agresji był właśnie ten wierszyk do Pani Dotyk, który się Pani tak bardzo spodobał, że była skłonna bronić go publicznie w tym wątku Pani zachowa może takie karkołomne kwantyfikacje dla badaczy. Zapewne byliby zainteresowani podobnymi rewelacjami. Czyli Lilianna jest tym, którego serca nikt poznać nie chce? A co to kogo obchodzi, co inni użytkownicy mają w sercu? Pewnie zastawki, komory i inne takie, nie znam się na tym. Pani się nie wygłupia. Zajmować się osobowością każdego autora? Zarejestrowanych jest ileś tysięcy użytkowników. Życia nie starczy. No i dlaczego akurat Lilianny? Mamy demokrację. To może jakieś losowanie przynajmniej zrobić. Żeby było sprawiedliwie. Mnie można wykluczyć. Nie czuję potrzeby, by ktokolwiek zaglądał do mojego serca. A w razie czego poproszę jakiegoś kardiochirurga, bynajmniej nie e-poetę, forumowicza. Pozdrawiam
  18. A którędy? Pan poda jakiś inny sposób, pro publico bono!
  19. To Pan wsadzi pierwotniaka w komencie i się ludziska wypowiedzą.;)
  20. mhm, rozumiem że to nie jest interpretacja, tylko wrażenia z posiłku? szlag, czyli chyba źle pana zrozumiałam. po prostu pomyślałam, że pan doszukał się tam znaczenia o jakimś niestosownym przesłaniu. więc chyba śmieję się sama z siebie. ale tak też jest zdrowo. na zdrowie. pozdrawiam i szanuję pańskie prawa. jest pan chlubą swojej rasy. Dokładnie tak. Wrażenia z niesmacznego posiłku, który Pani zaserwowała.:) Widzi Pani, gdybym ja się doszukał tego niestosownego przesłania, to bym ani słowa nie powiedział. Bo to by zagrało. A tak, nie gra. Pozdrawiam ps. Podoba mi się ta zadziorność, tylko żeby więcej jej w wierszu było.:)
  21. Jeśli błędem interpretacyjnym jest brak interpretacji, to ma Pani rację. Jeśli nie, to śmieje się Pani sama z siebie. Ale w ten dystans to nie wierzę. Moje prawo.:D Pozdrawiam
  22. jestem krakowianinem, od urodzenia; zdecydowanie Inny; no więc jak - d(...)okracja pozwoli nam być Innym, sobą? czy jak większość - (?) Ale Pan się wypowiada w swoim imieniu, czy w imieniu Wszystkich Krakusów?
  23. Ale kwestię miejsca kobiety sam Pan już sobie dopisał i proszę nie mieć o to pretensji do autora.;) Z tym miejscem zamieszkania to Pan naprawdę przesadził. Pan zadaje pytanie, to Panu odpowiadam. Jest to informacja o polskości, jak to sobie Pan skojarzy, to Pana sprawa. Pewne rzeczy rozumiemy jako kontekst, bez słów. A przymiotnik pojawił się, bo widocznie jest dla peela ważny. I to wnosi. Co to oznacza, to kwestia interpretacji czytelnika. Powtarzam, miejsce kobiety to kwestia, którą dopisał Pan. Biblia jest ważna w pewnym rozumieniu polskości i też inaczej niż np. w USA. Do usunięcia mnie Pan nie przekonał. Promuje Pan jakąś ścieżkę interpretacyjną, którą, owszem, brałem pod uwagę, ale jako skojarzenie poboczne, nie jako sedno. Niektóre tradycje, związane również z religią, zawierają w sobie ograniczenia dla poszukiwań. I to jest sens o wiele szerszy. Innym zagadnieniem jest to, że trzeba się znaleźć jakoś w tradycji, którą się pod wieloma względami kwestionuje, neguje jej zasadność, a mimo wszystko jest się do niej przywiązanym. W znaczeniu liturgicznym - niepoprawny. Chodziło o zwrócenie uwagi na źródłosłów.
  24. To znaczy, ja rozumiem, że jesteście ogólnie Inni. Ale tylko w Krakowie, reszta Małopolski jest normalna.:D
  25. Hmmm. Jesteście muzułmanami? Jesteście innej narodowości? Byłem parę razy i jakoś nie zauważyłem.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...