Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Oxyvia

Użytkownicy
  • Postów

    9 152
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    18

Treść opublikowana przez Oxyvia

  1. Wiersz nie jest jasny, dlatego różnie można go odczytywać. Interpretacja Emmy i Janusza też pasuje do wszystkich słów wiersza. Pozdrawiam, Marek, i życzę odrodzenia z całego serca.
  2. W moim odczuciu wiersz jest z przymrużeniem oka, taka satyra na "prawdziwych katolików" czy też w ogóle wszelkich fanatyków. Te pobite dzieci, te obietnice bez pokrycia, ta wiara w gwiazdki z nieba i w dobroć Pana Bo (ale tylko dla wybranych, czyli wyłącznie dla żarliwie modlących się do Niego) i wiele innych dobrych napomknień w tym wierszu. Fajny jest. ;-)
  3. Ładnie i smutno opisane marzenie, baśń o siódmej górze, czyli nierealne pragnienie czyjejś obecności w samotny poranek po nieprzespanej nocy. Tak to odebrałam. Uściski, Skrzydełko. :-)
  4. Janusz, jak miło mi czytać tak wspaniałą pochwałę! Ale na pewno jest przesadzona, nie jestem wielką poetką. :-) Natomiast Ty też bardzo dobrze piszesz. Nie popadaj w kompleksy. Cieszę się, że mój wiersz wywołał silne uczucia, bo o to mi chodziło właśnie - o podzielenie się uczuciami z Czytelnikami. Pozdrawiam serdecznie.
  5. Czyli jednak - wygnanie psa. Ja też nie raz tak się czułam. Straszne uczucie. I bardzo dobry wiersz.
  6. Bolku, dzięki za ciepłe słowa i wiersz. :-) Jesteś niezawodny! Niestety znam ten stan bardzo dobrze z autopsji. Ale tez znam wielkie euforie. W ten sposób w przyrodzie jest zawsze równowaga. Pozdrawiam Cię serdecznie i również urlopowo. :-)
  7. Żyjemy w kosmosie wiecznej nocy, światło jest tu rzadkością. Sądzę, że to przenośnia twojego wiersza, oznaczająca raczej to, iż życie częściej bywa smutne niż słoneczne, częściej chce się wyć niż śmiać. Zwłaszcza, kiedy człowiek jest samotny jak pies i dostaje zaledwie ochłapy z pańskiego stołu, czyli okruszki prawdziwego życia. Nie da się żyć w pełni, będąc samotnym i smutnym. Alea iacta est - czy chodzi tu także o jakąś nieodwołalną decyzję? A może o wypowiedzenie wojny? Ale w takim razie - dlaczego wiersz kończy się sarkastycznym słowem: dobranoc? Jakby tylko ta wieczna noc smutku ogarniała Peela...
  8. Maggy, dzięki za wizytę i za pochwalenie wiersza. No właśnie, kiedy człek ma deprechę, to się nie zrywa o piątej ani o żadnej innej godzinie, tylko się zakołdrza i nie idzie do pracy, i z nikim nie gada, bo po co? Tak, samotność to horror, dla mnie na pewno, horror i depresja. Ale... chyba mam to już za sobą?... :-) Buziak! :-)
  9. Emm, dziękuję za wszystko: za pochwałę wiersza, za współczucie i zrozumienie, i za życzenia. :-) Nie, nie jestem wiecznym ponurakiem, zdecydowanie lubię się śmiać i wygłupiać, i mam w sobie wielką radość życia - jako i Ty. :-) Ale niestety - jak napisałaś - czasami każdego dopada depresja i trzeba sobie z nią radzić, a jeśli jest głęboka, to niestety nikt nam nie pomoże, sami musimy się z niej wydobyć jak z bagna. Ale jasne, że jeśli ma się kogoś bliskiego, znacznie łatwiej sobie z tym poradzić, bo ma się dla kogo wykrzesać tę siłę, żeby powrócić do świata żywych - jest motywacja. Ja też Cię ściskam i życzę zawsze dobrego humoru! :-)
  10. Grażyno, dziękuję Ci za pełen zrozumienia, ciepły i wspaniały komentarz! I przepraszam za "ciary" (ale to dla mnie bardzo cenne). :-) Ten wers: "w całym domu w sprzętach pamiątek się kryje" jest rzeczywiście dość pokrętnie napisany. Możliwe, że lepiej byłoby napisać tak, jak mówisz. Ale mnie chodziło o to, że ten smutek kryje się we wszystkich sprzętach, które w ten sposób stają się bolesnymi pamiątkami - bo w depresji wszystko, co człowiek pamięta, budzi w nim coraz większy ból, a każdy sprzęt wyzwala jakieś nowe, bolesne wspomnienia. No właśnie, masz rację - człowiek w takim stanie jest odosobniony ze swoim bólem, który dla innych jest niezrozumiały. Niestety. to nie pomaga wyjść z deprechy. Trzeba sobie radzić samemu ze sobą, a to jest bardzo, bardzo trudne. Jednak depresjoniści to niekoniecznie wieczni ponuracy. Czasami to ludzie bardzo pogodni i towarzyscy przez większość życia. Przecież i Ty taka jesteś. :-) Nie jesteśmy więc przypadkami beznadziejnymi. ;-))) Pozdrawiam ciepło i życzę wiecznej wesołości. :-)
  11. Kredensie, dzięki za wizytę i odniesienie wiersza do własnych doświadczeń. Widzę, że nie jestem odosobniona wśród depresantów na naszym Forum. :-) Wiesz, ja nie lubię tego smutku, on jest tak silny, że boli mnie fizycznie, zupełnie dosłownie, paraliżuje mnie i nie mogę się ruszać z bólu. Świat wtedy jest beznadziejny, życie pozbawione sensu, wszyscy ludzie są obcy i oddzieleni ode mnie barierą nie do pokonania (stąd słowa: "z samotności nikt nie wyleczy"). Wtedy wiem tylko jedno: że muszę to przeczekać, przetrzymać, że to tylko chemia, cholerna choroba, że chociaż widzę wyraźnie, jaki świat jest bezsensowny, to jednak w końcu zobaczę go w innych odcieniach, nawet, jeśli w depresji wydaje się to nieprawdopodobne. Tylko ta świadomość trzyma mnie wówczas przy życiu. Ale się rozgadałam! Nie mniej nie jestem ponurakiem. Przeciwnie, raczej jestem pogodna i wesoła, a życie jest dla mnie piękne i bardzo cenne. Rzadko miewam doły, o których jest ten wiersz. Pozdrawiam i życzę samych uśmiechniętych chwil. :-)
  12. No to czuję się naprawdę zaszczycona! Wiem, że jesteś bardzo wymagającym Czytelnikiem. :-)
  13. Bardzo to smutne. Marku, jeśli mam być szczera (a jestem - i już), to uważam, że dużo lepiej wychodzi Ci proza. Pisz opowiadania o swoim życiu, o swoich przemyśleniach, doświadczeniach, przeżyciach - i wesołych, i smutnych. Naprawdę dobrze Ci to idzie. Takie jest moje zdanie. Pozdrawiam serdecznie.
  14. Podoba mi się. Inaczej bym nie komentowała. A przynajmniej bym nie wracała. :-) Nie podoba mi się jeden jedyny wers. I już. :-)
  15. Marku, bardzo mi się podoba Twoje opowiadanie. Mam wrażenie, że to wszystko fakty, i to z autopsji? Jeśli tak, to serdecznie Ci współczuję. I równie bardzo podziwiam za odwagę i siłę przetrwania, i wolę walki. Ja bym tak nie potrafiła. Czy pozwolisz, że na chwilę odniosę się do spraw tak przyziemnych, jak drobne błędy językowe? A potem wrócę do treści, OK? A więc: literówka: "...bakterii, które w [u]każdy[/u] człowieku siedzą," - w każdym; znaki interpunkcji: "Czy to jest ważne. Moim zdanie tak i to niezwykle." - brak pytajnika po pierwszym zdaniu oraz przecinka w drugim zdaniu: "Czy to jest ważne? Moim zdanie tak, i to niezwykle."; literówka: "...pewnie o wiele więcej myśli krążyłoby koło [u]jakieś[/u] pani w czarnej opończy i z kosą w ręce." - jakiejś; ortografia: "Najbardziej mi się [u]niepodoba[/u], że człowiek leży wtedy taki sztywny, zimny." - nie podoba (osobno); początek zdania: "Przecież to nasz umysł. tkanki człowieka mogą w takiej chwili..." - drugie zdanie zaczyna się małą literą, a powinno wielką: Tkanki... itd. Przepraszam za te uwagi, ale to język, a ja jestem na niego wyczulona. :-) Wracam do treści. Napisałeś, że nie wiadomo, czym jest śmierć i czy po niej jeszcze coś istnieje. Oczywiście, tak jest w rzeczy samej i tylko zakuci głupcy twierdzą, że wiedzą, co jest po śmierci. Napisałeś też, że są tylko dwie możliwości: albo po śmierci "żyjemy" nadal, lecz w innej postaci niż do tej pory, albo nie ma nic i nasza świadomość ginie bez śladu, czyli śmierć jest nicością. Tu z lekka polemizuję - jest trzecia możliwość i ona wydaje mi się najbardziej prawdopodobna: umieramy jako ludzie, więc też ginie całkowicie nasza świadomość, ale śmierć nie jest nicością i w jakiś sposób ta energia, która nas ożywiała, istnieje nadal, przejawiając się w jakiejś innej, niematerialnej formie. Inaczej mówiąc: dla ludzkiej świadomości, która jest wytworem komórek naszego mózgu, śmierć jest nicością, ale ona nie jest nicością obiektywnie, bo energia życia nadal istnieje - w czymś innym niż ludzie (i zwierzęta oraz rośliny). Sądzę ponadto, że takie rozwiązanie byłoby najlepsze. Bardzo bym nie chciała po śmierci zachować mojej ludzkiej świadomości, mojej pamięci, wszystkich moich miłości, wszystkiego, czym tu byłam i co ukochałam - i nie móc nigdy już do tego wrócić. To by było dla mnie najgorsze z możliwych piekieł! Nie wierzę, że świat mógłby być aż tak straszny, żeby nam coś takiego zgotować, i to na wieczność! A czy świadomość rzeczywiście jest bezsensowna, skoro przepada wraz ze śmiercią mózgu? Też można tu polemizować. Napisałeś, że jesteśmy tyle warci, ile zrobimy dla innych (nie tylko chrześcijańska religia tak twierdzi, ale i każda inna religia i wielka filozofia; zresztą także komunistyczna, bardzo podobna do chrześcijańskiej - ale to już nawiasem). Nasza świadomość, nasze uczucia, myśli, twórczość, talenty - wszystko to, czym jesteśmy i jakimi siebie tworzymy - jest dla innych, dla całego świata - nie tylko dla ludzi - bez względu na to, w jakim stopniu kto sobie to uświadamia. I tylko w tym mieści się cała nasza wartość. I nic po nas aniołom, nawet, jeśli istnieją! Co komu po mrówce w kosmosie? Tyle samo, co po każdym z nas! Ale dla mnie to akurat nie jest smutne. Ta świadomość, że żyję tu dla innych, wystarczy mojej próżności. ;-) Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę z całego serca zdrowia.
  16. Nie rozumiem piosenki "Chi Mai", więc także nie rozumiem wiersza... :-(
  17. Inwersja w wierszu nie jest błędem, ale środkiem artystycznym, o ile jest użyta świadomie dla wygładzenia rymu, rytmu lub dla podkreślenia odpowiedniego słowa czy całej treści. "Krety podziemne" czy "harówka podziemna" - to taka sama inwersja, nie ma żadnej różnicy, tyle, że dużo naturalniej brzmi zdanie: "Krety, strudzone harówką podziemną" niż: "Krety, strudzone harówką, podziemne" - kto tak mówi?! I po co? Bo w treści wiersza nie ma uzasadnienia dla tak udziwnionego zdania, więc jest to ewidentny błąd w sztuce. Aniu, nawołujesz do tego, żeby krytykować wiersze, które nam się nie podobają; Twój wiersz mi się podoba, nawet bardzo, ale to jedno błędne zdanie psuje go w sposób paskudny, i nie tylko ja to odczuwam. Dlaczego nie pozwolisz tego sobie powiedzieć i upierasz się twardo przy swoim, wbrew zdroworozsądkowym argumentom kilku osób? Więcej nic o tym nie napiszę, ale naprawdę wielka szkoda tak zepsutego, ładnego wiersza.
  18. Aniu, ale najlepsze i najbardziej kunsztowne są rymy dokładne niegramatyczne, jak np. ze mną - podziemną. Naprawdę szkoda, że tego nie słyszysz. Żałuję Twojego wiersza.
  19. Wielka szkoda. Żałuję, bo byłby naprawdę świetny. A tak - psuje go ten jeden językowy dziwoląg, sprzeczny całkowicie z naturą polskiej mowy i z rymem Twego wiersza. :-(
  20. Kosie, nie bardzo rozumiem, co nazywasz rozmienianiem na drobne, ale dziękuję Ci za stwierdzenie, że robię to "baaaardzo umiejętnie". :-) Nie zatracam pogody ducha, tak jak i Ty chyba nie zatracasz? Odzywaj się, odzywaj, koniecznie! Pozdrawiam gorąco.
  21. Czarek, dzięki Ci za poetycki i trafny komentarz - zgonostan! Tak, to dużo lepsza nazwa niż ta medyczna! :-) Nie, nie daję się, nie tak łatwo diabłu ze mną! ;-) Dziękuję za zrozumienie i życzę Ci tego samego, czego Ty mnie życzysz.
  22. Ran, dzięki za czytanie i wpis. Taaa... Nikt nie lubi się zrywać nad ranem, ale szczególnie wtedy, kiedy nie widzi specjalnego sensu wstawania do życia. Pozdrowieństwa. :-)
  23. Pewnie, że nie jesteś odosobniona w takich żarcikach. No to na dowód jeszcze jeden wiersz, tym razem mój, że się tak ośmielę: [url]//www.poezja.org/debiuty/viewtopic.php?id=50707[/url] Pozdrowienia serdeczne!
  24. U Was znajdzie dom i ciepło w każdym znaczeniu, dobrze trafił. :-)
  25. Witajcie, Dziewczyny! Piszę do Was obydwu. Elu, wiem, że wiersz jest ponury. Sorki, że Cię "zdepresjonowałam". Emm, depresja jest cechą osobowości, nie jest nieumiejętnością życia. Czasem pojawia się z powodu wielokrotnych niepowodzeń, np. odpychania przez rodziców, odmawiania pracy, kłopotów w sferze małżeńskiej itp. A czasem z powodu jednej, ale bardzo silnej tragedii, np. utraty kogoś najbliższego (nie daj Boże dziecka). I nikt nie ma na nią wpływu, depresja wymaga leczenia chemicznego. Najczęściej jest zresztą nieuleczalna, można ją tylko łagodzić tabletkami. Pewnie, że "zakołdrzanie się" nie jest radą na nic, podobnie jak np. alkohol, narkotyki czy wręcz samobójstwo - żadne ucieczki od życia nie są sposobem na życie. Ale depresja nie jest szukaniem sposobu - jest przekonaniem o tym, że wszystkie sposoby zawiodły. Jestem raczej pogodna, Elu, masz rację, dużo się śmieję, jestem towarzyska, otwarta, lubię ludzi. Ale i depresyjna też. Czasami nachodzą mnie takie doły, że nie mogę się z tego wygrzebać miesiącami. Nie potrafię żyć sama dla siebie, niepotrzebna nikomu i nigdzie. A tak właśnie się czuję od urodzenia. Ale na szczęście mam córkę, dla której żyję - i to jest dla mnie absolutnie najważniejsze. Stąd cała moja radość życia, której też mam w sobie bardzo dużo. :-) Dystymia to właśnie huśtawka skrajnych nastrojów: do euforii po kompletne doły - i znów w euforię. Taka cholerna osobowość. :-) Uściski, Dziewczęta. :-)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...