Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Karol Samsel

Użytkownicy
  • Postów

    386
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Karol Samsel

  1. Dzięki, Espenko. Wesołych świąt:).
  2. Naprawdę dziękuję. Ten wiersz to efekt takiej przedwielkanocnej weny. Są pewne momenty w roku, kiedy nie potrafię o niczym innym pisać. Pogodnych świąt życzę i serdecznie pozdrawiam.
  3. ten mężczyzna miał twarz chrystusa z filmu zeffirellego spotkanie takiej osoby w wielki piątek to chyba nie przypadek prawda co bóg chciał mi przez to powiedzieć może po śmierci będę rajskim ptakiem a gest zaproszenia do edenu będzie przypominał ułożenie palców roberta powella podczas monologu na górze ośmiu błogosławieństw pomyśleć że w dzieciństwie aby schować się przed diabłem musiałem rozciągać sweter matki jej przestrzeń osobista była ciepła zwłaszcza ta słoneczna część dorosłość wszystko czyni prostsze wystarczy syn boży na ulicach a już zapach psalmu dwudziestego drugiego jakiś mniej oleisty Wielki Piątek, 6.04.2007r.
  4. Dzięki. Pozdrawiam.
  5. Dziękuję za obydwie opinie. Jak mówił mój przyjaciel, bardzo trudno napisać wiersz prosty, ale nie prostacki. Może dlatego to uciekanie w metafory. Poprawię się:). Pozdrawiam serdecznie.
  6. metalurgia dnia metalurgia nocy gwoździe wodzą na pokuszenie w wannie morze barentsa oblizuje firanki spocone od wilgoci ja tak boleśnie satelitarny odrywam kawałki zachodu ze skóry kładę się do łóżka kwadratu więzienia proszę sufit o zgodę na ściągnięcie łusek ta plątanina liści pod strumieniem szafy gwałtownie wydarta karakułom podłogi skrzy się diamentowo kiedy mija północ dziś w myślach spoliczkowałem człowieka nie lubię atakowania od tyłu pytaniem która godzina 26.03.2007r.
  7. Dzięki serdeczne:). Pozdrawiam równie ciepło.
  8. Dziękuję wszystkim za ocenę tekstu. Jednocześnie przepraszam za "podły chwyt marketingowy" tych, którzy oczekiwali bardziej muzycznego wiersza w klimacie lat dwudziestych poprzedniego wieku. Niby Gershwin jest, Nowy Jork również, ale brakuje tego wystukiwanego jazzowego rytmu:). Pozdrawiam serdecznie.
  9. podobno umarłem na malarię jakieś pięć wieków temu zupełnie inaczej tłumaczyłem sobie fakt że nie znam gershwina pociągał mnie nowy jork aureole ulicznych żeglarzy i trójzęby hazardzistów były jak nawrót choroby która kiedyś mnie zabiła o poranku jeszcze białe kołnierzyki czarodziejów rozjaśniały noc manhattanu wieczorami gasła nadzieja na nieironiczne dobranoc nieraz próbowałem rozpiąć swój cień na dachu któregoś z amerykańskich wieżowców brodaci jankesi krzyczeli what the hell are you doing nie uwierzyliby gdybym powiedział że to misterium 17.03.2006r.
  10. Bardzo dziękuję. Przesyłam pozdrowienia.
  11. Choroba wieku. Dzięki. Pozdrawiam serdecznie.
  12. marzyłem o bałtyku jesiennym gdy cichną zegary pachnące olchą odsłaniają się tajemnice a deszcz gęstnieje w żyłach byłem pewny że napiszę elegię aksamitnie rozłożoną na piasku wiotką jak całun w rękach umarłego albo jak kosmos muskający twarz myślałem o wioskach rybackich obtłuczonych kościelnych madonnach cuciłem przestrzeń gospodarstw która mdlała mi w rękach rejsy pasażerskie wiodły mnie od ziemskiej prawdy do wodnego kłamstwa czarne ubranie dygotało na skórze dopóki śmierć nas nie rozłączy szeptały podłogi statków 11.03.2007r.
  13. Z całego serca dziękuję, Espenko:). Starałem się, aby był to wiersz ciepły, ale i jednocześnie smutny. Tę drugą stronę tekstu widać tylko przez kontekst biograficzny, moja wina, że nie zamieściłem objaśnienia. Irena Jasieńska, ukochana siostra Brunona, zmarła młodo w 1921 roku. Wyrazem wstrząsu poety jest napisany przez niego wiersz "Pogrzeb Reni", utwór gorąco polecam do przeczytania. W późniejszych latach życia, po ucieczce z Paryża Bruno współpracował z aparatem stalinowskim. Po wprowadzeniu czystki - 17 lat po śmierci "malutkiej", jak nazywał siostrę - zginął rozstrzelany. Bardzo tragiczny życiorys. Pozdrawiam najserdeczniej.
  14. Tobie, malutka... Bruno Jasieński w tamtych cudownych czasach wszystko co ludzkie i boskie od zapalenia ognia w kominku do umycia trzech ryb na kolację wydawało się prostsze piękniejsze renia codziennie inaczej szlachetniała dziś przybrała formę diamentu moja malutka taka nieskalana mógłbym paznokciem wydłubać na jej plecach limeryk byłbym bardzo łagodny nawet by nie poczuła ona irena ona bogini ja bruno ja brudny 3 III 2007r. Zainspirowane fotografią: http://www.mkw98.republika.pl/zrenia.jpg
  15. Szczerze dziękuję. Pozdrawiam.
  16. Dziękuję za odwiedziny. Wydziobane niebo wcale nie jest dowodem na to, że świat chwieje się w posadach:). Pozdrawiam serdecznie.
  17. mały tobiasz wprost uwielbiał samotność przepadał także za alianckimi czołgami rosją i krajobrazami kamczatki przedszkola wtedy były przepełnione jak lazarety więc uczył się w domu jego matka słuchała mozarta on tylko podsłuchiwał i czekał aż wykiełkuje ziarno które zasadził w jej butach o śmierci wiedział niewiele tyle że jest i ma się dobrze gdy pierwszy raz ujrzał martwą jaskółkę droga była biała od porannej mgły odruchowo nadepnął na jej głowę a ona zmartwychwstała wydziobując niebu z radości oczy potem długo musiałem tłumaczyć tobiaszowi że jego życie jest snem i wszyscy umieramy bez względu na zasługi zachłystywał się co drugie słowo jakby przyzywał anioły by mnie zabiły czym prędzej nim do końca pozbawię go sensu życia 16.02.2007r.
  18. Dziękuję, Black Swan i Alter Net:). Jestem zaszczycony. Dołożę wszelkich starań, aby nie zawieść kolejnymi publikacjami. Pozdrawiam serdecznie.
  19. Dziękuję pięknie, Espenko. "Przepracuję" oczywiście ten wiersz, niech tylko skończy się sesja - na razie nie mogę oderwać się od podręczników:). Pozdrawiam serdecznie.
  20. Dziękuję wszystkim bardzo:). Porządnie się zastanowię nad tym gołębim sercem i tą nadzieją. Pomyślę, dzięki wielkie. Pozdrawiam serdecznie.
  21. ten śmieszny staruszek którego zobaczyłem między dwoma ławkami na placu trzech krzyży wierzył że na skrzydłach swojej obrączki poleci do wnucząt w londynie że opowie im o alzheimerze i o tym jak łatwo o gruźlicę w lipcu a siedemdziesiąt lat to nadal zbyt mało aby wyrzec się swej matki nadziei samochodom które rozgniatały na ulicach jego gorący oddech przyrzekał że na pewno wybaczy jeśli tylko sprowadzą na przystanek boeinga z pilotem o gołębim sercu miałem szorstkie wargi przybyłem zamiast anioła rzuciłem mu na odchodne w twarz że z powodu takich marzycieli noe zbudował niezatapialną arkę zakrztusił się zanim nazwał mnie barbarzyńcą 31.01.2006r.
  22. Pięknie dziękuję:). Pozdrawiam.
  23. Bardzo dziękuję - cieszę się, że wiersz wywołał pozytywne emocje (choć jest na swój sposób ciemny). Na dział oczko wyżej muszę się jeszcze jakiś czas "poodważać" - nazwa w końcu zobowiązuje...:) Pozdrawiam serdecznie.
  24. przyjmijmy że to był pusty hotelik i tylko stary wyjadacz neon elektroniczny morderca spadkobierca pamiętał hitchcocka i tamten prysznic ustalmy raz na zawsze kolejność zdarzeń feralnej nocy przede wszystkim to czy wiatr odrywał ludziom głowy czy może było odwrotnie nie okłamujmy się nawzajem w obecności tylu dusz nie wypada roztrzaskiwać krzeseł o czaszkę tak jakby drewno miało zatruć myśli 15.01.2007r.
  25. To takie poszukiwanie oazy spokoju, nieważne czy w Polsce, czy w Anglii, czy właśnie w Portugalii. Może dlatego, że był to wtedy kraj pasterski... Pozdrawiam serdecznie.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...