Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Oxyvia

Użytkownicy
  • Postów

    9 152
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    18

Treść opublikowana przez Oxyvia

  1. Autorko, czy to przypadek? ;D pozdrawiam: sis) a czemuż to pytanie????? No właśnie?... Czyżby Czytelnik nie zauważył koncepcji i zasadniczej metafory wiersza???
  2. Elu, bardzo dziękuję, jeśli wiersz wzrusza, to znaczy, że nie jest zły - bardzo mi jest miło z tego powodu! niestety do "tamtych czasów" nie ma powrotu, ale wiersz chyba nie jest tak całkiem pozbawiony nadziei, skoro na końcu mówi, że tam - blisko ziemi i natury - wciąż mieszkają te bardzo dawne czasy... i w domyśle: czekają, aż je odnajdziemy na nowo, w nowej postaci. :-) Ja też jestem łatwo rozmazywalna, jak i łatwopalna - w ogóle trudna kobieta! ;-D Słoneczności. :-) Kokietujesz! Trudne kobiety nie piszą takich wierszy. Pomogłaś dostrzec tę odrobinę nadziei. Już! Promyków! E. Ale nie, ja nie kokietuję! No na serio! Jestem trudna i nikt mnie nie chce! :-))) Promyków? No dobra. Proszę: w wierszu wróciłam na moment do najdawniejszych wspomnień, tych z najwcześniejszego dzieciństwa, kiedy człowiek jest bardzo bliski ziemi i mikrokosmosu, i jest jego częścią, tworząc pod jego wpływem fantastyczne historie w każdej chwili i bez żadnego wysiłku. Nie możemy do tego wrócić dosłownie, ale ten świat przecież nie ginie bezpowrotnie i bez śladu! On jest w nas ciągle, kieruje naszymi emocjami, naszym postrzeganiem świata, naszymi poglądami. Bez przerwy. A to, na ile potrafimy go świadomie pamiętać, to decyduje o tym, na ile świadomie potrafimy decydować o sobie. :-) Czy to jest wystarczająco promienne?... Pozdrawiam serdecznie. :-)
  3. Acha... To nie zrozumiałam: a jak ma być? Na czym ma polegać to spotkanie? Jeśli po prostu na poznaniu się ludzi z Orga, to takie spotkanie też miało miejsce w Warszawie. Po prostu bawiliśmy się i popijaliśmy piwko w klubie studenckim Index przy UW (bardzo fajna knajpka, klimatyczna i nie tylko studencka). Niestety było niewiele osób, chociaż zapraszaliśmy Wszystkich tutaj, na Forum... Widocznie niewielu jest ludzi renesansu. :-)))
  4. Oxy, jedynym argumentem, jaki podaje gmina, jest oszczędność, oszczędność, oszczędność. tak się motali w zeznaniach, takie pierdoły opowiadali, że po sali przebiegał śmiech. pani sekretarz gminy, pani skarbnik wójt odpowiadali, ze są w ogóle zaskoczeni pytaniami i nieprzygotowani do nich, no cóż, oni wiedzieli po co przyjeżdżają, zdaje się sądzili, ze w trzy dni nie zdążymy nawet pomysleć o co pytać i jakie podejmować wątki, ale na szczęście zdażyliśmy, choć zastanawiam się, czy mój mózg się czasem nie przysmalił, ale to pewnie wyjdzie w praniu . Zresztą teraz dopiero zaczyna się wojna, pierwsza bitwa dała odpór, ale to nie koniec wojny Dziękuję raz jeszcze wszystkim, którzy pomogli i którzy po prostu byli z naszą szkołą :) Ps: Przykre jest, ze jedna z Pań Radnych, nauczycielka, która walczy o swoją szkołę w Dobrym Mieście, była za likwidacją naszej. Raz, ze nauczyciel w podobnej sytuacji (ale to moze na zasadzie psa ogrodnika), dwa, że tę naszą szkołę zobaczyła na oczy po raz pierwszy dopiero wczoraj No to chyba wiadomo już, o co chodzi?: zawiść! Lęk przed lepszymi, lepiej wykształconymi, jaśniej myślącymi! Toż to chyba jasne! Ja bym się nie zdziwiła, gdyby się okazało, że to właśnie ta pani rozpętała cała kampanię likwidacji szkoły w Żegotach! Wiele razy widywałam podobne obrazki w stolycy! Trzeba znaleźć mocne argumenty przeciwko jej argumentom. Macie na to rok prawdopodobnie. Życzę powodzenia z całego serca!
  5. A ja myślę, że urzędole skapitulowali i zaczęli się wycofywać. Ale nie zaszkodzi poruszyć niebo i ziemię na wszelki wypadek, gdyby za rok znów im coś do głów strzeliło... Oczywiście, ja tez uważam, że powinni przede wszystkim zostać zmuszeni do wyjaśnienia, dlaczego chcą zamknąć szkołę i dlaczego dają ten rok - na co? - jakie warunki musicie spełnić, żeby szkoła została zachowana po upływie tego roku? Niech się wypowiedzą jasno na piśmie. Pozdrawiam.
  6. Jeśli umieją się dogadać i tworzyć wspólne życie codziennie przez kilkadziesiąt lat, to chyba są przyjaciółmi? Umiejętność dogadywania się co dzień pod jednym dachem przez lat 40 - to już wykracza ponad przyzwyczajenie... Bo przyzwyczaić się można do kłótni, do obopólnego milczenia, do czyjejś ignorancji, do czyjegoś tyraństwa nawet, do pijaństwa, do różnych rzeczy... Ale dogadywanie się - to znacznie więcej niż przyzwyczajenie. Zdolność dogadywania się - to z jednej strony dopasowanie i dobranie się, a z drugiej wielka sztuka. Tak myślę. Znów wracamy do tego samego punktu, mogą, ale nie muszą, to tylko jeden ze składników, a przecież przyjaźń na samym "dogadywaniu się" nie polega, chyba, że komuś tyle wystarcza i wpisuje się w jego definicję przyjaźni, dla mnie potrzebna jest znacznie głębsza więź ;) To zależy, na ile i jak głęboko ludzie muszą się dogadywać. Ja miałam na myśli takie dogadywanie się o wszystkim, na co dzień, od najdrobniejszych szczególików po najważniejsze sprawy, od zakupów na obiad poprzez wspólne spędzenie wolnego czasu po zwierzenia o uczuciach, związanych z sukcesem lub porażką partnera czy też wspólnego dziecka - tu już niezbędna jest przyjaźń. Natomiast porozumiewanie się wyłącznie w sprawach powierzchownych - kto wynosi śmieci, a kto robi pranie - do tego oczywiście żadna przyjaźń nie jest potrzebna. Ale też to nie jest wspólne życie. W każdym razie nie wspólne życie wewnętrzne. I to właśnie jest na pewno nie dla mnie. :-)
  7. Podoba mi się. Bardzo gorący. ;-))) Jak dla mnie, też nie widzę potrzeby italiki w pierwszej strofie, wystarczy odstęp. Ostatni wers może po prostu konwencjonalny, ale to nie znaczy, że nie może zostać. Ewentualnie można zamienić słowo "kochasz" na coś bardziej erotycznego - podobnego do tych więzów w łóżku i knebli pocałunków - będzie mniej konwencjonalne, a bardziej dopasowane do całości. Albo na przykład mogłoby być bardziej przewrotnie (ale i życiowo): "Uwięziony wolnością za bardzo pragniesz tych więzów, by odejść." Pozdrowienia.
  8. Ja wiem, że to "Pogaduszki ze sobą" - pamiętam o tytule, ale list dlatego, że dedykowany Joannie. A więc jednak dialog z jakąś Joanną, albo raczej monolog - właśnie list - do Dedykantki. Prawda? Buziaczki!
  9. Wielkie, mało powiedziane, trudno mi się pogodzić. Pamiętam z filmu ,,Titanic" Camerona słowa wypowiedziane przez starszą Rose - Serce kobiety jest jak ocean - ale chyba każde serce może być pojemne jak ocean, nawet tak pojemne serce można skutecznie wypełnić szczęściem, radością, smutkiem lub bólem... Niestety taka jest naturalna kolej rzeczy. Ale za to z każdą stratą stajemy się coraz dojrzalsi. Życzę jak najwięcej uśmiechu i tym silniejszego dostrzegania tego, co dobre w życiu. :-)
  10. Bo Ty masz blisko do przyrody, wystarczy wyjść przed dom do ogrodu, a zaraz za nim - pole, łąka, las... Ja zaś mieszkam w betonie i dookoła mam beton. :-( Ale latem wyjeżdżam stąd w najdziksze głusze i też tonę w leśnych baśniach. Tyle, że już nie jesteśmy tak bliskie ziemi i mikrokosmosu, jak było kiedyś, dawno, dawno temu, kiedy "opowieści z mchu i paproci" przychodziły same, wyłaniały się z cienia, jakby czekały tam na nas... A może to tylko mi już przeszło? W tym betonie?... Buziaki.
  11. Bardzo dziękuję, szczególnie, jeśli wiersz spodobał się Niemiłośnikowi rymów - strasznie się cieszę! :-)
  12. Elu, bardzo dziękuję, jeśli wiersz wzrusza, to znaczy, że nie jest zły - bardzo mi jest miło z tego powodu! niestety do "tamtych czasów" nie ma powrotu, ale wiersz chyba nie jest tak całkiem pozbawiony nadziei, skoro na końcu mówi, że tam - blisko ziemi i natury - wciąż mieszkają te bardzo dawne czasy... i w domyśle: czekają, aż je odnajdziemy na nowo, w nowej postaci. :-) Ja też jestem łatwo rozmazywalna, jak i łatwopalna - w ogóle trudna kobieta! ;-D Słoneczności. :-)
  13. Dziękuję za przeczytanie i napisanie, Stanisławie! Poprawiłam na "odnajdywać", skoro tak wolisz - mnie wszystko jedno. Ale nie zmienię "co dzień" na "co dnia", dlatego, że to się przestaje rymować z powodu zmiany samogłoski "e" na "a" w wygłosie i - co ważniejsze - z powodu zmiany akcentu: większość ludzi akcentuje ten zwrot na ostatniej sylabie, a nie na drugiej od końca (co [u]dnia[/u]). A co do ostatniego wersu, wolę "bardzo dawne"niż "jeszcze ciepłe", bo to całkowicie zmienia sens wiersza. Dla mnie te czasy nigdy nie były ciepłe i nie o tym jest mowa. Ale bardzo dziękuję za wszelkie uwagi i przemyślenia, miło mi z powodu każdego zainteresowania wierszem. :-)
  14. Dzięki, Magdo. Dawne-niedawne - to subiektywne odczucie, podobnie jak skleroza: mój ojciec lat 76 mówi, że u niego wciąż jeszcze nazywa się to roztargnieniem, zaś sklerozą będzie może po 80-tce. ;-))) Ale widzę, że ostatni wers muszę jednak przebudować, tylko za chińskiego nie wiem, jak.
  15. Właśnie mam kłopot z tym ostatnim słowem. Byłam ciekawa, jak Czytelnicy je przyjmą. Czyli jednak coś trzeba innego pokombinować? Dzięki za uwagę i pochwalenie. :-)
  16. Hurra! To już coś! Znaczy, że skapitulowali, wystraszyli się! :-))) A za rok niby co ma być? Tłumaczą to jakoś? Na co niby ten rok czasu dostaliście? Jakie stawiają warunki? Ale wg mnie to oznacza ich wycofanie się. Dobra nasza!
  17. Brzmi to jak wielkie zmartwienie, wielkie jak morze... Ale może się mylę?
  18. Ja też jestem łatwopalna. ;-))) Owszem, fortuna sprzyja zdolnym. A szczęście mają ci, którzy na nie zasługują - tak zawsze mawia mój ojciec. (Chociaż ja niezupełnie się z nim zgadzam).
  19. W gęstwie głogów, w niskich cieniach magnolii, w szeptach perzu, w mechatościach i runach, w macierzankach, rozchodnikach, piołunach, tam mieszkały kiedyś piękne historie. Potrafiłam odnajdywać je co dzień - opowieści patykowe i szkielne. Wyświetlały się jak światy oddzielne, przeżywałam je jak życia osobne. Już ich nie ma. Już przepadły, pogasły. Ani jednej już dziś nie pamiętam. A wśród żuków, łopianów i mięty wciąż się kryją bardzo dawne pra-czasy.
  20. Pewnie masz rację. Ale ja ciągle nie umiem sobie tego wyobrazić. To chyba strasznie ubogie i smutne? Tak mi się wydaje... :-( Na pewno nie dla mnie. Jeśli ludzie umieją się dogadać, to chyba nie jest źle. Jeśli umieją się dogadać i tworzyć wspólne życie codziennie przez kilkadziesiąt lat, to chyba są przyjaciółmi? Umiejętność dogadywania się co dzień pod jednym dachem przez lat 40 - to już wykracza ponad przyzwyczajenie... Bo przyzwyczaić się można do kłótni, do obopólnego milczenia, do czyjejś ignorancji, do czyjegoś tyraństwa nawet, do pijaństwa, do różnych rzeczy... Ale dogadywanie się - to znacznie więcej niż przyzwyczajenie. Zdolność dogadywania się - to z jednej strony dopasowanie i dobranie się, a z drugiej wielka sztuka. Tak myślę.
  21. Kosie, właściwie nie bardzo wiem, co napisać, dlatego nie odzywałam się dotąd... Wiersz jest dla Joanny (ale nie dla mnie) i zapewne dotyczy jakichś spraw, o których obie wiecie. Trudno mi się od tego odnieść, a więc treści skomentować nie mogę. Natomiast forma jest prawie prozą, listem lub monologiem, nieledwie dosłownym, z niewielką zawartością metafory. Podoba mi się taki list, ale ja bym go nie posiekała na wersy... No, ale to moje subiektywne widzimisię. Buziaki, Celu. :-)
  22. Dzięki serdeczne. Ona jeszcze do tego się uczy. (!!!)
  23. O, nie zgadzam się z tym. W 2009 roku w listopadzie byłam w Krakowie na spotkaniu wielu poetów, zorganizowanym przez Michała Krzywaka, a wiem, że nie była to jedyna ani pierwsza Jego impreza w tym stylu. Sama też organizuję spotkania autorskie co najmniej kilku poetów jednorazowo. Zamierzaliśmy z Michałem zorganizować większą imprę krakowsko-warszawską (i może nie tylko) w stolycy, ale na razie nie wyszło - nie z naszej winy. Jednak ciągle czekam na informacje od Michała w tej sprawie. :-) Wiem, że takie zloty poetyckie odbywają się regularnie w Chorzowie, dokąd zaprasza nas Barbara Janas; bywa tam wielu krakowskich i warszawskich poetów z Orga, np. od nas Bea2u, z Krk: Michał K., Jacek Sojan, Bernadetta... Ewa Kołodyńska (Ewa K.) organizuje takie zloty w Lublinie i też zapraszała nie raz poetów z Orga. Kiedy zorganizujecie coś fajnego w Krakowie, dajcie znać na Poezji.Org. W dniach wolnych od pracy w oświacie - chętnie przybędę na kolejną taką imprezę do Was. Pozdrawiam, Moniko, i życzę powodzenia w tej sprawie (a także w innych). :-) PS. Acha, a poniżej akurat nowe zawiadomienie Joasi Soroki o Turnieju jednego Wiersza - imprezie jak najbardziej wielopoetyckiej, która jest organizowana kilka razy w miesiącu przez Stowarzyszenia Autorów Polskich. Joanna nie raz już zapraszała wszystkich poetów z Orga na takie imprezy.
  24. Ale jaki? Gdzie jest ojczyzna ziemi i co to takiego? O, tak włąśnie mogłoby być w wierszu - nad ziemian ojczyzną - to jest to! (Moim zdaniem). Nie rozumiem: nie chodziło o ojczystą ziemię, ale o ojczyznę, którą jest ziemia?... Może masz na myśli planetę Ziemię? To w takim razie ta druga Ziemia powinna być pisana z wielkiej litery. Ale to niczego nie zmienia w logice tego zwrotu z wiersza: nad ziemi ojczyzną - nadal nie wiadomo, co to jest ojczyzna ziemi, zamiast ludzi. Twój wiersz nie męczy. Nie mnie. Raczej wprawia w nostalgię i wspomnienia tych, których już nie ma. Pozdrawiam. Oxy. Żeby nie było nieporozumień: poza tą jedną uwagą natury gramatycznej (logicznej) - wiersz bardzo mi się podoba.
  25. Naprawdę nie musi? To na jakiej innej zasadzie można być razem przez 40 i więcej lat? Może jestem naiwna, ale naprawdę nie umiem sobie wyobrazić nic innego, żadnego innego cementu niż przyjaźń. Wychodzisz z subiektywnego punktu widzenia, tak samo jak peel, może spotkacie się gdzieś w połowie drogi ;) Nie musi, bo są małżeństwa, co mimo że trwają 40 lat nie ma w nich przyjaźni, a jest np: przyzwyczajenie. Staż małżeński nie musi świadczyć o głębokości więzi. Pewnie masz rację. Ale ja ciągle nie umiem sobie tego wyobrazić. To chyba strasznie ubogie i smutne? Tak mi się wydaje... :-( Na pewno nie dla mnie.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...